Mam dziwne sny
Pov. Axel
Spałem spokojnie, jednak od dość dawna męczą mnie dziwne sny. Dajmy na przykład ten dzisiejszy, w którym jeszcze twię zdezorientowany.
- Musimy być jak wiatr, prawda? - zapytał mały chłopiec.
- Tak! Czyli szybcy i nieopanowani, jedyni jakich można! - drugi zapiął swój kask, poprawiając jednocześnie niesforną grzywkę.
- Ja sądzę, że spokojni i szybcy, utrzymujący równowagę. - zaprzeczył mu. Zapinając pasy od deski snowboard'owej.
- Ty zawsze o spokoju i równowadze. Taka gra jest nudna i powolna. Jedyne co musisz zrobić to dostosować się do mnie, braciszku. - zrobił to samo, jednak nadal stawiając na swoim zdaniu.
- Ale ty jesteś napastnikiem, ja obrońcą, moja gra jest inna..
- Słuchaj, nie ważne jak myślisz, cóż przeważnie ja mam rację ale kto wie. - wzruszył ramionami - A teraz nie przedłużajmy tylko chodźmy! - wstał i ześlignął się ze wzgórza, serfując po śniegu.
- Pewnie! - szybko dogonił brata, jechali równo, jeden obok drugiego, wspierając się przy upadku.
W pewnym momencie jeden z chłopców oddalił się, przyspieszył, nie wiedział, że brat go nie dogania.
- Nii-chan poczekaj! - krzyknął ten, który został w tyle, nie widział brata. Stanął. - Nii-chan.. gdzie jesteś?.. - zapytał cicho, wystraszył się, gdyż wokoło był las, a jest wiele niebezpieczeństw.
- Braciszku..? - odłorzył deskę snowboard'ową i zaczął bezskutecznie szukać brata.
Szukał dość długo, ani razu się nie zatrzymał. Na początku twierdził, że pewnie jego bliźniak żartuje, więc tylko chodził po obszarze gdzie ostatnio był. Ale po pół godzinie bardzo się wystraszył, zaczął biegać po okolicy, jedyne co mu zostało to głębszy las.
Pełen nedzieji, że to tam znajdzie chłopca, wszedł do ciemnego lasu.
Jego poszukiwania nie trwały długo, ledwie zrobił kilka kroków, a już słyszał szelest za sobą.
- Atsuya? - spytał pełen nadziei.
Jednak to nie był jego brat. Już po chwili widział pokaźną, futrzastą łapę z pazurami.
- N-Niedźwiedź?! - jako małe dziecko zrobił to, co każde dziecko by zrobiło, zaczął uciekać. - Pomocy! - zawołał, jednak wątpił, że ktoś go słyszy.
Niedźwiedź nadal za nim biegł, doganiał chłopca. Po chwili to małe dziecko zostało "złapane" czyli inaczej przygniecone ciężarem zwierzęcia.
- K-Ktokolwiek.. - wyjąkał ze łzami w oczach, pazury niedźwiedzia wbijały się z bólem w jego bladą skurę.
- Shirou?! Zostaw mojego brata potworze jeden! - usłyszał jak przez mgłę.
Jego młodszy brat stał z piłką w ręku. On również się bał, jednak przysiągł, że nie zostawi brata samego.
Czuł złość, z powodu bezradności. - A masz! - wykrzyczał z całej siły kopiąc piłkę, w tym jednym strzale uwolnił całą swoją złość, chciał by się udało. Okrągły przedmiot został oblodzony, i równocześnie oczy młodszego przybrały pomarańczowy kolor. Zwierzę dostało piłką z tyłu głowy upadając na ziemię.
- Braciszku! - wykrzyczał ze strachem usiłując zrzucić osłabione ciało niedźwiedzia, po kilku próbach mu się udało.
Chłopiec mocno przytulił brata. Obaj siedzieli tam cicho, obaj płakali ze strachu.
- Bardzo się bałem.. - przyznał przez łzy starszy.
- Wiem, ja też, tak bardzo się bałem, ten potwór ci nic nie zrobił? - młodszy zaczął przypatrywać się bratu, w poszukiwaniu choć najmniejszej rany.
- Nie.. jedynie ta mała ryska.. - wskazał na policzek, gdzie widniało małe przecięcie. - Ale nie wiesz jak bardzo się bałem, nie chodzi o to. Bałem się, bo Cię nie widziałem! Bałem się, że coś Ci się stało! - Shirou przytulił brata znowu.
- Przepraszam. Chciałem tylko pójść po piłkę, ale gdy wróciłem to ciebie nie było.. już nigdy nie zostawię Cię bez opieki! - powiedział wstając.
- Dziękuję, że mam takiego bohatera jak Ty..
*
Taki był mój ostatni sen. To bardzo przypomina jakiś serial o dwóch chłopcach. Noc to dzień seansu, który już nigdy się nie powtórzy, zaś dzień, czasem który trzeba przetrwać do następnego odcinka.
Równocześnie, jakby jakąś siła z góry chciałaby, bym poznał lepiej historię jakiś chłopców. A może to tylko moje wymyślenia? Tylko wyobraźnia?
Zaraz.. o nie!
Dopiero teraz się zoriętowałem, ojciec przecież już dawno pewnie na mnie czeka! Już jest ranek!
Ale nie mogę się ruszyć.. Fubuki się mocno do mnie przytulił, boi się? A no tak, on przecież jeszcze śpi.
Delikatnie pogłaskałem go po włosach, uroczo wygląda.
Zaraz, moje myśli chyba idą w złym kierunku.. No, ale raczej nic nie poradzę. Nie mam pojęcia czemu ale czuję się odpowiedzialny za tego chłopaka.
Ale co pomyśli sobie ojciec? Mogę się założyć, że szukał mnie długo, a co dopiero sobie pomyślał gdy mnie tu zobaczył? Mam nadzieję, że żadna pielęgniarka nie powiedziała mu gdzie jestem.
No ale co mam zrobić? Raczej tego śpiącego aniołka nie obudzę tylko po to, by sobie pójść.
~*~
Ohayõ!
Powracam 😂
Jedyne co dodam to to, że słuchając dwóch piosenek dostałam natchnienia na napisanie tego ^^
Dla ciekawych jest to w wersji nightcore "Hero" i "Everywhere I go". Domyślacie się pewnie, bo nawet jest fragment o bohaterze w tej książce, więc chyba jasne którą słuchałam najpierw, a którą potem 😂
No wiec do następnego!
Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro