Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Cały dzień przesiedziałam z Avrą i Yuri na kanapie. Na obiad zamówiłam pizzę, bo nie miałam siły gotować. Czułam się co najmniej dziwnie. Zupełnie jak nie ja.

Travis i Avril pojawili się u mnie około dziewiętnastej trzydzieści.

- Hejka!

- W salonie!

- Jak życie? – Spytał chłopak.

- Wybornie. Dajcie mi chwilę, wygonię je do kąpania i umyję Lin'a.

- Pomóc ci w czymś? – Spytała Avi.

- Możesz iść i nalać wody do wanny na piętrze. Yuri, idziesz się myć.

- No dobra...

Wykąpałam Lin'a i Avrę, położyłam braciszka spać, pozwoliłam dziewczynom obejrzeć bajkę na dobranoc i usiedliśmy z Travisem i Avril u mnie w pokoju.

- Lama, mogę o coś zapytać? – Spytała Avi.

- Hm?

- Co do chuja robiłaś z Davisem?!

- Język! Najpierw zaciągnął mnie siłą do tańca, potem gadaliśmy, a później musiałam iść zbierać zwłoki aka was.

- No a gdybyś nie musiała? Jak daleko by to zaszło?

- Avril Amy Williams, nie jestem łatwa! Poza tym Noah jest z pewnością ostatnią osobą, z którą chciałabym stracić dziewictwo.

- Ja nie rozumiem, czego ty się boisz...

- Skończmy tą rozmowę. Lepiej Travis, powiedz jak idzie ci rozpracowywanie Tobiasa.

- No tak generalnie nie idzie. Ale mam nadzieję, że to kwestia czasu.

Przesiedzieliśmy tak chyba jeszcze dwie godziny, później moi przyjaciele musieli zbierać się do domu.

Następnego dnia rano gdy wstałam, sprawdziłam telefon. Miałam powiadomienie z Instagrama.

@to_nie_on prosi o zezwolenie na obserwowanie.

Weszłam na profil osoby, która chciała mnie zaobserwować. Okazało się, że to nikt inny jak Noah. Uśmiechnęłam się pod nosem. On sobie nie zamierza odpuścić.

***

Zbliżały się święta, a co za tym idzie czas gotowania i sprzątania. Roboty miałam po uszy. Zaczęłam od posprzątania domu i ubrania z dziewczynkami choinki.

Później zaczęło się gotowanie, pieczenie ciast i ciasteczek – słowem to, co kocham najbardziej.

Wigilię zaliczam jak najbardziej do udanych. Od taty dostałam nowe pointy – mówiłam o nich chyba od miesiąca, bo moje dotychczasowe były już w dramatycznym stanie.

Mimo, że Koreanką jestem aż w trzech czwartych, świąt nie spędzam z koreańską rodziną. Jak to w trzech czwartych, zapytacie. Otóż mój tata jest w całości Koreańczykiem, a moja mama miała rodzinę w Korei od strony swojej mamy. Mieszkała tu, w Portland, ale wyjechała na studia do Seulu. Nie wróciła już sama, a z moim tatą i mną, co prawda jeszcze w brzuszku.

Moja koreańska rodzinka nie przyjechałaby do nas na święta, bo jest ich... dużo i gdyby zwalili nam się na głowę to nie każdy znalazłby sobie miejsce do spania. Dla nas natomiast wyprawa do Korei byłaby nie dość, że karkołomnym wydatkiem, to jeszcze nie wyobrażam sobie, jak sama z tatą mielibyśmy poradzić sobie na lotnisku i w długiej podróży samolotem z dziewczynkami i Lin'em.

Tak więc musi nas zadowolić rozmowa na Skype'ie.

Tata zazwyczaj niestety ma w wigilię dyżur w szpitalu. Tak było i tym razem. Położyłam brata spać, a potem usiadłyśmy z dziewczynkami w salonie i zaczęłyśmy oglądać „Kevin sam w domu". W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.

- To na pewno Mikołaj! Przyprowadził kucyka, o którym zapomniał! – Podskoczyła Yuri.

- E... raczej wątpię. Siedźcie tu, ja zobaczę kogo niesie.

Podniosłam się z kanapy i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się...

Nie, nie Święty Mikołaj.

Noah.

- Cześć.

- Cześć... co ty tu robisz? – Spytałam niepewnie.

- E... mam takie małe prezenty dla ciebie i twojego rodzeństwa. Wesołych świąt.

- Wesołych świąt, wejdź.

Czułam się jak w jakimś filmie, serio. Noah, w moim domu, w wigilię, z prezentami.

- Dziewczyny są w salonie, Lin już śpi. – Oznajmiłam.

Weszliśmy do pomieszczenia, w którym znajdowały się Yuri i Avra. Chłopak dał im prezenty.

- To... może chodźmy do mojego pokoju. A wy nie ważcie się podsłuchiwać! – Ostrzegłam siostry.

Udaliśmy się więc na górę i usiedliśmy na moim łóżku.

- No to... to dla ciebie. – Podał mi prezent.

Był to czerwony, niewielki pakunek z ciemnozieloną wstążką. Otworzyłam go, a moim oczom ukazała się figurka Funko Pop przedstawiająca Rachel z „Friends".

- Jeju... skąd wiedziałeś?!

- Stwierdziłem, że skoro nosisz bluzę z logo tego serialu, to musisz go lubić.

- Jeju, głupio mi teraz, bo ja nic dla ciebie nie mam.

- Nie szkodzi. Mam w sumie pewien pomysł, jak mogłabyś się odwdzięczyć.

- Co zechcesz! – Powiedziałam szybko.

- Z drużyną koszykarską organizujemy imprezę sylwestrową. Poszłabyś ze mną?

To zupełnie zbiło mnie z tropu. Ja na sylwestrze z koszykarzami? Pff, nie, dzięki.

- Em... Noah, naprawdę mi miło, że o mnie pomyślałeś, ale... nie chcę robić ci wstydu. Ja, balerina, w towarzystwie cheerleaderek i koszykarzy? Nie, to nie wyjdzie.

- Nie daj się prosić. Niejeden chłopak z drużyny chciałby cię zabrać na tę imprezę. Lana, proszę, daj mi się zrehabilitować za tamtą sprawę na tej imprezie...

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Poza tym, nie wyśpię się, będę to dwa dni odsypiać, a ja już dzień po nowym roku mam lekcje w szkole baletowej.

- Obiecuję, że będziesz mogła wrócić o której zechcesz, bylebyś dotrwała do północy.

- Wiesz co... daj chwilę, sprawdzę w kalendarzu, czy tata nie ma dyżuru.

Zbiegłam do kuchni i otworzyłam kalendarz taty.

Cholera.

Wolne.

A to oznacza, że będę musiała iść na tą imprezę.

Wróciłam do swojego pokoju.

- Dziś jest twój szczęśliwy dzień, Davis, mój tata ma wolne w sylwestra.

- No i świetnie! Przyjadę po ciebie o dwudziestej. Swoją drogą, ładnie wyglądasz.

Spojrzałam w lustro na toaletce. Miałam na sobie skórzane spodnie i białą, oversize'ową koszulę.

- Dziękuję. W sylwestra postaram się wyglądać równie dobrze, żeby nie zrobić ci wstydu. Nadal uważam, że to powalony pomysł. Swoją drogą, to bardziej czy mniej formalna impreza?

- Bardziej.

- Bardziej w stylu będziesz w garniturze?

- Dokładnie tak. Możesz nawet założyć tutu.

- Ha ha, bardzo śmieszne. Dzięki, przez ciebie muszę iść na zakupy po sukienkę.

- Pewnie dostałaś jakąś kasę na święta, możesz ją jakoś pożytecznie wydać.

- Tu cię zaskoczę, bo nie dostałam. Dostałam pointy, mam ważniejsze wydatki.

- Swoją drogą, pointy bolą?

- Na początku? Umierasz. Ale jak masz wygodne i dobrze dobrane to później jest okej, tyle, że musisz mieć świadomość, iż w tym przypadku definicja słowa „wygodny" jest troszkę inna.

- Okej, zrozumiałem. – Zaśmiał się. – Dobra, będę leciał, trafię do drzwi jak coś.

Wstaliśmy, ja otworzyłam drzwi swojego pokoju. Chłopak przechodząc obok mnie przystanął na chwilę, pochylił się i powiedział mi do ucha:

- Tylko ubierz się ładnie.

Po czym pocałował mnie w policzek i po prostu wyszedł.

A ja stałam tam jeszcze dobre kilka minut i zastanawiałam się, co do cholery się właśnie odpierdoliło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro