Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Gabriel znowu został u mnie na noc. Nie wiedzieliśmy czy Wiktoria miała zamiar nocować w jego mieszkaniu, czy wracała do siebie, dlatego zaproponowałam mu, że może zostać u mnie aż do spotkania z Karoliną.

Kiedy obudziłam się rano, siedział na krześle przy biurku i wpatrywał się w znajdujące się nad nim okno. Przez chwilę wyglądał jak jakaś rzeźba, kompletnie nieruchomy i wpatrzony w jeden punkt.

– Hej – powiedziałam cicho, chcąc jakoś wyrwać go z tego letargu.

Powoli obrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się delikatnie.

– Hej.

– Chciałam zapytać czy długo nie śpisz, ale ty chyba w ogóle nie sypiasz, co?

– Nie spałem... Cały czas nie mogę przestać myśleć o tym, co opowiedziała nam Wiktoria.

– Cóż... Nie da się ukryć, że to, co powiedziała było... mocne.

– To za mało powiedziane – westchnął Gabriel.

– Wiesz co mnie zastanawia? – Zdecydowałam się zmienić temat, żeby już trochę uspokoić wyrzuty sumienia mojego rozmówcy. – Czy jeśli Karolina ci wybaczy, to nagle znikniesz? Bo rozumiesz, mieliśmy dwa zadania, uzyskać przebaczenie Wiki i Karoliny, więc jeśli uda się wypełnić misję, to czy nastąpi instant wniebowstąpienie?

Myślałam, że może chociaż odrobinę go pocieszę tą żartobliwą teorią, ale spochmurniał jeszcze bardziej.

– Zakładam, że i tak nic z tego nie wyjdzie, bo Karo mi nie wybaczy.

– Tego nie wiesz. A z drugiej strony ciekawe co w takiej sytuacji zrobi Serafin. Może skaże twoją duszę na wieczną tułaczkę po ziemi? Już chyba lepsze to, niż wieczność w piekle albo czyśćcu. O ile w czyśćcu można przebywać wiecznie, w co wątpię, bo w końcu to czyściec, jak nazwa wskazuje ma cię oczyścić i puścić dalej, a oczyszczone dusze trafiają do raju, co? – załączył mi się jakiś kreatywny słowotok. – To by znaczyło, że nie możesz trafić do piekła, nawet jeśli Karolina ci nie wybaczy. Pytanie tylko, co się wtedy stanie?

– Mam dziwne wrażenie, że tak czy inaczej Serafin znowu zaprosi nas na pogadankę w swoim biurze – skwitował Gabriel.

– Jeżeli znowu poczęstuje nas tą pyszną herbatką, to chętnie tam zawitam.

Odrzuciłam kołdrę i wstałam z łóżka. Zegar na ścianie, jeszcze po poprzedniej lokatorce, wskazywał dziewiątą piętnaście. Do czwartej wciąż było mnóstwo czasu. Na razie nie czułam niepokoju, ale obstawiam, że już koło pierwszej będę podenerwowana. Z Wiktorią nie było lekko, ale jak to mówią – co cię nie zabije, to cię wzmocni. Dlatego liczyłam na to, że uda się w miarę bezproblemowo pogadać z Karoliną. Byłam pewna, że też weźmie mnie za wariatkę, dlatego musiałam ustalić z Gabrielem plan działania, do którego przysiedliśmy po mojej porannej toalecie i szybkim śniadaniu.

– Bardzo bym chciała, żeby Karolina uwierzyła mi, że jestem medium i cię widzę i słyszę, więc fajnie by było, jakbyś spróbował przypomnieć sobie jakiś fakt, który tylko wy dwoje znacie, tak jak było w przypadku wspomnienia z dzieciństwa z Wiktorią.

– Wydaje mi się, że to może się udać, jak Karo będzie blisko. Tamto z Wiktorią było jak impuls. Patrzyłem na nią, dotknąłem jej i przypomniałem sobie, tak po prostu.

– Dobra, to skup się na spotkaniu i daj jej dowód, że jesteś – zarządziłam. – Druga sprawa... Gdyby nastąpiła taka sytuacja, że ona ci wybaczy i ty po prostu nagle znikniesz to... To chcę, żebyś wiedział, że... cieszę się, że cię poznałam. Że poznałam tę twoją odmienioną, pośmiertną wersję. I czuję, że zrobiłam coś dobrego starając się ci pomóc. Fajnie, że pojawiłeś się w moim życiu.

Zamilkłam, bo powiedziałam to, co w tamtej chwili pomyślałam, bez głębszego zastanawiania się. Nie chciałam, żeby to miało tak mocno emocjonalny wydźwięk, ale chyba miało. Czułam, że Gabriel na mnie patrzy, więc podniosłam wzrok na jego twarz.

– A ja cieszę się, że to właśnie ty zostałaś moim przewodnikiem – uśmiechnął się. – Gdyby nie twój upór, ja sam już dawno bym się poddał.

– Gdyby nie twój upór już bym mogła nie żyć – odparłam.

Dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa.

– Dobra, dosyć tego smęcenia, bo zrobiło się dziwnie patetycznie – rzuciłam lekkim tonem i machnęłam ręką, jakbym odganiała natrętną muchę.

– Polubiłem cię – rzekł Gabriel wprost. – Szkoda, że poznaliśmy się w takich okolicznościach.

– Lepiej w takich niż za twojego życia – skwitowałam. – Wtedy moglibyśmy się nie polubić.

– Wiem, sam też nie lubię siebie z przeszłości.

– Może przejdziemy się na spacer? – zaproponowałam.

Musiałam zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, bo miałam wrażenie, że w moim pokoju jest potwornie duszno.

Wyszliśmy do przedpokoju i prawie wpadłam na Martynę.

– Hej – przywitała się. – Gadałaś z kimś? Myślałam, że masz gościa.

– Aaa... Nie, rozmawiałam przez telefon.

– Rodzinka się odezwała czy znalazłaś sobie kogoś? – Martyna wiedziała o moim rozstaniu z Damianem i jak to powiedziała „czym się strułaś tym się lecz", sugerując tym samym, że powinnam znaleźć sobie kogoś „na pocieszenie".

– Szukam pracy i dzwonią potencjalni pracodawcy – wyjaśniłam krótko. – Dobra, to my wychodzimy. Znaczy, wychodzę! – Poprawiłam się natychmiast, zdając sobie sprawę, że przecież moja współlokatorka nie ma pojęcia o istnieniu Gabriela i mojej pokręconej misji.

***

Było dwadzieścia po czwartej, kiedy zasiedliśmy przy stoliku w „Kwiecistej". Kawiarnia była całkiem duża, ale dość przytulna. Oprócz naszego zajęte były jeszcze trzy stoliki. Uświadomiłam sobie, że nie ustaliłam z Karoliną jak mnie rozpozna, ale ja wiedziałam jak ona wygląda, bo widziałam jej zdjęcia w Internecie. Z drugiej strony raczej nie powinnam się wychylać z tym faktem, bo mogłoby ją to przestraszyć. Chociaż na moje usprawiedliwienie działało to, że przedstawiłam się jako detektyw, więc zakładałam, że nie byłaby zdziwiona, gdyby okazało się, że coś o niej wiem.

Zamówiłam sobie herbatę i kawałek karpatki, ale z napięcia żołądek miałam związany w supeł i nie byłam w stanie przełknąć ciasta, więc leżało nietknięte na talerzyku. Gabriel siedział spięty obok, dłonie miał złączone i ciasno zaciśnięte, a wzrok utkwił w mojej filiżance.

Nie minęła chwila, a drzwi kawiarni otworzyły się i do środka weszła młoda kobieta o ciemnych włosach sięgających ramion, ubrana w jeansy i dopasowany sweterek, na który narzuciła czarną ramoneskę. Bez problemu ją rozpoznałam, to była Karolina.

Przelotnie zerknęłam na Gabriela i też ją obserwował, ale na jego twarzy nie dostrzegłam żadnych emocji. Z pewnością nie pamiętał jak wyglądała jego była dziewczyna.

Rozglądała się chwilę po sali, zapewne starając się odgadnąć, gdzie jest ta detektywka, z którą się umówiła. Byłam jedyną osobą, która sama siedziała przy stoliku, więc mogła się domyślać, że to ja (oczywiście Gabriel pozostawał dla niej niewidzialny). Kiedy nasze spojrzenia się spotkały skinęłam i kobieta podeszła do mojego stolika.

– Dzień dobry, pani Kornelia? – zapytała.

– Tak, to ja. Miło mi – odpowiedziałam i podałam jej rękę. – Proszę usiąść. Możemy mówić sobie po imieniu?

– Tak, jasne – odparła, przyglądając mi się uważnie. – Jesteś bardzo młoda. Jak na detektywa. Tak mi się wydaje.

– To rodzinny biznes. Dopiero się uczę. Praktykuję pod okiem ojca i głównie prowadzę rozmowy ze świadkami – wymyśliłam na poczekaniu. Miałam tylko nadzieję, że ona nie zacznie zaraz wypytywać o szczegóły na temat mojego zmyślonego biura detektywistycznego.

Do stolika podeszła kelnerka i odebrała od Karoliny zamówienie na cappuccino.

– Ach, rozumiem. O kim chcesz ze mną porozmawiać?

– O Gabrielu Zamojskim.

Karolina wyprostowała się na krześle, momentalnie się spięła, a jej twarz nieco pobladła. Sapnęła głośno przez nos.

– Byłaś z nim w związku.

– Skąd wiesz? – Przyjęła zamkniętą postawę obronną. Odchyliła się na krześle i zaplotła ręce na piersi.

– Jestem detektywem. Takie rzeczy łatwo znaleźć i sprawdzić.

Karolina milczała dość długo. Spuściła wzrok, a minę miała raczej nietęgą.

– Tak, byłam z nim w związku, ale to już zamknięta przeszłość i nie chce do tego wracać. Co tak właściwie chcesz wiedzieć? – Odniosłam wrażenie, że to pytanie zadała odrobinę agresywnie.

– Tak naprawdę to ja już wszystko wiem. Od Wiktorii. – Postanowiłam zacząć grę w otwarte karty. – Coś ci teraz powiem, ale błagam, wysłuchaj mnie do końca i nie uciekaj. Zdaje sobie sprawę z tego, że wyda ci się to abstrakcyjne, niezrozumiałe i pomyślisz, że coś mi się odkleiło, ale przysięgam, że to wszystko prawda.

– O czym ty mówisz? – W głosie Karoliny dało się wyczuć nutkę paniki.

– Gabriel nie żyje, a ja jestem jego medium.

Kobieta najpierw patrzyła na mnie z wysoko uniesionymi brwiami, a po chwili parsknęła krótkim śmiechem.

– Słucham?

– Widzę jego ducha i mogę się z nim komunikować. Został zamordowany dwa lata temu, a po śmierci trafił do czyśćca. Odpokutował tam i został zesłany na ziemię, żeby uzyskać przebaczenie od Wiktorii i od ciebie, co pozwoli mu trafić do raju – wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu.

Karolina nerwowo rozejrzała się na boki, jakby poszukiwała kogoś, kto mógłby wybawić ją od mojego towarzystwa.

– On tu jest ze mną – powiedziałam, znów zwracając na siebie jej uwagę.

– Kim ty jesteś? – zapytała szeptem z szeroko otwartymi oczami.

– Jestem dziewczyną, którą Gabriel odciągnął od samobójstwa. Mam na imię Kornelia i nie jestem detektywem. Wymyśliłam tę bajeczkę, żeby cię tu ściągnąć, bo wiedziałam, że jak zacznę mówić prawdę od razu, to uznasz mnie za wariatkę i nie będziesz chciała się spotkać.

– To... To jakiś chory żart, tak?

– Nie, spokojnie, nie mam w zwyczaju robić obcym ludziom takich żartów. Niespełna dwa tygodnie temu chciałam skoczyć z wiaduktu nad wylotówką z Czwartynia. Wtedy nagle znikąd w środku nocy pojawił się tam Gabriel i przekonał mnie do porzucenia tego pomysłu. No i od tego właściwie zaczęła się nasza znajomość. A potem było jeszcze dziwniej...

Zaczęłam opowiadać jej cały przebieg zdarzeń, a kiedy dotarłam do momentu spotkania z Serafinem sprawiała wrażenie, jakby chciała wstać i wyjść, żeby nie słuchać dłużej tych bredni. Na szczęście została do końca mojej opowieści i tylko słuchała z szeroko otwartymi oczami, nie przerywając mi ani słowem. Gabriel też się nie wtrącał.

– Dlatego on teraz potrzebuje twojego przebaczenia, żeby moc pójść dalej – podsumowałam. – Wierz mi, jest załamany tym co zrobił, gardzi sam sobą i naprawdę głęboko żałuje swoich czynów. Był gotowy za te grzechy iść prosto do piekła, ale Serafin kazał nam z tobą porozmawiać. To znaczy mi, bo Gabriel jest dla ciebie niewidzialny i niesłyszalny, dlatego ja jestem tu potrzebna.

– Ty serio myślisz, że ja ci uwierzę?

– Liczę na to. Wiktoria mi uwierzyła.

– Niemożliwe – prychnęła Karolina. – Wiktoria nie jest taka naiwna.

– Musisz mi pomóc – zwróciłam się do siedzącego obok Gabriela.

– Do kogo ty mówisz? – Karolina skrzywiła się i zerknęła w pustą, dla niej, przestrzeń obok mnie.

Gabriel wpatrywał się w swoją byłą dziewczynę i wyciągnął do niej rękę. Dotknął jej policzka dłonią, a ona szerzej otworzyła oczy i wzdrygnęła się. Dotknęła swojego policzka, na którym wciąż spoczywała dłoń Gabriela i to co zobaczyłam sprawiło, ze zamrugałam kilkukrotnie. Jej dłoń przeniknęła przez jego, jakby był niematerialny. W sumie dla niej był, tylko ja mogłam go fizycznie dotknąć i mimo, iż już nie powinno mnie to dziwić, to patrzyłam na to oniemiała, bo przeczyło to wszelkim prawom fizyki.

Karolina nagle odsunęła się nieco, przerywając ten kontakt.

– Co to było? Co to za sztuczka? – zapytała mnie.

– Co poczułaś?

– Nie wiem, nie potrafię tego określić, ale coś na pewno. – Wyglądała na lekko zszokowaną.

– Gabriel tu jest, Karolino, siedzi obok mnie i właśnie cię dotknął. To było jego dotyk, to co poczułaś.

– Gdy dowiedzieliśmy się, że jest w ciąży od razu zaczęliśmy myśleć o imieniu dla dziecka – odezwał się Gabriel, a ja zwróciłam twarz w jego stronę. – Dla chłopca Karo chciała Mikołaj, ale mi się nie podobało i wolałem Aleksander.

Szybko powtórzyłam te słowa Karolinie.

Patrzyła na mnie wielkimi, załzawionymi oczami. Mrugnęła kilka razy, a łzy spłynęły jej po policzkach. Szybko otarła je wierzchem dłoni.

– Wiktoria mogła ci to powiedzieć – skwitowała. – Pewnie Gabriel się tym z nią podzielił, bo ja nie.

– Gabriel mi to właśnie teraz powiedział. Nie sądzę, żeby mówił o tym Wice. W końcu nie mieli najlepszych relacji...

Kątem oka dostrzegłam, że Gabriel dotknął palcami talerzyk z nietkniętą karpatką.

– Co robisz? – zapytałam go.

On jednak nie odpowiedział, tylko skupił się na talerzyku i po chwili przesunął go o kilkanaście centymetrów po stoliku, w kierunku Karoliny.

Nie byłam pewna, czy widziałam wcześniej jak dotyka jakichś przedmiotów i nimi porusza, poza jego własnym telefonem, z którego sam korzystał i nawet mi się zdarzyło. Ale może ten telefon tak naprawdę był niematerialny i widoczny tylko dla mnie? Wprawdzie Gabriel korzystał też z mojego laptopa, ale skoro nie istniał jako człowiek w naszym świecie, to może nie korzystał tak naprawdę, a ja uległam jakiejś halucynacji? Nie chciałam wchodzić w to głębiej, bo teraz nie był właściwy czas na zastanawianie się nad tym.

Natomiast talerzyk, który sam się poruszył, zrobił niemałe wrażenie na Karolinie. Ja trzymałam ręce splecione na kolanach, pod stolikiem, więc nie mogła posądzić mnie o ruszenie nim. No chyba, że siłą woli, co także byłoby niemożliwe do wykonania.

Kobieta zakryła usta dłonią, a z jej oczu ponownie popłynęły łzy.

– Wyjdźmy stąd, proszę – powiedziała słabo.

Zgodziłam się. Zostawiłam na stoliku pieniądze za kawę, herbatę oraz ciasto i wyszliśmy na zewnątrz.

– Może usiądziemy tam? – zaproponowałam, wskazując na skwer z ławeczkami po drugiej stronie ulicy.

Przeszliśmy przez jezdnię i we dwie usiadłyśmy na ławce pod rozłożystą topolą, a Gabriel usiadł na chodniku naprzeciwko ławeczki. Karolina wyciągnęła z torebki chusteczkę i wydmuchała nos.

– Byłabyś w stanie wybaczyć mu tę krzywdę, którą ci wyrządził?

Kobieta mięła w dłoniach chusteczkę i ze zmarszczonym czołem patrzyła wprost w Gabriela, choć tak naprawdę widziała jedynie chodnik.

– Wiesz... To był dla mnie potężny cios. Kochałam Gabriela, a on zniszczył nasz związek i... straciliśmy dziecko... przez niego. Wiedziałam, że kiedyś miał problemy, Wika dużo mi opowiadała. Ale wierzyłam w niego, wierzyłam w to, że zmieni się na lepsze. Dla mnie... Dla nas...

– Ale się nie udało – szepnęłam. – Nie za jego życia.

– Pozbierałam się, żyję normalnie, staram się nie wracać myślami do przeszłości. Jestem w szczęśliwym związku. Ale mimo wszystko to pozostanie we mnie na zawsze.

– Cieszę się, że życie ci się ułożyło i ogromnie mi przykro z powodu twojej straty. Gabriel... On zdaje sobie sprawę, że za życia był potworem. Zrozumiał swoje błędy i odpokutował je, a teraz ma szansę na pójście dalej, jeśli mu wybaczysz.

– Tak mi przykro, Karo – szepnął Zamojski.

Podniosła wzrok na siedzącego przed nią mężczyznę, zupełnie, jakby go usłyszała.

– Pogodziłam się z tym, co się wydarzyło. To, że mu wybaczę dla mnie już nic nie zmieni. Co się stało, to się nie odstanie. Ale jeżeli to ma mu pomóc, to tak, wybaczam mu.

W tym momencie kamień spadł mi z serca. Spojrzałam na Gabriela, a on wstał z chodnika i uklęknął przed siedzącą na ławce Karo. Objął jej splecione dłonie, tym razem nie przenikając przez nią. Rozłożyła ręce, jakby coś poczuła i powoli przebierała palcami w powietrzu.

– Dziękuję, Karo. Dziękuję, że mi wybaczyłaś, mimo, że wcale na to nie zasłużyłem – powiedział do niej.

Nie słyszała jego słów, bo nie zareagowała na nie. Po chwili podniosła się z ławki.

– Pójdę już – oznajmiła.

Również wstałam i zrobiłam coś absolutnie do mnie niepodobnego – przytuliłam ją. Trwałyśmy tak kilka sekund, aż w końcu ją puściłam i odsunęłam się o krok do tyłu.

– Wszystkiego dobrego – powiedziałam cicho.

– Dzięki, tobie też. – Karolina uśmiechnęła się słabo, wyminęła mnie i poszła chodnikiem w kierunku ulicy.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro