~ Rozdział 3 ~
- Mysie łajno! - warknęła.
Nie wiem w czym się tak spieszy.
- Spokojnie - chciałam ją uspokoić. - Moi domownicy są mili, nigdy nie skrzywdziliby zwierzęcia. Żadnego. Możesz tutaj zostać.
Widziałam wściekłość w jej oczach. Byłam gotowa na każdy jej ruch, ale nagle się uspokoiła. Ucieszyło mnie to, bo nie chciałam z nią walczyć. Skulila sie magle, co mnie przeraziło.
- Wszystko w porządku? - zapytałam zaniepokojona.
- Tak, w porządku - odpowiedziała.
- Może zapoluję dla ciebie? - zaproponowałam.
Błotniste Serce spojrzała na mnie dziwnym spojrzeniem.
- Jestes piecuchem - odparła.
No tak. Wojowniczka z prawdziwego klanu nie uwierzy w to, że kot domowy umie polować.
- Owszem - miauknęłam; starałam się brzmieć przyjaźnie, chociaż byłam zirytowana. - Ale mój ojciec był klanowym kotem i mnie nauczył.
Zauważyłam małego wróbla, dziobiącego w ziemi. Łatwa zdobycz. Szybko na niego sko zyłam i zabiła. Przyniosłam go do wojowniczki.
- Proszę.
- Dzięki - zdziwiła mnie jej wielka chęć do wypowiedzenia tego słowa. - Twoja technika była całkiem dobra.
Dziki kot dziękujący i chwalący pieszczocha? Chyba widziałam już wszystko.
- Ojciec mnie jej nauczył - wyjaśniła. - Był wspaniałym wojownikiem. Nazywał się Lwi Ogon.
Błotniste Serce wbiła we mnie wzrok i otworzyła pysk; kawałek wróbla jej z niego wypadł.
- Nazywał się Lwi Ogon? - powtórzyła moje słowa. - Lwia Gwiazda tak nazywał się jako wojownik.
- Kim jest Lwia Gwiazda? - Wiedziałam, że chodzi o mojego ojca, ale chciałam się upewnić.
- Był przywódcą mojego klanu - wyjaśniła. - Zginął księżyc po moim urodzeniu.
Zapadła martwa cisza. Wojowniczka jadła swojego wróbla, a gdy skończyła, szybko zapytałam:
- Chcesz odpocząć? Mam bardzo miękkie legowiska.
- Chętnie - odparła krótko. - Ale potem muszę się stąd wydostać.
Polubiłam ją. Nie chcę, żeby stąd odchodziła. Nie mogę jej jednak zmusić do zostania tutaj - na pewno by się nie zgodziła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro