Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Kiedy ponownie otworzyłam oczy siedziałam już na krześle w ogrodzie Serafina. Prawdopodobnie, a raczej na pewno, nawet się stamtąd nie ruszyłam. Ciałem, bo duchem odwiedziłam wiadukt sprzed dwóch lat.

Spojrzałam na Gabriela. Siedział na swoim miejscu ze spuszczonym na trawnik wzrokiem i wyglądał na przybitego. Obstawiałam, że albo sobie przypomniał co zaszło dwa lata temu na wiadukcie, albo Serafin mu to pokazał. W każdym razie wyglądał na psychicznie przemielonego.

– Teraz już wiesz, co się z nim stało – rzekł do mnie Serafin.

– Wiem, ale jakim kosztem – westchnęłam. – Niekoniecznie chciałam być naocznym świadkiem morderstwa.

– Jesteś przewodnikiem, musiałaś to zobaczyć.

– Dobra, ale co dalej? – zapytałam.

– Jak już wspomniałem, żeby Gabriel mógł dostać się do raju potrzebuje przebaczenia od tych, których skrzywdził najbardziej, czyli od Wiktorii i Karoliny, które już poznałaś.

– Obawiam się, że to nie będzie możliwe... – odpowiedziałam niepewnie. – Wiktoria nie chce mnie widzieć i już ma mnie za wariatkę. Jak jej powiem o co chodzi, o ile uda mi się z nią porozmawiać, to naśle na mnie policję.

– Dasz sobie radę, Kornelio. Dacie sobie radę – skwitował Serafin i spojrzał na Gabriela.

– Powiedz... – Gabriel ściągnął brwi i obrzucił podejrzliwym spojrzeniem Serafina. – Co ja im zrobiłem?

– Wyrządziłeś wiele zła, mój drogi. Ale nie ma takiego zła, którego nie da się naprawić, jeśli się chce.

– Owszem, jest – wtrąciłam, ale Serafin podniósł dłoń w uciszającym geście.

– Wiem, że Wiktoria i Karolina mają ogromny żal do Gabriela, ale wierzę, że są w stanie mu wybaczyć, jeśli okaże szczerą skruchę.

– Wszystko fajnie, pięknie, ale tak się składa, że tylko ja widzę Gabriela, więc jak niby on ma się z nimi porozumieć?

– Właśnie z twoją pomocą – rzekł Serafin takim tonem, jakby to było co najmniej oczywiste.

– Mam być jakimś medium? Przecież to absurd! Dlaczego po prostu nie możesz sprawić, żeby Gabriel był widzialny dla tych kobiet i sam z nimi porozmawiał?

– Bo nie takie są zasady – odparł spokojnie Serafin. – Mamy tutaj pewien regulamin, którego trzeba przestrzegać.

– A nie można troszeczkę nagiąć tego regulaminu? – drążyłam.

– Zawsze można nagiąć regulamin, Kornelio. Ale nie w tym przypadku. – Posłał mi uprzejmy uśmiech.

– Dlaczego?

– Zamiast zadawać zbędne pytania, na które i tak nie otrzymasz odpowiedzi, powinnaś skupić się na swoim zadaniu. – Tym razem ton Serafina wyrażał lekkie zniecierpliwienie.

Zapanowała chwilowa cisza. Nie miałam nic przeciwko, żeby pomóc Gabrielowi, ale czułam się tak, jakbym miała wykonywać jakąś syzyfową pracę. Nie znałam go za życia i z tego co zdążyłam się dowiedzieć raczej nie był przykładnym obywatelem, ale życzyłam mu jak najlepiej. Chciałam mu pomóc trafić do raju.

– Dobra – rzuciłam w końcu, nieco skwaszonym tonem. – W takim razie musimy obmyśleć nową strategię. A nie mógłbyś przywrócić Gabrielowi pamięci, żeby było łatwiej.

– Mógłbym, ale to nie do końca tak działa. Gdy przywrócę mu pamięć będzie ona poprawnie działać tylko tutaj, w tym wymiarze. Kiedy znajdziecie się ponownie na ziemi, znów będzie mocno okrojona. Bedzie miał dostępne jedynie mgliste przebłyski. Tak to już jest – jak raz pamięć zostanie wyczyszczona, to nie da się jej przywrócić w pełni do stanu pierwotnego.

– Zawsze coś – mruknęłam. – W takim razie, Serafinie, czy mógłbyś nam trochę ułatwić robotę?

Serafin uśmiechnął się nieznacznie i lekko przechylił głowę, przyglądając mi się, niczym uroczemu psiakowi, powtarzającemu wyuczoną sztuczkę.

– Polubiłem cię, Kornelio, więc niech ci będzie. Troszeczkę wam ułatwię. Bawcie się dobrze.

Serafin pstryknął palcami i wszystko dookoła zaczęło wirować i się rozmazywać. Zamknęłam oczy, z trudem powstrzymując mdłości, i doszłam do wniosku, że te między wymiarowe podróże to nic przyjemnego.

*

Kiedy z trudem otworzyłam oczy okazało się, że jestem z powrotem w swoim pokoju. Leżałam na łóżku, więc usiadłam z lekkim trudem i trochę zakręciło mi się w głowie. Pokój wyglądał normalnie, łóżko stało na swoim miejscu, a w suficie nie było dziury, przez którą wyfrunęliśmy do ogrodu Serafina. Gabriel leżał rozciągnięty na podłodze.

– Żyjesz? – zapytałam go, po czym palnęłam się w czoło. – A, no tak. Głupie pytanie – mruknęłam.

Gabriel nawet się nie ruszył, leżał na podłodze i patrzył w sufit, a minę miał taką, jakby nad czymś rozmyślał.

– Chciałabym wierzyć, że ulegliśmy zbiorowej halucynacji, ale szósty zmysł mi podpowiada, żebym przestała się oszukiwać, bo to wydarzyło się naprawdę – powiedziałam.

Dopiero po chwili Gabriel usiadł i spojrzał na mnie.

– Gdyby nie ty, nadal bym tam tkwił...

Miał absolutnie poważny wyraz twarzy.

– W czyśćcu? – upewniłam się, na co on przytaknął. – Co tam zobaczyłeś? – zapytałam szeptem.

– To było... Sam nie wiem co to było... Nie do końca wiem, co widziałem, ale wiem co czułem. To... jakby targały mną wyrzuty sumienia, strach, smutek, żal... Jakby nagle wszystkie negatywne emocje skumulowały się w mojej głowie, a przed oczami przelatywały mi obrazy ludzkich krzywd, chociaż w tym momencie nie potrafię przypomnieć sobie nic konkretnego.

– Może ta blokada Serafina tak działa – stwierdziłam. – Może to i lepiej, że niezupełnie pamiętasz czyściec. A propos pamięci, to przypominasz sobie cos odnośnie Wiki albo Karoliny?

Gabriel zmarszczył brwi i wodził oczami po panelach podłogowych. Potarł czoło dłonią i sprawiał wrażenie, jakby przechodził właśnie jakiś wyjątkowo ciężki wysiłek umysłowy.

– Hmm... No właśnie jakoś nie bardzo – westchnął.

Wydałam z siebie coś pomiędzy westchnięciem a warknięciem, wyrażając w ten sposób swoją dezaprobatę i rozczarowanie. Co prawda Serafin mówił, ze pamięć Gabriela będzie działać bardzo szczątkowo, ale liczyłam chociaż na jedno marne wspomnienie, a tymczasem różnicy nie było żadnej.

– Może potrzebujesz jakiegoś bodźca? – pomyślałam na głos. – Może jak znowu zobaczysz Wiktorię, albo coś związanego z nią, to zacznie ci coś świtać?

– Warto spróbować. – Wzruszył ramionami. – Chcesz znowu do niej pojechać?

– Nie ma mowy! – odparowałam od razu. – A już na pewno nie dziś. Jest późno, poza tym już tam dzisiaj byliśmy i może nie pamiętasz, ale groziła mi policją.

– To co możemy teraz zrobić?

– Ja muszę przede wszystkim coś zjeść, bo tak się składa, że żywi potrzebują dostarczać do swojego organizmu pożywienie, o czym już zapomniałeś – rzuciłam trochę cierpkim tonem.

– Racja, przepraszam. Za bardzo skupiliśmy się na mnie.

– Wiesz... To może nawet lepiej, ze skupiamy się na tobie. Jakoś te przyziemne sprawy trochę mnie przytłaczają, a twoja obecność sprawia, że nie myślę w kółko o tym.

– Mieliśmy sobie pomóc nawzajem, a ja nie czuję, żebym w jakikolwiek sposób był dla ciebie użyteczny.

Gabriel w końcu wstał z podłogi i usiadł obok mnie na łóżku.

– Jesteś. Bardzo – zapewniłam go. – Gdyby nie ty... Gdybyś nie pojawił się wtedy na wiadukcie... Może mnie też by już nie było.

– Myślisz, że skoczyłabyś?

Wzruszyłam ramionami.

– Nie wiem. Byłam wtedy pod wpływem silnych emocji i uznałam, że nie mam już nic do stracenia.

– Ale teraz nie spróbowałabyś ponownie? – Czułam, że Gabriel na mnie patrzy, ale ja uparcie wpatrywałam się w przestrzeń przed sobą.

Czy spróbowałabym znowu? Czy po tym, jak już uda nam się odesłać Gabriela do raju będę znowu próbowała odebrać sobie życie?

– Nie – odpowiedziałam w końcu i spojrzałam na niego. – Wtedy na wiadukcie... To było strasznie głupie i impulsywne. Nie wiem co mnie opętało, ale... cieszę się, że się wtedy pojawiłeś – uśmiechnęłam się.

– Właściwie to zasługa Serafina. To on mnie tam wysłał. – Gabriel odwzajemnił uśmiech.

– Ale ty wiedziałeś, jak do mnie podejść, żeby mnie odciągnąć od... tego, co zamierzałam. Nie umniejszaj swojej roli. – Trąciłam go łokciem w ramię.

– Chociaż tyle dobrego mogłem dla ciebie zrobić.

Zamilkliśmy na chwilę, po czym ciszę przerwało głośne burczenie dochodzące z mojego brzucha.

– Dobra, pora coś zjeść – oświadczyłam i wstałam z łóżka. – Jak chcesz możesz sobie tu posiedzieć, ja skoczę do kuchni i zjem coś na szybko. Miejmy nadzieję, że w międzyczasie cokolwiek ci się przypomni. Możesz skorzystać z komputera, jak masz ochotę.

– Chętnie zostanę – odpowiedział Gabriel. – Jakoś... nie mam chęci wracać do swojego mieszkania.

– Spoko. – Wzruszyłam ramionami.

Odwróciłam się w stronę drzwi i złapałam za klamkę, kiedy Gabriel ponownie się odezwał.

– Kornelio...

Spojrzałam na niego pytająco.

– Dziękuję – powiedział, a w jego tonie naprawdę dało się słyszeć wdzięczność. – I smacznego – dodał po chwili z uśmiechem.

– Nie ma sprawy i dziękuję – rzuciłam i wyszłam z pokoju.

*

Gabriel został u mnie do późnego wieczora. Jak już zjadłam skromny obiad w postaci zupki chińskiej i parówek, to usiadłam jeszcze do komputera i szukałam informacji na temat Karoliny. Wciąż mieszkała w Czwartyniu, ale nie byłam w stanie zlokalizować gdzie dokładnie. Nie była w social mediach tak wylewna, jak Wika i nie wrzucała mnóstwa zdjęć, więc ciężko było znaleźć jakieś ślady, które mogłyby mnie naprowadzić na jej trop.

Gabriel chyba zaczynał czuć się u mnie, jak u siebie, bo bez żadnego skrępowania leżał sobie na moim łóżku i przeglądał coś w telefonie. Westchnęłam głośno i zamknęłam laptopa, już absolutnie zmęczona dzisiejszym dniem. Dochodziła dziesiąta i najchętniej poszłabym spać.

– Posuń się – rzuciłam do Gabriela, wstając z krzesła.

Bez słowa przesunął się bliżej ściany, a ja położyłam się na plecach obok niego. Też leżał na wznak i było trochę ciasno, przez co stykaliśmy się ramionami.

– Wiesz co... – rzuciłam. Kątem oka dostrzegłam, że Gabriel obrócił twarz w moją stronę. – Nie widzę innej opcji jak po prostu zmusić Wiktorię do wysłuchania nas. Postawić ją w takiej sytuacji, żeby nie mogła nas olać, uciec czy wezwać policji. Tylko nie wiem jeszcze jak to zrobić.

– Może... – odezwał się. – Może po prostu powiedz jej, że nie żyję. Może to przykuje jej uwagę i będzie skłonna posłuchać wyjaśnień.

– Właściwie... To całkiem niezły pomysł. Być może szok sprawi, że na chwilę odpuści. A wtedy będzie można przedstawić jej resztę. Chociaż... Jak jej powiem, że widzę twojego ducha i potrzebujesz jej przebaczenia, żeby dostać się z czyśćca do raju, to cała zabawa zacznie się od nowa, bo nikt normalny nie uwierzyłby mi w to – jęknęłam na koniec, wyrażając swoją niemoc.

– Serafin nie dał nam łatwego zadania – stwierdził Gabriel. – Byłoby prościej jakbym był dla niej widzialny i pamiętał cokolwiek.

– Wtedy byś mnie nie potrzebował.

Zamilkliśmy na dłuższą chwilę.

– Wiesz co, Gabriel, ustawmy się jutro pod kancelarią chwilę przed siedemnastą i po prostu tam ją zaskoczymy, ale tym razem nie damy się spławić.

– Dobrze. Sam nie mam lepszego pomysłu, więc zrobimy tak, jak mówisz.

Ziewnęłam przeciągle i potarłam policzki dłońmi.

– Jesteś zmęczona – zauważył Gabriel.

– No trochę. Ale nie wiem czy zasnę. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Serafin, zaświaty, oglądanie twojej śmierci na żywo. Zwariować można – mruknęłam i obróciłam się na bok, plecami do Gabriela.

Po chwili poczułam, że obejmuje mnie ramieniem w talii i delikatnie przyciąga do siebie. Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy. Było mi ciepło i przyjemnie, a makabryczne obrazy powoli odchodziły w zapomnienie. Czułam, że zaczynam odpływać.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro