Nadchodzące Zmiany
- Nie obchodzi mnie kim byłaś - z trudem przełknęłam ślinę, czując stalowe palce zaciskające się coraz bardziej na moim gardle - ale teraz należysz do mnie i jeśli cenisz swoją skórę to zacznij się przystosowywać do moich poleceń - turkusowe oczy wywiercały się w moją twarz - Jasne? - Jedyne co mogłam zrobić to niekontrolowanie zakrztusić się swoją krwią napływającą do mojego gardła nadal ściśniętego przez blondasa.
Poważny wyraz twarzy utrzymał mu się do momentu, w którym oczy poszły mi do tyłu z niedotlenienia. Skupienie drapieżnika zostało natychmiastowo zastąpione przez jego normalną minę uśmiechniętego idioty. Natomiast ja upadłam na ziemię krztusząc się i charcząc, nie mając wystarczająco siły na cokolwiek poza dramatycznym łapaniem oddechu.
- No już, już - mruknął łagodnie poklepując mnie po policzku - Tylko pamiętaj - niewinny uśmiech przerodził się w coś dużo bardziej dzikiego i łapczywego - właśnie dałem ci szansę... - w tych zaskakująco cyjanowych oczach ujrzałam zwężone oczy jak u kota obserwującego zwierzynę - nie zmarnuj jej.
Blondyn w dobrym nastroju wstał i odchodząc tylko zawołał bym stawiła się u Elizy. A ja nadal tam leżałam częściowo zaplamiona krwią i dygocząca z przerażenia. To Eliza znalazła mnie po jakimś czasie gdy siedziałam sparaliżowana na podłodze.
***
Stałam ubrana w falbanki i najsłodsze i odrażające ubranie jakie widziałam, gotując się w środku ze złości myśląc o tym skończonym zakochanym w sobie Narcyzie. Jak on śmiał?! Mnie?! On nawet nie zdawał sobie sprawy komu groził. Ten zafajdany sukinkot za to zapłaci. I będzie gorzko żałować.
Takie myśli mi krążyły po głowie gdy musiałam stać jako ozdoba i ewentualna pokojówka w kuchni. Laluś zabrał mnie do jakiegoś budynku. Gdy wrócił po tym wparowaniu siwego debila, powiedział żebym się nie obraziła i jebnął w łeb jak jakąś zwykłą mućkę! Obudziłam się tutaj i Eliza, którą zaczęłam traktować jako zagrożenie, kazała mi pomagać w kuchni i się przebrać. I wtedy ten blondas zabrał mnie na jakiś pusty korytarz i zaczął przyduszać. Zaskoczył mnie skurwiel! Jedyne co było w tej chwili większe od gniewu i nienawiści do Lalusia to złość na siebie za swoją głupotę i słabość. Kurwa! Gdyby tylko nie opuściła przy nim gardy na pewno bym spuściła blondaskowi wpierdol. Nie powinnam się z nim spoufalać. Aura nienawiści buzowała wokół mnie elektryzując wszystko w obrębie 5 metrów, jednak nie byłam głupią bździągwą, za którą mnie uważał. Doskonale zrozumiałam znaczenie jego słów. Radziłam sobie z gorszymi i sprytniejszymi od niego. Teraz muszę zachować spokój. I czekać na okazję by go zniszczyć.
Nie chciałam czekać mimo iż wiedziałam, że pośpiech jest złym doradcą. Na szczęście podczas rozstawiania wielkich i smakowitych potraw w wystawnej sali niedaleko kuchni, większość kucharzy i służby wyszła. Nie wszyscy. Jednak to wystarczy. Największym problemem była czujna Eliza. Pracowałyśmy obok siebie sprzątając. Wykonywała sprawnie swoją pracę cały czas patrząc mi na ręce. Musiałam się pośpieszyć i coś wymyślić. Napięta wypaliłam udając spokój i lekkie zaciekawienie: - Jak poznałaś - tutaj lekko się zawahałam, kurde przecież ja nie znam jego imienia! - naszego pana - poczułam się nieczysta wymawiając ostatnie słowa. Ku mojemu zdziwieniu zamarła wpatrując się w swoje ręce. Nawet ujrzałam cień rumieńca na jej poważnym obliczu. Niezauważalnie sięgnęłam po najbliższy nóż i schowałam go między falami mojej sukni. Eliza w tym momencie uderzyła mnie zewnętrzną stroną dłoni. Siła odrzutu powaliła mnie na ziemię, a włosy spadły mi na twarz czarną gęstą kurtyną.
- Nie odzywaj się do mnie niewolnico - spokojnie zmieniła rękawiczki jakby jakikolwiek kontakt ze mną ją obrzydzał. Przygryzłam sobie język, który zaczął krwawić, a policzek pulsował bólem. Jednak byłam w stanie myśleć tylko o dwóch rzeczach. Nożu już ukrytym w zakamarkach mojej wytwornej sukni, w każdej chwili gotowy do wyjęcia. Oraz o tym, że ta dziwka zginie z mojej ręki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro