Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Aurelia

Ubrana w swój skórzany strój, specjalne buty i całe to śmieszne opancerzenie, wraz z kaskiem, który ma mnie uchronić przed ewentualnym upadkiem, wsiadam na moją kochaną maszynę i z piskiem opon odjeżdżam spod domu na spotkanie z moimi przeciwnikami.

Podjeżdżam na miejsce, gdzie jest już dużo ludzi, zdejmuję kask i szukam wśród tłumu swoich przyjaciół, którzy zapewne już na mnie czekają. Odnajduję Benka z Małą przytulonych, więc postanawiam się przywitać.

- Jesteście, gdzie reszta? - pytam przyjaciół.

- Zbój pojechał po browar na wieczór, zaraz będzie, a Zołza z Szybkim gdzieś się tu szwendają - odpowiada Benek i znowu przykleja się do drobnego ciałka Agi. Są parą od początku studiów i pasują do siebie idealnie.

Jesteśmy już wszyscy, więc czas się ustawić na starcie i powalczyć o dziesięć tysięcy złotych. Ta kasa przydałaby się na rozkręcenie interesu, zakup dodatkowego sprzętu i zapasowych maszynek. Mam swoje pieniądze, ponieważ zarabiam w firmie ojca, ale nie chcę ich ruszać z konta, bo mogą się przydać do czegoś innego.

- Wygraj ten wyścig, ptaszynko, a czeka cię dziś nagroda. - Zbój szepcze mi do ucha, trzymając mnie w ramionach.

- Jasne, że wygram! A co to za nagroda? - pytam, przygryzając seksownie swoją wargę. - Przetrzepiesz dziś porządnie mój kuperek?

- A żebyś wiedziała, malutka, że tak cię wypieprzę, jak nigdy dotąd. Mam na ciebie dziś cholerną ochotę, a w tym kombinezonie wyglądasz tak apetycznie, że jestem już nieziemsko twardy - odpowiada, po czym wpija się namiętnie w moje usta.

Po gorących pocałunkach zakładam na głowę kask, żegnam się z przyjaciółmi i podjeżdżam na swoje miejsce, gotowa na zwycięstwo.

Pośrodku drogi stoi skąpo ubrana blondynka z kolorową chorągiewką w dłoni i daje znak, żeby przygotować się do startu. Wszystkie maszyny warczą, gotowe na ostrą jazdę. Dziewczyna podnosi rękę do góry, chwilę odczekuje, po czym opuszcza ją w dół, dając wszystkim znak, że wyścig właśnie się rozpoczął.

Ruszam z miejsca z piskiem opon, podniecona na maksa. Przede mną cztery okrążenia i po zawodach. Ari, musisz dać z siebie wszystko, jesteś najlepsza - powtarzam sobie w myślach te wszystkie słowa, dodaję gazu i pędzę niczym kometa po wygraną. Jadę dwieście na godzinę, ciągle piłując maszynę do szybszej jazdy, zatracam się całkowicie i wyłączam się na wszystko, co dzieje się wokół mnie. Teraz jestem ja i moja maszyna pędząca do celu. Wysuwam się na prowadzenie, robię jedno, drugie, trzecie i ostatnie okrążenie, i przekraczam linię mety jako pierwsza. „Tak!!!", krzyczę w myślach... „Udało się, jesteś niesamowita!!!".

Zatrzymuję maszynę, zdejmuję kask i zostaję zgnieciona przez moich przyjaciół i innych ludzi, którzy przyszli popatrzeć na wyścig. Emocje, jakie mi towarzyszą, są nie do opisania, jestem szczęśliwa i zajebiście podniecona. Śmieję się głośno, schodzę z maszyny i zaczynam skakać z radości. W umięśnione ramiona porywa mnie Zbój i namiętnie całuje moje usta. Wszyscy mi gratulują wygranej i cieszą się razem ze mną.

Ostatnie gratulacje pomiędzy uczestnikami, wręczenie koperty z niezłą sumką, pamiątkowy puchar i czas zacząć imprezę do białego rana.

Żegnam się na chwilę z przyjaciółmi, daję im puchar na przechowanie i jadę do domu się odświeżyć.

***

Podjeżdżam swoim cackiem pod dom i widzę znajome auto. Tak! Babunia z dziadkiem przyjechali.

Moi dziadkowie są wspaniali i choć nie widujemy się często, bo mieszkają we Wrocławiu, to mamy ze sobą stały kontakt telefoniczny.

Wchodzę do domu, już na wejściu wita mnie moja ukochana gosposia Greta, zabiera ode mnie kask i rękawice, po czym kieruje się do kuchni.

Greta jest z nami, odkąd pamiętam i można powiedzieć, że zastępuje mi trochę mamę; zawsze mogę z nią pogadać na każdy temat, jest otwarta i ciepła, nie ocenia mnie i mojego zachowania, ale kiedy trzeba, potrafi mnie porządnie zjebać.

- Ari, w salonie są twoi dziadkowie z ojcem. Przyjechali na kilka dni, by poznać waszych jutrzejszych gości - mówi podniecona kobieta.

- Wiem, widziałam ich auto na podjeździe. Pójdę się przywitać, a potem spadam na imprezę. Greti?

- Tak, kochanie? - pyta kobieta, lekko unosząc swą już siwą brew.

- Nie uwierzysz! Wygrałam dziś dziesięć kół na wyścigach! -Mówiąc to, wyjmuję zza pazuchy zwitek banknotów i macham gosposi przed nosem, ciesząc się jak nastolatka.

Greti jako jedyna z całej rodziny wie, że się ścigam, i choć nie jest tym zachwycona, to wiem, że nie piśnie ojcu słowa.

- Aurelko, to się źle skończy, a ojciec zejdzie w podziemia, jak się dowie.

- Nie martw się, panuję nad sytuacją, a teraz wybacz, ale idę się przywitać, a potem impreza do białego rana, kochana!!! - Całuję kobietę w policzek, chowam pieniądze z powrotem na ich miejsce i wbiegam do salonu, gdzie siedzą dziadkowie z ojcem i sączą koniak.

- Babunia, dziadziuś! - Podbiegam do obojga i rzucam się im na szyję, całując raz babcię, raz dziadka.

- Wnusia!!! - odpowiadają chórem, zrywając się z miejsca na mój widok.

- Jezu kochany, jak ty wyrosłaś - mówi Marianna.

- Tylko nie zmądrzała - wypala ojciec, śmiejąc się pod nosem.

- Marek! - upomina go babunia.

- No co? Sama byś to powiedziała, jakbyś zamieszkała z tym harpaganem.

- Babuniu, nie przejmuj się, on tak zawsze. Ja myślę, że potrzeba mu baby, bo zrobił się zdziadziały i zachowuje się jak stara, dziurawa demokracja. - Na moje słowa dziadek wypluwa z ust całą zawartość bursztynowego płynu, krztusząc się i parskając śmiechem. Babcia, jak to blondynka, zanim dojdą informacje do jej receptorów w mózgu, mija chwila, ale ona także wybucha śmiechem, tylko ojcu jakoś nie bardzo jest się z czego śmiać.

- Jeden-zero dla mnie, tatku - mówię do ojca, puszczając oczko do dziadków. - Poczekajcie tu na mnie, wezmę tylko szybki prysznic i zaraz jestem z powrotem.

Po moich słowach odwracam się i wybiegam z salonu, kierując się schodami do swojej sypialni.

Odświeżona i pachnąca zakładam seksowną, koronkową bieliznę i przyszykowany na dziś strój imprezowy, który składa się oczywiście z mega krótkiej jeansowej spódniczki, czarnej bokserki z siateczki, na stopach lądują moje ulubione jeansowe koturny i na koniec jasna katana. Makijażu jako takiego nie robię, bo nie potrzebuję, jedynie podkreślam lekko rzęsy i maluję usta bezbarwnym błyszczykiem. Włosy pozostawiam rozpuszczone, spryskuję ciało ulubionymi perfumami i jestem gotowa.

Babunia na mój widok wytrzeszcza oczy, a dziadek pogwizduje.

- Jezusieńku! - krzyczy głośno Marianna. - Nadciąga seksbomba, Karol, zamknij oczy i nie patrz, bo potem będę miała całą noc z głowy. -Wypowiadając ostatnie słowa, spogląda w stronę dziadka.

- Babuniu! - krzyczę onieśmielona.

- Boże kochany, gdzie ty kupujesz biustonosze? - wypala nagle babcia, a ja nie wiem, o co może jej chodzić. - To robią takie wielkie rozmiary? Wnusiu, ja proponuję dwie miski i linę holowniczą ci kupić za niedługo, bo takich ogromnych cyckonoszy nie robią. Powiększałaś sobie cycki?

- Mamo!

- Babciu! - W jednym momencie wraz z ojcem upominamy niepoprawną staruszkę.

- No co?! O co wam chodzi? Mówię tylko, co widzę, a swoją drogą, kochana, niezła dupencja z ciebie wyrosła... no, no. Ten twój chłopak musi się cieszyć, mając takie cycki przed twarzą. - Babcia patrzy na mnie i cmoka ustami, na co wybucham śmiechem.

- Kurwa, dom wariatów - komentuje ojciec, łapiąc się za głowę.

- A ty co taki świętoszek, co?! - Babcia znowu atakuje ojca. Aha... zaczyna się. - Nie pamiętasz, jak ty byłeś młody i myślałeś fiutem? Do dziś pamiętam, co wyprawiałeś z mamą Ari. Biedna dziewczyna, trafiła na seksualnego maniaka. - Babcia przez chwilę myśli, po czym zaczyna dalej mówić: - Pamiętam, jakby to było wczoraj, kiedy wróciliście z imprezy w środku nocy i... - Nie dane jest jej dokończyć, ponieważ ojciec, krzycząc i zrywając się z miejsca, łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę wyjścia z salonu, życząc udanej zabawy; dosłownie nie pozwala mi usłyszeć tej, jak mniemam, ciekawej historii.

- Nie słuchaj tej starej jędzy, kochanie, baw się dobrze i pamiętaj, jutro o dziesiątej w firmie! Nie spóźnij się i wyglądaj jak człowiek. - Tata przy drzwiach wyjmuje z kieszeni marynarki kilka banknotów, wręcza mi je i życzy udanej zabawy.

- Tatku, nie musisz mi dawać pieniędzy, nie jestem już małą dziewczynką i dam sobie radę. A swoja drogą, nie wiedziałam, że z ciebie był taki jurny ogier! - zaczynam się nabijać z biednego ojczulka.

- Zejdź mi z oczu, siło nieczysta, poszła! - Ojciec śmieje się głośno, wystawiając swoje piękne, zadbane zęby.

Uwielbiam go, kiedy jest radosny i się uśmiecha. Całuję go na pożegnanie i wychodzę na podjazd, czekając na taksówkę, którą zamówiła mi wcześniej Greta.

***

Impreza nad Wisłą nieźle się rozkręca, ludzie tańczą, piją, śmieją się. Muzyka głośno wydobywa się z głośników jednego z samochodów stojących niedaleko plaży. Rozpalamy wielkie ognisko i cieszymy się swoim towarzystwem.

Piję już chyba piąte piwo i zaczyna mi szumieć w głowie, obok mnie siedzą moi przyjaciele z salonu i opowiadają śmieszne anegdoty z czasów naszych studiów. Mariusz przyklejony do mojej szyi błądzi rękoma po moim prawie nagim ciele, powodując we mnie totalne wrzenie.

- Ari, mam na ciebie ogromną ochotę - chrypie mi seksownie do ucha, przygryzając jego płatek, na co momentalnie reaguję gęsią skórką. Odchylam głowę do tyłu, robiąc brunetowi lepszy dostęp do mojego delikatnego miejsca na szyi. Chłopak momentalnie atakuje moją skórę, przygryzając ją i zostawiając po sobie ślady zębów. Swoimi okazałymi dłońmi ściska moje duże, pełne piersi, co powoduje, że zaczynam tracić nad sobą kontrolę.

- Jesteście obleśni! - krzyczy Benek, który sam obłapia biedną Agę. - Chcecie się rżnąć, to idźcie sobie na stronę, a nie tu, tak przy wszystkich się macacie i innym ochotę robicie - A ty, Aga... - zwraca się do Małej - ...wiedziałaś, kiedy dostać cioty, nie? Specjalnie to zrobiłaś, żebym walił cały tydzień... głową w ścianę! - Wszyscy wybuchamy śmiechem na słowa naszego zboczonego i wiecznie niezaspokojonego kumpla.

- Ari, idziemy się przejść? - szepcze mi Mariusz do ucha, lekko się uśmiechając i wypychając swoje biodra do przodu, kując mnie tym samym w pośladki swoim wybrzuszeniem w spodniach.

- O tak, zdecydowanie idziemy się przejść. - Zrywam się z piasku i szarpię za sobą Zbója.

- Chodź do twojej furgonetki, bo nie wytrzymam dłużej - dyszę chłopakowi prosto w twarz.

Biegniemy, ile sił w nogach i na tyle, na ile pozwala mi moja zachwiana już równowaga, po czym wpadamy jak torpedy do samochodu, pozbywając się swoich ciuchów. Mariusz rozkłada się wygodnie na tylnym siedzeniu, gdzie jest naprawdę dużo miejsca, i czeka na mnie ze sterczącą erekcją. Naga i napalona oblizuję swoje usta i siadam na niego okrakiem, ocierając się kobiecością o jego twardego penisa.

- Masz gumkę? - pytam chłopaka.

- Cholera, ja zawsze mam! Ale przecież bierzesz tabletki - odpowiada zniecierpliwiony brunet, mocno obiema dłońmi uciskając moją pupę i jędrne piersi.

- To co, że biorę tabletki? - odpowiadam.

- Myszko, przecież jestem czysty, sypiam tylko z tobą. No chodź, nadziej się na mnie swoją ciasną i cudowną cipeczką, no dalej, maleńka. Jestem już tak mocno napalony, że dłużej nie wytrzymam. Poskacz po mnie troszkę.

- Zakładaj gumkę! - Mariusz nie ma wyjścia i zakłada na penis prezerwatywę.

Podnoszę lekko swoje biodra, łapię w dłoń jego męskość, nakierowuję go na swoje wejście i siadam na nim. Jego przyjaciel zatapia się we mnie do samego końca i jest mi wspaniale. Poruszam swoimi biodrami jeszcze na boki, rozchylając palcami swoje płatki, i ocieram się mocno o niego, pozostawiając po sobie wilgotne i śliskie podniecenie. Mariusz przymyka oczy i słodko stęka, ciągle masując moje krągłości. Swoje dłonie kieruję na jego szeroką, wytatuowaną klatkę piersiową i bawię się jego delikatnym zarostem.

Moje biodra i pośladki pracują na najwyższych obrotach, podskakując na jego przyjacielu. Jestem taka podniecona i zarazem mokra, że słychać tylko nasze jęki i odgłos chlupotania moich soków przy każdym uderzeniu moich pośladków o jego ciało.

- Oooooo! Zalałaś mnie swoimi sokami, cały pływam. O tak, tak, serduszko, uwielbiam, kiedy jesteś taka mokra. - Brunet podniecony wkłada dłoń pomiędzy nasze ciała, nabiera śliski płyn na palce, po czym oblizuje je i wkłada do ust. - Jezu, jesteś taka smaczna. - Seksownie chrypie, co powoduje we mnie totalny odlot. Przyspieszam ruchy swoimi biodrami, uderzając cipką o jego penisa raz za razem, by po chwili osiągnąć swoje spełnienie, głośno krzycząc.

Mariusz jednym, zdecydowanym ruchem przewraca mnie na plecy, po czym z całej siły ponownie we mnie wchodzi i mocno pieprzy. Porusza się szybko i zdecydowanie. Kilka ostrych pchnięć doprowadza go do orgazmu. Jęczy przy tym i stęka, jakby przebiegł maraton, co strasznie mnie podnieca.

Zmęczeni i spoceni leżymy chwilę, przytuleni do siebie, patrząc sobie w oczy.

- Ty dzika bestio! - odzywa się po chwili i wpija się natarczywie w moje usta.

Po ostrym seksie doprowadzamy się do ładu i wracamy na ciąg dalszy imprezy, bawiąc się, tańcząc i pijąc do białego rana.

Mariusz

Drugi rozdział za nami kochani.... Jak Wam się podobał? Jeśli się podobał, to zostawcie coś po sobie... buziaki....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro