prolog
Na początku pragnę wszystkim życzyć zdrowych spokojnych i wesołych świąt ♡
Kocham was wszystkich misie dlatego choć niektórych może to nie zadowolić postanowiłam napisać tą opowieść jeszcze raz ♡♡♡
Tak więc zapraszam na prolog♡ jeszcze dziś pojawi się pierwszyrozdział ♡♡♡♡
- No Armin błagam pomóż mi - mruknął kolejny raz niezadowolony. Chłopak na prawdę liczył na swojego przyjaciela, ale ten wzruszył tylko ramionami i westchnął ciężko, patrząc prosto w jego zielone tęczówki.
- Ale jak mam ci pomóc? Eren, jakiej pracy ci nie znalazłem, zostałeś zwalniany po tygodniu. Nie uważasz, że lepiej będzie jeśli jednak wrócisz do-
- Dobrze wiesz, że nie ma takiej opcji. - Natychmiast mu przerwał, widząc co miał na myśli blondyn. - Już wolę sprzątać u kogoś, nawet obcego, w domu niż wracać do... rodziców - ostatnie słowo ledwo przeszło mu przez gardło.
To nie tak, że nienawidził ich obojgu. Mama pomagała mu na tyle ile mogła, dała mu nawet klucze do kawalerki, którą miał dostać na osiemnaste urodziny, czyli już niedługo. Nawet starała się pomagać mu finansowo, ale i tak zazwyczaj większość kwoty szła na czynsz. Dlatego też musiał szybko znaleźć jakąś pracę.
To ojciec nie chciał nawet słyszec o tym, że jego syn jest 'pedałem' jak to określił. Gdy tylko się dowiedział, kazał mu się spakować i "wypierdalać" z domu. To normalne, że Eren im się zwierzył, oczekując akceptacji od najbliższych mu osób, jednak żałuję tego do teraz. Gdyby siedział cicho i nie postanawiał informować rodziców o swojej orientacji, to nie zamartwiałby się teraz o to, jak przeżyje kolejny dzień.
Armin martwił się o przyjaciela. Na prawdę nie miał pojęcia jak mu pomóc. Próbował, szukając mu tej pracy, ale wiele to nie dało, bo chłopak był strasznie roztrzepany i niezdarny. Chciał nawet by Eren zamieszkał u niego i jego dziadka, ale on się nie zgodził. Nie chciał się narzucać w szczególności, że miał tą kawalerkę.
Brunet położył się na ławce przed nim. Aktualnie była przerwa i w klasie nie było wielu osób. Jednak w śród tych niewielu był jeden chłopak, który za wszelką cenę chciał wiedzieć o czym dyskutuje dwójka przyjaciół. To nie tak, że był plotkarzem i podsłuchiwał, by potem wygadać całej szkole. Po prostu miał ochotę dokuczyć brunetowi, ot tak.
- No to rozwieś ogłoszenia "Sprzątanie na wołanie"! - krzyknął tak głośno, że brunet musiał mu zatkać dłonią usta.
- Może jeszcze głośniej? Na drugim końcu szkoły cię nie słyszeli - powiedział ironicznie, patrząc na niego gniewnie.
- A niech próbuję. Choć osobiście uważam, że już nie musi.
Przyjaciele odwrócili się jednocześnie słysząc tę wypowiedź. Przed ich ławką stął niski czarnowłosy chłopak. Oboje dobrze wiedzieli kim jest ów osobnik, jednak żaden nie miał pojęcie o co może mu chodzić. W końcu sam fakt, że młody Ackermann zwrócił na nich uwagę, jest już dość podejrzany.
- A mówisz to ponieważ...? - zapytał Eren patrząc na niego wyczekująco.
- Ponieważ możesz pracować u mnie. Co prawda mojego pokoju nie będziesz musiał sprzątać, ale ogólnie w mieszkaniu, tak. Niedawno wyprowadziłem się z domu i teraz mieszkam razem z siostrą. Jako tako staram się utrzymać porządek, ale mieszkanie jest ciut za duże i nie zawsze mam na to czas. Mikasa totalnie zlewa obowiązki domowe, zazwyczaj nawet nie spędza czasu w mieszkaniu. Ja raczej się uczę. Co ty na to? Skoro potrzebujesz pracy...
- Nie no jasne. Zawsze coś - wzruszył ramionami. - Ile dajesz? - Przeszedł od razu do konkretów.
Chłopak miał już odpowiedzieć, ale zadzwonił dzwonek na lekcje i nauczyciel kazał wrócić wszystkim na miejsca.
Złapał więc szybko zeszyt bruneta, wyjął z piórnika długopis i szybko coś zapisał. Następnie odłożył przedmiot i wrócił do ławki, przeczesując w tym czasie włosy. Eren spojrzał na zapisany numer telefonu, a następnie na Levi'a, ten z kolei wskazywał na swój smartfon. Brunet rozumiejąc przekaz zapisał szybko numer i wysłał SMS-a.
Ja:
Hej.
Levi:
Cześć. Zadzwoń potem do mnie, bo po lekcji biegnę na trening i nie dam rady z tobą ustalić szczegółów.
Ja:
Ok.
Eren schował urządzenie i skupił się na lekcji.
Nie bardzo podobała mu się ta sytuacja, nie przepadał za Ackermannem z prostych powodów. Miał kasy jak lodu i był strasznie rozpieszczonym skurwysynem. Dlatego też zdziwił się gdy tamten podszedł do ich ławki i to z taką propozycją. Ale nie miał co narzekać grunt, że zarobi i będzie miał z czego żyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro