8. Co się ze mną dzieje!?
Macie ten komiks bo jest cudowny i nawiązuje do poprzedniego rozdziału ❤❤❤
— Kirishima!? Co ty tutaj robisz do cholery jasnej?
— Yyy, bo spałaś u mnie?
— Bardzo przepraszam, ale CO!? – ryknęłam na zdezorientowanego rudzielca, po czym rozejrzałam się poważnie wkurwiona po pokoju, który nie był tym pokojem, w którym położyłam się spać z dziewczynami. Nie no serio, co do kurwy!?
— No mieliśmy męski wieczór, a że było późno to męsko cię przenocowałem, bo to nie męsko tak puścić dziewczynę samą po zmroku, ale teraz wstawaj, bo zrobiłem męską jajecznicę z męskim boczkiem i męskim, młodym szczypiorkiem. Będzie bardzo męsko, jeśli zjesz ze mną. – powiedział zadowolony z tym jego przesadnie szerokim uśmiechem.
— No dobrze, nie wiem, dlaczego ale śniło mi się, że jestem u Momo na babskim wieczorze. – powiedziałem skołowany przyjacielowi.
— Serio?
— Tak, ale to nie wszystko, widziałem tam Pyzę napalającą się na Żabę. Jeszcze nie mogę się uspokoić! – opowiedziałam zdegustowana, po czym przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Dobrze, że to tylko sen.
— Bakugou, tobie serio odbija na jej punkcie, wiesz? – powiedział zmartwiony. Że mi odbija!? Chyba go pojebało! – Ale nie martw się, męsko pomogę ci się z tego wyleczyć.
Poczułam delikatne dreszcze na dźwięk jego nagle zaniżonego i ochrypniętego głosu. Co on kombinuje? I czemu mówi tak często męsko!? Coś tu nie gra! Wcześniej siedzący na brzegu łóżka powoli przysunął się do mnie i pogładził wierzchem dłoni mój policzek, na którym automatycznie poczułam palące gorąco. Pewnie byłam mocno czerwona, bo Kiri parsknął delikatnie śmiechem. Do cholery skąd leci muzyka z Tytanika!? Jego dłoń zawędrowała na tył mojej głowy i wplątała się w moje włosy. Kolejna fala gorąca zalała moją klatkę piersiową, gdy zbliżył swoje usta do mojej twarzy jednocześnie delikatnie trzymając mnie za kark. Poczułam jego usta ocierające się o moje i
— BAKUGOU! Wstawaj! – kurwa.
— Ehhh... Czego!? – warknęłam na produkującą się nad moją głową Ochaco.
— Jest już dziesiąta, wszystkie już wstałyśmy i zaraz będzie śniadanie, tylko ty jeszcze śpisz. – uświadomiła mnie.
— No dobra, już wstaje. – mruknęłam zirytowana. Landryna wyszła z pokoju, który teraz był cały dla mnie i moich przemyśleń życiowych. Spedaliło mnie, no spedaliło. No gdyby to był jeszcze ktoś obcy, ale moja mordeczka? To jakiś żart. Idę się nażreć, może to mi pomoże.
Nie miałem za bardzo, w co się ubrać, więc założyłem wczorajszą sukienkę, znaczy założyłam. Cały czas się mylę, ehhh... W łazience, przed ogromnym lustrem oceniłem straty, które poniosłam w imię związku, który jak się okazało nie ma prawa bytu. Zapalcie znicz dla poległej na polu bitwy pod friendzone'em. Ale wracając do mojej twarzy, no cóż, wyglądam jak laska. Znaczy jeszcze bardziej jak laska i to taka ładna laska. Opuchlizna po usuwaniu resztek brody i włosków nad wargą, które Momo określiła mianem, phi, wąsika zniknęła, tak samo ta po regulacji brwi. Tak w porównaniu do mojej męskiej wersji to mam dużo większe oczy i pełniejsze usta, ale jakoś drastycznie mnie to nie zmienia. Nie wiem jak ten debil mógł mnie nie poznać. Pfff... Nagle stanął mi przed oczami obraz Jeżowłosego i Pyzy po pojedynku ze mną, cholera, co gorsze to nie wszystko! Złapało mnie poczucie winy, rozumiecie to MNIE! Zimny kamień ciążył mi w żołądku tłumiąc uczucie głodu. No kurna, dlaczego chce mi się płakać!? Oczy zaszły mi łzami, a gardło boleśnie się zacisnęło. Smutno mi do cholery, i to bardzo.
— Bakugou, co ty tam tak długo robisz?
Moje żałosne użalanie się nad sobą przerwała Mina. Najwyraźniej bardzo zła i głodna Mina.
— Śniadanie się już powinno rozpocząć, a my czekamy tylko an ciebie! Rusz się! – krzyczała jednocześnie kilka razy waląc pięścią w drzwi.
— Zaraz wychodzę, nie czekajcie na mnie! – wydarłam się moim starym zwyczajem. Może się najwyżej obrazić ale przynajmniej nie będzie wiedziała o tej dziwnej przypadłości. Poczułam dziwne ukłucie w dolnym, prawym rogu brzucha, te ciało robi się coraz dziwniejsze.
Po zejściu do jadalni, która była naprawdę wielka, usiadłem koło jedzących już jakieś kanapki czy inne gówno dziewczyn. Ale właściwie to, po co Momo tak wielki dom, no rozumiem, że ich na niego stać, ale no serio, po co? Może byli kiedyś biedni i w ten sposób leczą swoje kompleksy? Albo to wielopokoleniowa rezydencja i po prostu dostali ją od jakiejś ciotki czy jaki grom? Podczas rozmyśleń nad otaczającą mnie architekturą i psychiką moich gospodarzy jadłam bułkę z miodem, dobra była. O dziwo większość dziewczyn była cicho, tylko sporadycznie zagadując się nawzajem o jakieś pierdoły.
Około dziesiątej byłam już w drodze do domu. Z moich obliczeń wynika, że spałam jakieś pięć godzin, cudownie po prostu. Znaczy wyglądam jak zawsze niezwykle oszałamiająco, ale samopoczucie to już inna sprawa. Byłam strasznie rozdrażniona, zaatakowałam jakiegoś idiotę gapiącego mi się na tyłek, nakrzyczałam na psa dyszącego w moją stronę, właścicielkę, która go usadowiła na siedzeniu obok mnie, a i nie zapominajmy o kierowcy autobusu, który zbyt gwałtownie zahamował. A to wszystko w ciągu dziesięciominutowej jazdy autokarem. Nie spodziewałam się, że jestem do tego zdolna, a jednak. Teraz tylko kłótnia z mamusią i odhaczę ostatnią planowaną awanturę na ten dzień. Normalnie mam jeszcze Deku w harmonogramie, ale w weekendy robię sobie od niego wolne, w końcu każdy potrzebuje odpoczynku.
— Cześć moja piękna córko! Jak się bawiłaś? – zagaiła najwyraźniej zadowolona z mojej walki z aspołecznością Mitsuki. Może to dziwne, ale od kiedy jestem dziewczyną jest dla mnie podejrzanie miła i ani razu nie dała mi mokrą ścierą po głowie, co jest wyjątkowo miłą odmianą. Dalej niepokojącą, ale jednak miłą.
— Dobrze. – odpowiedziałam jak od niechcenia. Chyba ta odpowiedź jej nie usatysfakcjonowała, bo rozmowa się nie skończyła.
— A był tam ten twój miły kolega?
— Jaki kolega?
— No ten, z którym robiłeś projekt, taki z czerwonymi włosami. Na pewno wiesz, o kogo chodzi. – Boże zlituj się nade mną, wiem że jestem złym człowiekiem, ale na takie katusze nie zasługuję.
— Kirishima? Nie, nie było go tam, były same dziewczyny.
— Ahh... No trudno. – westchnęła znacząco. Zaraz, co ona do cholery chce mi przekazać!? A co jeśli... on się jej podoba!? Albo co gorsza zaakceptowała całkowicie to, że jestem dziewczyną i nie chce żebym znowu była chłopakiem. I chcę pozyskać do naszej rodziny tego debila!? No dobra głęboki wdech, bo zaraz ja tutaj zemdleje!
— Katsuś, dobrze się czujesz? – zatroskany głos rodzicielki przebijał się przez męczący szum w uszach.
— Tak, już wszystko dobrze.
— To cudownie, kochana masz może jakieś plany na ten wieczór?
— Nie? – Ciekawe, co ona planuje, wiecie jak to jest z tego rodzaju kobietami, bezpieczniej jest trzymać w domu krokodyla niż ją.
— Bo wiesz, dzisiaj leci w telewizji fajny thriller i może byś chciała go ze mną obejrzeć, kupiłam wino, zrobimy popcorn albo jakiś makaron na duże cycki i będzie fajnie. Tata dzisiaj jest gdzieś na drugim końcu Japonii, bo miał jakąś awarie w firmie, więc wróci dopiero jutro wieczorem.
— No dobrze, a ile tego wina kupiłaś? – zapytałam niepewnie. No tak się składa, że moja mama może alkohol wlewać w siebie litrami, nie to co tata, który najwyraźniej nie ma tego czegoś w żołądku odpowiedzialnego za trawienie procentów, co wśród azjatów to dosyć powszechne. Ponoć mam jakąś rodzinę w środkowo wschodniej europie ale nigdy tam nie byłam, więc trudno powiedzieć. Ale jeśli to prawda to mam podejrzenia z kąt ta odporność na alkohol, no i jasne włosy, które raczej nie są związane w quirkiem. Ja jeszcze nigdy się jeszcze nie schlałam na umór ale raczej nie będę umierać po dwóch piwach jak staruszek. To jest ta słowiańska krew.
— Malutko, pięć butelek. – zapewniła i machnęła ręką. No tak, malutko. Ona mnie spije, i nadzieje makaronem jak te biedne kaczki, które są hodowane na te francuskie wątróbki. Chore pojeby, jak można tak się znęcać nad bezbronnym zwierzakiem dla przerośniętej wątroby. WTF!? No ale koniec końców zgodziłam się zajadać makaronem popijanym dużą ilością czerwonego wina w akompaniamencie upiornej muzyki i niepokojąco naruszającego przestrzeń osobistą kamerzysty Anthonego Hopkinsa.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro