Zraniony przez los
Pov. Shirou
Idę do szkoły, jestem strasznie niewyspany. To dlatego, że praktycznie pół nocy nie spałem. Miałem okropny sen, nie będę ściśle opowiadać, bo czas mi nie pozwala.
Byłem przy jakimś drzewie, na ulicę wybiegła dziewczynka, tuż pod koła rozpędzonego samochodu. Jednak bardziej zszokował mnie widok Atsuyi, który pociągnął ją tak by auto jej nie potrąciło. Nie wiedziałem co zrobić, stałem bez ruchu. Nagle pojawił się tam Gouenji, wypytując o coś mojego brata. Atsuya odpowiadał mu, chyba zagadnieniami, z swoim uśmiechem łobuza.
Po wybudzeniu się, natychmiast się rozpłakałem. Może i mój brat jest ze mną, ale już nigdy go nie przytulę, nie zobaczę przed sobą. Brakuje mi go. Bardzo.
"Braciszku, nie mazgaj się, zaraz potkniesz się o własne nogi tuż przed szkołą." - usłyszałem głos w mojej głowie, jego głos.
Wytarłem pojedyńczą łzę, która była w konciku mojego oka i wszedłem do budynku.
Podeszłem do swojej szafki, uprzednio szukając jej kilka minut. Co jak co, ale ja jestem tu dopiero pierwszy dzień i nie pamiętam wszystkiego.
Wszyscy patrzą na mnie dziwnym wzrokiem, ale co ja zrobiłem nie tak? Jestem jak każdy inny tylko nie pochodzę z tąd..
Zauwarzyłem Gouenji'ego po drugiej stronie korytarza. Na początku chciałem podejść ale stwierdziłem, że on chyba jest w tej szkole dość popularny, i gdybym do niego podszedł reszta pomyślałaby, że coś od niego chcę. Dlatego zrezygnowałem z tego pomysłu.
Co ja mam teraz zrobić? Do lekcji pozostało jeszcze parawie 20 minut a chyba nikomu się nie uśmiecha ze mną pogadać.
"Hej Shawn, nie daj sobą pomiatać. Też jesteś człowiekiem." - głos Atsuyi był dziś wyjątkowo rozgadany. Może ma rację, ale nie zamierzam się wywyższać od reszty, wystarcza mi ten mały, ciemny kąt gdzie siedzę na ławce. Nigdy nie chciałem być na widoku, nie chcę zwracać na siebie uwagi.
"Może skoro nikt nie chce z tobą pogadać to pogadasz ze mną? Może trochę powspominamy?" - jakoś nigdy nie był taki miły. Może naprawdę chce dla mnie dobrze.
- Jasne.. - odpowiedziałem cicho. Pierwsza lepsza osoba powiedziałaby, że oszalałem gadając do siebie.
- Ale ty więcej mówisz, inaczej będzie po mnie. - dokończyłem wypowiedź, naprawdę nie chcę, by mieli mnie za wariata.
"Jasne, rozumiem. Zawsze przejmujesz się innymi, pomyśl czasem o sobie." - eh.. może i czasem mnie irytuje, ale chyba ma rację. Nigdy nie myślę o sobie.
"Hej, a pamiętasz jak kiedy byliśmy mali, i po raz pierwszy wyjechaliśmy do innego kraju? Obaj byliśmy tak zdziwieni tym, że nie ma tam za dużo śniegu, tylko w większości trawa. Ba, tam w ogóle nie było śniegu. Pamiętam, jak co dzień rodzice musieli nas szukać, a my zawsze tłumaczyliśmy się, że tylko zwiedzaliśmy" - on opowiadał, na koniec westchnąłem, tak bardzo chciałbym żeby było jak kiedyś.
"Ja też braciszku, ale co się stało, już się nie odstanie" - na te słowa zaszkiły mi się oczy, to prawda. Nie mam już rodziny, rodzice nie żyją, Atsuya jest aktualnie częścią mnie, reszta rodziny się mnie wyżekła. Dlaczego los mnie tak traktuje? Co ja zrobiłem? Czym niby zawiniłem?
Nie wystrzymałem, łzy poleciały mi po policzkach. Może i wyglądałem jak ostatni idiota płacząc w pierwszy dzień szkoły, i to przed lekcjami, ale nie obchodziło mnie to. Mogą sobie nie rozumieć mojego zachowania, ale ja rozumiem aż za dobrze..
- Hej, ty jesteś Shirou prawda? Dlaczego płaczesz? - stanęła przedemną wysoka brunetka, była ona w gabinecie dyrektora kiedy przyszedłem po mundurek, chyba nazywała się Natsumi..
Mimo to się nie odezwałem, co ja mam jej powiedzieć? Nie zrozumie przecież, no to się wpakowałem.
- Natsumi, co się stało? - Super, jeszcze Mamoru tu brakowało..
Dziewczyna tylko na mnie wskazała. Może nie lecą mi już łzy ale nadal miałem czerwone oczy, mokre policzki i lekko podpuchnięte oczy.
- Co się stało?
Znów nic nie powiedziałem, i czemu nagle wszyscy się do mnie zlecieli? Eh, a jeszcze chwilę temu wytykali mnie palcami.
- Chyba nic nam nie powie. - Raimon zwróciła się do Endou, czekając na jego reakcję.
- Fubuki, powiedz mi. Ty mi ufasz? - ja spóściłem głowę, nie zamierzam kłamać.
- Mamoru, znam cię tylko dwa dni. Resztę drużyny nie całe kilka godzin. - cóż, taka prawda. Nie mogę być łatwowierny i ufać każdemu kogo spotkam.
- Rozumiem.. - Chyba zrozumiał jak to jest. Wstałem bez słowa.
- Ale i tak Ci pomożemy, chodźmy do dyrektora. - Natsumi pociągneła mnie za rękaw, chyba nie mam wyboru. Za nami poszedł Endou, a obok niego Gouenji. Nawet nie zauwarzyłem kiedy ten drugi się pojawił.
Weszliśmy do gabinetu Pana Reimon'a. Natsumi stanęła obok niego a ja stałem po środku "rzędu", w którym był też Shuuya i Mamoru.
Gdy dyrektor już o wszystkim wiedział zrobiło mi się trochę słabo. Głupio to wyszło. Nie wiedziałem co mam mówić, plątałem się we własnych słowach.
"Shi, spokojnie, nie bój się. Pomogę ci." - Może nie lubię jak się ze mną zamienia, ale to chyba jedyne wyjście, często mi tak pomaga. Kiwnąłem głową tak, by nie wyglądał to dziwnie.
Pov. Gouenji
Z tego co mi powiedzieli, Shiro rozpłakał się jeszcze przed zajęciami, dlatego poszłem w tamto miejsce, gdzie zebrało się kilka osób ze szkoły. Ten widok był smutny, naprawdę chciałem się dowiedzieć co się stało.
Dlatego właśnie stoję tu, w gabinecie ojca Natsumi razem z nią samą i kapitanem. Fubuki był jeszcze bledszy niż zwykle, chłopak wyglądał jakby zaraz miał zasłabnąć, więc miałem się na baczności. Natsumi chyba też to zauważyła, bo otworzyła okno.
Jednak, ku zdziwieniu wszystkich, Fubuki uśmiechnął się pewny siebie. Zaraz... ja skądś znam ten uśmiech! Taki sam miał kiedy używał techniki "Wietrzna z
Zamieć" ale i taki sam miał chłopiec w moim śnie! Oczy także miał inne, były pomarańczowe. Nie wiem, może mi się wydaje..
- Przepraszam, nie chciałem nikogo niepokoić. Po prostu źle się poczułem, a jestem troszkę wrażliwy na ból. Ale teraz jest już dobrze. - nadal miał ten pewny siebie uśmiech, coś tu nie gra, wczoraj spędziłem z nim pół dnia, i cały czas był nieśmiały, a tu nagle taka zmiana.
- Może chcesz wrócić do domu? - spytał dyrektor, faktycznie taki ból to nie jest zbyt normalny.
- Nie. Już jest dobrze. dobrze teraz przepraszam, ale zaraz spóźnię się na lekcję matematyki. - skłonił się wedle zwrotu grzecznościowego i wyszedł. Jednak zanim drzwi się zamknęły zdąrzyłem zauważyć te oczy, te prawdziwe. I zdawało mi się, że same mówiły do mnie "Pomóż mi..", nie mogę tego zignorować.
- Gouenji, Natsumi, Endou. Mam do was jedną prośbę.. - zaczął Pan Raimon.
- Jaką? - spytał dociekliwie Mamoru.
- Miejcie tego chłopca na oku. Mam złe przeczucia. - czyli tez zdążył to zauważyć..
- Hai. - odparliśmy razem.
Wychodząc z gabinetu dyrektorskiego razem z Endou zauważyliśmy Fubuki'ego idącego korytarzem, wszyscy omijali go szerokim łukiem, i dziw się człowieku, że się rozpłakał.
Endo bez ostrzeżenia pobiegł za nim, i przez chwilę nie wiedziałem o co chodzi, więc także podbiegłem.
- Hej Shiro! Zastanawiałem się nad twoimi słowami, i stwierdziłem, że musisz lepiej nas poznać.
- Jak chcesz to zrobić? - Obrócił się w jego, poprawka, naszą stronę.
- Całą drużyną będziemy u mnie nocować! Moi rodzice na pewno się zgodzą! - wykrzyczał entuzjastycznie.
- Naprawdę? Zrobiłbyś to tylko dlatego, że chcesz bym się lepiej czuł? - spytał dla pewności.
- Pewnie! Przyjaciele muszą trzymać się razem! - przytulił go, chyba trochę za mocno. A ja nie widziałem innego wyjścia i zrobiłem to samo.
- Dziękuję wam..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro