Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. 🍀To nie tak miało być🍀

— Czujesz to? – spojrzałam na przyszłego ojca moich dzieci. Chciałabym żeby były takie ładne...

— Tak. – spojrzał w kierunku z którego dochodziły podejrzane odgłosy.

— AAAAAAAAAAAAAAAAAAA! – doszedł stamtąd przeraźliwy wrzask przyprawiający o gęsią skórkę.

— Kto był przed nami?  – oddech heterochromika przyspieszył.

— Uraraka i A-Aasui – wyszeptałam – Trzeba im pomóc!

Ruszyliśmy biegiem nie myśląc za wiele. W sumie to ta mała idiotka zasłużyła na cierpienie, bo pomimo mojego aktualnego pocieszenia miałam jej za złe tą durną decyzję ale i tak nie życzyłam jej śmierci poprzez spalenie. W myślach powtarzałam tylko sobie co robić w przypadku podpalenia się człowieka. Moje quirk średnio współpracowało z ogniem.

- Boże... – jęknęłam gdy zobaczyłam to co zobaczyłam.

- Błagam, powiedz że tylko ja to widzę...

- Myślisz że czyja jest? – powoli podeszłam do obciętej kończyny.

- Wole nie wiedzieć. – niemal mnie 8d niej odciągnął.

- Mięso... Jeść...

Oboje spojrzeliśmy w stronę głosu. To będzie długi wieczór...

Kolejne rany powstawały na moim ciele podczas kolejnych ataków. Te zębiaste monstrum było skrajnie niebezpieczne i jeśli my sobie z nim nie poradzimy to zrobi innym krzywdę. Cały czas mamrotał jakieś kanibalistyczne brednie. Pojebany.
Staraliśmy się nie reagować na jego zaczepki i w końcu góra lodowa go unieruchomiła łamiąc mu zdeformowane zęby.

- Uciekamy!

- CO!?

- Nauczyciele się nim zajmą!

- Pojebało cię!?

- Baku, choć. – złapał mnie za nadgarstek i zaczął holować aż w końcu odpuściłam. Ból mnie osłabiał.

Nie minęło dlugo czasu jak zostaliśmy wciągnięci do krzaków przez ośmiornicę.

- CO TY – zatkano mi usta.

- Ciiiiii!

No a tam jakże by inaczej nasz kochany kruczek rozpierdalający połowę lasu. No ładnie...

- Wow! – podskoczyłam. A więc to jego ręką... 

- To nic. To jedna z moich dodatkowych dłoni.

Kurwa, jakie to obleśne... Machał mi tym zakrwawionym kikutem przed twarzą.

- Tu jesteście! – brokuł przyleciał do nas. No okej. Tak jak mówił ten terapeuta z YouTube. Jest dobrze. – O nie...

- Deku, zamknij się. Każdy ma oczy.

- Musimy go powstrzymać!

- Izuku!

Jednak ten idiota już leciał.

- UCIEKAJCIE! – starał się go powstrzymać Tokoyami.

No i jak zwykle wszystko trzeba samemu załatwić...

- On się boi światła! – wytworzyłam kilka wybuchów przy istocie, która zaczęła się cofać.

Potężna kula ognia poleciała nad nami uspokajając stwora. Jednak była ona niebieska. Co jest...

-Uciekajcie! Ja go zatrzymam!

- Zwariowałeś!? – złapałam go mocno za nadgarstek.

- Baku, uciekaj!

- No chyba śni... – i zapanowała ciemność.

Nie wiedziałam jak długo byłam nieprzytomna jednak jakimś cudem znów się pojawiłam tylko po środku polany, a stwora nie było. Wokół mnie był straszny rozgardiasz. Z trudem zrozumiałam co się dzieje. 
- KACCHAN RUSZ SIE!

Spojrzałam w stronę głosu. Deku był cały pobity. Co tu się stało..?

- KACCHAN, JESTEŚ CELEM!

- NIE BEDZIESZ MI ROZKAZYWAĆ! – No ale ruszyłam się. Takie życie.

Cały czas czułam że ktoś się na mnie uporczywie gapi. Zaatakowałam najbliższego złoczyńcę. Mieli przewagę w praktycznie każdym względzie. Nic dziwnego że Todoroki złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w kierunku schronu z innymi uczniami.

- Puść mnie! Oni sami sobie nie poradzą!

- Zamknij się. Błagam zrób to... – westchnął choć to bardziej brzmiało jak sapnięcie. 

Byłam taka zła ale nie sprzeciwiłam się. Nie miałam siły na walkę.
Biegliśmy i biegliśmy jednak nie skręciliśmy w tą dróżkę co trzeba.

- Ślepy czy głupi!? Tam powinniśmy skręcić! – pokazałam palcem.

- Spokojnie Baku.

- Spokojnie..? – Nie myśląc wiele wyrwałam dłoń. Cos tu nie gra.

- Bedzie dobrze Bakugou. Naprawdę będzie dobrze.

Wyglądał i brzmiał co najmniej dziwnie. Powoli zaczęłam się cofać.

- Nie bój się. Będzie dobrze.

- Ja pierdole, NIE DOTYKAJ MNIE! – wrzasnęłam.

Jednak nie byliśmy już sami.

- Dobrze się spisałeś. – zostałam złapana w pasie przez o głowę wyższego faceta. Śmierdział spalenizną.

- RATUNKU! POMOCY!

- Zamknij mordę! - mężczyzna zatkał mi usta.

- Dajcie teleport na lewy szlak. - heterochromik rzucił dość sztywno do
słuchawki. Był zesrany jak toi toi na woodstoku. Chociaż lepszym porównaniem
są tamtejsze krzaki.
Wydawałam jakieś zduszone okrzyki i stęknięcia, jednak nie ma szans by to coś dało. Jednak trzymał dłoń na moich ustach, więc...

- Ja pierdole, suka mnie ugryzła! - tak pociągnął mnie za włosy że aż oczy mi
się naciągnęły. Zaskomlałam z bólu.

- Zamknij się. Jeszcze nas znajdą. - róznowłosy wywrócił oczami. Sam starał się przekonać, że to nic złego.
Pomimo paskudnego charakteru było mu jej szkoda, widział ten strach i ból. Jak u mamy...

Portal się pojawił, a szarpiąca się blondynka została tam wepchnięta. Wszyscy
mogli wrócić do bazy. Tutaj dziewczyna mogła krzyczeć ile chciała.

- Czego chcecie!? - teraz była moja kolej na przekonywanie się, że się nie
boję.

- Ohh, naprawde musisz tak ujadać?

- Moim zdaniem jest urocza.

- Dlatego nie będziesz miała z nią kontaktu puki jest związana.

Blondynka wywróciła oczami po czym wróciła do posyłania mi powłóczystych
spojrzeń. Dziwaczka.

- Nie domyślasz się? Chcemy cię pokojowo przekonać do dołączenia do
nas.

- I poliamory!

- Poligamia idiotko i nie wiem co ty próbujesz zasugerować.

- Nie ma opcji bym do was dołączyła! - oburzyłam się.

- Ale ty wiesz, że nie masz wyboru? - dobrze mi znany brunet zarechotał.

- Dabi... Przecież wiesz, że nie nadajesz się na bohatera.

- Co ty pieprzysz!? - warknęłam - Będę doskonałym bohaterem!

- Taaa... - owy Dabi wywrócił oczami.

- Bakugou, nie ukrywajmy twej natury. Jesteś współczesną femme fatale. -
miękko gestykulował - Prosimy o twą wspołpracę.

- Nie.

- Nie?

- Nie.

- Zastanowisz się jeszcze. Pomyśl o matce. Co ona by czuła gdyby coś ci się
stało?

Odwróciłam wzrok. Problem w tym, że miał racje.
Nie wiedziałam kiedy tamci
zaczną mnie szukać, a ci mogli robić ze mną w tym czasie dosłownie wszystko.
Jak tutaj nie zwymiotuje to będzie święto.
Długo tam nie siedzieli. Chcieli dać mi chwilę na zastanowienie. Bałam się tortur... Tak naprawdę byłam słaba...

- Hej...

- A ty czego chcesz? - mruknęłam do heterochromika. Kto jak kto ale on nie
powinien tu być...

- Baku, proszę cię, zgódź się. Będziemy mogli być razem...

- Zwariowałeś..? - parsknęłam oburzona.

- Kocham cię...

- Taa, jasne...

- Robię to wszystko dla ciebie. Będziemy wszyscy szczęśliwi. Ten stary debil
zdechnie. - oczy mu zabłysły.

- Nie mam pojęcia o co ci chodzi.

- Pragnę tylko pomszczenia matki... Ja ją tak kocham...

- Okej?

- Jesteś do niej podobna. Będziemy mieć piękne dzieci.

- Ja pierdole, przestań! Nie będzie żadnych dzieci!

- Ale Baku... Będę cudownym ojcem. - złapał mnie za dłonie.

Bałam się... On chce mnie zgwałcić i kurwa zapłodnić! Zaczęłam się wyrywać.
Niech to do cholery puści!

- Ale Baku...

- ZOSTAWCIE MNIE! RATUNKU! NA POMOC!

- Ale my mamy szczęście, że tu są dźwiękoszczelne mury. Co ty jej robisz
młody?

- Nic...

- Dziwny jesteś. Pewnie po matce.
Heterochromik spuścił wzrok.

- I przebierz się w normalne ciuchy. Wyglądasz jak lump. - no i tak się ich pozbyłam.

Zimny pot spływał po moich plecach. Oni mogą mi zabrać dar... Kim ja bez niego będę!?
W tym czasie jej marnotrawni przyjaciele postanowili się naprostować. Jednak to nie była taka zwykła sytuacja. Blondynka zniknęła wraz z Todorokim i to nie wiadomo kiedy i gdzie. Momo trzymałą w dłoni czytnik gdzie znajduję się nadajnik. Ale to było tak daleko... Jakim cudem oni się tam znaleźli tak szybko? A co jeśli tam nie ma ani blondynki, ani heterochromika? Niby zawodowi bohaterzy pracowali nad tą sprawą jednak grupa pietnastolatków jest trochę nieobliczalna i należy ich cały czas pilnować. Wszyscy byli tak zajęci, że nie zauważyli ich zniknięcia.

- Czemu tak w ogóle ona z nim tam pobiegła..? - skrzyżował ręce na piersi czerwonowłosy podczas podróży pociągiem.

- Pewnie chcieli pobiec do bazy. Ale to słabe, że zostawili resztę. - westchnął Izuku.

- No ale co byście zrobili gdybyście też mieli szansę? Jiro jest nieprzytomna od wczoraj... Tak się o nią boję.... - zakryła czarne oczy i zadrżała w przypływie emocji.

To było dość przykre. Zawsze była ta silną i stabilną, jednak zagrożenie na ktore była narażona jej ukochana ją pokonało. Teraz musi walczyć razem z innymi o ich sprawę. Jiro by tego chciała.

***
Rozdział krótki ale chciałam wam przypomnieć ze żyje 😒
Nie wiedziałam że dorosłość jest taka przesrana ale nikt mnie nie pytał czy chce się wydostać z pochwy stworzenia, więc nic to nie zmienia.
Potrzebuję więcej artów z 🌻Mitsuki🌻 dla zdrowia psychicznego. Jak ktoś umie rysować to proszę was o nią z córeczką w dobrej jakości...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro