Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nocowanie

Pov. Shirou

To naprawdę miłe, że Mamoru chce bym lepiej poznał całą drużynę. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś był dla mnie taki miły.

- Przyjdź dzisiaj o 17.00, będziemy na ciebie czekać! - Kapitan był pewny tego, co chce zrobić.

- Dobrze - Mimo tego jak się cieszę, nadal mówię nieśmiało, jakby to miał być żart, który mi zrobi.

- No to wszystko inne objaśnimy podczas treningu - uśmiechnął się do mnie, po czym odbiegł. Sam również poszedłem do sali, no bo teraz matematyka.

Lekcja minęła mi przyjemnie, zawsze lubiłem przedmioty ścisłe. Reszta lekcji jakoś niespecjalnie się wyróżniała (pomińmy to, że byłem na skraju wytrzymałości przez moją "cudowną" klasę).

Nadszedł czas treningu, gdy tak rozmyślałem, zdałem sobie z czegoś sprawę. Przecież ja nie lubię tłumów, takie nocowanie całą grupą to chyba jednak kiepski pomysł.. ale trudno, chcę by reszta miała o mnie dobre zdanie.

Mamoru stanął po środku "zebrania" i zaczął mówić. Oczywiście pominął fakt, że to ze względu na mnie będzie to nocowanie.

- Nowy też będzie? - Spytał pewien chłopak, z tego co pamiętam nazywał się Akio. Cóż, przyznam te słowa lekko bolały, gdyż zabrzmiało jakby mnie tam nie chciał.

- Pewnie, że tak! Też jest w drużynie i trzeba to szanować. - Endou postawił na swoim, nie wiem czemu ale wydawało mi się, że wszyscy na tą wieść byli bardziej zniechęceni.

- No ej, co to za ponure miny?  Mam pomysł, ale wszyscy musicie się zjawić na noclegu, inaczej nikt więcej nie będzie wiedzieć o co chodzi.

Wszyscy przytaknęli i poszli się przebrać, włącznie ze mną. Chyba Pan Raimon dał mi zły rozmiar, bo mój strój jest trochę za duży..

Podczas całego treningu była cisza, Mamoru usilnie próbował nawiązać temat do rozmowy, jednak z wielkim niepowodzeniem. Może to dlatego, że tu jestem? Coś czuję, że kiedyś byli bardziej zgraną drużyną. Chyba po prostu tu nie pasuję.

Odeszłem do szatni z pretekstem złego samopoczucia. Przebrałem się, wziąłem plecak i poszedłem do domu. Spakuję się, a potem zjem obiad, ewentualnie odrobię lekcje mimo to, że dziś piątek.

No właśnie, ale co ja mam niby spakować?

Zapewne wyglądam teraz jak zdesperowana nastolatka, stojąca przy szafie, która nie wie co ubrać. Tak naprawdę to trochę w tym racji jest.

W końcu (czyli po jakiś 30 minutach) zdecydowałem się na zwykłą, szarą bluzę, biały podkoszulek i granatowe spodnie. Jako piżamę wziąłem jasnobłękitną koszulę i tego samego koloru dół. Najgorzej było z ubraniami "na jutro" gdyż kompletnie nie wiedziałem, w co się ubrać. Cóż, chyba postawię na jansy, bluzę z kapturem w śnieżynki i trampki czarnego koloru. Najprościej.

Do torby spakowałem jeszcze pianki i ciastka, może "kanapki" z cukrową piłką do nogi robi się na ognisku, ale da się też na zwykłej patelni, a chciałbym coś dać nowym kolegą. Dlatego coś im ugotuję, jeśli mama Endo się zgodzi.

Gdy zeszłem na dół przy stole czekali już na mnie rodzice, przyznam, zdziwiłem się, że nie są w pracy. Co prawda cały czas pracują, ale pieniędzy zarabiają tyle, ile normalni ludzie. Nie wiem czemu to taka niesprawiedliwość ale nie będę się czepiać.
Pominąłem fakt, że ja też pracuję, ale raczej nie powiem gdzie i nie będę na to zwracać większej uwagi.

Usiadłem obok starszego brata, oczywiście przybranego. Szczerze, jest dla mnie jak jedyny, prawdziwy przyjaciel. Pomińmy to, że mnie czasem wkurza. Tak, mój niezachwiany spokój jest naruszony przez tego oto bruneta. No dobra, może wygląda jak anioł (według mnie upadły) ale w domu ciągle się wygłupia. Ale przynajmniej się nademną nie znęca.

Na przeciwko mnie był ojczym, jednak mówię na niego po prostu tata. Był on brunetem o bursztynowych oczach. Jeśli mam opisać ściślej, to chyba dodam to, że jego głos jest doniosły i obowiązkowy, jednak słychać w nim troskę i dobroć jak to u ojca.

Mama siedziała obok taty miała ona blond włosy do ramion, błękitne oczy i troskliwy uśmiech.

Jednym słowem, była to rodzina idealna. Jednak nie ta, za którą tak tęsknię. Ale jak nie ma się tego, co się chce, to się cieszy z tego, co się ma.

- Będę mógł dzisiaj nocować z kolegami? - spytałem podczas posiłku, gdyż dopiero wtedy odważyłem się spytać.

- Oczywiście, że tak. Dobrze, że znalazłeś sobie przyjaciół - Mama się rozpromieniła. Szkoda tylko, że jadę tam by dopiero zyskać przyjaciół.
Jednak i tak uśmiechnąłem się w odpowiedzi.

- No mały, tylko uważaj tam na chłopców - Mikael zaśmiał się, mój brat od początku z tego żartuje. Pierwszy raz gdy wszedłem do tego domu, powitał mnie słowami w stylu "mamo, tato, przecież mieliście zaadaptować chłopca" i od tamtej pory czasem nawet każe mi się ubrać w sukienkę, żeby zobaczyć jak wyglądam (Oczywiście ja się na to nie zgadzam, ale mnie zmusza swoimi sposobami).

- Ile razy mam Ci mówić, przestań proszę. - zwróciłem się do niego z pretensją w głosie.

- Oj no wybacz, siostrzyczko - znów się zaśmiał.

- Chcesz oberwać z piłki? - spytałem, najbardziej przekonująco jak mogłem, jednak w moim głosie było słychać, iż nie mówię poważnie.

- Mamo.... Fubuki-chan mi grozi.. - odparł z rozbawieniem.

Jednak usłyszeliśmy tylko cichy chichot rodziców.

- Nie spóźnisz się? - spytał po obiedzie ojciec.

- O nie, dzięki tato inaczej bym zapomniał! - wziąłem szybko torbę i już chciałem wybiec gdy w drzwiach stanął Mikael.

- Co się mówi? - spytał. No nie, znowu ta sama gadka.

- Proszę przepuść mnie.. - odparłem znudzony.

- A co trzeba zrobić? - podnusł brew z rozbawieniem.

Bez słowa go przytuliłem.

- No młody, wreszcie się nauczyłeś. A teraz zmykaj zanim się spóźnisz. - przepuścił mnie.

- Dobra, do zobaczenia! - wybiegłem z domu kierując się do mieszkania bramkarza. Nie pamiętam zbytnio adresu, ale jakoś go znajdę. Biegnąc rozglądałem się.

Ten dom nie, ten też nie, ten na pewno nie. Zaraz, ale ten obok.. chyba to ten.

Stojąc przed budynkiem nie byłem zbytnio pewny czy zapukać. W każdej chwili mogę się jeszcze wycofać..

Stałem tak z ręką uniesioną w górze, na pewno tego chcę? Wystarcza mi samotność..

- Hej, co tak stoisz jak słup? No wchodź, bo jak poszłem na chwilę do swojego domu to wszyscy czekali na ciebie, gdyż Mamoru coś wymyślił. - usłyszałem za sobą głos, to nie był entuzjastyczny głos Endo, ani poważny Natsumi, nie należał też do Shuuyi..

Obracając się, co prawda nieźle się wystraszyłem, za mną stał ten różowowłosy chłopak, który twierdził, że to Gouenji jest najlepszym napastnikiem i ja go nigdy nie prześcignę. Trochę się go boję, bo chyba nie jest przyjaźnie do mnie nastawiony..

- No odezwij się, jeszcze na boisku byłeś taki rozgadany. - Spojrzał na mnie z góry. To nie byłem ja, to był Aiden.

- Przepraszam, zamyśliłem się.. - odparłem i zapukałem w drzwi. Po kilku sekundach otworzył mi nasz kapitan.

- O, Fubuki, Someoka! Chodźcie już wszyscy są! - powiedział z uśmiechem na ustach, czasem mu zazdroszczę pewności siebie.

Posłusznie wszedłem do środka, dom był ładnie użądzony. Zauwarzyłem, że wszyscy są w salonie. Przez chwilę zastanawiałem się czy wejść czy poczekać na Mamoru. Ostatecznie zauwarzyłem, że zagadał się z Ryuugo, dlatego wszedłem sam.

Po moim przyjściu wszyscy zrobili się cicho, więc jestem aż tak niemile widziany? Chyba tak..

Wszyscy siedzieli w kole. Nie mam pojęcia dlaczego. Spóściłem wzrok, zauwarzając jakie to moje buty są ciekawe. Zapanowała nieprzyjemna atmosfera. Jednak ktoś postanowił się odezwać.

- Hej Fubuki, chodź nie stój tam. Możesz usiąść tutaj. - właścicielem głosu był nie kto inny jak Gouenji. Posłusznie usiadłem obok niego.

- Hej.. dzięki.. - odparłem nieśmiało, nadal dziwnie się czuję w towarzystwie tylu osób.

- Nie ma za co. Lepiej idź się teraz przebrać w piżamę, jak każdy. Gdyż raczej nie będziemy wychodzić na dwór.

Kiwnąłem głową i wziąłem piżamę z torby, po czym poszedłem do łazienki się przebrać. Gdy już byłem przebrany, obmyłem twarz zimną wodą i spojrzałem w lustro. Zgadnijcie kogo zobaczyłem.

Tak, Atsuyę. To jedyny sposób w jaki mogę go zobaczyć.

"Fubuki nie przejmuj się. W razie czego Ci pomogę. Wyluzuj bracie. Jesteś tu by zmienić ich ocenę o sobie, a nie by ją pogorszyć". - ma rację.

- Postaram się, Atsuya. - wytarłem twarz w ręcznik i wyszłem z łazienki. Wszyscy już byli, więc usiadłem na swoim miejscu.

- Skoro wszyscy już są, miałem pomysł na zagranie w pewną grę. Losując osobę, zadajemy jej tyle pytań ile jest osób. Nie może skłamać. Jest to podobne do "prawda czy wyzwanie" jednak tutaj są tylko pytania i będziemy wszyscy po kolei. Będziemy grać kilka kolejek by się lepiej poznać. - Ciekawa gra, naprawdę się postarał.

- Okej, zaczynamy. - Endou wylosował kartkę, jestem ciekaw kogo.

Pov. Someoka (nowość! dop.Aut.)

Okazało się, że imię tam zapisane to "Shirou", więc zadam mu pytanie, które nurtuje mnie od dawna.

- Kto zaczyna? - spytałem zaciekawiony.

- Może Mamoru? - Zapytał Kazemaru. Wszyscy się zgodzili.

- Więc.. Dlaczego się tu przeprowadziłeś? - spytał po chwili Endou.

- Ze względu na rodzinę zastępczą. Chyba tylko dlatego, gdyby mieszkali gdzieś indziej też bym tam zamieszkał. - mówił spokojnie, jednak miałem wrażenie, że mowa na ten temat go trochę zabolała. Jednak chyba inni nawet tego niezauważyli.

- Byłeś w domu dziecka? Dlaczego? - spytał Ichirouta. Tym razem wszyscy dostrzegli, jak Fubuki się skulił i lekko trząsł. Trafiliśmy chyba na zły temat, jednak musi odpowiedzieć.

- Lawina.. - wyjąkał - Podczas jazdy na zawody piłkarskie, zapadła lawina.. Rodzice i Atsuya zginęli, ja wypadłem z samochodu i przeżyłem.. po dwóch dniach trafiłem do sierocińca.. - przyznam, lekko mnie to zszokowało. Taki wesoły, nieśmiały a jednocześnie żądny wygranej chłopiec, przeżył coś takiego. Okropne. Nie to, że mu współczuję czy coś.. no może troszkę.. Ale tylko troszkę!

- To musiało być straszne.. - odezwał się Kamazeru. Wszyscy patrzyli na Shiro współczującym wzrokiem.

- Możemy zmienić tego temat? - spytał po chwili wspomniany.

- Tak. To teraz ja zadam pytanie. Dlaczego gdy używasz techniki "Wierznej Zamieci" i gdy jesteś w niektórych innych sytuacjach, zmienia ci się kolor oczu, także fryzura i zachowanie? - spytałem. Nurtuje mnie to pytanie od kąd tylko go poznałem.

- To.. Tak naprawdę zmienianie koloru oczu i fryzury to jedna z części techniki a.. a zmiana charakteru też w innych sytuacjach to taki skutek uboczny... - był lekko zakłopotany, jednak nie mógł kłamać.

- Skutek uboczny? Żadko kiedy takie skutki się wydarzają. - stwierdził Mamoru.

- Wiem. Bo to technika mojego zmarłego brata. Dlatego jest taki skutek.

- Więc tak naprawdę skopiowałeś ten trik? - uniosłem brew.

- Co? Nie! On mnie go nauczył przed śmiercią... - znów posmutniał. I to przeze mnie. Dlatego kilka osób spiorunowało mnie wzrokiem bazyliszka.

- Wiesz, nie jesteś taki zły, po prostu masz za sobą niemiłą przeszłość. Żałuję, że traktowałem Cię jak dziwaka. Przyznaję się do tego szczerze, głupio mi teraz.. - Kamazeru podrapał się po karku.

- Ja też.. - Tsunami spóścił wzrok. Kilka innych osób też się do tego przyznało. W tym ja. Może i on do mnie nie przemawia, ale .. no.. współczuję chłopakowi.

Shirou się rozpromienił. Trochę nie wiem dlaczego.

- Dziękuję wam, zeże się do tego przyznaliście. Każdy ma swoje dziwactwa, a ja mam ich sporo i przyznam się bez bicia. - przymrużył powieki uśmiechając się. Wygląda jak mały, uroczy chłopczyk.

- Źle Cię oceniliśmy. - Yukki stwierdził, mimo to, że on go bronił mówiąc, że jest normalny.

- Jest! - usłyszeliśmy znak radości Mamoru. Czyli ta gra miała być po to, żeby lepiej się z nim poznać tak? Chyba tylko ja zrozumiałem, gdyż inni patrzyli na niego jak na idiotę. 

- Hah, nic nic.. Tak tylko.. em.. z resztą nie ważne - zaśmiał się nerwowo.

W tą oto grę graliśmy jeszcze kilka razy. W czym dowiedzieliśmy się wiele ciekawych rzeczy. Jak na przykład, że Kazemaru zawsze przed snem robi sobie warkoczyki, Hiroto co noc patrzy w gwiazdy podśpiewując "couting stars", oraz Midorikawa sprząta pokój tylko na święta.

- Okej, obejrzymy teraz film! Jaki chcecie? - spytał nasz kapitan.

Było kilka opcji, i oficjalnie wygrało "Kung-Fu Panda", bo kilka osób bało się horrorów.

Usiedliśmy na podłodze. Film się zaczął. Na początku było trochę nudno. Jednak potem się śmialiśmy.

- Ej, Endou. Masz jakieś przekąski? - spytał niebieskowłosy.

- O nie.. Tak się przyjąłem przygotowaniami, że zupełnie zapomniałem o przekąskach.. - Westchnął.

Nagle tak jakby Fubuki'ego olśniło. Wyjął jakąś reklamówkę z torby.

- Zaraz wrócę! - i pobiegł do kuchni, chyba szukając mamy Marka.

- Po co on poszedł? - spytał Gouenji, od dłuższego czasu się nic nie odzywał.

- Nie wiem. - Odparłem a reszta mi zawrurkowała.

Po jakiś trzydziestu minutach Frost wrócił z czterema talerzykami, po dwa na każdą rękę. Byłem z lekka zdziwiony, że się z tym nie przewrócił, jednak on szedł pewnie, jakby te talerze były przyczepione do jego rąk. A co było najdziwniejsze? Był w różowym fartuszku, chyba mamy Endo.

- Mam nadzieję, że wam zasmakują. - odparł z uśmiechem.

Na talerzykach były mini kanapeczki zrobione z ciastek, pianki, płatka czekolady i chyba.. cukrowej piłki do nożnej? Chyba tak. W każdym razie, przyznam, że wyglądało to apetycznie.

- Sam to zrobiłeś? - Dopytał Scotty.

- Tak, jako dziecko jadłem takie z bratem. - uśmiechnął się.

- Musi Ci go brakować. W końcu często o nim wspominasz. Zapewne kochałeś go nad życie. - stwierdził kapitan.

- Cóż.. dla bliźniaka stracić rodzeństwo, to jak stracić połowę siebie. Niestety. Ale co odeszło już nigdy nie wróci. - odparł trochę smutnym tonem, jednak po chwili znowu na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- To kto chciałby spróbować? - jego uśmiech dziecka rozluznił atmoswerę.

~*~

Tak, w tym momencie włączają się reklamy!

Uwaga, uwaga. Stwierdziłam, że muszę wyjaśnić parę rzeczy.
Mikael to starszy o rok/dwa przybrany brat Shawna, jego wygląd pod spodem 👇

I tak.. chcecie tu jakieś inne poboczne  shipy?  Dajmy na to YuukixEndou/MidorikawaxHiroto? Oczywiście te shipy będą "małe" czyli praktycznie nie widoczne, ale będą mogły pomóc w serii.

I tradycyjna notka:
Wow.. przekroczyłam 2000 słów! Pobiłam swój rekord! Ktoś się cieszy oprucz mnie? (Wiem, że nie😂) No to do zobaczenia w następnym rozdziale! ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro