Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

Dopiłam herbatę zaoferowana przez Michaela i niestety musiałam się zbierać do ośrodka. Chciałabym zostać z nim w tej przyczepie na zawsze, ale Chris... Krył mnie, musiałam się spieszyć, inaczej oboje bylibyśmy w czarnej...

- Dziękuję, że spędziłaś ze mną ten czas - Mike posłał mi jeden  tych swoich słynnych uśmiechów. Odparłam tym samym. - Wpadnij jeszcze kiedyś.

- Nie wiem czy będę miała jak. Sporo ryzykowałam tym spotkaniem. 

- Wiem - westchnął, zaczesując kosmyki włosów za uszy. - Macie coś w rodzaju wolnego czasu albo coś takiego?

Zmarszczyłam brwi. Nie wiem, mamy?

- Kurcze, nie wiem, ale chyba powinniśmy mieć. Zwykle to jest kilkanaście minut czekania na autobusy albo coś takiego.

Zmarszczył nos w zabawny sposób.

- Kiepsko - podrapał się w bok głowy. - Wiesz co? Czekaj - poszedł w głąb przyczepy i wrócił minutę później z kawałkiem papieru w ręce i długopisem. - Dam ci numer na moją trzecią komórkę - przycisnął guziczek w długopisie. - Numer do niej ma tylko kilka osób, a chciałbym, żebyśmy się mogli kontaktować. 

Umrę. 

Zapisał ciąg liczb na karteczce, a ja dostałam palpitacji serca. 

Michael Jackson daje mi swój numer telefonu. Co prawda nie prywatny, ale hej! Numer telefonu!

- Ufam ci - przekazał mi numer na kartce, patrząc przy tym głęboko w moje oczy. - Liczę, że nie wstawisz tego do sieci i nie będę musiała zmieniać numeru telefonu.

- No coś ty...

- Okej - uśmiechnął się. - Zadzwoń, gdy będziesz miała kilka godzin wolnego, doba?  - skinęłam głową. - I nikomu nie mów - ponownie skinęłam na zgodę.

***

- Był taki miły, zrobił mi herbatę, opowiadał różne rzeczy i dał mi swój numer telefonu! - krzyczałam szeptem do półprzytomnego Chrisa. 

Siedzieliśmy w moim pokoju, czekając na śniadanie, do którego mieliśmy jeszcze kilkanaście minut.

- To było najlepsze, co mnie w życiu spotkało - rozanielona rozłożyłam się na łóżku. Chris leżał obok mnie. - Słuchasz mnie?

- Mhm...

- Chris!

- Słucham!

- To co mówiłam?

- Że Jackson dał ci numer telefonu...

- I nic? - spojrzałam na niego. - Żadnej reakcji?

Widziałam jak przewraca oczami. 

- Uh... Jej! Numer telefonu! Łiii...

Walnęłam go poduszką, na co pisknął jak dziewczyna. 

- Ogarnij się! 

- Diana, o co ci chodzi? Cieszę się twoim szczęściem, ale daj mi spać, co?

- Chris, proszę cię - w połowie położyłam się na jego piersi, moje nogi dalej spoczywały na materacu. 

Otworzył jedno oko i  na mnie spojrzał. 

- Powiedz mi co mam teraz zrobić...

- Nie wiem - przeczesał włosy, przeciągnął się, ziewnął i dopiero wtedy jego wzrok stał się bardziej oczytany. - Tak po prostu zaprosił cię do przyczepy, dał ci numer telefonu i już planujecie następne spotkanie? - skrzywił się. - Coś mi tu nie gra, Diana. 

- O co ci chodzi? - zmarszczyłam brwi. Czemu się nie cieszył tak jak ja? Przecież on też zawsze chciał spotkać kogoś tak sławnego jak MJ, a teraz, gdy mnie się to udało, wyczuwa jakiś spisek?

- O to, że sławne osoby tak po prostu nie wpuszczają fanów do przyczepy i nie dają im numerów telefonu...

- On daje.

- Diana...

- Co?

Westchnął.

- Nic. Po prostu bądź ostrożna. 

Podczas śniadania nie rozmawialiśmy o tej sytuacji. Właściwie, w ogóle nie gadaliśmy. Chris był nie wyspany, a ja nie chciałam go męczyć, więc pozwoliłam aby odpoczął w przerwie po posiłku. 

Według planów dzisiejszego wieczoru mieliśmy jechać nad jeziorko, gdzie odbywać się miało ognisko. Przed tym jednak gospodarze zaprosili nas na nauki instrumentalne. Godzinę po śniadaniu wszyscy poszliśmy do salonu. Usiadłam na kanapie, a Chris oparł się o komodę po drugiej stronie pokoju. 

- Dobrze, wszyscy są? Są. No to zaczynamy - pani domu zaklaskała w dłonie. Wyglądała na naprawdę ucieszoną faktem, że może dla nas zagrać parę piosenek. - Może najpierw coś Bacha, a później lżejsze utwory i zobaczymy co potrafi nasza młodzież.

Kobieta zasiadła za fortepianem i zaczęła grać. Nie wiem co to był za utwór, ale bardzo mi się podobał. Pomimo swojej głębokiej, ciężkiej tonacji, uczestnicy byli naprawdę zainteresowani. 

Po skończonej grze, kobieta wybrała paru ludzi, którzy potrafili grać na fortepianie i mieli chęć, żeby się pokazać. O dziwo Chris również podniósł dłoń. 

Hm, byłam ciekawa jak zagra.

Gdy przyszła jego kolej, spokojnie zasiadł za instrumentem, a gdy zaczął grać, czułam, że wszystko we mnie dygocze. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro