⭐️
Czułam to.
Czułam jego ból i strach. Już tego nie maskował. Chłopak który przeżył i zobaczył za wiele. Coś go musiało podłamać. Stoję naprzeciwko niego, tak macie racje to on- Kylo Ren. Największy Mistrz Zakonu. Niewrażliwy i okrutny, a może jednak? Coś w nim pękło, czy to sumienie?
Poprosił mnie o jedno. O taniec, przysięgę, koniec wszystkiego a może nową drogę? Definicji może być wiele.
Jesteśmy ostatni; ja i on. We mnie jest trochę ciemności, a w nim jasności. Dlatego zdecydowaliśmy to tak zakończyć. Nie ma już Snoka ani Luka, zostaliśmy tylko my. Położymy kres wszystkiemu. Jesteśmy po prostu zmęczeni, chcemy odpocząć. Galaktyka nie będzie miała nikogo kto by kontynuował ścieżkę Mocy. Choć ci ludzie bedą istnieć nadal. Może kiedyś za pomocą legend ktoś odkryje do czego jest zdolny, lecz zanim to zrobi upłynie wiele lat. Pozostaje nam tylko nadzieja ze zrobi to lepiej niż my.
Kylo jak i rownież ja opuściliśmy swoje miecze. Wyłączyliśmy je, lecz trzymaliśmy metal w gotowości. Podeszliśmy do siebie. Chciałam to zakończyć jak najszybciej. Ale chłopak, on mnie po prostu przytulił, to mnie najbardziej zszokowało, ale poniekąd uspokoiło. Ten bezwzględny tyran miał serce? On był ciepły, nie miał w sobie tylko zimna, chodź jego imię wypowiadane przez tysiące osób w ciagu dnia budziły lęk, strach oraz nienawiść. Matki bowiem straszyły tym słowem swoje dzieci. A on mnie po prostu przytulił ?
Czułam jego jedyną, ostatnią łze spływającą po policzku.
Czułam jego ból i rozdarcie, ale nie tylko jego, bo także ja byłam niespokojna. Próbowałam się wyciszyć, choć na chwilkę, wczuć się w prastarą MOC, tak jak mnie uczył dawno temu mój Mistrz, Mistrz Skywalker. Nie mogę zaprzeczyć ze się nie bałam. Chyba każdy się boi nieznanego, prawda?
Prawda?
Ale przecież wszyscy musimy kiedyś odejść. Świat jest przecież teatrem, a ludzie aktorami którzy wchodzą na scenę, przedstawiają na swój sposób sztukę życia i odchodzą powodując ze zapominamy o nich.
Zrozumiałam to, jak wartościowe jest życie, jaka jest kolej. Następstwa. Żyjemy aby zrobić miejsce innym, lepszym, bardziej doświadczonym i naznaczonym naszymi błędami które my popełniliśmy a opowiadane stają się nauka, mniejszym złem.
Uspokoiłam się, poczułam prawdziwa Moc płynąca we wszechświecie. Nigdy tak jej nie czułam. To piękno które ukazywała tliło się wszędzie.
Nie czułam już strachu. Wierzyłam w Moc, zaufałam jej.
Nie wyczuwałam rownież zakłóceń u mojego wroga. Czułam w nim jasność, tylko jasność i akceptacje. Już za długo zwlekał z tym co musiało wkrótce nadejść.
-Gotowa?
Zapytał mnie on tym jedwabistym głosem, bez pozbawiającej uczuć maski za która zawsze krył się wystraszony Ben Solo.
Nie odpowiedziałam. Wiedziałam ze oboje jesteśmy gotowi w Mocy oraz w harmonii z nią.
Uniosłam mój miecz i przyłożyłam do pleców chłopaka. Dokładnie tam gdzie znajdowało się jego serce. On zrobił to samo.
Razem uruchomiliśmy nasze miecze.
Nie wiem z kąt wiedzieliśmy o tym momencie. Idealna synchronizacja. Razem odeszliśmy.
Obrońcy galaktyki.
Smutni ale jednocześnie szczęśliwi końcem.
Tak bardzo zmęczeni.
Nieświadomi.
Polecieliśmy.
Nieświadomi tak wielkiej prawdy.
Która jednocześnie była blisko, ale jednak nie osiągalna.
Po pamiętnym rozkazie numer 66 pozostała garstka Jedi. Jeden z nich uciekł na najdalsze zakątki galaktyki gdzie założył swoją mała akademie, kontynuując tradycje. Jedna mała kropla nadziei w oceanie smoły.
Bo przecież jest zawsze ten zły aspekt?
Tak zwany Ciemny.
Ciemna Strona Mocy.
Ale to tylko mit i legendy.
Jej tak naprawdę nie ma.
Nie ma potworów, są tylko ludzie którzy się nimi powoli stają. Trawieni od wewnątrz przez strach, nienawiść, rozpacz, zazdrość czy nawet ból.
Te potwory bedą zawsze. Czasami mniejsze lub większe. Życie polega na tym ze nie ważne jaką drogę wybierzemy.
Ważne żeby to była nasza droga, nie zaśmiecona i czysta.
Czysta jak niezapisana karta papieru z która się rodzimy.
Rozdział dla tych wszystkich którzy nie znaleźli drogi.
Niech MOC będzie z wami !
Wszystkimi !
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro