Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Długo ignorowałam uporczywe ssanie w żołądku, który zawzięcie domagał się jakiegoś obiadu, ale to dopiero głośne burczenie zaczęło doprowadzać mnie do szału.

Wstałam od komputera dopiero późnym popołudniem. Sprawdziłam wszystko, co się dało sprawdzić – wypadki, zaginięcia i kroniki kryminalne. Żadnej wzmianki o Gabrielu Zamojskim, aka Gabrielu Zet. Sprawdziłam nawet serwery wszystkich szpitali w promieniu pięćdziesięciu kilometrów i nic, bo założyłam, że skoro miał wypadek to musiał przebywać w szpitalu. W pewnym momencie po prostu się poddałam i postanowiłam uderzyć z innej strony. Wika.

Na logikę uznałam, że to skrót od imienia Wiktoria, a jeśli była żoną Gabriela to mogła nosić to samo nazwisko. Z drugiej strony czy zamęczałby żonę SMS-ami o pożyczenie kasy? Szybciej mogła być jego dziewczyną... albo siostrą.

Po podgrzaniu na szybko klopsów ze słoika wróciłam z talerzem do pokoju i postanowiłam wyszukać Wiktorię Zamojską.

– Bingo! – mruknęłam, kiedy dojrzałam nazwisko w trzecim wyniku.

Weszłam na stronę jednej z kancelarii prawnych w Czwartyniu. W zakładce „nasz zespół" znalazłam informacje o dziewczynie: dwadzieścia sześć lat, w trakcie aplikacji adwokackiej, zainteresowana szczególnie prawem rodzinnym. Wprawdzie miała dwuczłonowe nazwisko Zamojska-Rodak, ale całkiem możliwe, że była to osoba, której szukałam. Na załączonym obok zdjęciu widniała ładna, zielonooka szatynka, o szerokim, szczerym uśmiechu. Czy była podobna do Gabriela? Wpatrywałam się w zdjęcie, marszcząc czoło, ale nie mogłam jednoznacznie stwierdzić, że tak, a nawet jeśli, to podobieństwo mogło być przypadkowe.

Najchętniej od razu podzieliłabym się z Gabrielem tym, co udało mi się znaleźć, ale oczywiście nie miałam jak się z nim skontaktować, więc pozostało mi czekać, aż sam się odezwie.

Ze zmęczoną głową i pełnym brzuchem ległam na łóżko akurat w momencie, kiedy pozostawiony na biurku telefon zaczął dzwonić. Warknęłam zniecierpliwiona i przez moment chciałam go olać, ale ostatecznie podniosłam się, podeszłam do biurka i parsknęłam na widok tego, co pojawiło się na wyświetlaczu.

– Halo – rzuciłam z uśmiechem.

– Cześć, Kornelio.

– Czy ty czytasz w moich myślach, czy o co chodzi? – Ciężko było mi ukryć rozbawienie.

– Hmm... – zastanowił się Gabriel. – Raczej nie bardzo.

– Zabawne, bo właśnie myślałam o tym, że muszę się z tobą skontaktować i dziwnym trafem nagle dzwonisz. Co tam?

– U mnie nic się nie zmieniło. Dzwonię tylko, żeby zapytać co u ciebie.

– No patrz! – zawołałam, spacerując po pokoju. – Tak się składa, że znalazłam coś ciekawego. Zastanawiałam się kim jest tajemnicza Wika, która nie odbiera od ciebie telefonu i wysnułam teorię, że być może to twoja siostra. I może cię zaskoczę, ale znalazłam w Internecie Wiktorię Zamojską-Rodak, w naszym mieście.

– Hmm... Niestety nie mogę sobie przypomnieć kim jest dla mnie Wika, ale może twój trop jest celny? Możesz jakoś się z nią skontaktować?

– Zapewne przez kancelarię. Wiktoria jest adwokatem, a raczej robi aplikację adwokacką. Dziś już kancelaria jest nieczynna, ale możemy pójść tam jutro.

– Świetnie. – W głosie Gabriela nie słyszałam entuzjazmu, raczej niepewność.

– Dobra, to wyślę ci mejlem adres i link do strony kancelarii. Jest tam zdjęcie Wiktorii, więc możesz zobaczyć, może akurat coś ci się przypomni. Dasz radę zalogować się na swoją pocztę?

– Tak, bez problemu. A o której chcesz pójść do tej kancelarii?

– No nie wiem. Jest czynna od dziewiątej... – oznajmiłam, spoglądając na godziny otwarcia na stronie. – To może o dziesiątej?

– W porządku.

– Świetnie. Tylko proszę cię, nie wystaw mnie i przyjdź.

– Przyjdę na pewno. Dzięki, Kornelio. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. – Po jego tonie poznałam, że się uśmiecha.

– Ja też nie wiem. Pewnie byś błądził, jak dziecko we mgle. Do jutra!

Rozłączyłam się i zdałam sobie sprawę, że wciąż się uśmiecham. Dziwne, że cała ta sprawa miała na mnie tak pozytywny wpływ, mimo, że była mocno pogmatwana i trudna do rozwiązania.

W całkiem dobrym humorze zgarnęłam z biurka laptop i położyłam się z nim do łóżka. Odpaliłam jakiś film, żeby zająć czymś myśli, bo ku własnemu zaskoczeniu, nie mogłam doczekać się jutrzejszej konfrontacji.

*

Umówiłam się z Gabrielem pod kamienicą, w której mieściła się kancelaria. Przyszłam chwilę przed umówionym czasem, więc przysiadłam w bramie i zaczęłam bawić się telefonem.

– Cześć, Kornelio.

Podniosłam głowę na dźwięk znajomego głosu.

– Cześć. – Wstałam z kucków. – Wiesz, co... Jak chcesz to możesz mówić do mnie Nela albo Nelka. „Kornelio" brzmi jakoś tak zbyt oficjalnie, a skoro już się chwilę znamy, to... sam wiesz.

– Jasne, Nelka – rzucił i uśmiechnął się.

– Dobra, to pora na konfrontację z Wiktorią. Zastanawiałam się, jak to rozegrać i tak myślę, że może najpierw wejdę tam sama i spróbuję z nią pogadać, a potem cię zawołam, co?

– Tak... Chyba tak będzie lepiej. Pewnie nie bez powodu Wika nie odbiera ode mnie telefonu.

– Nie wiem co nabroiłeś, ale postaram się zaraz dowiedzieć. To idę – oznajmiłam, minęłam Gabriela i pchnęłam ciężkie drzwi.

Tabliczka informacyjna na klatce schodowej oświadczała, że kancelaria znajduje się na pierwszym piętrze, więc ruszyłam schodami na górę. Miałam nadzieję, że przyjmą mnie bez wcześniej umówionego spotkania i będę miała szansę porozmawiać z Wiktorią.

Otworzyłam drzwi kancelarii i ruszyłam długim korytarzem, na końcu którego znajdowało się otwarte pomieszczenie, w którym dostrzegłam wysoki kontuar i siedzącą za nim kobietę, zapewne sekretarkę. Podeszłam do niego i oparłam łokcie na blacie.

– Dzień dobry – przywitałam się głośno, bo kobieta cały czas stukała w klawiaturę i nawet nie zaszczyciła mnie spojrzeniem.

Dopiero na moje przywitanie oderwała wzrok od ekranu.

– Dzień dobry. W czym mogę pomoc? – zapytała takim tonem jakby robiła mi wielka łaskę.

– Chciałabym porozmawiać z Wiktorią Zamojską.

– Była pani umówiona?

– Nie, ja dosłownie na momencik...

– Proszę pani – rzekła wyniośle sekretarka. – Jakby tu każdy wpadał na momencik to wie pani, jaki mielibyśmy bałagan? Mogę co najwyżej umówić panią na najbliższy wolny termin.

– Ja potrzebuję dosłownie pięciu minut rozmowy z Wiktorią – nalegałam. – To bardzo pilna sprawa. Wiktoria to moja kuzynka. Nasza babcia jest w szpitalu w ciężkim stanie i chciałam ją o tym poinformować – zmyśliłam na poczekaniu.

Sekretarka nie zdążyła odpowiedzieć, bo właśnie otworzyły się drzwi po mojej prawej stronie i do pomieszczenia weszła młoda kobieta. To chyba była Wiktoria Zamojska, chociaż nie byłam do końca pewna, bo wyglądała odrobinę inaczej niż na zdjęciu.

– Lidka, możesz mi zeskanować tę umowę i wysłać mejlem do Skwarczyńskiej? – zapytała, podając recepcjonistce plik kartek. Zerknęła na mnie przelotnie.

– Wiktoria Zamojska? – zapytałam.

Przez kilka sekund milczała i uważniej zmierzyła mnie spojrzeniem.

– Tak – odpowiedziała w końcu. – A o co chodzi?

Kątem oka dostrzegłam, że recepcjonistka wwierca się we mnie spojrzeniem i mruczy coś pod nosem. No tak, kuzynki raczej by się rozpoznały, więc moja ściema stała się jeszcze mniej wiarygodna.

– Możemy porozmawiać chwilę na osobności?

– Kim pani jest? – zapytała podejrzliwie.

– Kornelia Sawka. – Wyciągnęłam rękę na powitanie.

Uścisnęła moją dłoń krótko i zdecydowanie.

– W czym mogę pani pomóc?

Postanowiłam nie owijać w bawełnę, tylko od razu przejść do rzeczy. Tym bardziej, że moja wrodzona niecierpliwość nie pozwalała mi na łagodną grę.

– Zna pani Gabriela Zamojskiego?

Kobieta zmarszczyła czoło, a spontaniczny, nerwowy tik wzdrygnął jej policzkiem.

– Niestety znam, ale nie wiem gdzie jest. Nie mam z nim kontaktu już od dawna – warknęła.

– Jest tu ze mną. Czeka na zewnątrz. Jakiś czas temu miał wypadek i...

Nie zdążyłam dokończyć, bo Wiktoria gwałtownie weszła mi w słowo.

– Nie obchodzi mnie to! Bez niego moje życie w końcu stało się lepsze! Niech sobie sam radzi, jest dorosły. Miałam nadzieję, że wyjechał za granicę.

– Tylko, że on... – próbowałam jej przerwać, ale chyba była zbyt mocno wzburzona.

– Mam to gdzieś! – krzyknęła zdenerwowana. – Nie obchodzi mnie Gabriel, ani nic co z nim związane. Jak dla mnie to mógłby już gryźć piach! Nie chcę go widzieć na oczy! Won stąd!

Naprawdę zaskoczył mnie jej wybuch i przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć.

– On jest twoim bratem, tak? – zapytałam niepewnie.

– Ja już nie mam brata – syknęła.

– Ale co się...

– WON! I więcej się tu nie pojawiaj!

Odwróciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami.

Skonsternowana spojrzałam na sekretarkę.

– Kuzynka, tak? – prychnęła.

– Do widzenia – rzuciłam i czym prędzej opuściłam kancelarię.

Sprintem zbiegłam po schodach i wyleciałam na zewnątrz, gdzie pod bramą czekał Gabriel.

– I jak? – zapytał z nadzieją w głosie i uśmiechem na twarzy, kiedy jednak dostrzegł moją nietęgą minę, zmarszczył czoło.

– Nie wiem co się stało, ale Wiktoria chyba cię nienawidzi.

*

Na tej samej ulicy, niedaleko kancelarii znajdowała się niewielka, całkiem przytulna kawiarenka. Było jeszcze dość wcześnie, ale na nasze szczęście miejscówka była czynna już od dziesiątej.

Weszliśmy do środka i zajęliśmy najbardziej wysunięty w róg sali stolik, pod dużym, witrynowym oknem, w którym wisiała różowa, na wpół przezroczysta firanka. Na blacie leżało menu, więc od razu sięgnęłam po nie i przeleciałam wzrokiem z góry na dół. Trochę drogo, a ja powinnam oszczędzać, ale skoro już tu weszliśmy, to chociaż wypiję najtańszą kawę i zjem najtańsze ciastko.

– Chcesz coś? – zapytałam Gabriela, bo nawet nie zajrzał do leżącego przed nim menu.

Zamyślonym wzrokiem patrzył przez okno. Ocknął się z letargu na dźwięk mojego głosu.

– Nie, dziękuje. Nie jestem głodny.

Kątem oka zauważyłam, że kelnerka zbliża się do naszego stolika.

– Dzień dobry, co podać? – uśmiechnęła się do mnie.

– Poproszę flat white i szarlotkę.

Za te cenę starczyłoby mi jedzenia na cały dzień.

– Już podaję – rzekła kelnerka i wróciła do kontuaru.

– No to znowu utknęliśmy w martwym punkcie – westchnęłam.

– Ciekawe co takiego zrobiłem... – zastanowił się Gabriel. – Rozumiem, gdyby nie chciała rozmawiać bezpośrednio ze mną, ale o mnie? Z tobą?

– Też chętnie dowiedziałabym się o co chodzi. Z drugiej strony obawiam się, że ciężko będzie coś wyciągnąć z Wiki. Była naprawdę wściekła na samo wspomnienie o tobie.

– To moja siostra, tak?

– Tak wnioskuję. Powiedziała „ja już nie mam brata", więc tak, chyba tak.

Do stolika ponownie podeszła kelnerka i postawiła przede mną talerzyk z ciastem i filiżankę.

– Smacznego – rzuciła, uśmiechając się niezręcznie i szybko zerknęła na Gabriela.

– Dziękuję – odpowiedziałam i natychmiast zatopiłam widelczyk w cieście.

Gabriel był ewidentnie nie w sosie. Wyglądał tak, jakby mocno przybił go fakt, że własna siostra nie chce z nim rozmawiać. W sumie nie byłam zdziwiona jego nastrojem.

– Wiesz co, może uda nam się skontaktować z innymi osobami z twojego otoczenia, żeby w końcu dowiedzieć się, co się stało. – Starałam się go jakoś pocieszyć. – No wiesz, po nitce do kłębka.

– Próbowałem znowu dzwonić do kontaktu nazwanego „Mama", ale nadal nie odbiera. I nie tylko ona, bo dzwoniłem też do innych kontaktów i nikt nie odpowiada. Tak naprawdę tylko ty odbierasz ode mnie telefony.

– Dziwna sprawa. Aż ciężko uwierzyć, że tylu ludziom podpadłeś, że każdy cię ignoruje, nawet własna matka.

Nagle dopadł mnie ciężki niepokój, bo właśnie brutalnie uświadomiłam sobie, że nie znam Gabriela, a mu pomagam, chociaż wszyscy bliscy się od niego odsunęli. Na pewno nie zrobili tego bez powodu. Żeby się zaraz nie okazało, że jest poszukiwanym, zbiegłym mordercą...

W dodatku kelnerka cały czas przypatrywała nam się z dość skonsternowaną miną, a kiedy na moment zerknęłam w jej stronę nawet się nie speszyła, tylko dalej gapiła bezczelnie. Wprawdzie byliśmy jedynymi klientami, więc pewnie się nudziła, ale to nie oznaczało, że może się tak jawnie gapić i zapewne podsłuchiwać.

Również ostentacyjnie na nią patrzyłam, jednak wystarczająco długo, żeby się odezwała.

– Podać coś jeszcze? – zapytała, uśmiechając się sztucznie.

– Nie, dziękujemy.

Uniosła brwi zdziwiona i wycofała się na zaplecze.

– Słuchaj – zwróciłam się do Gabriela. – To może podaj mi numery, z którymi chciałbyś się skontaktować i ja spróbuję zadzwonić z mojego telefonu.

– To może spróbuj najpierw zadzwonić do mojej mamy – powiedział Gabriel i podsunął mi swój telefon, na ekranie którego wyświetlał się numer.

Wystukałam ciąg cyfr na swoim smartfonie, wybrałam i od razu włączyłam głośnik. Nie byłam jakoś wybitnie zaskoczona, gdy rozległ się krótki, urywany sygnał, po czym nastąpiła głucha cisza.

– Ta sama sytuacja co z numerem Wiki – zauważyłam.

– To znaczy, ze ten numer nie istnieje?

– Z tego co wiem, to tak.

– Ale jak to możliwe, że z mojego telefonu jest normalny sygnał?

– Nie mam pojęcia. Może telefon ci się zepsuł?

Gabriel westchnął.

– No to do kogo jeszcze mam dzwonić? – zapytałam.

– Spróbuj do niej. Nie pamiętam kto to, ale chyba ktoś ważny, skoro tak ją zapisałem.

Zerknęłam na kontakt zapisany pod nazwą „Karolcia" i z emotką serduszka na końcu.

– Może to twoja dziewczyna? – spojrzałam przelotnie na Gabriela, jednocześnie wpisując numer.

– Może – odparł nieprzekonany.

Wcisnęłam zieloną słuchawkę i wstrzymałam oddech. O dziwo, był sygnał.

– Tak? Słucham? – po chwili odezwał się po drugiej stronie miły, cienki głos.

– Emm... Cześć – rzuciłam.

Nie przygotowałam się do rozmowy, bo nie spodziewałam się, że ktoś odbierze. Zerknęłam na Gabriela i wydawało mi się, że chciał coś powiedzieć, ale uciszyłam go gestem.

– Cześć, kto mówi? – zapytała dziewczyna.

– Mam na imię Kornelia i dzwonię w... pewnej, prawdopodobnie delikatnej, sprawie – zaczęłam ostrożnie i zamilkłam na chwilę.

– Tak? Co to za sprawa?

– Ty jesteś Karolina, tak?

– Tak, Karolina Brodnicka – przedstawiła się. – Ale znamy się?

– Nie. Na pewno się nie znamy, ale znam kogoś, kogo ty też chyba znasz.

– Hmm... Przepraszam, ale nie rozumiem o co chodzi. To chyba pomyłka.

– Gabriel Zamojski – wyrzuciłam z siebie szybko, zanim zdołałaby przerwać połączenie.

Po drugiej stronie zapanowała przedłużająca się cisza.

– Halo? – zapytałam niepewnie.

– Przykro mi, ale już od dawna nie mam kontaktu z Gabrielem. I nie chcę mieć – rzekła sucho.

– Ja mam z nim kontakt. Chodzi o to, że miał wypadek, przez co ma problemy z pamięcią i...

– Już powiedziałam – przerwała mi wzburzona. – Nie chcę mieć kontaktu z Gabrielem. Nie dzwoń do mnie więcej.

– Jesteś jego dziewczyną? – zapytałam szybko.

Kobieta prychnęła z niesmakiem.

– Kiedyś byłam. I bardzo tego żałuję. Nie dzwoń do mnie. Blokuję twój numer. Niech Gabriel sam sobie radzi. Żegnam.

Rozłączyła się zanim zdołałam cokolwiek odpowiedzieć.

– Kurde... Człowieku, co żeś ty zmalował, że te kobiety tak tobą gardzą? – spojrzałam na Gabriela szeroko otwartymi oczami.

– Nie wiem – mruknął. – I teraz już nawet nie wiem, czy chcę wiedzieć...

– Za to ja jestem coraz bardziej ciekawa...

Zaczęłam intensywnie zastanawiać się, jak przekonać Wikę lub Karolinę do rozmowy. Wprawdzie był jeszcze ten śmieszny Gizmo, ale po rozmowie z nim odniosłam wrażenie, że raczej nie będzie pomocny. Nie brzmiał na wiarygodnego człowieka i kolejna rozmowa z nim mogłaby być stratą czasu. Wtem wpadłam na pomysł.

– Słuchaj, Gabriel... Mam plan. Wrócę tu tuż przed zamknięciem kancelarii i będę śledziła Wiktorię w drodze do domu. Dowiem się gdzie mieszka i jutro będziemy na nią czekać pod drzwiami jej mieszkania. Wtedy będzie musiała z nami porozmawiać. I ty będziesz tam ze mną. Może jak też się pojawisz, to zgodzi się chociaż powiedzieć nam co nabroiłeś.

Gabriel skrzywił się lekko, ewidentnie nieprzekonany do mojego pomysłu.

– Nie jestem pewien czy to wypali.

– Spróbujemy – zawyrokowałam entuzjastycznie.

Dopiłam resztkę kawy i oznajmiłam, że spadam do domu. Zapłaciłam przy kontuarze i wyszliśmy z kawiarni.

– Bądź tu za dziesięć piąta – powiedziałam do Gabriela.

– Okej, będę.

– Tylko się nie spóźnij, a w razie czego dzwoń do mnie. To do później.

Machnęłam ręką i ruszyłam w kierunku przystanku autobusowego.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro