Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ Rozdział 5 ~

      Gdy obudziłam się, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Mój domownik gdzieś wychodzi. Więc zostałam sama - jak zwykle. Wstałam i podeszłam do miski. Pusta. Miska obok także nie miała zawartości.
      Nie ma co robić, nie ma jedzenia. Nagle zauważyłam cos dziwnego; uchylone drzwi do pomieszczenia, jakiego jeszcze nigdy nie widziałam. Pomału ruszyłam w ich stronę. Popchnęłam je głową, żeby otworzyły się szerzej. Było tam ciemno, jednak dojrzałam schody. Stanęłam na pierwszy stopień. Przebiegł mnie drzeszcz. Wskoczyłam na następny stopień i następny. Nagle się wypłaszczyło i ujrzałam światło. Przebiegłam resztę stopni i zauwarzyłam coś, czego nigdy nie spodziewałam się zobaczyć.
      Było tu tak samo, jak na dole. Pomieszczenia, drzwi, okna. Jednak nie było tu kuchni. Zawsze jak się ściemniało, mój domownik gdzieś znikał. Może przychodził tutaj?
      Usłyszałam jakiś dźwięk; na szczęście było to zwykłe otwieranie drzwi wejściowych. Szybko zeszłam z powrotem na dół. To miejsce zbadam kiedy indziej.
      Gdy wyszłam z pomieszczenie w którym były schody, ujrzałam mojego Dwunożnego. Jednak nie był sam - razem z nim było dwoje młodych Dwunożnych. Mała samica podeszła do mnie i pogłaskała mnie. Zaczęłam mruczeć, żeby nie pomyślała, że jestem jakimś dzikim kotem. Chociaż częściowo płynie we mnie krew dzikiego kota.
      Podszedł do mnie drugi młody Dwunożny i zaczął mnie drapać za uszami. Wspaniałe uczucie! Jednak te pieszczoty nie trwały długo, bo mój domownik zawołał coś do dzieci i oboje pobiegli do pomieszczenia ze schodami. Czyli to nie jest rzadno zapomniane miejsce.
      Ruszyłam za nimi i wspięłam się po schodach. Nikt mnie nie zatrzymał, czyli zawsze mogłam tu wchodzić!
      Nic nadzwyczajnego tu nie było. Normalne pokoje jak na dole. Jednak wyczuwałam tu coś dziwnego...
      Nie chciało mi się zwiedzać tej części domu, więc zeszłam na dół i wyszłam do ogrodu. Wskoczyłam na płot dzielący mój dom od domu Igły i poczekałam, aż moja siostra wyjdzie na dwór.
- Hej, Rdzo! - usłyszałam wołanie. Gdy odwróciłam się ujrzałam kocią sylwetkę wdrapującą się na przeciwległy płot. Była to Czereśnia, moja przyjaciółka. Jest ode mnie młodsza, jednak bardzo ją lubię i cieszę się, że ją poznałam.
     Przebiegłam ogrod i zwinnym ruchem wskoczyłam na płot, w tym samym momencie co Czereśnia.
- Cześć, Czereśnio - przywitałam się. Dawno jejnie widziałam, nie było jej w domu od dwóch księżyców.
- Cześć - miauknęła szylkretowa kotka. - Przepraszam, że dawno cię nie odwiedzałam, ale moi domownicy gdzieś pojechali i zabrali mnie ze sobą.
- Nie szkodzi.
      Siedziałyśmy chwilę w milczeniu. Po chwili Czereśnia odezwała się:
- Widziałam cię wczoraj z jakąś klanową kotką.
      Nie mam pojęcia skąd o tym wie.
- Cóż... - zaczęłam. - Mój domownik ją przyprowadził, potem pomogłam jej uciec.
      Kotka zmrużyła oczy, jednak wzruszyła ramionami.
- Zawsze byłaś pomocna - uśmiechnęła się. - Muszę już iść, zaraz mam porę karmienia
      Czereśnia zeskoczyła do swojego ogrodu i zniknęła w domu.
      Znowu jestem sama.
      Ile bym dała, żeby znów ujrzeć Błotniste Serce!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro