Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tą samą osobą

Pov. Shirou

Byliśmy już w domu. Zgodnie z "obietnicą" Mikaela posprzątaliśmy dom. Wtedy ktoś wszedł.

Byli to dwaj chłopacy. Czerwonowłosy za złotymi oczami. Czarnowłosy z ciemnymi oczami był przeciętnego wzrostu, wyglądał jak typowy "bad boy".

Boże.. Z kim Mika się zadaje.. no nic. Może to tylko pozory.

- A więc to jest twój braciszek-siostrzyczka? - spytał czerwonowłosy. Uśmiechnął się do mnie miło.

- Urocza istotka. - dopowiedział.

- Dzięki? - odpowiedziałem niepewnie.

- Okej to może się przedstawimy. Ja jestem Josh. A ten ponurak to Yoon. - Nadal rozmawiał. A szczerze ja go nie słuchałem.

Coś tam jeszcze gadali ale ja przeraziłem się patrząc na zegarek.

- Spóźnię się na trening! - wykrzyczałem wbiegając po schodach, wziąłem strój w rękę i zbiegłem spowrotem. Tamci tylko patrzeli na mnie nie wiedząc o co chodzi.

- Narazie Mika-kun! - zawołałem przytulając "brata".

- Narazie mały. Uważaj na siebie. - powiedział na odchodzie kiedy ja wybiegłem z domu.

- No nie jestem spóźniony.. - mówiłem w kółko stojąc na pasach drogowych, czekając aż auta przejadą.

- Jest! - wreszcie zobaczyłem zielone światło, więc przebiegłem przez ulicę kierując się na szkolne boisko.

Biegnięcie zajęło mi kilka długich minut, które dłużyły mi się niemiłosiernie.

Dotarłem, zaraz.. O nie, przecież nie jestem jeszcze przebrany!

Wbiegłem niczym błyskawica do szatni, jest dopiero drugi dzień a ja już się spóźniam! No w sumie jest sobota ale i tak jest trening.

Dobra, może uda mi się jakoś wytłumaczyć. Co ja gadam, nie mam usprawiedliwienia! I co im powiem? Pomagałem sprzątać bratu? Przecież mi nie uwierzą.

Wybiegłem kierując się spowrotem na boisko. Wszyscy już byli. Była też.. akademia Aliusa? Chyba tak się nazywali.

Byłem z tyłu, tuż za Markiem. Próbowałem się czegoś dowiedzieć.

- Dobrze, zagrajmy. - Powiedział Mark. Czyli nic się nie dowiedziałem.

- O, Shawn. Tu jesteś. To jest Dave, zna się z Hiroto i chciał z nami zagrać mecz. - Powiedział. Przyjrzałem się chłopakowi, był bardzo chudy, miał ciemne włosy i straszny uśmiech.. taki inny.. on mnie przeraża..

- No mały, mam nadzieję, że pokażesz co potrafisz. - Ten dodał z niezauważalną kpiną w głosie.

Skinąłem głową, nie chcę wdawać się w dyskusję. Wszyscy chyba już zrobili rozgrzewkę, ja osobiście miałem ją biegnąc tutaj spory kawał drogi.

Stanąłem na obronie, słabo się dziś czuję do grania.

- Fubuki, chodź na atak! Inaczej nie damy rady! - Viktoria stanęła za mną. W jakimś stopniu czułem zawód, bo w końcu, oni chcą Aidena.. 

A nie mnie, ja jestem od obrony. To niemiłe uczucie, ale w końcu oni myślą, że jesteśmy tą samą osobą.

Ale posłusznie tam poszedłem, brat na razie siedział cicho, dziwne. No cóż, w końcu to jeden mecz.

- Wszyscy gotowi?! - krzyknął Mark z drugiego końca boiska. Podczas gdy inni krzyczeli "tak kapitanie!" Ja miałem ochotę powiedzieć "nie" ale jednak odpowiedziałem jak reszta.

W między czasie się rozejrzałem, Hiroto i Midorikawa nie grali. Dlaczego?

- Dobrze, grajmy! - Rozległ się gwizdek.

[Narracja trzecioosobowa]

Mecz nie był zbytnio ciekawy, w pierwszych minutach Akademia Aliusa wbiła gola. Dlatego Reimon musieli to szybko nadrobić, póki był czas.

Midorikawa i Hiroto nie grali, gdyż drużyna przeciwna znała ich ruchy, a poza tym nie chcieli grać przeciwko przyjaciołom.

- Myślisz, że dadzą im radę? - Spytał olikowowłosy.

- Jeśli się nie poddadzą. - odpowiedział drugi.

Obaj wiernie kibicowali Reimon, tyle, że bez słowa.

Oczy Shawn'a zmieniły kolor. Nikt nadal nie wiedział czemu. Jednak on sam dobrze wiedział, Atsuya przejął kontrolę.

Nagła zmiana charakteru, oraz z lekka wyglądu, zainteresowała kapitana drużyny przeciwnej. Wreszcie poczuł coś dziwnego, czego nigdy nie czuł, a mianowicie strach.

- No co tak wolno? Nie nadąrzacie? - Aiden dobrze się bawił, wreszcie ktoś mu doruwnywał, przynajmniej tak sądził. Mimo to nadal uwarzał się za najlepszego.

Dave jedynie się uśmiechnął, dał znać drużynie, by przepuścili chłopaka. Każdy był zdziwiony.

- Wieczna zamieć! - użył swojej techniki, jednak już po chwili piłka była w dłoniach bramkarza.

"Jak to możliwe?! Tego nie da się zatrzymać!" Pomarańczowooki dosłownie krzyczał w myślach.

"Piłka poruszyła się o 3 milimetry za dużo, ten jest inny" myśli Dave'a były skupione na silniejszym niż każdy inny. Zaśmiał się.

- Spróbuj jeszcze raz, chcę znowu to poczuć - powiedział. Miał na myśli lekki ból oraz strach, jak przy tym strzale.

Natomiast napastnika to zirytowało, czuł się słaby. Strzelił kilka razy, efekt był ten sam.

- 4 milimetry, 5 i 6.. - powtarzał cicho drugi.

Atsuya był zły, zmęczony i na krańcu wytrzymałości. Podczas kolejnego ataku poślizgnął się przez co piłka poleciała inaczej, pod innym kątem i inną strategią.

- Gol!! - Wykrzyczał komentator w ostatniej sekundzie pierwszej połowy.

Shawn powrócił do siebie, drużyna mu gratulowała, jednak on wiedział, iż to nie jego zasługa.

- Zaraz wrócę.. - Powiedział prędko i udał się do łazienki. Przemył twarz wodą, przez chwilę ignorując gadanie brata.

"Słuchasz ty mnie?!" - Powiedział oburzony brat.

- Wybacz, zamyśliłem się.. mam prośbę.. - odpowiedział nieśmiało.

"Jakie?" - Spytał zirytowany. 

- W następnej połowie to ja chcę strzelić gola, wolę to zrobić sam.

"Co ty taki pewny siebie? Beze mnie raczej nie dasz rady, tamten gość jest irytujący." - mówił.

"Będę z tobą póki jest mój czas, potem umrę na stałe" - dodał ciszej jednak Fubuki tego nie usłyszał. 

- Nie chcę być bezużyteczy! Sam mówiłeś, że mam być idealny! A nawet mi nie dajesz dojść do piłki! - wykrzyczał. Tak sądził, jednak prawdy nie wiedział.

"Nic nie rozumiesz, robię to...!" - nie dane mu było dokończyć.

Pov. Kevin

Rozległ się trzask szkła.

Słyszeliśmy razem z Axelem, Markiem i Nelly. Gdyż przechodziliśmy akurat obok łazienki. Wystraszyliśmy się, więc wbiegliśmy tam najszybciej jak się tylko da.

Widok był straszny. Shawn widać był na skraju wytrzymałości, gdyż z niewiadomych nam przyczyn siedział skulony na podłodze, z zakrwawioną dłonią obok było zbite lustro, a on sam pusto patrzył się w przestrzeń.

- Nelly zadzwoń po karatkę lub coś w tym stylu, Axel ty chodź ze mną po jakiegoś nauczyciela a ty Kevin pilnuj go! - Evans dał polecenie, każdy bez sprzeciwu je wypełnił. Zostałem sam z jasnowłosym.

- Shawn co jest? - spytałem po dłuższej chwili. Nie uzyskałem odpowiedzi.

- Mały.. martwimy się. - dodałem, znowu nic nie mówił.

- Co się stało, dlaczego nagle to zrobiłeś? - muwiąc to usiadłem obok niego, ignorując szkło pod moimi nogami.

- Wydawało się, że masz dobre życie. Wydawało się każdemu, że jesteś szczęśliwy, że nie masz zawachań i problemów.. - mówiłem, lekko objąłem chłopaka. - Wszyscy się myliliśmy wobec ciebie.. - dodałem, już pewniej go przytulając, niech wie, że ktoś jest po jego stronie.

- Ale zobaczysz, pomożemy ci - zapewniłem.

Nie wiem po co to zrobiłem, ale lekko pocałowałem go w czoło niczym matka wystraszone dziecko. Spojrzał jedynie na mnie pustym wzrokiem, jego oczy nie miały tego blasku co parę dni temu..

~*~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro