Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-

Inspiracja (wyżej przedstawionym) artem Nene (i tytuł i historyjka hahah). Patreon oddaje i to bardzo, polecam (jaka reklama XD).

Mam za parę godzin egzamin z chemii, mam ochotę na autodestrukcję :) (wtedy kiedy to piszę)

UPDATE: CHYBA JEST OK

O dziwo edytowane nie przez alemqę (jest zajęta bardzo<3 i nie chcę przeszkadzać, a zresztą chciałam to wcześnie wypuścić), tylko tym razem z pomocą przyszło vronsco :3

Miłego czytania! 

~~~~

Erwin wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze. Naturalnie pionowo rosnące siwe włosy były idealnie ułożone, co dziwiło nawet samego właściciela. Ostatnio często były w sporym nieładzie, lecz teraz każdy kosmyk zdawał się być na swoim miejscu. Bursztynowe, błyszczące się niemal szczerym złotem oczy, przykuwały uwagę. Miały w sobie tlącą się iskierkę szaleństwa i nadawały mu wygląd prawdziwego psychopaty. Za którego on sam się oczywiście nie uważał; przecież odczuwał emocje! I to nawet czasami dosyć poważne, zwłaszcza gdy policja go zdenerwuje. Poza tym, kochał swoją rodzinę ponad wszystko, nie trzymał się z nimi jedynie z powodów biznesowych. Chociaż... może rzeczywiście czasami zdarzały mu się chwile, gdy przesadzał. Patrzył wtedy na świat zbyt zero-jedynkowo i był gotowy poruszyć niebo i ziemię dla rodziny... bądź dla zemsty.

Wyciągnął z opakowania stojącego na blacie przy lustrze chusteczkę higieniczną, przykładając ją do twarzy, nawilżając ją wodą i ostrożnie myjąc twarz. Ubrudził ją, nawet nie wiedział kiedy, a mimo wszystko, wolał gdy była ona swojego naturalnego, bladego, wręcz chorowitego koloru. Ku jego uciesze, marynarka i golf zostały nietknięte i wyglądały jak nowe. Po chwili uporał się z zadaniem i do poprawienia zostały mu tylko okulary, na których były widoczne odciski palców.

Zanim to jednak zrobił, z nutą nostalgii wziął do dłoni nożyk. Miłoszek. Niedawno wrócił do swojego prawowitego właściciela. Delikatny uśmiech zakwitł na twarzy Knuckles'a. Dużo wspomnień kręciło się wokół tego noża, a jednak, końcowo trafił w jego ręce. Zacięta bitwa z Montanhą została zakończona jego sukcesem. Nie mógł się powstrzymać od dotknięcia czubka ostrza opuszkiem palca. Nóż był niedawno ostrzony, przez co ciął skórę z taką łatwością, co nożyczki cięły cienki papier. Złotooki jednak wiedział co robi, gdyż jego palec został nienaruszony. Rzucił swojemu odbiciu ostatnie, figlarne spojrzenie i odszedł parę kroków w tył, podziwiając swoje dzieło.

Lustro, kafelki, Miłoszek, blat, umywalka, jak i nieszczęsne okulary były pokryte powoli zasychającą, szkarłatną cieczą. Nie miał zamiaru tego sprzątać. Niech zobaczą co się stanie, jak policja jeszcze raz zawadzi jego rodzinie. Skrzywił się delikatnie, widząc własny zakrwawiony odcisk palca na kranie. Wziął kolejną chusteczkę i uprzednio ją nawilżając, upewnił się, że nigdzie nie będzie dowodów wskazujących stricte na niego. Wszyscy i tak będą wiedzieli, że to jego sprawka, a w ten sposób ominie konsekwencji swych czynów. Kusiło go, żeby zostawić nóż, żeby ostatecznie upokorzyć DTU, jak i całą policję, lecz nie mógł ryzykować. Na pewno ktoś połączyłby Miłoszka z nim, a zresztą, nie miał pewności, czy pozbył się wszystkich odcisków palcy z rękojeści. W końcu dotykał go po zdjęciu rękawiczek.

Westchnął cicho, odwracając wzrok od zakrwawionego ostrza. Przetarł okulary i założył je na nos. Poprawił siwą czuprynę, zmył ostatni ślad krwi, który wypatrzył na policzku i posłał kolejny szeroki uśmiech swojemu odbiciu.

1:1 dla Szefitka, szmaty.

Obrzucił spojrzeniem niewielką łazienkę, ostatecznie skupiając wzrok na nieruchomym ciele policjanta. Ukucnął przy martwym funkcjonariuszu i uśmiechnął się psychopatycznie, widząc kilkanaście głębokich ran ciętych w klatce piersiowej. Przerażenie malujące się w zastygłych oczach było jak nagroda dla Knuckles'a.

— Coś czuję, że się nigdy więcej nie zobaczymy, aniołku — szepnął z jawną satyrą. — Szkoda, nawet cię lubiłem. Lecz było nie zadzierać z Zakshotem.

Nie szczycąc zmarłego dłuższym spojrzeniem, nacisnął odpowiedni przycisk, uważając by nie zostawić odcisków palców. Przygryzł wargę, powstrzymując chichot, na myśl o reakcji LSPD na małą niespodziankę, gdy przyjadą na wezwanie "10-13". Dumny z siebie Erwin opanował się i szybkim krokiem wyszedł z łazienki, kierując się do wyjścia. Nie ma całego dnia. W końcu Pacyfik sam się nie otworzy.

~~~~


Jak myślicie, kto to? Dziękuję _Smokae_ za brainstorm hahah  <33

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro