Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Ty masz cycki!?

Część tego rozdziału miała wcale nie powstać, ale ta piosenka mnie zainspirowała do napisania tego shitu. Podziękujcie jej autorom XD

— Dlaczego ty jeszcze śpisz!? Przecież dzisiaj przyjeżdżają nauczyciele! – Obudził mnie krzyk tej wiedźmy krążącej po moim pokoju. Podniosłem leniwie głowę i rozejrzałem się po pokoju, na krześle wisiały przygotowane ubrania. Pff, jakbym sam nie potrafił się ubrać.

***

No i zajebiście, jestem ogarnięty, najedzony i przygotowany psychicznie na dziwne pytania.

— Ty chyba sobie jaja robisz!? – Spojrzałem na zdenerwowaną kobietę. – Co ty masz na głowie!?

— Yyy, włosy? – O co jej do jasnej cholery chodzi.

— Nie denerwuj mnie! Jazda się czesać!

— Ale ja jestem uczesany! – Dalej nie rozumiem, co ona chce od moich włosów.

— Wrrrrr! – Po zirytowanym warknięciu, Mitsuki wyszła z kuchni i po chwili wróciła ze szczotką.

— O NIE! Nie ma mowy abyś mnie czesała! W ogóle skąd ten pomysł!?

— Siadaj, nie pierdol! Nie tak powinny wyglądać włosy dziewczyny! – Złapała mnie za głowę i posadziła na krześle z zamiarem ulizania mi fryzury. Nie podoba mi się to!

Zaczęła mi zaczesywać grzywkę na bok. No bez jaj, czy ona brała praktyki fryzjerstwa u Jeansa?

***

— Dzień dobry! Jak dobrze, że już przyjechaliście! – Mama otworzyła drzwi i wpuściła trzech nauczycieli. Wszyscy byli ubrani po cywilnemu, i wiecie co? Midnight w koszulce i dżinsach wygląda zupełnie inaczej, tak jakby bardziej sympatycznie? A może po prostu mniej zdzirowato? Tak pewnie to właśnie to.

— O jejku! – okrzyk zachwytu czarnowłosej w reakcji na mój widok nie napawał mnie optymizmem – Jaka ty jesteś śliczna! W sumie chłopak też z ciebie pierwsza klasa, ale przez ten grymas strasznie się szpeciłaś!

— Kayama, nie strasz dzieciaka! – Aizawa zgromił kobietę wzrokiem.

— Oh My Goodness, Bakugou! Jak to się stało? – Zmartwiony głos All Might'a podtrzymał mnie na duchu wśród tych dziwaków.

— Prawdopodobnie zostałem uderzony darem. Podczas ataku na Hosu zaatakowałem takiego dziwnego faceta, pewnie to on.

— Rozumiem dziecko, postaramy się go namierzyć. Później opiszesz jego wygląd dla Naomasa. Ale teraz niestety nie za bardzo możemy cokolwiek zrobić, przykro mi.

— Spodziewałem się, że to może potrwać kilka dni.

— Nie chcę cie straszyć, ale nie wiemy czy da się to cofnąć. – Aizawa patrzył się na mnie z grobową miną. Po prostu cudownie! Starałem się głęboko oddychać, początkowo, aby nie stracić przytomności, a potem żeby nie wybuchnąć. W moim przypadku najgorsze jest to, że nie tylko w przenośni.

— Bakugou, będziesz musiał od poniedziałku wrócić do szkoły, chcesz żeby klasa o tym wiedziała? – zapytał brunet – Bo jeśli okaże się, że to potrwa z pół roku to nie ma sensu tego ukrywać.

— Wiem o tym! Ehh, cholera! – Złapałem się za głowę i opałem łokcie o kolana.

— Katsuś, może zrobimy tak kochanie. Przez pierwszy tydzień będziemy udawać jakby nic się nie zmieniło, a jeśli w tym czasie nic się nie wyjaśni to damy ci damski mundurek i wszyscy będą szczęśliwi!

— Chyba ty będziesz szczęśliwa, a poza tym jak planujesz dodać mu dziesięć centymetrów, obniżyć głos, zmienić rysy twarzy – Aizawa chyba za bardzo się rozpędził.

— No dobra! Zrozumiałam. – zgromiła współpracownika wzrokiem – To nie ma na co czekać! W poniedziałek przyjdź w zwykłych ciuchach i zgłoś się do kantorka, tam panie dadzą ci nowy mundurek. – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Co prawda przerażała mnie wizja reakcji moich kumpli na mój nowy tors, ale Midnight mówiła całkiem sensownie.

— No dobrze, zrobię tak. – markotnie przyznałem rację wysokiej szatynce.

***

Ciężko oddychając ze zdenerwowania weszłam do szkoły. W dżinsach z wysokim stanem i zielonej, chociaż i mama i Midnight twierdzą, że to miętowy, bluzie wyglądałem jak dziewczyna. No chwilowo jestem dziewczyną, więc chyba tak powinno być. Nie zauważyłam żadnego z moich kumpli, więc szybko poszłam w stronę kantorka. Wchodząc do środka rozejrzałem się i zobaczyłem starszą kobietę w czymś w stylu fartucha.. Ta siedziała w wielkim fotelu popijając napój z kubka i oglądając skoki narciarskie.

— Noo skarbie rusz ten zgrabny tyłeczek i skacz daleko! Wrrr! Dla twojej największej fanki! Ooo tak! Bra... – W tym momencie zauważyła moją obecność, co tu się właśnie odjebało!? – Witam cię moja droga, możesz mi powiedzieć, czego potrzebujesz? – Nerwowo się zaśmiała – No nie patrz na mnie w ten sposób, nie udawaj że z ciebie takie niewiniątko! Hehehe! – Dalej nie mogłem zebrać myśli, całą moją uwagę przejęła dwuznacznie śmiejąca się kobieta wiekiem powoli zbliżająca się do emerytury.

— Oooo! Już jesteś! Choć kochana, dobiorę ci odpowiedni rozmiar mundurka! – Z dziwnej sytuacji wybawiła mnie Midnight wchodząc do pomieszczenia i otwierając szafkę z ubraniami. Szybko wybrała komplet i mi go podała.

— Dziękuję. – odpowiedziałem bez emocji.

— Dbanie o uczniów to mój obowiązek! Teraz załóż go w łazience, i lepiej się pospiesz, bo za piętnaście minut zaczynają się lekcję. – Z szerokim uśmiechem posłała mnie w stronę wyjścia. Ruszyłem w stronę toalety, ale zatrzymał mnie śmiech kobiety – Skarbie nie w tę stronę! Łazienka dla dziewcząt jest w przeciwnym kierunku.

No tak zapomniałem.

***

Weszłam do klasy na nikogo nie patrząc i usiadłam na moim miejscu.

— Cześć piękna! Jesteś tu nowa!? – nie zareagowałem, ale gdy ktoś szturchnął mnie w ramię uświadomiłem sobie, że to do mnie ktoś coś pierdolił.

— Kirishima!? – Patrzyłam na starego kumpla dziwnie uśmiechającego się w moją stronę.

— Ymm, znamy się? – Jego uśmiech zrobił się niepewny – Bardzo mi przykro, ale nie przypominam sobie ciebie, a raczej nie zapomniałbym dziewczyny o tak elektryzującym spojrzeniu.

— Jestem Bakugou. – Patrzyłam na niego z poker face'em, a na jego twarzy zaczęły kumulować się sprzeczne emocję.

— Jesteś rodziną Katsukiego!? Jak fajnie! Ale mimo wszystko nie przypominam sobie ciebie! Jesteś jego kuzyn...

— To JA jestem Katsuki! – przerwałam mu jego żywiołowy monolog zanim się za bardzo rozwinął.

— Yyy, co? – Był w lekkim szoku, wpatrywał się we mnie ze skupieniem.

— JESTEM TWOIM KUMPLEM, BAKUGOU KATSUKI! Czego tutaj nie rozumiesz!!?

— Bakugou, dlaczego ty jesteś w spódnicy!? I co się stało!? – Spojrzał się na moją klatkę piersiową – Ty masz cycki! Jak!?

— Uspokój się! To tylko chwilowe! Podczas ataku Ligi Złoczyńców jakiś pojeb miał moc zmieniania płci i teraz jestem laską. – Konsternacja wciąż nie schodziła z jego twarzy. Coraz bardziej irytował mnie ten idiota.

— Dzień dobry gówniarzerii! Kirishima, na miejsce! – Aizawa wszedł do klasy, ale tym razem bez swego nieodłącznego śpiwora pod pachą.

— Parę dni temu wydarzyła się taka sytuacja, że wasz kolega, Bakugou Katsuki, nie jest już waszym kolegą.

— Przepraszam, ale co się z nim stało? Zmienił szkołę, czy coś mu się stało? – zapytał Deku. Wtf, czy on się o mnie martwi!?

— Nie zmienił szkoły, po prostu od teraz jest waszą koleżanką. – Cała klasa wydała cichy okrzyk zdumienia – Spokój! To tylko na jakiś czas, kiedy znajdziemy antidotum to powróci do dawnej postaci. Prawda, Bakugou?

— Prawda. – mruknęłam. Cała klasa się na mnie spojrzała, już wcześniej czułem na sobie ich wzrok, jednak tylko Kirishima zdecydował się ze mną porozmawiać. W pewnym momencie zaczęłam czuć się niekomfortowo. Bardzo niekomfortowo. MINETA. Ten debil wychylał się i usilnie starał się spojrzeć mi w dekolt. Pff, to że od teraz jestem laską to nie oznacza, że od teraz będę nosił krawat i zapinał koszulę pod samą szyję. To jest mój image i nie mam zamiaru go zmieniać! A Minecie nakopie do dupy po lekcjach.

Lekcje oprócz specyficznego rozpoczęcia i kilku par oczu wbitych we mnie minęła dosyć normalnie. Gdy się pakowałam podbiegła do mnie grupa moich kumpli i Mineta. Nie wiem po chuj on tutaj, ale ok.

— O Boże, ty serio jesteś laską!

— Jak to jest mieć cycki?

— Jak to się stało?

— Czujesz się jakoś inaczej?

Zalali mnie falą pytań.

— No wiec tak jestem laską, cycki bolą przy bieganiu bez stanika, stało się to tak, że jakiś zjeb mnie postrzelił swoją mocą, i tak czuję się trochę inaczej. I dziwi mnie to, że wam odpowiadam na te głupie pytania! – podniosłem głos. Wcześniejszy spokój, znaczy no wiesz, jak na mnie spokój, skłonił mnie do nie używania przemocy fizycznej. Od kąt stałem się dziewczyną czuję dziwną, wewnętrzną równowagę, czy to już etap zjednoczenia się z naturą na poziomie księżniczki Disney'a? Jeśli to tak, to czuję się cudownie!

— Spoko stary, my nie będziemy cię inaczej traktować czy coś. Zawsze będziesz naszym agresywnym blondasem o skłonnościach do piromanii! – zapewnił pewnym siebie głosem czerwonowłosy zarzucając mi rękę na ramiona. Zaraz, czy on... Wrrrr! On tyka moją pierś, znaczy się trąca ręką, ale mimo wszystko! Na mojej twarzy wykwitła skrywana od ładnych kilku godzin wściekłość. A on dalej się uśmiech, no kurwa! Wiecie co jednak nie czuję jedności z naturą.

— Coś się stało? – zapytał niewinnie mój drogi przyjaciel. Kiedyś go zajebie.

— Nic.

Co prawda tylko Mineta jawnie mnie molestował swymi gałkami ocznymi, ale mimo wszystko czułem jak cały czas się ktoś ma mnie gapi. Cały kurwa dzień! A teraz zauważyłam Deku i Mieszańca przyglądających mi się z drugiego końca klasy. Powinni być już spakowani i iść do domów, pewnie specjalnie to przedłużali!

Wyszliśmy ze szkoły i każdy poszedł w swoją stronę, ja z Kirishimą szłam jeszcze z dwieście metrów razem i kiedy się rozchodziliśmy przypomniałam sobie, że pożyczyłam od niego pieniądze kilka dni temu. Kiedy stałam do niego bokiem i grzebałam w torbie kątem oka zobaczyłam, że ten zdrajca gapi się na moją dupę... I ty Kirishimo przeciwko mnie?

Gdy wracałam naszła mnie retrospekcja jego zachowania dzisiaj i z przed kilku tygodni, gdy robiliśmy projekt u mnie w domu.

Wpuściłem Kirishime do środka, ten rozejrzał się po korytarzu i zdjął kurtkę. Gdy już mieliśmy iść w stronę mojego pokoju mama nas zauważyła z salonu.

— Cześć! Katsuki, nie mówiłeś, że będziesz miał gościa! – Uśmiechnięta blondynka zatrzymała nas w korytarzu.

— Nie muszę ci o wszystkim gadać! A poza tym jego wizyta nie była planowana, robimy razem projekt! – powiedziałem trochę podniesionym głosem.

Nie drzyj się tak! – podniosła wyraźnie głos. No dobra jak chce kłótni to będzie kłótn...

— Dzień dobry! – Moje plany pokrzyżował Kirishima – Bardzo miło mi panią poznać! – niemal wykrzyknął uradowany wpatrując się w moją mamę z błyskiem w oczach. No dobra niech mu będzie, przedstawię go.

— Mamo, to jest Kirishima. Kirishima, to jest moja mama, Bakugou Mitsuki. – mruknąłem.

Wysoka kobieta uśmiechnęła się do mojego kumpla, a ten jeszcze bardziej wyszczerzył ostre zęby. Dlaczego on się tak ekscytuję? Chociaż, w końcu to Eijiro, czego mógłbym się po nim spodziewać.

— Może chcecie coś do picia?

— Bardzo poprosimy! – kurde, Shitty Hair ogarnij się. Co ci odpierdala?

— No to idźcie do salonu! Czego się napijecie? Zimno jest, może zrobię wam herbaty?

— Będziemy bardzo wdzięczni!

— No dobrze, to poczekajcie pięć minut. – Mama poszła do kuchni, a Kirishima zadowolony szedł w stronę dużego pokoju.

Usiedliśmy na jasnej kanapie, spojrzałem na ziomeczka. Dalej był niepokojąco wyszczerzony. Nawet jak na niego!

— Masz bardzo miłą mamę!

— Taa...

Wpatrywałem się w niego przymrużonymi oczami. Co tu się odpierdala? W tym momencie weszła moja mama z trzema kupkami herbaty.

— Chłopcy, proszę! Boże nareszcie ktoś odwiedził mojego bachora! Już się bałam, że jest z nim jeszcze gorzej niż myślałam.

— Bakugou to mój najlepszy kumpel!

— Jak miło to słyszeć! – westchnęła. Przypomniała mi się jedna z naszych kłótni, kiedy wydarła się, dlaczego nie mogę być normalny. Nie sądziłem, że ona tak na serio!

Mitsuki jeszcze zadała czerwonowłosemu parę pytań, a ten z wypisanym najwyższym wyrazem szczęścia na twarzy odpowiadał. Potem blondynka wstała i odniosła kupki, tak się składa, że w naszym domu kuchnia i salon są tak umiejscowione, że gdy siedząc na kanapie spojrzy się w lewą stronę to zobaczy się zlew, kuchenkę i ich okolice. Nie zgadniecie gdzie gapił się mój kumpel niemal bez przerwy. Tak. Na moją matkę...

Gorzej ci?

— Yhh? Co masz na myśli? – zapytał z miną niewiniątka.

— Gapisz się na moją matkę! – powiedziałem wkurwionym szeptem. Jeszcze by usłyszała, a potem zaczęłyby się pytania. I to takie, na które nie chcę odpowiadać.

— Wcale nie! – Zarumieniony wymachiwał rękami niczym ten czterooki z naszej klasy.

Już planowałem coś powiedzieć, ale zauważyłem mamę idącą w naszą stronę.

— Później o tym pogadamy...

— Chłopcy, zrobiłam ramen. Chodźcie do kuchni, naleje wam! – Ucieszony czerwonowłosy niemal podskoczył wstając. No po prostu zajebiście!

Gdy siedzieliśmy przy stole w kuchni, a mama mieszała zupę w garnku Kirishima całkowicie mnie ignorował i wpatrywał się maślanym wzrokiem w moją mamę. Boże, co jest z nim nie tak? Gdy dostał tą zupę szczęśliwy wpierdzielał i chwalił niesamowite umiejętności blondynki.

— Dziękuję, było pyszne! – Szybko odstawił talerz do zlewu.

Dobra, już dosyć tego dobrego! Kirishima, idziemy na górę! – wchodziłem po schodach niemal ciągnąc za rękę czerwonookiego. Gdy już byliśmy w moim pokoju popchnąłem go na łóżko. Usiadł na nim i wpatrywał się we mnie z szeroko otworzonymi oczami. Ja stanąłem niemal nad nim ze skrzyżowanymi rękami.

— Co ty do kurwy odpierdalasz!? – warknąłem. Dalej nie mogłem krzyczeć, w końcu nie wiem jak kobieta by zareagowała, a nie chcę się tego dowiedzieć!

— O co ci chodzi?

— Nie udawaj niewiniątka, od półtorej godziny gapisz się na moją matkę! Ale ty mnie wkurwiłeś! – Przeczesałem włosy dłońmi starając się uspokoić, a mój głos stał się lekko chrapliwy od skoku testosteronu w moich żyłach.

— Aaaaa – znacząco przeciągnął samogłoskę – Ale to nie ta, jak myślisz! – lekko się zająknął.

— No to jak, skoro twierdzisz, że wcale nie napalasz się na moją matkę!

— Yyy, j-ja. Hmm – nie mógł znaleźć dobrej wymówki. Czyli się przyznał. Super.

— Ta kobieta to jest moja matka! Urodziła mnie do cholery, cyckiem wykarmiła, pieluchy zmieniała!

— Przepraszam. – Ziomek siedział ze spuszczoną głową i unikał mojego wzroku – No ogólnie mógłbyś to odebrać, jako komplement, bo widzisz, twoja mama to tak jakby ty z cyckami! – no to teraz dojebał.

— Przestań, teraz czuję się jakbyś walił konia do mnie!

— Ale ja do niej nie waliłem konia!

— Ale pewnie planowałeś to zrobić!

Twarz chłopaka zrobiła się tak czerwona jak jego włosy, zacisnął usta i znowu opuścił głowę.

— Kurwa, no nie! Po prostu, kurwa, no nie! Wrrr! – Czułem jak coś mnie od środka rozsadza.

— Może... Postaramy się o tym zapomnieć? – zapytał niewinnym głosem miłośnik, kurwa, mamusiek.

— Wrrrr!

— No, ale na jutro musimy dokończyć ten projekt, a mamy dopiero połowę, musimy się pospieszyć. – no miał, do kurwy, trochę racji.

— Wyjdę na dziesięć minut do łazienki, ty zacznij coś tam robić. Jak wrócę to postaram się cię nie zamordować!

Gapiąc się na tyłek mojej matki miał taki sam wyraz twarzy, jak wtedy kiedy się gapił na mój. Po prostu cudownie! Przypomniało mi się jak nakręcałem się na Urarakę, no niestety jest szanującą się dziewczyną i nie wstawia zdjęć swojego gołego tyłka na instagrama, więc musiałem sobie jakoś radzić. I nie tylko ja tak robię, pewnie on też. Nie wiem czy powinnam czuć się urażona. Pomyślę o tym później!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro