Przeklęty Sierściuch - Epilog
Słoneczko padło na twarz Hisoki złocistymi, oślepiającymi o tak wczesnej porze promieniami, wybudzając magika z głębokiego, a przy tym cudownie słodkiego snu. Takiego milusiego, pełnego słodkich cukiereczków, czekolady, pianek, waty cukrowej i innych łakociowych wspaniałości, bez jakich z pewnością nikt nie byłby w stanie przetrwać nadmiernie długo. Przez chwilę Morou leżał wygodnie w łóżku z zamkniętymi oczami, usiłując ignorować słońce nawet jeśli zaczynało mu - prawdopodobnie - przepalać powieki, a przy tym rękoma oplatając coś ciepłego i miękkiego, spoczywającego tuż obok, bardzo blisko.
Czyżby podczas nocnego spaceru po mieście uwiódł jakąś panią? Nie, absurdalne! Nie lubił spędzać nocy z kobietami... Właściwie to w ogóle jakoś nie sypiał z innymi ludźmi. Ale skoro nie, absolutnie nie i go tak po tysiąckroć - to kto był tak na wyciągnięcie ręki, w dodatku przytulając głowę do jego ramienia?
Niechętnie otworzył oczy, zerkając w dół, wprost na drobną, pogrążoną w słodkim śnie postać Kurapiki Kurty. Zamrugał kilka razy, szczerze zdumiony tym widokiem. Powtórzył ten pełen niedowierzania ruch. Uszczypnął dosyć mocno własne udo. Kurapika? W Hisoki prywatnym apartamencie? I jeszcze łóżeczku? Wtulony przemilusio w absolutnie osobiste magika ciało? Jak do tego doszło? Nie mógł sobie przypomnieć ich spotkania. Ani żadnej przyczyny, dla której mieliby wylądować w tym miejscu. Oh, oczywiście było to przewspaniałe odkrycie, ale zagubienie i dezorientacja były dosyć silne. Nie przywykł, aby czegoś nie wiedzieć, zwłaszcza w sprawie siebie samego. Poruszył ręką, z zaciekawieniem spojrzał na różową nić. Bungee-guma łączyła jego dłoń z ręką Kurapiki. Ciekawe. Bardzo ciekawe.
Podekscytowany poprawił ostrożnie ułożenie, aby nie zdrętwieć zbyt szybko, gdy już nie spał, pod słodkim, bardzo niewielkim ciężarem. Nie mógł się doczekać aż Kurapika wstanie i powie mu, co razem we dwoje robili!
Kurapikę obudziły drżenie i ciepło, otulające go bardzo pieczołowicie, z zaangażowaniem zdecydowanie przekraczającym możliwości jakiejkolwiek kołdry. Właściwie nawet pomijając zaangażowanie, nie sądził, aby jakakolwiek kołdra mogła owijając człowieka chwytać go poufale gorącą, dużą dłonią za udo.
- Ah, Kurapiko, czyżbyś już przestał spać? ♦️ - przesycony fascynacją, drżący z emocji głos Hisoki, jak najbardziej normalny, standardowy i znajomy zmusił go do natychmiastowego otworzenia oczu. Złociste ślepia wbijały w niego migocząc podstępnie spojrzenie.
- H-Hisoka - wyjąkał nerwowo, przełykając ciężko ślinę.
- Zga~dza~ się~ ♣️ Powiedz mi, Kurapiko, jak to jest, że tak sobie razem leżymy w moim łóżeczku?~ ♦️Sądząc po tym, że obejmuje cię moja bungee-guma, chyba było bardzo ciekawie, prawda? ♥️
- B-boże! Nie doszło do niczego między nami! - zaprotestował natychmiast, czerwieniejąc na twarzy i próbując zerwać się do siadu, a najlepiej w ogóle wydostać poza zasięg chciwych rąk. Serce łomotało mu jak szalone. Gdyby spał, a potem wstał mając obok magika w stanie rozbicia emocjonalnego to po tym, co wydarzyło się poprzedniego dnia nie byłby bardzo zły, może trochę zażenowany, ale obok pełnowymiarowego, gotowego do siania chaosu i zaczepiania innych Hisoki? Miał ochotę uciec. Jak najdalej.
- To dlaczego obudziłem się z tobą? ♠️ - zapytał nieufnie różowowłosy. - Hmmm? Ktoś tu mnie próbuje brzydko okłamać~? ♦️
- N-nie pamiętasz? - zapytał niespokojnie. - Znalazłem kotka, ale Leorio sobie z nim nie radził, więc pozwoliłeś mi zostać w apartamencie, póki maleństwo nie dojdzie do siebie i nie będzie mogło wrócić skąd przyszło - wymyślił na poczekaniu.
- Jestem pewien, że wiedziałbym, gdybym zapraszał ciebie i jakieś zwierzę do współmieszkania ♣️ - pokiwał głową, pociągając za bungee-gumę i z okropnym uśmiechem satysfakcji sprowadzając Kurtę w ten brutalny sposób prosto do siebie. Blondyn zajęczał z bólu, próbując usiąść z powrotem i niemrawo dotykając ręką posiniaczonego brzucha.
- N-nie rób tak, d-dupku! - wyjąkał.
- Kurapika? ♦️ - magik, absolutnie zdumiony tą obolałą reakcją na zwykły psikus, zamrugał, popychając już po chwili młodszego na pościel i podciągając wysoko jego koszulę. - Co ci się stało, mój drogi? ♠️ - zapytał, jak na siebie bardzo przejętym głosem, obrysowując opuszkami palców kształt wielkiego sińca. - Kiedy do tego doszło? ♣️
- W-wczoraj - wymamrotał, odwracając głowę w bok. - Byliśmy w kawiarni na górze hotelu. Jakieś dzieciaki urządziły sobie głupią zabawę poza szklaną kopułą i jedno wypadło za barierkę. Chciałem mu pomóc...
Złote spojrzenie uważnie otaksowało całą wątłą pierś szarookiego.
- Co wywinąłeś, mój drogi? ♠️
- Skoczyłem za nim... Ty zresztą też bardzo p-pomogłeś.
- Ja pomogłem? ♦️ - zapytał, wyginając wargi w zdumioną podkuwkę.- Taaak?♣️
- Nie zauważyłeś własnych obrażeń?
- Obrażeń? ♠️ - powtórzył, przechylając głowę. Usiadł, z ciekawością zaczynając oglądać swoje ciało. Faktycznie zaobserwował obicie na brzuchu. I solidnie pokręconą ilość zadrapań niewiadomego pochodzenia. Zwłaszcza na rękach.
- Dlaczego nie pamiętam? ♦️ - zapytał, własnych zdrowotnych uszczerbków nie ruszając, za to znów poświęcając uwagę ochroniarzowi, który próbował dyskretnie obciągnąć koszulę z powrotem.
- Być może uderzyłeś o coś głową - powiedział Kurta pospiesznie, chociaż doskonale wiedział, że na pewno nie.
- Obrażenia głowy... Rozumiem... W takim razie nie ma się co martwić, pewnie minie wkrótce! ~ ♥️
- Która godzina?
- Nie wiem~ ♣️
- Cóż... H-hisia odszedł już, dlatego mogę bezpiecznie... Wrócić do mieszkania - wymamrotał. - Puścisz mnie?
- Hisia?♠️
- Tamten kotek - wyjaśnił pospiesznie.
- Ah, tak... Skoro już kotka nie ma, a ty możesz wrócić... Możesz też zostać jeszcze troszkę, Kurapiko~ ♥️
- Tak... Nie, czekaj! Nie!
Hisoka jednak zdążył już przygarnąć go, niemal przyduszając do siebie.
Zanim Hisoka uwolnił Kurtę było już późne południe. Mężczyzna wyglądał na bardzo zadowolonego obserwując ochroniarza szykującego niepewnie jajecznicę, aby zjeść jakieś normalne śniadanie. Pika zdążył ubrać swoje ciepłe, bezpieczne rzeczy, ale Hisoka miał na sobie to w czym spał i najwyraźniej nie planował przebierania. Był strasznie rozczochrany i wygnieciony.
- To co dziś będziemy robić? ~♣️
- Ja wrócę do mieszkania, a ty co będziesz chciał - rzucił spokojnie.
- Nie zostaniesz ze mną na dłużej? Ah, przecież twój przyjaciel nie musi wiedzieć, że kotek już się wyprowadził~ ♦️
Kurta zignorował propozycje błazna, zabierając swoje rzeczy i opuszczając apartament w ciągu godziny od śniadania. Nawet nie podejrzewał jakim ten pośpiech był złym pomysłem! Dlaczego złym?
Wizja szybkiego rozstania z Hisoką to przecież coś absolutnie wspaniałego, wygodnego i tak dalej...! Każdy byłby szczęśliwy. Oh, tak. I Kurapika był, a w tej radości serca, zakłócanej lekko żalem z powodu straty słodkiej kici, zupełnie nie pomyślał o tym, że amnezja błazna może być wcale nie tak długotrwała jak by tego sobie życzył.
Zostawszy w apartamencie sam, Morou poczuł się najzwyczajniej w świecie nieswojo i samotnie. Cóż z tego, że zazwyczaj takie uczucia nie nękały jego wspaniałej,
pociągającej i pełnej seksapilu osoby? Tym razem to zrobiły. Znaczy, oczywiście nie od razu. Najpierw siedział trochę w salonie, składając zamki z kart, ale coś mu nie całkiem wychodziło. Karty wprawdzie stawały jak należy, zamki wspinały się wręcz wyśmienicie, takie wysokie i majestatyczne, jednak... Jednak gdy kończył i je burzył właściwie to było wszystko. Brakowało... Czegoś. Nie wiedział niestety czego. Z tego względu zmienił zdanie i postanowił pooceniać zawodników podniebnej areny. Miał dosyć po pierwszym pojedynku. Poddał się i zdecydował posprzątać. Nie robił tego często, ale rozsypane na ziemi, zmasakrowane pazurkami karty wzbudzały w nim specyficzny, ściskający coś w żołądku niepokój. Podczas przeglądania hotelowego menu, gdy zwrócił uwagę na rubrykę z rybkami i uznał, że ma ochotę na łososia miarka się przebrała. Nie to, aby nie lubił ich jadać, ale robił to rzadko i raczej z przymusu niż dla przyjemności.
Może naprawdę dręczyła go tak ta amnezja? Nie przywykł w końcu do braku jakiś swoich wspomnień, nawet jeśli słodkiego Kurapikę zapewnił lekko, że to nic, pewnie minie i tak dalej. Nie znosił, gdy coś mu umykało.
Nie cierpiał tego, bo nudą w takich sytuacjach przejawiała nadmiar sprytu i zuchwałości. I lepiej się przyczajała. Dużo, dużo lepiej.
- Powinienem zapytać Kurapikę o więcej szczegółów ♠️ - uznał, zaczesujac w górę różowawe włosy. - Tak, tak. Co robiliśmy, co z tym kotem... A tak poza tym, to czy cały ten czas spaliśmy razem? ♦️
Kiwając głową lekko, z dużym zadowoleniem z powodu nowego pomysłu, szybciutko ubrał biały strój, wygładzając wszelkie zagięcia... Dlaczego komplet był taki luźny? Schudł? Niby jakim cudem? Czyżby z blondynem przeszedł na jakąś dietę? A może założył się o coś głupiego? Bywało przecież, że zawierał układy z nudów z osobami, które znał. Zwykle zabijając je szybko, bo wcale nie dostarczały oczekiwanej rozrywki. Te osoby, znaczy się. Przeważnie naiwne owocki wierzące, że jeśli zagrają w grę to nie zginą.
- Kurapiko, ah, Kurapiko ♣️ - mruczał sobie, wychodząc z hotelowego apartamentu. - Zdecydowanie musimy poważnie porozmawiać! ♥️
Na korytarzu dosłownie wpadł, zupełnie nie zainteresowany spoglądaniem w dół i sprawdzaniem, czy akurat nie ma przed nim ani wokół innych ludzi, prosto na jakąś małą dziewczynkę. Niespecjalnie atrakcyjną. Nawet jakoś nie bardzo uroczą.
- A, wybacz ♠️ - mruknął, jeszcze raz z niezadowoleniem wygładzając top, a później ruszając dalej do swojego celu.
- M-morou?! Ty żyjesz, cholerny...?!
- Czemu miałbym nie żyć? ♦️- przystanął i zerknął za siebie. To zabrzmiało dosyć interesująco. Wiele osób życzyło mu śmierci, ale przecież chyba nie zdążył jeszcze zaleźć za skórę smarkatej, mało interesującej panience w ponurej sukience, nie? Pamiętał by przecież coś tak interesującego~!
- Po tym jak zostałeś kotem... Powinieneś... Powinieneś już się zabić!
Zamrugał.
- Hej, powtórz to, mała ♣️ - poprosił, przekrzywiając głowę.
- Powinieneś już się zabić!
- Nie, nie to, głupiutkie dziecko. Tamto wcześniej~ ♥️
- Po tym jak zostałeś kotem...? - skonsternowana stała w miejscu, ale cała drgała z gniewu, a twarz miała czerwoną okrutnie, w odcieniu absolutnie pomidorowym.
- Byłem kotem ♠️ - powtórzył zamyślony, obracając się i lekko, lżej, szybciej idąc w stronę zakrętu korytarza. - Kotem, kotem, kotem ♦️ - powtarzał mechanicznie, próbując zebrać myśli. - Kotem ♣️ - stanął przed lustrem, po tym jak wybrał już parter, na który chciał dojechać, wśród metalowych, podświetlanych guzików. Winda ruszyła. To mu coś przypominało. Jakieś drażniące drżenie zmusiło go do przymknięcia na chwilę powiek. Tyle wystarczyło, aby wszystkie wydarzenia ostatnich miesięcy przemknęły mu przed oczami. Było to doświadczenie tak gwałtowne, roziskrzone mnóstwem skrajnych emocji i wydarzeń, że nogi się pod nim lekko ugięły, a serce przyspieszyło, łomocząc potężnie.
Kurapika odstawił swoją torbę na ziemię i opadł z westchnieniem na łóżko w pokoju. Cholera. Wrócił do mieszkania, nie miał już Hisoki na głowie, mógł ze spokojem wrócić do pracy... A chciałby wziąć na ręce puszystego kotka i głaskać go, gruchać do niego, chwalić za bycie słodkim, cudownym zwierzątkiem. Cóż .. ostatecznie mógłby też wypić herbatę i zjeść ciasto w kawiarni z Hisoką. Gdyby nie to, że klaun morderca wrócił do siebie.
- Hej, Kurapika, chcesz coś do picia? - Leorio zajrzał, spoglądając na niego troskliwie. - Kupiłem dzisiaj herbatę cytrynową. Taką w granulkach.
- Tak... Proszę - mruknął, przekręcając się na bok. - Za chwilę przyjdę - obiecał, chociaż powieki mu trzepotały, gdy usiłował powstrzymywać je od zamknięcia się. Miał ochotę iść spać. Pospać z tym całym chaosem gniotącym głowę kilka ostatnich dni.
- I co ja zrobię z kocimi rzeczami? - pomyślał, aby zająć czymś myśli. - Oddam do jakiegoś ośrodka dla zwierzaczków? W schroniskach chyba lubią takie formy datków... A może zamiast oddać, pójdę i poszukam sobie pupilka? Na pewno znajdą się jakieś samotne kotki... Jeden czy może cztery na pewno nie zmartwią Leorio. Wcześniej chyba po prostu niepokoił go kolor. Tak... - pokiwał głową słabo, mocniej ją tuląc do poduszki. - Leorio na pewno męczyło różowe futerko.
- Kurapika, rogalika też chcesz? Koleżanka ćwiczyła wczoraj pieczenie, bo ma urodziny matki i nadmiar próbnych wersji przyniosła na wykłady. W sumie nie wiem jak można zrobić o ponad pięćdziesiąt rogalików za dużo... Ale są smaczne.
- Nie... Nie jestem głodny - westchnął, siadając powoli, aby nie zasnąć.
Po kilku minutach przyjaciel wrócił, bezczelnie siadając obok i podsuwając mu cukierka.
- Tego nie odmówiłeś.
- Nie chcę.
- Dalej, Pika - westchnął, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Jesteś rozsądny. Hisia nas opuścił, ale przecież nie zabrania ci to adoptować sobie innego kiciusia - powiedział. Normalnego, dodał w duchu. - Jest dużo innych przybłęd do pokochania.
Akurat w tym momencie zabrzmiało bezczelne pukanie do drzwi, bardzo niecierpliwe, jakoś cudacznie znajome. Leorio wstał i ruszył otworzyć, mamrocząc, że to pewnie jeden ze znajomych po notatki zajrzał, albo Gon i Killua nasłali na nich znowu kuriera z ciężką paczką pełną dziwnych, właściwie niepotrzebnych nikomu zabawek, które okropnie ich zauroczyły, ale nie pasowały do targania w plecakach podczas pracy. Już raz czy dwa tak zrobili. W szafie stojącej w salonie w cieniu czekały na odbiór już dwa takie pudła. Gon i Killua zabierali je od przeszło roku. Leorio rozmawiał z kimś chwilę, ale Kurapika nie był zainteresowany. Westchnąwszy cicho znów opadł na materac, przymykając przy okazji powieki. Może jednak powinien trochę pospać? Sen zwykle zwalczał problemy. Po spokojnej nocy prawie nie myślał o wypadku w kawiarni. Spokojnej... I ciepłej. Hisoka był zboczeńcem, ale obejmował go naprawdę bardzo troskliwie, a przy tym zachłannie. Jak kogoś bardzo ważnego.
Drzwi zostały otworzone płynnym, mocnym ruchem.
- Leorio, naprawdę niczego nie chcę - mruknął, nie otwierając oczu.
- Ale ja owszem, od ciebie ♠️ - pomieszczenie wypełnił lekki, pełen psoty głos Morou, którego dźwięk natychmiast otrzeźwił ochroniarza. Kurta uniósł powieki, przestraszony. - Znalazłeś kotka, tak? ♦️ - zapytał, wyginając wargi w przymilnym uśmiechu. Coś podejrzanego błyszczało w jego złotych oczach.- Nie sądzisz, że porzucanie zwierzęcia daje zły przykład? ♣️ - nachylił się nisko, oblizując językiem białe wargi. - Co, jakbym zrobił sobie bez ciebie coś złego?~ ♥️
Koniec
Muahahaha~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro