Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kimmetzka *+18!!!!

* ZNAJDUJĄ SIĘ TUTAJ TREŚCI NIEDOZWOLONE DLA OSÓB PONIŻEJ 18 ROKU ŻYCIA, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.



To był kolejny nudny dzień w szkole, dziesięć godzin lekcyjnych czyli dwie matematyki, dwa angielskie, niemiecki, chemia, historia, religia i dwie godziny treningu. Na dworze było ciepło, więc gdy tylko zabrzmiał dzwonek oznajmiający koniec 5 lekcji dzieciaki wybiegły na plac zabaw, a liceum wraz z tobą usiadło na schodkach za szkołą i odpaliło papierosy. Przysiadłeś z dala od reszty towarzystwa zaciągając się fajką. Obok ciebie spoczął Leon, przyjaciel a także zauroczenie.

- Nie pal mały, bo to niezdrowe - uśmiechnął się ciepło Goretzka.

- Wiem, ale nie palę często i dużo, nie jest źle - zaśmiałeś się, ułożyłeś głowę na jego ramieniu i zaciągnąłeś się ponownie.

- Przyjdziesz do mnie dzisiaj? Rodziców nie ma- szepnął starszy do twojego ucha by nikt nie usłyszał, poczułeś dreszcz przyjemnie przechodzący wzdłuż kręgosłupa.

- Taaaak, co będziemy robić? - Wtuliłeś się w niego delikatnie czerwieniąc.

- Pouczymy się - uśmiechnął się zadziornie, a w tle zabrzmiał dzwonek. Zgasiłeś peta, trzepnąłeś kumpla lekko w potylicę i uciekłeś do szkoły. Reszta lekcji minęła w przyjemnej atmosferze. Załapałeś szóstkę z religii za oddychanie oraz 6 z historii za aktywność. Chemia, czyli ostatnia lekcja dłużyła Ci się niemiłosiernie, czekałeś na upragniony dzwonek, a gdy on zabrzmiał wybiegłeś z klasy bez słowa pożegnania, wybiegając zza zakrętu na schody z impetem na kogoś wpadłeś, lądując w jego silnych ramionach. Spojrzały na ciebie oczy śniące ci się po nocach od 2 lat, wtuliłeś się w Leona.

- Zawsze wiedziałem, że na mnie lecisz - uśmiechnął się szeroko, gdy się od niego odkleiłeś spłonąłeś rumieńcem.

- Pierdol się Goretzka - zaśmiał się głośniej i zabrał twój plecak na ramię.

- No to idziemy do mnie przecież - poczochrał ci włosy, poszliście przebrać buty i ruszyliście w stronę sklepu.

- Co kupujemy? - zapytałeś gdy weszliście do sklepu, twoje 164 centymetry zapragnęły wejść do wózka, więc to zrobiłeś.

- Piwo, chipsy i czekolada? Co ty robisz? - spojrzał na ciebie zdezorientowany.

- Sedzię -spojrzałeś na niego wzrokiem numer trzy, zaśmiał się tylko i zabrał wózek z tobą. Sunął nim między alejkami i wrzucał coraz to nowsze rzeczy.

- Kasa? Mamy już wszystko - posłał ci firmowy uśmiech, gdyby nie to, że siedziałeś w wózku, zmiękłyby ci kolana. Zabrał jeszcze jakieś pudełko z półki przy kasie, nie wiedziałeś, jakie, ale nie chciałeś pytać, może jakieś leki.

- Kasa - wyszedłeś z wózka i podjechaliście do stanowiska, starsza kobieta skanowała produkty, za które Leon postanowił sam zapłacić, zapakowałeś je do jego plecaka.

- Leć - powiedział patrząc na ciebie, wyszedłeś ze sklepu, zauważyłeś tylko jak zza siebie wyciąga dziwne pudełko, już wtedy domyślałeś się co to mogło być, a nie były to leki, nie chciałeś jednak myśleć na jaką okazję, bo serce by ci pękło. Po chwili wyszedł zadowolony z budynku i zabrał od ciebie plecak. Nie rozmawiając spacerem kierowaliście się w stronę jego domu. Cisza, która wam towarzyszyła nie była krępująca, a przyjemna, co jakiś czas zerkałeś na muskaną promieniami słonecznymi twarz pomocnika.

- Jesteśmy- wyrwał cię z zamyślenia zatrzymując się przed drzwiami domu.

- Na długo odpłynąłem? - zapytałeś zażenowany.

- Jakieś pięć minut, zapraszam do domu - otworzył drzwi i przepuścił cię w nich, zdjąłeś buty i skierowałeś swe kroki do kuchni połączonej z salonem.

- Kochanie, to ty? - zza zakrętu wyszła osoba, której się tutaj dzisiaj, już nie spodziewałeś, mama Leona obdarzyła Cię uśmiechem.

- E, dzi-dzień dobry Pani Goretzka - spuściłeś głowę zawstydzony. Kobieta wiedziała o twoim uczuciu do jej syna, odkąd przeszedł poważne zapalenie płuc.

- Witaj Jo, Leon widzę, że nie próżnujesz, jeszcze nie zdążyliśmy wyjechać - zaśmiała się gospodyni, a jej syn objął cię w pasie.

- Malec zostanie u nas kilka dni, bawcie się dobrze - uśmiechnął się ciepło do matki, zauważyłeś jednak jego delikatnie czerwone policzki, przy okazji dostał lekkiego łokcia w wątrobę za nazwanie cię malcem.

- Dobrze dzieciaki, wy też bawcie się dobrze, obiad macie na kuchence, nie spal - pani domu ucałowała was w czoła i puściła ci oczko. 

- W życiu nie przeżyłem takiego wstydu - szepnąłeś wyplątując się z objęć 18 latka, starałeś się unikać Karen Goretzki jak ognia, jak widać, bezskutecznie.

- Czemu? - Przytulił cię ponownie, zaburczało ci w brzuchu.

- Bo trochę się nie spodziewałem twojej mamy, szczególnie że miała wyjechać z mężem na weekend. Bóg wie, co sobie pomyślała - po ostatnim słowie zdałeś sobie sprawę, że powiedziałeś za dużo, dodatkowo znów twój brzuch chciał jeść.

- Chodź pójdziemy jeść, a później pogadamy, o czym mogła pomyśleć moja mama - wydawało ci się, że specjalnie splótł wasze dłonie i wciągnął do kuchni. Stresowałeś się tym, co masz mu powiedzieć. Wskoczyłeś na blat i śmiałeś się cicho widząc jak wyższy próbuje nałożyć jak się okazuje jeszcze ciepłego bolognese.

- Dziękuję - posłałeś mu najbardziej wdzięczny uśmiech i zabrałeś się za jedzenie, nie zwracając uwagi na wzrok maturzysty kierowany na ciebie. W ekspresowym tempie pochłonąłeś miskę makaronu, spojrzałeś na kończącego właśnie Leona, ten podniósł wzrok i zaśmiał się preliście.

- Idź umyj buźkę - zachichotał odkładając miskę do zlewu, od razu pobiegłeś do łazienki i umyłeś resztki sosu z policzków i nosa, zauważyłeś również dużą plamę po makaronie z sosem, więc ściągnąłeś koszulkę i wróciłeś do kuchni.

- Mogę koszulkę? - zapytałeś pijącego Leona, a on tylko przytaknął więc swoje kroki skierowałeś na piętro do jego pokoju, dostanie się do szafy jak zwykle było trudnym zadaniem, mijałeś szklanki, ubrania i różne takie, otworzyłeś ją i wyciągałeś koszulkę która zawsze ci się podobała, ale nigdy nie miałeś okazji jej ubrać, koszulka treningowa Goretzki, świeżo wyprana. Powoli zszedłeś ze schodów, a twój przyjaciel nadal siedział w kuchni, wszedłeś tam.

- Teraz możemy porozmawiać, co miałeś na myśli? - wyglądał poważnie, nawet bardzo.

- No, ten, tak mi się powiedziało, idziemy grać na konsoli? - nie było szans by w to uwierzył, ale może uda się ją odwlec, i tak miałeś z nim dzisiaj porozmawiać.

- Jeszcze z ciebie wyciągnę to co moja matka - zaśmiał się i podał ci jedno piwo, skoczył na kanapę przez drugi blat kuchenny i włączył konsolę.

- Jasne - usiadłeś obok niego i podałeś kontroler.

- FIFA 2020? - uśmiechnął się szyderczo.

- Nie! Nie umiem w FIFĘ - zaśmiał się głośno słysząc twoje oburzenie, wstał i po prostu usiadł za tobą, tak abyś był między jego nogami.

- Święty czas żebyś się nauczył! Jeśli wygrasz, chociaż jeden mecz, odpuszczę ci wszystko co złe i obejrzymy film, ale jeśli nie, będzie ciekawie - ponownie tego dnia wzdłuż twojego kręgosłupa przeszedł przyjemny dreszcz, tym razem podniecenia. Usiałeś wygodnie i wtuliłeś się w tors chłopaka, który objął twoje dłonie z padem swoimi i krok po kroku pokazywał, co i jak. Co jakiś czas to jeden to drugi się wiercił, bo było nie wygodnie, kilka razy Leon dostał po głowie za śmianie się z twoich nieumiejętnych ruchów. Mimo nauk starszego, przegrałeś każdy mecz, a ten w którym byłeś najbliżej wygrania skończył się 4:2 dla maturzysty.

- Bang, wygrana! - zaśmiał się, przez całe 10 meczów nie zmieniliście położenia, jedyne co robiliście to wyciągaliście coraz to nowsze jedzenie i piwa z plecaka. Twoja 16 letnia głowa była już lekko podpita.

- Podaj piwo, na trzeźwo się nie da - uśmiechnąłeś się, a chłopak zszedł z kanapy, poczułeś dziwny chłód na plecach.

- Tobie już dość młody, serio. A teraz mów proszę - uniósł cię i posadził na swoich kolanach, tak aby wasze twarze były naprzeciw siebie.

- No wiesz, twoja mama mogła pomyśleć że my coś ten teges, bo w końcu nie przyprowadzasz lasek do domu, mogła pomyśleć że jesteś gejem czy coś - zaśmiałeś się nerwowo, nie chciałeś by twój sekret wyszedł na jaw, tak bardzo bałeś się jakiegokolwiek pytania z jego strony.

- Mama wie, że jestem gejem, tak właściwie nie miałaby nic przeciwko gdybyśmy byli razem, bardzo cię lubi. Jo? Słuchasz mnie w ogóle? - nie słuchałeś, byłeś w odległym świecie gdzie nie miałeś żadnych szans u 2 lata starszego chłopaka, z letargu wybudziły cię jakieś aksamitne usta na swoich. Odskoczyłeś jak poparzony, gdyby Leon cię nie złapał, upadłbyś na ziemię plecami.

- Ziemia do Kimmiego - uśmiechnął się nieznacznie zawstydzony.

- Przepraszam wpadłem w myśli, wydawało mi się, że mnie całowałeś, a prze... - uciszył cię ponownym pocałunkiem, chciałeś przejąć inicjatywę, więc naparłeś na jego ramiona kładąc go na łóżko, całowałeś go z finezją, a twoje dłonie w momencie znalazły się pod jego koszulką, muskałeś opuszkami palców jego tors. Przestałeś go całować dopiero w momencie, gdy zabrakło ci powietrza.

- A mówią, że to ten starszy jest zawsze dominujący - uśmiechnął się oddychając głośno.

- Tak zwana iluzja, nie umiem dominować na dłuższą metę, mogę ewentualnie zacząć coś, ale później wiem tylko jak to wygląda na filmikach na pornhubie, bo nigdy nie miałem chłopaka, nigdy tego nie robiłem, ale nie że nie chcę, chcę, pragnę tego od dwóch lat - Leon zaśmiał się na monolog jaki wypowiedziałeś będąc zestresowanym.

- Spokojnie Jo, nie musisz dominować, ale możesz tak zaczynać częściej, ja cię nauczę, miałem kilku, więc wiem mniej więcej co i jak, dwóch lat? Czemu nie mówiłeś wcześniej? - puścił ci oczko, po czym spoważniał, nie chciałeś teraz o tym rozmawiać, chciałeś spełnić swoje pragnienie. 

 - Możemy pogadać później? Błagam - spuściłeś wzrok, chciałeś jeszcze podominować, a później zostać całkiem zdominowanym. 

- Jasne, kontynuuj - przygryzł wargę, a ty od razu przywarłeś do niego ustami, podwinąłeś jego koszulkę, której od razu się pozbył. Twoje rozgrzane usta muskały jego skórę szyi, a on wydawał z siebie ciche westchnienia, wiedziałeś jak ma wyglądać gra wstępna, ale nie koniecznie potrafiłeś ją zrealizować. Leon ściągnął z ciebie koszulkę i zaczął się dobierać do guzika spodenek, nie chciałeś przestawać pieścić jego ciała, dosyć śmiało zassałeś się na jego lewym sutku i od razu przekonałeś się że był to genialny pomysł ponieważ chłopak wyrzucił tors w górę, a z jego ust wydostał się niekontrolowany jęk, uśmiechnąłeś się triumfalnie i dalej ssałeś sutek chłopaka, Leon jęczał głośniej, a gdy wreszcie przerwałeś zachwycanie się jego jękami odpiął guzik twoich spodenek.

- Wstań, idziemy do mojego pokoju, nie mam zamiaru kochać się z tobą w pokoju, w którym za jakieś 10 minut włączą się kamery - szepnął oddychając płytko, a ty z niego zszedłeś. Ściągnął twoje spodenki i łapiąc za pośladki podniósł cię.

- Niezły jesteś - szepnął i naparł na twoje bokserki, w których była już erekcja, jęknąłeś cicho.

- Teraz ja na coś liczę - wniósł cię do pokoju i położył na łóżku, sam z kieszeni wyciągnął znane ci już pudełko.

- Przewidziałeś to? - zapytałeś zaskoczony

- Mama mi napisała że jeśli cię zaproszę to mam nie zapomnieć gumek, to nie zapomniałem - podrapał się zakłopotany po karku, a ty uśmiechnąłeś się słodko.

- Rozbierzesz się do końca czy ja mam to zrobić? - powiedziałeś, a on rozwiązał sznurek spodenek i po chwili pokazał ci się w całości, co prawda nie raz miałeś okazję go podglądać pod prysznicem, ale nigdy nie mogłeś się mu porządnie przyjrzeć. Leon uklęknął i wyciągnął lubrykant z pod łóżka, położył się na tobie przejeżdżając początkiem swojej erekcji, po twoim już nabrzmiałym penisie. Zrobił jeden długi ślad od szyi po bokserki, po czym ściągnął je finezyjnie i zszedł z ciebie.

- Odwróć się, podeprzyj na łokciach i wypnij, trzeba cię rozciągnąć - uśmiechnął się i czekał aż to zrobisz. Gdy już byłeś w wygodnej pozycji, przemierzył linię twojego kręgosłupa językiem, robiąc malinki, gdy tylko zatrzymywał język, przechodził cię dreszcz.

- Zawsze masz takie dreszcze? - zaśmiał się cicho przerywając robienie malinki u dołu twoich pleców.

- Za każdym razem jak szepczesz mi coś do ucha, gdy na mnie napierasz, obejmujesz - nawet to że leżałeś tyłkiem do niego nie zasłoniło twojej zarumienionej twarzy.

- Słodziak - uśmiechnął się i polizał twoje pośladki, na co sapnąłeś cicho. 

- Dzięki - jęknąłeś cicho, gdy zatrzymał się językiem na twoim odbycie.

- Robisz sobie codziennie lewatywę? Bo podejrzewam, że się masturbujesz paluchami, i wolisz być czysty, ale jeśli nie, to nie włożę w ciebie języka - spojrzał na ciebie wyczekująco.

- Jestem czysty, robię dwa razy dziennie, rano i po treningu - powiedziałeś cicho, a on uśmiechnął się szeroko.

- No to będziesz miał zajebiste doznania - wrócił językiem do twojej pupy i zaczął lizać ci odbyt, w pewnym momencie poczułeś jak coś rozwiera twoją dziurkę i po chwili poczułeś koniec jego języka, było ci dobrze, ale wiedziałeś że z tak doświadczonym chłopakiem będzie tylko lepiej, po pewnym czasie włożył język do końca, jęczałeś głośno, byłeś zachwycony, rozciągał cię kręcąc nim na wszystkie strony a ty wiłeś się z przyjemności, gdy wyjął język dokończył rozciąganie palcami, co na początku było bolesne, ale był delikatny i czułeś się jak w niebie. 

- Cholera Leon, ale ty jesteś zajebisty - jęknąłeś głośno, gdy wyjął z ciebie palce.

- Dziękuję, chcesz mnie nawilżyć śliną, czy wolisz lubrykant? - spojrzałeś na niego, chciałeś wziąć jego penisa do ust i doprowadzić go do pełnej erekcji.

- Śliną, ale musisz przyjść bliżej - uniosłeś się i czekałeś aż Leon poda ci swojego kutasa pod usta, po chwili gdy to zrobił, wziąłeś sobie za cel doprowadzenie go do orgazmu, by musiał go ponownie stawiać. Zacząłeś od lizania jego żołędzia i powoli przechodziłeś do dokładnego ślinienia go i ssania, Goretzka jęczał głośno, podczas gdy ty brałeś go głębiej i szybciej, mogłeś się pochwalić dobrym robieniem gały, uczyłeś się na takim fajnym urządzeniu.

- Joshua, d-dość, zaraz dojdę - jęczał a ty tylko wzmocniłeś ruchy, gdy poczułeś że jego penis mocno pulsuje wyjąłeś go z ust i pieściłeś ujście cewki moczowej palcem tak by doszedł na twoją twarz.

- K-Kimmmich - wykrzyczał nazwisko obficie dochodząc na twoją twarz, uśmiechnąłeś się i z satysfakcją oblizałeś resztki z jego główki i swoich ust.

- Podobało się? Teraz pomogę ci go postawić, ale musisz podać mi lubrykant - oddychał głośno ale ochoczo pokiwał głową i podał ci buteleczkę. Wylałeś sobie trochę na palce i włożyłeś w siebie dwa, poruszałeś nimi miarowo jęcząc często imię Leona, drugą ręką poruszając po jego penisie, który po kilku momentach ponownie był twardy jak skała.

- Jezu, jesteś świetny, może przejdźmy do wspólnej przyjemności - powiedział i obrócił cię na plecy, a jedną nogę dał na swoje ramię. Nie chciał ci zrobić krzywdy, więc nałożył gumkę, nawilżył się jeszcze żelem i powoli z finezją wszedł w ciebie samą główką, jęknąłeś z początkowego bólu, ale gdy zaczął poruszać i włożył swojego dużego penisa do połowy ból zmienił się w ogromną przyjemność, Leon doskonale wiedział jakim tempem poruszać się w tobie.

- Leo, mocniej w lewo - jęknąłeś głośno gdy był blisko twojej prostaty, zrobił to a ty wygiąłeś się nienaturalnie, igłośno jęczałeś jego imię, byłeś cholernie blisko, chciałeś żeby skończył w tobie więc zacząłeś poruszać biodrami, a on wzmocnił ruchy wchodząc w ciebie do końca.

- D-dotknij mnie tam, błagam - wasze jęki się mieszały, uniosłeś się na łokciach i dzięki temu że byłeś dobrze rozciągnięty, mimo nogi na jego ramieniu ustami zassałeś się na jego sutku, on krzyknął głośno twoje imię i poruszał szybko dłonią i biodrami, obaj doszliście w podobnym momencie krzycząc swoje imiona. Opadliście wykończeni na materac, oddychałeś głęboko, ale cholernie chciałeś jeszcze.

- Było cudnie - Leon opadł obok ciebie i cmoknął cię w czoło.

- Chciałbym jeszcze, pod prysznicem - szepnąłeś, z jednej strony miałeś nadzieję, że usłyszy, z drugiej, że nie.

- Takie to niewyżyte - zaśmiał się cicho i od razu naparł na ciebie całym sobą, jęknąłeś głośno, a on złapał cię za pośladki i uniósł, poszliście pod prysznic i zaliczyliście jeszcze dwie rundki. Było cudownie, niezapomniana noc.

********

Pisałam to jakieś 3 dni na lekcjach i jest to pierwsze +18 z którego jestem cholernie zadowolona, mam nadzieje że wam też się spodoba. Ponad 2600 słów.

_Quartararito_ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro