Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

7:24

Wreszcie nadeszła nasza kolej, żeby pojechać do tego muzeum. Wtłoczyliśmy się całą szóstką na tyły limuzyny. W ogóle ktoś wbijał mi łokieć w żebro, ale nie znałam tego, kto to robił, a był to dość tęgi facet, więc wolałam siedzieć cicho i przysłuchiwać się rozmowie Chrisa z jakąś dziewczyną.

- Nie wiem, ale myślę, że raczej tak.-odparł szatyn na pytanie zadane przez tą blondynkę, z którą prowadził rozmowę.

- Jak już jesteśmy przy tym temacie, to masz dziewczynę?-spytała, a ja musiałam się powstrzymać od przewrócenia oczami.

- O tak, tu siedzi.-zarzucił rękę na moje ramiona, a ja spojrzałam na niego zszokowana.

- Serio?-zapytała, mierząc mnie dość nieprzyjemnym wzrokiem.

- No pewnie. Nawet spędziliśmy razem ciekawą noc, prawda?-powędrował oczami na moje tęczówki.

- Uh, no tak, a-ale...

- Widzisz?-przerwał mi, kierując pytanie do blondynki. Ta zaś mierzyła mnie pogardliwym wzrokiem i aż zaczęłam obawiać się o swoje życie.

Rozmowa na tym się skończyła, a Chris wziął rękę. Pociągnęłam go w dół, żeby móc szepnąć mu do ucha "Co to miało być?".

On tylko wzruszył ramionami i odparł "Pozory". Nie rozumiałam jakie i czego pozory on chce udawać, ale wolałam nie pytać więcej o nic. Włożyłam sobie słuchawki do uszu i oddałam swoje myśli pod opiekę Mike'a.

Jednak moje myśli szybko zeszły na inny tor. Tego, co miało się dzisiaj stać. Możliwe, że to jakaś zasadzka; przyjdę do niego, a jego ochrona mnie złapie. Zaczęłam wątpić czy w ogóle powinnam tam iść i czy to dobry pomysł. Ja wiem, że to Michael Jackson, człowiek zakochany w dzieciach. Nigdy by mi nie zrobił krzywdy, ale gdzieś w tyle głowy mam to, że to tylko pozory.

- Księżniczko.-powiedział Chris po wyjęciu mi jednej słuchawki z ucha.

- Co?

- Wychodzimy.

Skinęłam głową i szybko się zebrałam, po czym wysiadłam z limuzyny przy pomocy Chrisa. Muzeum było zamkiem ze średniowiecza w stylu gotyckim. Witraże dawały niezwykły pokaz świateł, bo słońce padało prosto na nie. Zrobiłam zdjęcie, a potem zostałam pociągnięta przez Chrisa do reszty naszej grupy.

-...więc proszę o zachownaie ostrożności.-powiedział przewodnik.- Trzymajcie się blisko, a jak się zgubicie, to poszukajcie zielonej flagi. To tak zwany bezpieczny punkt stworzony specjalnie dla zagubionych. No, to chyba możemy iść.-machnął ręką i poprowadził grupę do wnętrza budynku.

Środek zamku również robił niemałe wrażenie. Czerwone dywany dawały poczucie dostojności. Tylko gabloty niszczyły to przejście w średniowieczne czasy.

- Ej.-szatyn szturchnął mnie łokciem w bok.- Patrz.-wskazał na portret jakiegoś rycerza, który miał krzywe usta i zeza.- To łucznik.-mruknął z rozbawieniem, a ja przewróciłam oczami z poprawionym humorem.

Przewodnik zaczął nas oprowadzać i mówić coś na temat instrumentów znajdujących się w sejfie. Podobno mają tu złoty fortepian, ale jest on pilnowany.

Szłam grzecznie na końcu grupy razem z Chrisem, aczkolwiek w pewnym momencie chłopak pociągnął mnie za sobą w boczny korytarz.

- Co ty robisz?-szepnęłam dając się prowadzić, bo i tak bym się pewnie nie wyrwała z jego uścisku.

- Gubię nas.-zatrzymał się przy wystawie gitar powieszonej na ścianie.- Jak coś, to do flagi i że niby się zgubiliśmy, okej?

- Ugh, okej, ale mam nadzieję, że nic nas nie zje.

- Spokojnie.-mruknął podchodząc bliżej wystawy. Chciał wejść za czerwony sznur, ale pociągnęłam go spowrotem do siebie.- Weź.-jęknął.

- Chodź dalej zanim coś rozwalisz.

Poszliśmy korytarzem wprost i dość szybko doszliśmy do jakiejś sali, gdzie cicho grała muzyka do walca.

- To chyba sala balowa.-stwierdził, a ja przytaknęłam.

Nagle zatrzymał się i odwrócił do mnie, lekko się kłoniąc. Wyciągnął dłoń i spojrzał mi w oczy z szarmanckim uśmiechem.

- Zechciała by panienka ze mną zatańczyć?

- Chris, ja nie umiem.-przygryzłam warge, wstydząc się tego, że nigdy tak naprawdę nie tańczyłam niczego innego, jak baletu.

- Ja też nie.-zaśmiał się i sam złapał mnie za rękę. Ustawiliśmy się prawidłowo, czyli moja dłoń na jego ramieniu, a jego na mojej talii.

Zaczęliśmy powoli poruszać się w rytm muzyki, aczkolwiek z boku musiało to wyglądać przekomicznie.

- Dobrze nam idzie.-stwierdził po pewnym czasie.

- Cicho.-szepnęłam zatrzymując się w ruchach, bo chyba słyszałam głosy z korytarza.

- Biegnij!-pchnął mnie w tył, a zaraz potem złapał moją rękę i pociągnął za sobą.

Wybiegliśmy z sali i natrafiliśmy na schody. Chris przeklął, ale ostatecznie zdecydował, że pójdziemy w dół. Cały czas trzymałam jego dłoń, bo cholernie bałam się ciemności. Dodatkowo chwyciłam się jego koszulki, żeby czasem nie wyparował.

- Piwnica?-spytałam.

- Raczej winnica. Zwykle w takich zamkach są winnice zamiast piwnic.

Jęknęłam cicho. Szliśmy kręconymi schodami w dół. Były strome, ślizgie i pewnie nie powinno nas tu być.

- Chris, nie.-zatrzymałam się, przez co i on to zrobił.

- Przecież nie chodują tu centaura.-zaargumentował, dzięki czemu się skrzywiłam.- Boisz się ciemności, racja?

Przygryzłam warge, bo to było to.

- Jestem tu z tobą.-stanął na stopniu, który był niżej mnie, ale i tak był wyższy.

Ułożył dłonie na mojej talii i uśmiechnął się do mnie lekko, co było ledwo widoczne przez wszech panującą ciemność. Oczy Chrisa były za to doskonale widoczne dzięki swojemu blaskowi.

- Masz ładne oczy.-wymsknęło mi się. Już miałam spalić się ze wstydu, ale chłopak się uśmiechnął.

- Ty również.

Krzyki z góry przerwały nam chwilę.

- Kurde, w dół.-ujął moją dłoń i pociągnął za sobą. Trzymałam się jego barku, żeby nie zlecieć z tych schodów.

W końcu zobaczyliśmy promień światła, a zaraz po tym stanęliśmy w jakimś podziemnym korytarzu  wybudowanym z kamienia i prawdopodobnie gliny.

- Idą, nie zatrzymuj się.-szepnął idąc ze mną ramię w ramię. Skręciliśmy w jakieś drewniane, stare drzwi, które Chris otworzył i wszedł jako pierwszy na wszelki wypadek. Kinkiety dawały na tyle światła, że teraz nie musieliśmy uważać na swoje nogi.

Szczur przebiegł mi po bucie, przez co pisnęłam. Chris zasłonił mi usta dłonią.

- To tylko szczurek.-uspokoił mnie. Skinęłam głową, a on puścił moje usta. Oblizałam je, kiedy szliśmy między regałami z butelkami wina.

- Chciałbym ich spróbować.

- Mhm, a potem opiekun zapyta "Chris, dlaczego się zataczasz na schodach?".

Zaśmiał się i przeszedł dalej, a ja za nim, bo i tak nie miałam ochoty tu sama zostawać. Pomimo światła. Pajęczyny, kurz i ogólnie straszny klimat dostatecznie mnie odstraszały.

- Diana, patrz na to.-wskazał na beczkę, w której znajdowało się wino.

- Chris, nie rób tego.-powiedziałam widząc, że szatyn próbuje wspiąć się na beczkę olbrzymich rozmiarów.

Widziałam tylko jak siada okrakiem na szczycie beczki i uśmiecha się do mnie zwycięsko. Przewróciłam oczami, bo typowy facet.

Kiedy już zszedł zaczęliśmy czytać etykiety na butelkach win i doszliśmy do wniosku, że to są bardzo stare trunki. W pewnym momencie usłyszeliśmy skrzypienie drzwi. Chris pociągnął mnie i razem kucnęliśmy za jednym z regałów.

- Nie, tu ich nie będzie.-mruknął facet wchodzący razem z drugim mężczyzną do pomieszczenia.

- Jak się nie znajdą, to trzeba będzie wezwać policję.-powiedział ten drugi, a ja spojrzałam na Chrisa, który również przeniósł na mnie wzrok.

- Dobra, chodź sprawdzić strych.-z tymi słowami wyszli, tak jak my.

- Jesteśmy w...

- Chodź.-przerwałam mu i tyk razem to ja pociągnęłam go na schody.

Już nie bałam się, że jest cimno. Chciałam tylko dołączyć do grupy i zapomnieć, że w ogóle poszliśmy na to samoistne zwiedzanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro