Rozdział 16
Odprowadziłam Karolinę wzrokiem, aż gdy w końcu zniknęła mi z pola widzenia westchnęłam głęboko i klapnęłam na ławkę, niemalże się na niej rozlewając. Czułam ulgę i satysfakcję, a z drugiej strony coś nadal nie dawało mi spokoju. Dlaczego miałam dziwne wrażenie, że Serafin zaraz znowu coś wymyśli? Misja bonusowa.
Gabriel wciąż stał obok ławki ze spuszczoną głową i sprawiał wrażenie, jakby nad czymś rozmyślał.
– Siadaj – zwróciłam się do niego.
Zrobił o co prosiłam, ale jakby w zwolnionym tempie. Usiadł ostrożnie obok z nadal zamyśloną miną.
– Wszystko okej? – zapytałam, bo jakoś niemrawo wyglądał. Miałam tylko nadzieję, że nie rozpłynie się zaraz w powietrzu jak mgła.
– Z jednej strony tak, z drugiej... sam nie wiem.
– Misja wykonana. Otrzymałeś przebaczenie od Wiki i Karo.
– Tak. I cieszę się, że mi wybaczyły, ale mimo wszystko uważam, że nie zasłużyłem na to. Dlaczego wybaczyły mi z taką łatwością? – Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
Zastanowiłam się chwilę nad tym.
– Nie powiedziałabym, że z łatwością. Spójrz, jak trudno było porozmawiać z Wiktorią. Ile musieliśmy się ją namęczyć, żeby w ogóle chciała z nami gadać! W przypadku Karoliny też w sumie musiałam uciec się do małego podstępu, żeby zgodziła się na spotkanie.
– Ale jak już przyszło do spotkania, to poszło zaskakująco szybko... – zauważył Gabriel.
– Może fakt, że nie żyjesz na tym zaważył? – podsunęłam. – Albo nie chciały ponownie do tego wracać na dłużej niż konieczne.
– Może...
Nagle ławka zaczęła drżeć. Z początku zdawało mi się, że to ja się trzęsę, ale drżenie przybierało na sile, a już moment później stało się nie tylko odczuwalne, ale też widoczne.
– Co się dzieje? – rzuciłam do Gabriela, kurczowo zaciskając palce na szczeblach, na których siedziałam.
– Nie mam pojęcia!
Ławka podskakiwała jak szalona, zupełnie, jakby miała pod spodem jakieś sprężyny. Nie wiem, dlaczego wtedy po prostu z niej nie zeszliśmy, ale siedzieliśmy jak przyklejeni, odbijając się coraz wyżej w górę. W oddali po skwerku spacerowało kilka osób, ale kompletnie nikt nie zwrócił na nas uwagi.
– Może to Serafin znowu nas do siebie wzywa?! – rzucił Gabriel.
– Boże... Zaraz się porzygam – powiedziałam słabo, zamykając oczy, bo ławka skakała jak kauczukowa piłka, w tempie przyprawiającym mnie o mdłości.
Czułam, że zaczynam powoli odpływać i nie jestem już w stanie dłużej się trzymać. Puściłam szczeble i poczułam, że spadam.
***
Ocknęłam się na miękkiej, cudownie pachnącej trawie, łaskotana po twarzy promieniami słońca i uraczona melodią ćwierkaną przez jakieś bliżej niezidentyfikowane ptaszki. Rozchyliłam powieki i już wiedziałam gdzie jestem.
Usiadłam, przecierając oczy, a czułam się, jak po całonocnym regenerującym śnie. Krótko mówiąc, byłam w błogim nastroju.
Obejrzałam się za siebie i natrafiłam wzrokiem na przyjazną twarz Serafina. Siedział przy tym samym ogrodowym stoliku, co ostatnio, a jedno z dwóch przygotowanych dla nas krzeseł zajął Gabriel.
Podniosłam się z trawy i podeszłam do stolika.
– Witaj, Kornelio – rzekł uprzejmie Serafin.
Również się z nim przywitałam i usiadłam na krześle. Od razu nalał mi herbatki do filiżanki. Natychmiast złapałam naczynie i upiłam dwa łyki. Tak jak poprzednio smakowała wybornie i wprawiła mnie w jeszcze lepszy nastrój.
– Wiesz, Serafinie... Sprowadzasz nas tutaj w bardzo dziwny sposób. Nie da się załatwić tego jakoś mniej spektakularnie? Na przykład jakaś szybka i bezbolesna teleportacja bez utraty przytomności? – zapytałam, zdecydowanie uprzejmiej niż planowałam.
Uśmiechnął się dobrodusznie, niczym dziadek do wnuczki.
– Wybacz, moja droga, ale niestety tak to działa. Staramy się jakoś usprawnić ten proces, żeby był przyjaźniejszy dla przewodników i dusz, ale jeszcze daleka droga. Na pocieszenie powiem ci, że to ostatnia twoja wizyta w tym miejscu.
Poczułam się dziwnie z tą informacją. Z jednej strony tliła się we mnie duma i ulga z wykonanego zadania, a z drugiej... cóż, byłam gotowa na kolejną misję.
– To znaczy, że Gabriel trafi teraz do raju? I nie przypiszesz mi kolejnej duszy czyśćcowej?
– Trafi, ale jeszcze nie w tej chwili – uśmiechnął się Serafin. – I nie dostaniesz kolejnej duszy. Zasada jest taka, że jedna dusza przypada jednemu człowiekowi. Aczkolwiek, nie wykluczam, że zasady za jakiś czas mogą się zmienić, choć do tej pory może minąć jeszcze wiele wieków.
– A czy Kornelia dostanie jakieś specjalne względy w związku z wykonaną misją? – zapytał Gabriel. – No wiesz, jakiś golden ticket do nieba?
– Wszystko mamy zaprotokołowane i zawsze bierzemy pod uwagę każdy aspekt.
– To znaczy, że Kornelia ma zaklepane miejsce w raju? – dopytywał Gabriel.
– To tak nie działa, mój drogi. Jak już wspomniałem, bierzemy pod uwagę każdy aspekt. A bycie skutecznym przewodnikiem działa na jej korzyść.
Serafin sięgnął po filiżankę i oparł się wygodniej na swoim krześle, przyglądając się nam z uśmiechem.
– Emm... – zaczęłam, bo nie raczył nam powiedzieć co dalej. – To... już koniec?
– No prawie – odparł radośnie. – Jeszcze mały drobiażdżek i jesteście wolni.
– Proszę, nie każ mi przekonywać kolejnej osoby, że jestem medium i gadam z duchem – jęknęłam, składając dłonie jak do modlitwy.
– Och, nie, spokojnie. Pozostało ci już tylko znaleźć zwłoki Gabriela i poinformować policję. Szczątki muszą zostać godnie pochowane.
– Eee... A niby jak mam to zrobić?
Musiałam przyznać sama przed sobą, że takiego zadania się nie spodziewałam.
– Z wizji, którą przedstawiłem ci jakiś czas temu, wiesz, gdzie gangsterzy zakopali zwłoki. Pójdziesz tam na spacer z pieskiem. Piesek zacznie kopać i trafi na ciało. Wtedy ty zadzwonisz na policję i to zgłosisz. Oni zabiorą zwłoki do autopsji, odkryją do kogo należą, powiadomią Wiktorię, ona zorganizuje pogrzeb i wtedy misja będzie w stu procentach wykonana. – Serafin mówił to takim tonem, jakby był absolutnie pewien, że tak właśnie będzie.
– Zaraz... Moment... – zaprotestowałam. – Wszystko fajnie, pięknie, tylko, że ja nie trafię w to miejsce, gdzie są ukryte zwłoki. Nie ma szans! Nie pamiętam dokładnie gdzie to było i mam kiepską orientację w terenie. A poza tym nie mam psa, więc nie mogę pójść tam z nim na spacerek.
– Już masz! – zawołał radośnie Serafin i klasnął w dłonie, a tuż obok jego krzesła nagle zmaterializował się średniej wielkości, brązowy pies, wyglądający jak mieszaniec.
– Co jest?! – Patrzyłam zszokowana na zwierzaka, a on przydreptał do mnie i oparłszy przednie łapy o moje kolana, szczeknął przyjaźnie.
– To twój pies. Wabi się Ozorek, ale jak chcesz możesz go nazwać inaczej. Bedzie reagował na każde imię i na każdą twoją komendę.
– Wyczarowałeś mi psa? – Obdarzyłam Serafina zszokowanym spojrzeniem. – Ale ja nie mogę go zatrzymać. Wynajmuję pokój i mam współlokatorkę. Może się nie zgodzić na psa. A poza tym, nigdy nie opiekowałam się czworonogiem i jak zacznę jakąś pracę, to nie będę miała dla niego czasu.
– Nic się nie martw – przerwał mi Serafin. – Pies spełni swoje zadanie i zniknie.
– Jak to zniknie? To duch?
– Nie! Absolutnie! – roześmiał się staruszek. – Jest prawdziwy. Ludzie go widzą, mogą pogłaskać. Zdaję sobie sprawę, że nie możesz sobie pozwolić na zwierzaka, więc on po prostu zniknie, gdy pomoże ci wypełnić zadanie. Póki co, jest twój. Chyba może zostać u ciebie dzień czy dwa?
– W sumie może.
– Świetnie. W takim razie jutro wybierzesz się na spacer i załatwisz temat ciała Gabriela.
– No właśnie, a co ze mną? – zapytał wspomniany.
– Hmm... – Serafin zaczął przeczesywać swoją długą, siwą brodę. – Procedura wygląda następująco: wracasz teraz z Kornelią i zostajesz na ziemi do momentu zidentyfikowania twoich zwłok. Potem wracasz tutaj, podpisujesz cala papierologię u mnie, a potem Piotrek otworzy ci bramę.
– Piotrek? – zapytałam z rozbawieniem. – Masz na myśli świętego Piotra?
– No taki święty to on nie jest. – Serafin roześmiał się rubasznie. – Lubi robić kawały nowym duszom. Musisz mieć oczy dookoła głowy, Gabrielu i nie daj się nabrać – mrugnął.
Gabriel tylko uśmiechnął się do niego z lekką konsternacją.
– W porządku, moi drodzy. – Serafin wstał ze swojego miejsca, splótł dłonie za plecami i oddalił się nieco od stolika wolnym krokiem.
Przez kilka sekund spoglądał na kwiaty w ogrodzie, po czym odwrócił się z powrotem w naszą stronę.
– Cieszę się, że kolejny projekt został ukończony z sukcesem. Wprawdzie zostało jeszcze kilka drobiazgów, ale już mogę uznać go za pozytywnie ukończony. Osobiście jestem z was dumny i powiem nieskromnie, że z siebie jeszcze bardziej – uśmiechnął się szeroko – bo lekko nie było. Nie poddaliście się, choć muszę przyznać, że musiałem odrobinę interweniować, żebyście nie błądzili, jak dzieci we mgle. Coś czuję, że Szefo doceni moje i wasze starania i jak zapozna się z raportem to pewnie będę mógł liczyć na jakąś premię.
– Dostajesz za to wynagrodzenie? – zdziwiłam się.
– Oczywiście – odparł takim tonem, jakby był zdziwiony, że w ogóle pytam. – Ale Szefo nie płaci nam pieniędzmi. Tu nie korzystamy z czegoś takiego. Jesteśmy wynagradzani nowymi mocami.
– Jesteście? To znaczy, że tu jest więcej takich... – szukałam właściwego słowa na nazwanie Serafina. – Takich... aniołów?
– Ależ tak! Wiesz ile miałbym roboty, gdybym sam musiał się wszystkim zajmować?! W czyśćcu jest większy tłok niż w tokijskim metrze, Kornelio. Mamy ręce pełne roboty. Tutaj praca wre cały czas.
– Och, ale chyba masz jakiś urlop czy coś? – zapytałam niepewnie.
– Urlop... – Serafin z zamyśleniem podrapał się po brodzie. – Właściwie przydałby mi się. Chyba od trzystu lat nie byłem na urlopie. Dobry pomysł. Muszę pogadać z Szefem na ten temat. A tymczasem odsyłam was z powrotem. Zróbcie, co macie zrobić i sprawa zostanie domknięta.
– A mamy na to jakiś określony czas? – wtrącił Gabriel.
– ASAP – odparł krótko Serafin, po czym od razu kontynuował. – Nie musicie się jakoś wybitnie spieszyć, ale też nie odwlekajcie tego za bardzo. Najlepiej byłoby, gdybyście jutro rano udali się do miejsca ukrycia zwłok i powiadomili policję. Potem powinno pójść szybko. Tak się składa, że Garda po zabójstwie Gabriela zapomniał o jednym drobnym szczególe, mianowicie dokumentach. W grobie policja znajdzie portfel z dokumentami.
– O! To bardzo ułatwi sprawę – stwierdziłam. – A czy to znaczy, że jak policja zobaczy przy zwłokach dowód osobisty z nazwiskiem Gabriela to on... zniknie?
– Owszem. Zniknie z twojego wymiaru i trafi tutaj. – Serafin machnął ręką w stronę ogrodu. – A właściwie to do raju. Po prostu pojawi się pod bramą.
– Aha... – powiedziałam tylko, bo nagle dziwnie poczułam się z faktem, że Gabriel tak po prostu zniknie z mojego życia. Raz na zawsze. Gdzieś tam w środku mnie tliło się jakieś dziwne pragnienie tego, żeby został tu jeszcze trochę.
Odwróciłam twarz w jego stronę, bo poczułam na sobie jego spojrzenie. Uśmiechnęłam się krótko i odwróciłam wzrok, spoglądając na Ozorka, bo zaczął kopać w trawie przy nodze mojego krzesła.
– No dobrze, to chyba wszystko mamy ustalone – zawyrokował Serafin. – Na was już czas.
Trzy razy pstryknął palcami i w sekundę poczułam się tak oszałamiająco senna, że odpłynęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro