Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Kiedy dojechaliśmy na miejsce i stanęliśmy pod klatką schodową, Gabriel wydobył z kieszeni pęk kluczy. Chyba nie był pewien, który jest od drzwi klatki, bo przesuwał je w palcach, nie bardzo wiedząc, którego użyć. Spróbował z pierwszym, ale ten nie pasował. Dopiero drugi z kolei był właściwy.

Mieszkanie znajdowało się na drugim piętrze. Tu sytuacja z kluczami się powtórzyła. Weszliśmy do ciemnego przedpokoju i od razu wymacałam ręką ścianę w poszukiwaniu włącznika. Zdjęłam buty i poszłam za Gabrielem do salonu. Rozglądał się dookoła, jakby znalazł się tu po raz pierwszy.

Obrzuciłam pomieszczenie badawczym spojrzeniem. Umeblowanie salonu było dość surowe. Jakaś kanapa, stolik kawowy, niewielki telewizor, regał z książkami i przeszklona witryna. Na podłodze leżał szary dywan. Ściany były gołe, bez żadnych obrazów czy ramek ze zdjęciami.

– Masz dość minimalistyczny gust – stwierdziłam.

– Taa... – mruknął.

Usiadł na kanapie, a klucze odłożył na stolik. Sprawiał wrażenie, jakby czuł się nieswojo w tym mieszkaniu. Ale skoro miał do niego klucze, to musiał tu mieszkać. Chyba, że napadł i zamordował właściciela. Było to raczej mało prawdopodobne, ale niewykluczone. Dosiadłam się do niego.

– Wcześniej mówiłeś coś o herbacie – rzuciłam, bo siedział tak w bezruchu, jakby zapomniał gdzie jesteśmy i jak tu trafiliśmy. W sumie, biorąc pod uwagę jego amnezję, mogło tak być.

– Tak – ocknął się. – Już robię herbatę – zdecydował i wstał, po czym po krótkim namyśle udał się do kuchni.

Wejście do kuchni prowadziło z salonu, a kanapa stała prostopadle do drzwi, więc mogłam obserwować mężczyznę przy kuchennym blacie. Nalał wody do czajnika i nastawił gaz, a następnie otworzył jedną z dwóch wiszących szafek i wyjął stamtąd dwa białe kubki. Sięgnął do drugiej szafki i po otwarciu wydobył stamtąd paczkę czarnej herbaty.

– Czarna? – zapytał, odwracając się do mnie. – Innej chyba nie mam.

– Może być – mruknęłam.

Stał przed kuchenką, wpatrując się w czajnik i czekając aż woda się zagotuje. Myślałam, że może w międzyczasie wróci do pokoju, ale on uparcie stał w kuchni. Przewróciłam oczami i sięgnęłam po pilota pozostawionego na stoliku. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Okazało się, że nie ma ich zbyt wiele, bo dostępna była tylko telewizja naziemna. Zostawiłam jakiś film i oparłam się, patrząc smętnie w ekran. Dwie minuty później rozległ się gwizd czajnika, a następnie Gabriel wkroczył do salonu z dwoma parującymi kubkami.

– Przepraszam, nie zapytałem czy słodzisz – powiedział.

– Obejdzie się bez cukru – machnęłam ręką. – Jesteś przesadnie miły. Nie musisz się tak zachowywać w stosunku do mnie. To sztuczne.

– To zupełnie normalne, a nie sztuczne – zauważył. – Chciałem, żebyś tu przyjechała, jesteś moim gościem, więc traktuję cię jak gościa.

– Dobra, nieważne. – Wzruszyłam ramionami. – Masz tu jakieś dokumenty? Wtedy mógłbyś sobie przypomnieć swoją tożsamość – podsunęłam.

– Nie wiem. Może poszukamy? – zaproponował.

Bez słowa wstałam i podeszłam do przeszklonej witryny. Otworzyłam ją, ale poza deserowym serwisem, kryształową miską pełną szklanych kulek i kilkoma butelkami różnych alkoholi nic więcej tam nie było. Zamknęłam drzwiczki i przeszłam do komódki pod telewizorem. Były tam dwie szuflady, więc sprawdziłam je po kolei. W jednej znalazłam biurowy niezbędnik, w postaci kilku długopisów, pustego notesu, taśmy klejącej, nożyczek i nowych kopert na listy, a w drugiej minimalistyczną apteczkę i awaryjny zestaw do cerowania. Spojrzałam na Gabriela, ale on tylko przypatrywał się moim działaniom, nie ruszając się z kanapy. Podeszłam do regału i zaczęłam przeglądać tytuły książek. Było tam trochę klasyki i dużo starych egzemplarzy w wytartych okładkach. Nic ciekawego, nic sprecyzowanego tematycznie, jedna wielka biblioteka.

– Dobra, tu nic nie ma – rzekłam, opierając ręce na biodrach. – A po tym co tu posiadasz ciężko cię opisać. Chyba jesteś nudziarzem – skomentowałam.

Gabriel uśmiechnął się delikatnie.

– To dobrze czy źle? – zapytał.

– Źle, bo wciąż nic o tobie nie wiem. Ty sam nic o sobie nie wiesz. Masz tu chyba jeszcze sypialnię, co? – wskazałam kciukiem zamknięte drzwi, prowadzące z salonu do kolejnego pomieszczenia.

– Pewnie tak – rzekł i w końcu wstał.

Podszedł do drzwi i nacisnął klamkę. Wyprzedziłam go i zapaliłam światło. Sypialnia również wyglądała zabójczo zwyczajnie. Podwójne łóżko, gładko pościelone i zakryte narzutą. Szafa na ubrania, szafka nocna z małą szufladką i tanią, ledową lampką. Na wprost łóżka stała komoda z trzema szufladami, a nad nią na ścianie wisiało lustro. Poza lustrem ściany były kompletnie gołe.

Natychmiast dopadłam do szafki nocnej i z entuzjazmem otworzyłam szufladę, bo liczyłam na to, że tu w końcu znajdziemy jakąś wskazówkę. Niestety srogo się rozczarowałam, bo znalazłam tam tylko paczkę chusteczek higienicznych, krzyżówki i długopis. Westchnęłam i zaczęłam przeszukiwać komodę. Ku mojemu zdziwieniu wszystkie szuflady były puste. Zrezygnowana podeszłam do szafy. Na wieszakach wisiała jakaś dresowa bluza, zimowa kurtka i tunika, wszystkie kobiece, a na półce obok leżała różowa piżama.

– Gdzie są twoje rzeczy? – zapytałam zdziwiona, spoglądając na Gabriela. – To jakieś babskie łaszki – rzekłam, wskazując na skromną zawartość szafy. – Na pewno tu mieszkasz?

Gabriel wciąż stał w progu pokoju i sprawiał wrażenie, jakby męczyły go jakieś flashbacki.

– Tak – powiedział, ale mało przekonującym tonem. – To moje mieszkanie – dodał już pewniej.

– Dziwne, bo nie ma tu żadnych twoich osobistych rzeczy. Tu jest tylko kilka ubrań należących do jakiejś kobiety. Masz dziewczynę albo żonę? – zapytałam.

– Nie jestem pewien – zastanowił się.

Nie widziałam jeszcze łazienki, ale domyślałam się, że poza podstawowym wyposażeniem nie znajdę tam nic ciekawego. Całe to mieszkanie wyglądało, jak pierwsza chata w Simsach, budowana bez kodów. Iście spartańsko i bezosobowo.

Przysiadłam na łóżku i zastanawiałam się co tu jeszcze zrobić, żeby Gabriel mógł sobie przypomnieć jakieś fakty o sobie.

– Co pamiętasz z wypadku? – zapytałam, a on usiadł obok.

– Nic, nawet nie wiem co to był za wypadek. Wiem tylko, że coś się stało – przyznał.

– Nie ułatwiasz sprawy – westchnęłam. – Chodzisz do jakiegoś lekarza? Bierzesz jakieś leki w związku z tą amnezją?

– Nie wiem... Nic nie znalazłaś?

– Ty mnie pytasz? – zrobiłam wielkie oczy.

Gabriel wyglądał na zagubionego. Jego pogodny i optymistyczny nastrój z rozmowy na wiadukcie, zaraz po tym jak odciągnął mnie od skoku, nagle się rozpłynął. Naprawdę nie chciałam robić za niańkę, ale zrobiło mi się go trochę żal. Wyszłam z sypialni i sięgnęłam do szuflady pod telewizorem, wyciągając stamtąd notes i długopis. Napisałam na kartce swój numer i wyrwałam z notatnika. Wróciłam do sypialni, bo nadal tam siedział, i podałam mu kartkę.

– To jest mój numer. Naładuj sobie telefon i zadzwoń do mnie rano, jakbyś czegoś potrzebował. Jakiegoś... wsparcia czy coś. – Zdziwiły mnie moje słowa, bo normalnie w takiej sytuacji olałabym typa i od razu poszła do domu.

Ale w Gabrielu było coś, co sprawiło, że chciałam mu pomóc. Mogłam powiedzieć, że to on pomógł mi, odciągając mnie od samobójstwa, ale to byłoby powiedziane na wyrost. Jego puste słowa wcale nie sprawiły, że chciałam dalej męczyć się na tym ziemskim padole. Po prostu na chwilę ostudził mój zapał na zakończenie swojego żywota. Pewnie jak się wyśpię i wstanę rano to znowu będę o tym myśleć. Albo zaraz po tym, jak Waleria się do mnie odezwie. Damian pewnie też będzie chciał się wytłumaczyć, ale coś czułam, że to Waleria pierwsza pęknie.

Wyciągnęłam z kieszeni telefon i zerknęłam na godzinę. Dochodziła czwarta. Przy okazji zauważyłam wiadomość od Walerii.

WALA: „Nelka, zostawiłaś kurtkę."

Ja pierdolę... Miałam ochotę rzucić telefonem o ścianę. Jakby to było najważniejsze, że zostawiłam kurtkę, a nie to, że grzmociła się z moim chłopakiem. Żadnego przepraszam, nic. Trzy lata przyjaźni właśnie poszły się rypać. Z Damianem byłam trochę ponad rok, więc aż tak mi nie było szkoda, ale Waleria... Podła suka!

– Wszystko w porządku? – zapytał Gabriel, patrząc na mnie z niepokojem.

– Nie, ale to nie ma już żadnego znaczenia – przyznałam zrezygnowana.

– Kornelio... – Gabriel wstał z łóżka, podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu. – Nic nie powinno sprawić, że całkowicie się poddasz – powiedział, przenikliwie spoglądając mi w oczy. Dopiero teraz zauważyłam wyraźnie, że jego tęczówki są zielone. – Wracaj prosto do domu i nie myśl za dużo. Ochłoń, daj sobie czas.

– Dobra, zamknij się... – mruknęłam zniecierpliwiona, odwracając od niego wzrok.

– Obiecaj mi, że nie będziesz próbowała targnąć się na swoje życie, proszę – rzekł, niemalże błagalnie.

– Co ci tak zależy? – zdziwiłam się. – Przecież jestem dla ciebie kompletnie obcą dziewczyną.

– Nie wiem... – Jego ton znów był zagubiony. – Po prostu zobaczyłem cię tam, na wiadukcie i pomyślałem, że potrzebujesz pomocy, a ja nie znalazłem się tam przypadkiem.

– Proszę, tylko nie praw mi tu jakichś filozoficznych bredni – wywróciłam oczami. – Zadzwoń do mnie jutro, dziwaku – dodałam i wycofałam się z sypialni.

Przeszłam do przedpokoju i włożyłam buty. Kiedy wstałam z kucków i odwróciłam się, żeby pożegnać się z Gabrielem on, stojąc za mną w progu między przedpokojem a salonem wyciągnął do mnie rękę, w której trzymał bluzę znalezioną w szafie.

– Załóż to – rzekł. – Jest zimno.

Spojrzałam na kawałek odzieży i wzięłam do ręki. Wciągnęłam na siebie i zapięłam suwak po samą szyję.

– Dzięki – mruknęłam. – Dobranoc.

– Dobranoc, Kornelio.

Zeszłam na dół, a wychodząc z klatki schodowej ponownie zadzwoniłam po taksówkę, żeby tym razem zawiozła mnie do mojego mieszkania.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro