1.
Powietrze w samolocie było chłodne, ale moje dłonie lepiły się od potu. Zacisnęłam je na oparciu fotela, czując, jak serce przyspiesza, gdy stewardessa ogłaszała zbliżające się lądowanie. Za oknem słońce zaczynało już chylić się ku horyzontowi, malując niebo odcieniami różu i złota.
Patrzyłam na te kolory jak zahipnotyzowana, ale w mojej głowie kłębiły się myśli. Czy podjęłam właściwą decyzję? Czy naprawdę będę w stanie odnaleźć się w zupełnie nowym świecie? Nie było już odwrotu. Bilet w mojej dłoni był jednocześnie dowodem na to, że tu jestem, i symbolem nowego początku.
Kiedy koła samolotu dotknęły pasa startowego, poczułam dreszcz emocji. Lęk i ekscytacja zderzały się w mojej piersi jak dwie przeciwstawne siły. Wzięłam głęboki oddech, czując, jak wzbiera we mnie nowa determinacja. To jest moment, w którym wszystko się zaczyna.
🫧🫧
Po przejściu przez kontrolę paszportową włożyłam słuchawki, włączając cicho muzykę. Szum rozmów, stukot walizek i ogólne zamieszanie na lotnisku Incheon brzmiały jak zlepek obcych dźwięków, ale nie zwracałam na nie uwagi. Byłam skupiona na tym, by jak najszybciej opuścić terminal.
Wtedy to się stało.
Najpierw były krzyki. Potem błysk fleszy, który rozświetlił przestrzeń przed moimi oczami jak błyskawica. Zatrzymałam się, zdezorientowana. Co się dzieje?
Tłum ludzi zaczął się przemieszczać w moim kierunku, jak fala podczas przypływu. Nawet nie zdążyłam się cofnąć, gdy nagle ktoś mnie popchnął. Straciłam równowagę. Świat wokół mnie zawirował, a potem poczułam uderzenie.
Ostry ból przeszył moją kostkę, a z gardła wyrwał mi się zduszony krzyk. Upadłam na zimną posadzkę lotniska, czując jak łzy napływają mi do oczu.
Wokół mnie szalał chaos. Głosy, błyski aparatów, nacierający tłum. Próbowałam się podnieść, ale ból był zbyt silny.
I wtedy go zobaczyłam.
Min Yoongiego.
Znałam jego twarz, ba nie dało się jej nie znać. Jego oczy, które przed chwilą były pełne irytacji, teraz wpatrywały się we mnie z wyraźnym niepokojem. Coś powiedział do ochroniarzy, a oni natychmiast zaczęli odgradzać mnie od tłumu. Próbowałam wstać, ale noga odmówiła mi posłuszeństwa. Syknęłam, zaciskając zęby. Chłopak podszedł bliżej i kucnął przy mnie.
— Jest ciężko? — zapytał cicho, jego głos niemal ginął w hałasie lotniska.
Tylko skinęłam głową, niezdolna do wydobycia z siebie słowa. Nie minęła chwila, gdy wyciągnął telefon i zadzwonił gdzieś, mówiąc stanowczo
— Potrzebna pomoc medyczna. Skręcona albo złamana kostka.
Czułam się, jakbym była w jakimś absurdalnym filmie. Jeszcze godzinę temu leciałam do Seulu pełna marzeń o nowym początku, a teraz leżałam na podłodze lotniska, otoczona przez ochroniarzy i paparazzi, z kostką pulsującą bólem.
Świetny nowy początek pomyślałam ironicznie, pociągając nosem.
Karetka przyjechała z sygnałem świetlnym, a ratownicy natychmiast zajęli się moją nogą. Yoongi cofnął się nieco, pozwalając im działać, ale wciąż mnie obserwował.
— Jak się pani czuje? — zapytał jeden z ratowników.
— Głównie boli mnie kostka... ale też trochę głowa.
Mężczyzna skinął głową i zaczął badać moją nogę.
— Możliwe złamanie. Musimy zabrać panią do szpitala.
— Świetnie — westchnęłam — nawet porządnie nie weszłam na ulice Seulu, a już ląduję w szpitalu.
— Jest tu pani pierwszy raz? — zagadnął mnie ratownik, wstrzykując mi środek przeciwbólowy.
— Tak. Od godziny.
Ból powoli ustępował, gdy medycy zaczęli mnie podnosić. Spojrzałam w bok, Yoongi nadal tam stał. Jego wzrok był trudny do odczytania, ale w jego postawie było coś... ochronnego?
— Przepraszam, do którego szpitala ją zabieracie? — zapytał nagle.
— Seoul St. Mary's Hospital.
Yoongi pokiwał głową, po czym spojrzał na mnie i powiedział cicho
— Będzie dobrze. I... przepraszam.
— Nie twoja wina — zmarszczyłam brwi — Nie wiedziałam, że ludzie mogą być takimi zwierzętami — zaśmiałam się cicho, choć w moim głosie pobrzmiewało zmęczenie.
Yoongi przyglądał mi się przez chwilę, a potem nagle rzucił
— Załatwię ci odszkodowanie.
— Bez przesady. To tylko skręcona kostka.
— Skręcona albo złamana. Jak masz na imię?
Spojrzałam na niego z lekkim zaskoczeniem. Cóż.. nie mogłam powiedzieć mu prawdy bo go nie znam... Chociaż w paszporcie mam już zmienione imię..
— Melania Parker.
Skinął głową i zanotował coś w swoim telefonie.
— Nie wygłupiaj się, Yoongi. Naprawdę nie trzeba.
— Zobaczymy.
Ratownik przerwał naszą rozmowę, oznajmiając, że muszą już jechać.
— Trzymaj się. — Yoongi posłał mi lekki uśmiech, ale jego oczy wciąż były poważne.
Pomachałam mu krótko, a potem wjechałam do karetki. Drzwi zatrzasnęły się, a pojazd ruszył.
Patrzyłam przez małe okno, jak lotnisko Incheon zostaje za nami.
Czy tak miał wyglądać mój pierwszy dzień w Seulu? Nie tak to sobie wyobrażałam.
Ale jedno było pewne.. to miasto już od samego początku miało dla mnie własne plany.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro