~ Rozdział 2 ~
Gdy zauważyłam, że zaczęła wąchać powietrze, zeskoczyłam bezdźwięcznie na ziemię i miaknęłam:
- Hej!
Od razu się odwróciła. Wyglądała, jakby nigdy nie widziała innego kota.
Postanowiłam się przedstawić:
- Mam na imię Rdza.
Zawachała się na moment. Myślałam, że nie będzie się odzywać; przecież jest dziką kotką, i raczej nieprzepada za kotami takimi jak ja.
- Jestem Błotniste Serce - Jednak się odezwała. - Pochodzę z Klanu Słońca, ale ten Dwunożny mnie porwał.
- Klan Słońca? - Udawałam, że nic nie wiem o klanach. Przecież dziwnie brzmiałby kot domowy wiedzący o dzikich kotach. - To klany naprawdę istnieją?
- Tak - odparła Błotniste Serce z dziwną niechęcią. - A ja jestem wojowniczką jednego z nich.
Popatrzyłam na nią szeroko otwartymi oczami. Umiem świetnie udawać, bo mój właściciel jest aktorem. Wojowniczka nie zwracała na mnie uwagi.
- Jesteś głodna? - zapytałam. - Mam tu mnóstwo jedzenia.
Poszłam do pomieszczenia zwanego kuchnią. Usiadłam przy misce z jedzeniem, myśląc, że Błotniste Serce rzuci się na karmę. Jednak tylko warknęła:
- Nie! Nie będę jadła papki Dwunożnych!
Głupi futrzak. Musi coś zjeść. Porcje jedzenia klanowych są zazwyczaj bardzo małe; jedzenia musi starczyć dla wszystkich kotów.
- Musisz coś zjeść - miauknęłam. - A co jesz w swoim klanie? - Wiedziałam, że je upolowaną zwierzynę.
- To, co sobie upoluję - syknęła. Wiedziałam, że to powie.
Zamyśliła się na chwilę. Jednak ta chwila trwała trochę za długo.
- Może... Może pójdziemy do ogrodu i coś sobie upoluję?
- Wspaniały pomysł! - Upoluje sobie jakiegoś ptaka i juz nie będzie siedzieć głodna.
Pobiegłam do drzwi i od razu wyskoczyłam na zewnątrz przez moje wyjście na dole drzwi.
Błotniste Serce wachała się; czyżby nigdy nie widziała wejścia dla kota? Faktycznie, przeciez jest wojowniczką.
W końcu udało jej sie wyjść. Jednak zrobiła coś, czego się nie spodziewałam.
Podbiegła do płotu i chciała na niego wskoczyc, jednak Dwunożny przyszedł w porę i złapał ją.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro