Podaruję ci skrzydła
Pov. Someoka
Do łazienki wbiegł Mamoru. Było po nim widać, że bardzo się boi. Tuż za nim wbiegł nauczyciel od japońskiego, nasz wychowawca.
- Co się stało? - zapytał zszokowany stanem Shiro.
- Nie wiemy.. - powiedziała stojąca za nim Natsumi.
Wyprowadziliśmy chłopaka na dwór. Oczywiście nagle cała szkoła "akurat przechodem" była na dworze.
- Rozejdźcie się! Tu nie ma nic do oglądania! - krzyknął nauczyciel, zostały tylko drużyny.
- Proszę Pana co mu się stało? - zapytał Midorikawa wystraszony stanem przyjaciela.
- Nie wiadomo.. - powiedział cicho Gouenji, z wyraźnym smutkiem.
- Ja.. n-nie jestem.. - Liliowowłosy wreszcie się odezwał, jednak nie dokończył zdania.
- Nie mów.. Spokojnie Fubuki, pomożemy Ci. - powiedział wychowawca. Na resztę czasu chłopak zamilkł.
~w szpitalu/Pov. Shirou~
Jestem tu już dobre parę godzin. Nie odzywam się do nikogo, nie chcę.
- Masz zabandarzowaną rękę. Jednak zostaniesz w szpitalu ze względu na psychologa. - mówił lekarz. Ja skinąłem głową nie interesując się zbytnio.
Braciszku.. przepraszam.. przepraszam za to co powiedziałem.. jesteś tam jeszcze..?
Nie odpowiadasz. Zostawiłeś mnie? Przez moje głupie myśli mnie zostawiłeś! Zraniłem cię i sam się dziwię! Będę tego żałować.. na pewno.. już żałuję! Tak bardzo!
Błagam wróć.. nie chcę zostać sam..
Pov. Afuro
Stałem przed szpitalem. Umówiliśmy się z chłopakami, że spotkamy się drużyną, ale uzgodniliśmy też, że codziennie do Shi będzie przychodzić inna osoba. Więc spotkanie tego dnia mnie nieobowiązuje.
Widziałem Cię Fubuki. Byłem tam. Mówiłeś coś o bracie, pokłóciliście się. Straciłeś go, wiem co czujesz. Ale ja temu zapobiegnę, dam Ci skrzydła i siłę!
Bez pukania wszedłem do pokoju, który mi wskazano. Siedzisz tam biedaku, płaczesz. Czy oni tego nie widzą?! To nie jest tak jak każdy myśli - "Dzieciak się wypłacze i mu przejdzie" zapewne wy sami byście nie wytrzymali takiej rozsypki psychicznej! Wielcy mi lekarze!
- Ohayõ Fubuki-kun - w końcu trzeba podejść delikatnie, spokojnie i optymistycznie. Inaczej jakbym powiedział zwykłe "Cześć" i to normalnym tonem to atmosfera byłaby okropna.
- Ohayõ.. - powiedział cicho. Ale to już coś, odpowiedział mi.
- Widziałem to. - powiedziałem prosto z mostu, jednak nadal delikatnym głosem.
- T-To?.. - zapytał wystraszony - Czułem, że ktoś t-tam był.. ale p-przypuszczałem, że mi się wydaje..
- Spokojnie. Powiedz mi, jakie masz relacje z prawdziwym bratem? Jak się kontaktujecie? - wiem, że to dla niego bolesny temat, ale wiem jedno, każdemu lżej na sercu gdy się komuś wygada.
- P-Po wypadku jego osobowość była.. ze mną. To coś w podobie d-do choroby "DID".. za każdym razem gdy przechodzę na a-atak to on się pojawia. Ale nie tylko wtedy.. Kocham go, mimo wszystko. A-ale wtedy... pokłóciliśmy się.. źle rozumiałem jego zamiary.. myślałem, że mu nie zależy.. byłem w błędzie. On też mnie kochał.. Ale przez moje głupie myśli go ze mną nie ma! Atsuya odszedł ode mnie! Z mojej winy! - rozpłakał się. Przytuliłem go pewnie a on spojrzał na mnie zdziwiony, po czym opisał ściśle swoje życie. Taki niewinny chłopiec przeżył coś takiego..
- Wiesz.. chciałbym być taki jak ty. - powiedział nieśmiało - Sam nie miałeś łatwego losu, mimo to jesteś taki miły, współczujący i silny.
- Mam swoje chwile słabości. Nikt nie jest idealny. Ale cieszy mnie, że tak o mnie sądzisz. - uśmiechnąłem się.
- Będziesz mógł przechodzić częściej?..
- Pewnie. Shirou.. - zacząłem zdanie a on spojrzał na mnie pytająco, każąc kontynuować.
- Fubuki. Od dziś ja, Terumi, będę twoim przyjacielem, w którym będziesz miał poparcie. Twoje podcięte skrzydła, będą wspomagane moimi podczas lotu. Przysięgam, nigdy Cię nie zostawię. - posłałem mu uczynny uśmiech, który odwzajemnił. Po chwili się zaśmiał.
- Afuro. Ja Fubuki, będę twoim przyjacielem. Cenię ludzi takich jak ty i podziwiam. Będę zaszczycony chodząc u twojego boku. - zaśmiał się ponownie.
- To bardzo uroczyste podpieczętowanie przyjaźni. - tym razem oboje się zaśmialiśmy.
- Trzymaj - wziąłem jego dłoń i włożyłem w nią złoty wisiorek.
- Co to? - przyjrzał się dokładniej rzeczy.
- Wisiorek o złotym kolorze. Możesz go założyć jako bransoletkę, lub normalnie. Mam taki sam. - pokazałem nadgarstek, gdzie był owy przedmiot.
- To.. jest naprawdę urocze. Połowa malutkich skrzydełek. - powiedział radośnie. - Dziękuję.
- Nie ma za co. Lepiej już?
- Tak, dzięki tobie mam dużo lepszy chumor. Dziękuję ci Nii-san! (Nii-san to z japońskiego "starszy brat" dop.aut) - jego rany serca są już częściowo zagojone. Miło tak przejrzeć na oczy, że to dzięki mnie. Oczywiście się nie wychwalam, ale ciepło mi się robi na sercu jak o tym myślę.
- Heh, Fubuki-chan. Tak możesz nazywać brata. Nie mnie, ja nie zasługuję na to miano.
- Zasługujesz! W jeden dzień, nawet nie dwie godziny, zmieniłeś moje podejście do życia! - był uradowany.
- Więc, powiedz mi czego się nauczyłeś? - zapytałem rozbawiony.
- Że jeszcze nie wszystko stracone! Uda mi się pogodzić z bratem, ułożę sobie życie z przyjaciółmi, wreszcie będę szczęśliwy!
- Świetnie! Ale jeden mały błąd.
- Jaki? - zapytał zdziwiony.
- Nie zaczyna się zdania od "Że" - obaj wybuchnęliśmy śmiechem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro