Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Todobaku!?

— Aaa! – Krótko pisnęłam w reakcji na niespodziewane oddalenie się od ziemi. Niby czułam, że on coś kombinuje, jednak myślałam, że tylko sobie to wkręcam. Silne dłonie złapały mnie w talii i nawet nie wiem, w którym momencie leżałam, a raczej wisiałam w silnych i bardzo ciepłych ramionach heterochromika. Znaczy w nogi było mi zimno. Rany, jego quirk! Możecie mi bić brawo za inteligencje...

— Przepraszam, zabolało cię? – zapytał z wyraźnym zmartwieniem na twarzy.

— Nie – odpowiedziałam lekko zachrypniętym i gardłowym głosem, co dodatkowo mnie tak trochę zawstydziło, ale tak tylko trochę. A szczerze to czułam ciepło zdradziecko wypełzające na policzki i to dzisiaj już drugi raz! Nie poznawałam się, zazwyczaj wszystko po mnie spływało jak po spasionej kaczce. A zwłaszcza obecność tego mieszańca, która tylko czasami mnie wkurzała i napawała rządzą krwi oraz flaków. Jednak teraz czułam się jakoś krucho? Powoli szliśmy w stronę wyjścia z placu, miałam wrażenie, że specjalnie tak zwolnił, aby nie wywoływać niepotrzebnych wstrząsów. Kątem oka widziałam Minetę wpatrującego się w Shoto z nienawiścią i chyba też zazdrością. W sumie nie dziwie mu się, spójrzmy prawdzie w oczy, on prawdopodobnie zostanie dożywotnim prawiczkiem. Aż trochę szkoda mi się go zrobiło, ale tylko trochę, nie myślcie sobie. Jiro zdawała się nas wszystkich zlewać, a nawet wydawała się trochę zadowolona. Jej również się nie dziwię, pewnie widziała w Todorokim rywala w walce o względy Momo. Chociaż nie zauważyłam by wykazywał jakiegokolwiek zainteresowanie skierowane w stronę ładnej brunetki to dziewczyna była nim wyraźnie zafascynowana. Zerknęłam ukradkiem na niosącego mnie czerwono-białowłosego, najwyraźniej nie zauważył mojego spojrzenia, więc mogłam się na niego spokojnie pogapić. Ewentualnie mógł udawać, ale kogo to obchodzi, trzeba korzystać z chwili. Zawsze patrzyłam na niego trochę z dołu, ale teraz miałam na niego naprawdę ładny widok. Pomimo miękkich rysów i uroczych, pyzatych policzków miał linie szczęki, duże oczy i dosyć wyrazisty nos.

— Baku... Coś się stało!? – Przybiegł do nas zmachany Jeżowłosy przerywając moją kontemplacje urody niosącego mnie dżentelmena.

— Bakugou jest ranna, kuleje i bolą ją nadgarstki. – odparł rzeczowo Shoto. Mówiłam już, że jego klatka piersiowa jest jednocześnie miękka i sprężysta? Widziałam już, że Kirishima coś chce zrobić, zaczął błądzić wzrokiem po ziemi usiłując jednocześnie nadążyć za Todorokim, który z wiadomych tylko sobie powodów przyspieszył.

— To może ci pomogę? – zapytał mój dobry kumpel, który w tej chwili wydawał mi się jednak trochę nadopiekuńczy.

— Żartujesz? Bakugou, ile ty możesz ważyć? Z sześćdziesiąt kilo? - odparł chłodno. Emm, sytuacja jakoś nieprzyjemnie zgęstniała.

— No, mniej więcej. – odpowiedziałam zdziwiona tą całą sytuacją. Szczerze to nie wiem ile ważę, no ale pewnie około tych sześćdziesięciu.

Zirytowany czerwonowłosy szedł koło nas i spoglądał na mnie kątem oka.

— Bardzo źle się czujesz? – zapytał w końcu.

— Gorzej niż zwykle po walce.

— No dobrze, zabierzemy cie do pielęgniarki i

— Pielęgniarki nie ma w szkole, sami musimy sobie radzić.

— Ale wpuszczą nas do gabinetu, jeśli powiemy, jaka jest sytuacja? – odezwała się wcześniej milcząca Jiro.

— *WDECH* BĘDZIEMY MUSIELI OPATRZYĆ BAKUGOU!? – nagłe wystrzelenie przez Minoru słów niczym przez pistolet maszynowy zbiło wcześniejszą atmosferę i wprowadziło nowego delikwenta, którego tym razem nie lubią wszyscy.

— My tak, ale ty masz surowy zakaz zbliżania się do dziewczyn. – odparł zdegustowany Todoroki.

— A tak w ogóle, nie stoisz przypadkiem za blisko Bakugou? – zasugerowała Jiro najwyraźniej czująca przyjemność z karcenia karła.

Gdy dotarliśmy do Aizawy, ten obejrzał mnie z grubsza i po stwierdzeniu, że nie mam nic złamanego odesłał nas do kantorka, w którym mieliśmy poprosić o klucz do gabinetu.

— Kto będzie z nią rozmawiał? – zapytał Todoroki tuż przed zapukaniem w tanie, jakby tekturowe drzwi.

— Jest trochę dziwna, ja nie chcę. – Wycofał się Kirishima.

— Ja się jej boję, ostatnio na mnie nakrzyczała! – zapiszczał Minoru. No kto by się spodziewał? Patrzyłam na tą bandę przegrywów siedząc na ławce na korytarzu i z trudem utrzymując się w pionie.

— Zachowalibyście się, chociaż raz jak mężczyźni, a nie! Ja pójdę! — zdecydowała zdenerwowana brunetka. Zastanawiałam się kiedyś, która jest topem, bo Jiro zachowuję się jak rasowy top, ale jest malutka i przy Momo zachowuję się zdecydowanie subtelniej. No co, nie patrzcie tak na mnie, jestem tylko prostym facetem, który bardzo lubi lesbijki. No dobra jestem prostą kobietą lubiącą lesbijki. A tak zastanawiając się to czuję się bardzo dobrze w tej skórze i dalej podobają mi się dziewczyny ale też zaczęli podobać mi się kolesie, więc to oznacza, że jestem bi? Moje rozmyślania nad własną seksualnością przerwało delikatne pukanie drobnej pięści.

— Puk, puk, puk.

— Proszę! – usłyszeliśmy zza drzwi kantorka. Nasza wysłanniczka cicho weszła do pomieszczenia i odnalazła wzrokiem siedzącą przed telewizorem zniszczoną starszą kobietę. Paliła w tym czasie papierosa bez filtra, a w jej prawej dłoni spoczywał duży kubek czarnej kawy. Dym spowijający kantorek był tak gęsty, że jeszcze trochę i chyba będzie go można kroić nożem.

— Dzień dobry proszę pani! Chcielibyśmy poprosić panią o klucz do gabinetu pielęgniarki.

Po przerwaniu oglądania skoków narciarskich z 2003 roku kobieta wstała i zbliżyła się do ścianki z kluczami namierzając dłonią ten właściwy.

— O, jest! Aż zarósł kurzem, normalnie ta stara zołza nosi swój i nie musi tutaj latać. Ahh – przeciągnęła się strzykając kośćmi w całym ciele i spojrzała rozanielonym wzrokiem na dziewczynę – Jaka ty śliczna jesteś, słodziutka jak cukiereczek anyżowy.

— Ymm, dziękuję. – odparła zabierając klucz i powoli wycofując się z zadymionego kantorka – No to ja już pójdę.

Jiro szybko wyskoczyła za drzwi i je zamknęła. Wszyscy rozejrzeliśmy się po sobie i zarządziliśmy ewakuację do pielęgniarki.

Gdy weszliśmy wreszcie do upragnionego gabinetu Todoroki usadowił mnie na kozetce i zaczął coś szukać w szufladach.

— O Jezu! – zaśmiała się brunetka, by po chwili milczenia spojrzeć na nas i zapytać – Wiecie, co ona paliła?

— Ymm, papierosa? – zapytał niepewnie Kiri.

— Pff, nie. – Miłośniczka rocka zaszczyciła nas kolejną salwą śmiechu, ale tym razem takiego niezdrowego.

— Marychę. – odpowiedział na wcześniejsze pytanie Shoto.

— No proszę, a skąd taki chłopiec z "dobrego domu" zna zapach marychy? – zachichotała figlarnie granatowłosa robiąc cudzysłów palcami.

— Ten "dobry dom" nie był aż tak dobry. – po krótkim westchnięciu kontynuował – Ojciec izolował mnie od reszty rodzeństwa, żebym nie zaraził się "przegrywstwem", więc jedyne czego nauczyłem się od najstarszego brata to tego typu rzeczy.

— Ten blondas pali marychę!? – prychnęła wciąż za głośno Jiro wpatrując się w szoku w heterochromika – No bez jaj!

— Nie, nie on. – westchnął ciężko – Mam jeszcze drugiego starszego brata, ale wyniósł się z miasta i nie utrzymuje z nami kontaktu.

Wszyscy razem ze mną patrzyli z ciekawością na najbardziej niezwykłego członka naszej grupy. Panowało milczenie i za bardzo nie wiedzieliśmy co powiedzieć, więc po prostu zaczęliśmy patrzeć się gdzieś w kąt i udawać, że wracamy do swoich zajęć.

— Mam jakieś bandaże, nie wiem czy będą nam potrzebne, ale mówię jakby co. – Kirishima przerwał nieprzyjemną ciszę wymachując przed sobą kilkoma opakowaniami białego materiału.

— Ymm, no dobrze. – zawahał się Shoto – To jeszcze raz, co cię boli oprócz nogi?

— No, tak najbardziej to nadgarstki, a reszta to jakieś drobne siniaki.

— Pokaż tą nogę. – Podszedł do mnie i kucnął przy kozetce podwijając mi prawą nogawkę. Kostka była trochę spuchnięta, ale nie wyglądało to jakoś tragicznie, po chwili zastanowienia postanowiłam spojrzeć na swoje nadgarstki. Spuchły. Wyciągnęłam ręce przed siebie i okazało się, że bardzo mi drżą. Cholera, nie wiem jak dam radę się ogarnąć, przecież będę miała problemy z pisaniem. Zazwyczaj po takich sytuacjach Recovery Girl mnie jakoś stawiała na nogi, ale teraz jej nie ma. Todoroki spojrzał na moje trzęsące się dłonie i zamyślił się przez chwilę.

— Nie martw się, przecież możemy dać ci notatki z następnych lekcji.

— Racja, dzięki. – Rozluźniłam się trochę i opuściłam dłonie na uda. Wszyscy przyglądali się dłoniom Todorokiego podwijającym mi nogawkę i zdejmujące buta. – Co robisz?

— Schłodzę ci ją, aby mocniej nie spuchła, a potem czymś ci ją usztywnię. – wyjaśnił, po czym zaczął uciskać w różnych miejscach kostki. – To tylko nadwyrężenie, po kilku dniach powinno już być wszystko dobrze.

— HAHHAHAH! Pisklaczki. – niemal zaświergotała Jiro patrząc na gniazdo gołębi na parapecie. Wszyscy spojrzeliśmy na nią zdziwieni.

— No nie mów, że cie wzięło? Przecież ty tylko się trochę dymu nawdychałaś. – westchnęłam przeciągle.

— Przepraszam. – Otarła łzy, które przed chwilą jej wypłynęły z zewnętrznych kącików oczu – Nie jestem przyzwyczajona, a ona tam miała tak najarane, że się rzygać chce.

— No dobra, ale ogarnij się, za godzinę mamy lekcje. – strofował ją zmartwiony Jeżowłosy.

— Ehh, postaram się.

Heterochromik wrócił do macania mi stopy.

— Nie żeby mi to co robisz jakoś przeszkadzało, ale wiesz co robisz? – zapytałam skonfundowana.

— Uwierz mi, miałem w swoim życiu tyle urazów, że mniej więcej wiem jak zdiagnozować tego typu uszkodzenia. Na szczęście staw nie jest uszkodzony, ale pewnie jeszcze bardziej spuchnie. – zapewnił pewnym siebie głosem. Po postawieniu diagnozy położył prawą dłoń na mojej kostce i

— Ahhh! – syknęłam i wyrwałam nogę.

— Za zimno? Przepraszam, ja jestem przyzwyczajony i trochę straciłem wyczucie.

— Co ty jej zrobiłeś? – warknął Enjiro. Podszedł do nas i zajrzał przez ramię Todorokiego, by spojrzeć na moją nogę.

— Nic się nie stało, po prostu Shoto trochę za bardzo schłodził mi kostkę. – wytłumaczyłam. Cholera, znowu powiedziałam na niego po imieniu! Dobra piękna, zachowuj się naturalnie to może nie zwrócą na to uwagi.

Odłożyłam stopę na miejsce i pozwoliłam Icehot'owi działać. Chłód faktycznie pomógł i po usztywnieniu mi kostki na podstawie tutorialu z internetu mogłam już wstać i iść, co prawda na sztywnej i bolącej nodze, ale przynajmniej nikt nie musi mnie nosić. Jak na nieszczęście nie było nigdzie kul ale wciąż przymroczona gitarzystka zaproponowała poprosić Momo o pomoc.

— Momuś, kochanie potrzebujemy twojej pomocy. – zaświergotała dziewczyna wtulając się w, ekhem, miękką klatkę piersiową brunetki.

— Ouu! Jiro, co się stało? – zapytała zmartwiona szlachcianka. Ahh, tak to jest z tymi grzecznymi panienkami. Co prawda nikt nie chciał uświadamiać jej o stanie, heh, przyjaciółki, więc zmieniłam temat na mój problem.

— Ymm, chciałam cię prosić o zrobienie dla mnie kul, bo mam kontuzję kostki.

— Oczywiście, że ci pomogę. Poczekaj chwilę! – Szczęśliwa z możliwości pomocy Yaorozu odwróciła się do ściany i chyba podwinęła koszulkę. Po chwili zaczął się roznosić dziwny zapach, a dziewczyna wyjęła właśnie z brzucha jedną z podpór.

Po chwili popylałam już przez korytarz z prędkością anakondy po zeżarciu spasionej kapibary czy tam innego chomika. Ehh, nie ważne. Teraz ważne jest to, że wchodzę wreszcie do przebieralni, z której wszystkie dziewczyny zabierają swoje rzeczy i to zakończy moją dzisiejszą tułaczkę. Znaczy została jeszcze historia bohaterstwa, ale na tym to już można praktycznie spać.

— Aaaa!!! – usłyszałam nieprzyjemnie wysoki pisk Miny patrzącej na mnie jakbym jej właśnie dała batona.

— Co ci?

— No nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi! – Niepokoiła mnie ta euforia. Po niej można się wszystkiego spodziewać i nie wiem czy chce się przekonać, co ona kombinuje do jasnej cholery.

— Nie udaje?

— TODOBAKU!!! – wydarła się na całe gardło strasząc inne dziewczyny.

— Mina uspokój się – powiedziała zaniepokojona Ochako.

— O czym ty pieprzysz idiotko! – nie wytrzymałam i naskoczyłam na różową.

— O twoich podbojach sercowych!

— Jeszcze raz, ale tym razem po ludzku. Co ty pierdolisz!? – zapytałam już serio przestraszona niezrażoną moją niechęcią dziewczyną.

— O todobaku!- powtórzyła poprzednią wypowiedź, ale tym razem na normalnych częstotliwościach i głośności.

— O todobaku?

— Tak, o todobaku.

— No dobrze, a teraz spokojnie mi wyjaśnij, czym jest todobaku. – Może, jeśli będę do niej mówić cicho i powoli to mnie posłucha. Ehh, jak z dzieckiem.

— Todo jest od Todoroki, a baku jest od Bakugou! – Zaczęłam rozumieć, co ona próbuje mi przekazać i na moje wspaniałe szczęście intensywnie się zarumieniłam. Nie no jaja se robię, jestem zajebista. Psycholog mi mówi, że mam kompleks Boga czy coś, ale nawet jeśli to co z tego? Przecież jestem bajeczna. Ale jeśli chodzi o moją twarz to serio się zarumieniłam.

— Zarumieniłaś się!

— Przecież czuję. – warknęłam do wścibskiej dziewczyny.

— Czyli podoba ci się! Hura, wiedziałam!

— Zamknij się!!! – krzyknęłam, a w dłoniach pojawiły mi się małe eksplozję.

— Todobaku! Todobaku! – zaśpiewała i zaczęła tańczyć wokół mnie na zmianę kankana i upośledzoną wersję twerku. Ja ją kiedyś wysadzę w powietrze.

***

I oto następny rozdział ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Dałabym wam jakąś ryjącą mózg piosenkę ale nie potrafie dopasować żadnej do tego rozdziału,więc bardzo was przepraszam.
Następnym razem się postaram 😗







































Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro