Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Szron

Pov. Axel

Każdy się poczęstował i chyba każdy teraz stwierdził, że Shirou jest spoko. Mi się to raczej nie podobało, w jeden wieczór go polubili.. nie ważne. Może to dlatego iż się boję? Tak, ponieważ już nie chodzi za mną jakby się wszystkiego bał, spędza czas z innymi. Chyba mnie już nie widzi, a przedtem to ja byłem jego jedynym przyjacielem. Trudno.. już nie jest popychadłem i to się liczy.

Następnie wszyscy poszli spać, co prawda było jeszcze wcześnie, ale tak to bywa. Kiedy Pani Endou każe iść do łóżek, to trzeba.

Jeszcze na parę minut kilka osób wyszło na dwór, by pobawić się z psem lub pograć w berka. Ja tylko patrzałem w okno, w domu zostali tak naprawdę tylko Fubuki, Someoka i ja. No i Aphrodi, który był w łazience.

Patrząc w okno widziałem szczere uśmiechy na twarzach moich przyjaciół, tak świetnie wyglądają jako drużyna.

Fubuki już dawno spał na swoim miejscu. Postanowiłem użyczyć mu swojego koca, gdyż własnego zapomniał.

Teraz stałem przy ścianie i przyglądałem się śpiącemu Fubuki'emu. Chłopak wyglądał jak dziecko z delikatną i za razem bladą skórą z rumianymi policzkami, włosami lekko w nieładzie, oraz lekko przydługich rzęsach. Miał też dość dziewczęce rysy twarzy, naprawdę uroczy chłopiec. I chyba zbyt często go tak nazywam..

Ryuugo siedział obok niego, kilka razy spoglądając na jego osobę. Chyba się zamyślił, gdyż nic do niego nie docierało.

- Nad czym tak myślisz? - spytałem go, bo dłużej nie zniosę tej ciszy.

- O niczym c-co powinno cię interesować. - pierwszy raz usłyszałem jak wielki Someoka Ryuugo się zająkał! Szkoda, że tego nie nagrałem.

- Ej, co jest Ryuu? - Do pokoju wszedł Aphrodi, przecierając ręcznikiem mokre włosy.

- Nic! - Różowowłosy odwrócił wzrok.

- No niech Ci będzie..

Do salonu weszła reszta drużyny. Każdy położył się na swoim wyznaczonym miejscu i rozmawialiśmy. Po godzinie chyba już każdy spał. A ja zastanawiałem się czy spać na podłodze, czy obok Fubuki'ego. Zdecydowałem na tą drugą opcję, gdyż mi jest trochę zimno a to on ma mój koc.

Położyłem się obok niego i przykryłem owym materiałem. Był odwrócony przodem do mnie, przez co mogłem zobaczyć spokój na jego twarzy.

Swoją drogą, zazdroszczę mu tego spokoju. A dlaczego? Moja siostra miała wypadek, jest w śpiączce. A jego brat? Jego rodzice? Nie żyją.. A on znosi swój los o wiele lepiej niż ja.

Może spytam go o parę porad? Nie.. to by było głupie z mojej strony, zwłaszcza, że zawsze pomija temat wypadku.

Teraz już naprawdę kleją mi się powieki, pomyślę o tym później, najlepiej rano. Tak, to dobry pomysł.

- Dobranoc, Fubuki-kun.. - wypowiedziałem te słowa, i już po chwili oddałem się w krainę snu, przytulając lekko chłopaka.

Pov. Shirou

Ciemność. Tylko to widzę. Jest mi trochę słabo, i przyznam, strasznie się boję. Gdzie jestem?

"Chciałem pogadać."

Usłyszałem opanowany, lecz i stanowczy głos. W pierwszej chwili go nie poznałem, lecz po pewnym czasie uświadomiłem sobie do kogo należy.

- Atsuya?! - szybko wstałem, lecz nadal wszystko co mnie otaczało to czerń.

"A jak myślisz? Kto inny siedzi ci w głowie i zawsze pomaga? Pomyśl czasem."

Po kilku sekundach przede mną pojawił się mój brat, nie wyglądał tak jak go zapamiętałem. Oczywiście włosy się zgadzały ale oczy miał błyszcząco pomarańczowe, no i teraz był w moim wieku.

Chciałem go przytulić, jednak można powiedzieć, że przez niego przebiegłem, nie poczułem nic. Dopiero teraz zauważyłem, że postać mojego kochanego brata, jest pół przezroczysta. Uderzyła we mnie prawda, jego nie ma, jest częściowo duchem.

On patrzył na mnie smutno. Co on chce mi powiedzieć? Boję się..

- Niedługo muszę odejść. - odparł spuszczając głowę.

- Że co?! Przecież nie poradzę sobie sam! - wykrzyczałem, on chyba sobie żartuje!

- Nie mogę z tobą zostać na zawsze, nawet jeśli bym bardzo chciał.

- Dlaczego?! Chcesz mnie zostawić?! - nadal krzyczałem, on nie może mi tego zrobić, jest jedynym, który ocalał!

Zamiast obojętnej twarzy brata zobaczyłem spływającą po niej łzę. Coś nie tak powiedziałem? Chyba się zapędziłem w słowach, nigdy przy mnie nie płakał.

- Nie zostawię cię, zawsze będę przy tobie. Choćby nie wiem co. Zawsze. Będziesz mnie odwiedzać tak często jak teraz prawda? - spytał płacząc, jednak z uśmiechem na twarzy. To był okropny widok.. był smutny ale jednocześnie szczęśliwy..

- Będę na ciebie czekać, ale na razie jeszcze zostaję. - podał mi dłoń, gdyż pod wpływem emocji opadłem na podłogę. Nie pamiętam kiedy ostatnio czułem jego zimne dłonie. Były jeszcze zimniejsze niż zapamiętałem, pewnie przez ten szron na ich powierzchni.

I w tym momencie przez głowę przeleciało mi kilka wspomnień, których tak bardzo nie chcę pamiętać..

"Pisk opon.
Czuję ból w ramienu.
Wypadłem z auta?
Gdzie mama i tata?
Gdzie Atsuya?!
Nic nie widzę oprócz śniegu..
Rozglądam się.
Widzę kawałek auta.

W tym momencie popełniłem błąd biegnąc tam.
Gdyż to co zobaczyłem..
Przeszło moją psychikę na wylot..

Nie widziałem rodziców.
Lecz przy drodze leżał mój brat.
Mój najukochańszy, młodszy braciszek..

- Atsuya! Braciszku odezwij się! Atsu-chan! Proszę! - płakałem. On nic nie mówił.

Struszka krwi spływała przy jego czole. Już mnie nie słyszy. Nigdy mnie już nie usłyszy! To mój najgorszy dzień w całym nędznym życiu!

- Atsuya proszę.. nie zostawiaj mnie.. błagam.. - przytuliłem do siebie z całej siły mojego zimnego już brata. Dlaczego był zimny? Miał na rękach szron"

***

"- Fubuki-kun, mam wrażenie, że bez brata jesteś do niczego. - powiedział mój znajomy z klasy.

"Uwarzaj na słowa Tsouka. Mój brat jest zdolny, oczywiście nie tak dobry jak ja, ale na pewno lepszy na obronie!" - wszyscy usłyszeli te słowa wraz z powiewającym wiatrem.

- Braciszku?.. -spytałem cicho. Wszyscy na mnie patrzyli.

"Tak, a od teraz będę z tobą zawsze" - złapałem za jego szalik, który nosiłem.

- Obiecaj, że mnie więcej nie zostawisz! - krzyknąłem jakby nie wiadomo do kogo, usłyszałem tylko ten melodyjny śmiech.

"Obiecuję!" "

- O-Obiecałeś mi.. obiecałeś mi, że nigdy t-tego nie zrobisz.. że mnie nie zostawisz! - zacisnąłem powieki.

- Dlaczego?.. - spojrzałem na niego, zapewne w tym momencie nie wyglądałem dobrze, gdyż spojrzał na mnie lekko wystraszony.

- Dlaczego, bracie?.. - spytałem ponownie. Nic nie mówił.

- Wołają Cię. Słyszę to. - Powiedział spokojnie.

- Kto? - spytałem zdziwiony.

- Rodzice.. Ale nie tylko oni. Musisz wracać do siebie. - powiedział. A ja się obudziłem.

- Fubuki? Co się stało? Strasznie się wierciłeś.. - usłyszałem jakby w oddali zmartwiony głos Mamoru.

- Koszmar.. to tyle.. - wydukałem. Nie czułem nic. Żadnego uczucia, tylko jedne, wielkie NIC.

- Na pewno wszystko okej? - spytał Gouenji. A ja dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że moja głowa leży na jego kolanach a wszyscy wokół patrzą na mnie jakby zmartwieni.

- Tak.. na pewno.. - wstałem.

- Pójdę się przebrać - wziąłem swoje ubrania i poszedłem do łazienki. Po przebraniu się spojrzałem w lustro.

- Jesteś tam, Atsuya? - chciałem się upewnić, czy nadal ze mną jest.

- Tak. Jestem i będę póki mogę. - w lustrzanym odbiciu byłem ja, ale zachowywałem się inaczej. - A teraz pędź, bo reszta się martwi. - posłuchałem go i wyszedłem z pomieszczenia.


I takim oto sposobem usłyszałem charakterystyczny głos osoby, która zawsze mnie wkurza.

- Fubuki-chan!! Twój kochany, starszy braciszek przyszedł! - Przybrany jak już. Ta osoba wtargnęła do mieszkania Marka bez pytania.

- Fubuki-chan? - Fudou wybuchnął śmiechem.

- Tak. Masz coś do tego? - Mikael spojrzał na niego z miną "W nocy do ciebie przyjdę i domaluję ci wąsy, przysięgam". Ten się nie odezwał tylko spojrzał na niego lekceważąco.

- Kto to jest? - spytał Endou.

- To.. jest Michael.. mój przybrany brat. - odpowiedziałem niepewnie.

- To prawda. A teraz przepraszam, ale Shiro musi już iść gdyż jest mi potrzebny w pomocy. - wziął moją torbę i wyszedł.

- P-Przepraszam za niego..  - prędko wyszłem za starszym.

- Niech zgadnę.. mam ci pomóc sprzątać? - spytałem.

- No.. po części.. Ale chciałem Cię zapoznać z moimi kolegami. - uśmiechnął się niewinnie. Szkoda, że nie mogę go teraz pożądnie ochrzanić, gdyż nie mam za co.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro