Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. Morze Czerwone

Macie przerażający obrazek

Ehh, godzinny wykład o przemocy za małe zadrapanie? Pff, dobrze, że nie dowalili nam prac społecznych, bo chyba bym zwariowała. Dlaczego ludzie tak przeżywają takie sytuację, on tylko zrzygał się na podłogę, i to nie krwią tylko jakimś plackiem czy innym gównem.

Podczas przerwy szliśmy korytarzem w stronę naszej klasy. Nie odzywaliśmy się do siebie, Mineta z powodu gównianego samopoczucia, Deku, bo chyba się mnie bał, a ja bo byłam wkurwiona.

— Midoriya! – kiedy byliśmy blisko drzwi usłyszałam melodyjny, dosyć niski i męski głos który wyrwał mnie z chwilowego nerwowego letargu. – Dlaczego nie było cię na lekcji? – nie no choć mnie wkurwia to muszę przyznać, że powinien się częściej odzywać. Ma zajebisty głos. Przeszedł koło mnie i otoczył mnie zapach jego boskich perfum, poczułam jak uwalnia się we mnie wewnętrzna szmata. Nie no, to chyba najgorsza zmiana jaka jest związana z byciem dziewczyną. Napalanie się na odmieńca. Co prawda zawsze byłam świadoma, że jest w jakiś sposób atrakcyjny. Ale wynikało to z obserwacji dziewczyn z mojej klasy, a nie własnych doświadczeń. Chociaż może to po prostu perfumy za 400 zł tak działają. Jeśli wrócę do poprzedniego ciała to to wypróbuję.

— Bakugou! Co się stało? Martwiłem się! – zapytał wcześniej przeze mnie niezauważony czerwonowłosy.

Nie no mieszaniec jest pizdą! Ogólnie to nim gardz... O BOŻE ON ZNOWU TUTAJ PRZECHODZI!!! Wzięłam bardzo głęboki oddech i trochę odleciałam.

— Bakugou! Bakugou! – mój bro machał mi dłonią przed twarzą.

— Czego? – znudzona spojrzałam na mojego rozmówcę.

— Chciałem cię zapytać co się stało i – przez chwilę się zawiesił i trochę skulony patrzył mi się w oczy – on ci się podoba?

— COOO!? NIE!? – postarałam się zaprzeczyć. Dlaczego to brzmiało bardziej jak pytanie do jasnej cholery!?

— No dobrze, rozumiem.

— A w gabinecie dyrektora byliśmy dlatego, bo Mineta gapił mi się pod spódnicę więc go pobiłam. – szybko postarałam się zmienić temat.

— Wyglądał jakby prawie umarł. – zaśmiał się Kiri. Dobrze, udawajmy że to się nie stało. Ble, mieszaniec.

— Chodźmy do klasy, zaraz dzwonek.

Ogólnie to niepokoi mnie moje niecodzienne zainteresowanie aktualną płcią przeciwną. Nawet nie mam ochoty gnębić nerda, bo jest na swój sposób uroczy. Ale Minety dalej nienawidzę. Niech zdechnie w najgorszy możliwy sposób.

Zastanawiam się czy ktokolwiek robi cokolwiek by moje życie wróciło do normalności, bo coś w to wątpię. Ehh, chwilowo mam większy problem jakim są testy które odbędą się za dwa tygodnie, o pisemne się nie martwię ale jeśli chodzi o praktyczne to inna para kaloszy. Nigdy nie wiadomo co oni wymyślą.

Dzień minął dosyć szybko, jednak na ostatnich lekcjach źle się czułam, robiło mi się słabo i bardzo bolał mnie brzuch.

— Bakugou, coś cię stało? Jesteś strasznie blada! – zaniepokojony chłopak podszedł do mojej ławki w której wciąż siedziałam i starałam się spakować.

— Źle się czuję, bardzo boli mnie brzuch. – mruknęłam. Przy szybszych ruchach czułam jak robi mi się słabo.

— Zabrać cię do pielęgniarki? – zapytał jednocześnie kładąc mi dłoń na plecach.

— Nie, chyba nie jest aż tak źle. Ale pójdę do łazienki, może obmycie twarzy wodą pomoże.

— Pójdę z tobą. – zaproponował jednocześnie podnosząc moją już pełną torbę.

Wstałam, jednak trochę się zatoczyłam. W ostatnim momencie za ramię złapał mnie Czerwonowłosy.

— Rany, z tobą naprawdę jest źle. Na pewno nie chcesz do pielęgniarki?

— Ona ma ważniejsze problemy niż mój bolący brzuch. – zastopowałam nadgorliwego przyjaciela.

— No dobra.

W łazience, do której razem ze mną wszedł Kirishima, obmyłam twarz wodą i starałam się głęboko oddychać. Dobrze, że nikogo nie ma już w szkole, no oprócz paru nauczycieli. Weszłam do kabiny i postanowiłam zrobić siku, bo czemu nie? W końcu brzuch mnie bolał, może jak opróżnię pęcherz to poczuję się lepiej.

— KIRISHIMA! JA KRWAWIĘ! WZYWAJ POGOTOWIE! – JEZU, PEWNIE PĘKŁ MI WYROSTEK. Albo miałem jakiegoś guza w brzuchu o którym nie wiedziałam. Ja nie chcę umierać! Nagle usłyszałam śmiech mojego kumpla... zajebie go. – Z CZEGO TY SIĘ ŚMIEJESZ!!!

— Bakubro, ale ty wiesz, że istnieje coś takiego jak miesiączka?

— Ouu... - no to się popisałam.

— A to chyba potrzebujesz jakiś podpasek.

— Brawo za spostrzegawczość... – pogratulowałam Sherlokowi. Jezu, dlaczego właśnie mnie to spotyka?

— Yyy, a masz je w torbie czy coś? – no i mamy kolejny problem.

— Nie.

— Ouu, co teraz? – spłoszony czerwonowłosy stał pod drzwiami kabiny i był wyraźnie zestresowany.

— Kupisz mi je.

— Co!? Bakugou, ale jak to? Ja nie wiem jakie! – zaczął się plątać we własnych słowach. Mimo, że go nie widziałam to już oczami duszy widziałam te czerwone uszy i zbłąkany wzrok. Ahh, ci faceci. Nie bał się skoczyć na śmiercionośną, teleportującą chmurę, a boi się pójść do sklepu po podpaski.

— Przestań, to nie męskie! – zaczynamy manipulację.

— Ale!

— Nie ma żadnego ale! Idziesz! W razie czego dzwoń! – rozkazałam. Nie usłyszałam słowa sprzeciwu, więc chyba idziemy ku zwycięstwu.

— No dobrze. – odparł potulnie. Wreszcie! Heh, bycie dziewczyną jednak nie jest takie złe.

— Mam portfel w małej przegródce w środku torby. Weź z dziesięć złotych.

Po kilku minutach grzebania mi w torbie pokrzywdzony czerwonowłosy odnalazł zaginiony artefakt. Ech, no dobra już z niego zejdę. Siedziałam sobie na kibelku przez jakieś dziesięć minut w samotności czując nieprzyjemne zimno owiewające mi nogi. Kiedy przeglądanie instagrama przerwał mi dzwoniący telefon.

— Tak?

— Bakugou, no jestem w tym sklepie i stoję przed półką z podpaskami ale mam problem. – oznajmił mi niepewnym głosem.

— Już się boję! Jaki?

— Bo te podpaski są w różnych rozmiarach. – zaczął jeszcze bardziej zmieszany. No robi się ciekawie. – I jaki rozmiar waginy masz?

O kurwa, nie no nie mogę z niego.

— Weź największe.

— Ouu... – jęknął i po tym jakże interesującym dźwięku rozłączył się. No niestety ale sam mi się podłożył, takie życie.

Mam nadzieję, że to się skończy do egzaminów. Momo coś mówiła, że to trwa maksymalnie tydzień więc uznajmy, że miała rację. No dobra wracamy do instargama.

— Bakubro, już jestem. – krzyknął zziajany.

— Daj to! – mruknęłam uchylając drzwi i wystawiając przez nie dłoń.

Po ogarnięciu sytuacji wreszcie wyszłam z tej zimnej ubikacji. Nie no serio jest wiosna, powinno być ciepło.

— Ymm, coś nie tak? – zapytałam dziwnie patrzącego się na mnie Kirishimę. Był jakiś taki speszony, na przemian spoglądał na mnie i wbijał wzrok w ziemię. Nie no nie mówcie mi, że to przez ten niewinny żart?

— Nie? Chodźmy już, niedługo odjeżdża mój pociąg. – szybko zmienił temat. No tak, biedny. Heh, czy ja jestem złym człowiekiem? Może powinnam być milsza dla ludzi? Hmm, nieee. Jestem idealna.

— A jak się czujesz? Przepraszam, że nie zapytałem ale byłem roztargniony.

— Lepiej, dalej boli mnie brzuch ale już nie jest mi słabo.

— To dobrze! – ucieszył się czerwonooki uśmiechając się w ten swój nienaturalnie szeroki sposób.

Wieczorem, kiedy już smarowałam sobie twarz kremem, dla utrzymania look'u sassy bitch przyszłą do mnie wiadomość. No proszę, od Jeżowłosego, ciekawe czego chce.

Jeżowłosy:

Bakugou, jak mogłaś mnie tak wkręcić!?

Ja:

Ale o co ci chodzi? XD

Jeżowłosy:

O rozmiar podpasek!

Ja:

Co? XD

Jeżowłosy:

Właśnie się dowiedziałem, że to nie zależy od rozmiaru wagony tylko od tego jak dużo krwi wchłonie!

Waginy*

Ja:

XD

Jeżowłosy:

Jesteś okropna XD

Ja:

Sam mi się podłożyłeś XD

To dlatego tak dziwnie się zachowywałeś?

Jeżowłosy:

TAK

Nie mogłem przestać o tym myśleć ;-;

Ja:

Biedactwo XD

Po tym rozdziale przerażający obrazek ewoluował do obrzydliwego obrazka 😗

***

Jest jaki jest jeszcze fajny konwent w Polsce oprócz pyrkonu i comic conu? ;-;


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro