4
Dziewczynki oglądały film, a ja poszłam się umyć. Później, owinięta ręcznikiem, siedziałam na brzegu wanny z żyletką w dłoni.
Dziewczynki były bardzo zawiedzione, że tata znowu wróci późno. Spędza z nami tak mało czasu, bo nie uratowałam mamy. Nie wybaczę sobie, że przez to dzieciaki nie mają matki, a ojca, jeśli się oczywiście uda, widują w weekendy.
To myśląc przyłożyłam chłodny metal do skóry lewej ręki, w miejscu, gdzie nie były widoczne stare blizny. Przycisnęłam go mocniej i pociągnęłam. Po chwili z rany zaczęła sączyć się krew. Powtórzyłam tę czynność kilka razy i opłukałam rękę. Wróciłam do swojego pokoju, przebrałam się w piżamę i zarzuciłam na siebie zielonkawą, flanelową koszulę.
Położyłam dziewczynki spać i usiadłam przy biurku. Zabrałam się do nauki na jutrzejszy sprawdzian z fizyki. Było w pół do pierwszej, kiedy ktoś zapukał w okno. Podeszłam, aby je otworzyć. Po chwili do środka wskoczyli Avril i Travis.
- Czemu wy nie możecie wchodzić drzwiami?
- Twój stary mnie nie lubi. – Odparła Avi.
- Poza tym jest po północy.
- Więc co wy tu robicie?!
- A ty czemu jeszcze ślęczysz nad fizyką? Czy twój tata zdaje sobie sprawę, że zarywasz noce? – Travis spojrzał na mnie z troską.
- Po co przyszliście? – Westchnęłam.
- Gdybyś spała to byśmy nie przyszli, spokojnie. – Uspokoiła mnie Avril zdejmując buty.
- Jutro wieczorem, a raczej dzisiaj, jedziemy na wyścigi i pomyśleliśmy, że może cię ze sobą weźmiemy.
- Nie podoba mi się to twoje jeżdżenie na wyścigi. – Mruknęłam.
- Przecież się nie ścigam. No proszę... Należy ci się jeden wieczór dla siebie.
- Tata dzisiaj ma nocną operację, więc prawdopodobnie jutro będzie miał wolne. Więc myślę, że mogę.
- Wspaniale! – ucieszyli się przyjaciele.
- A teraz wynocha, bo dziewczyny obudzicie, a ja muszę jeszcze się tej fizyki nauczyć.
- Tylko nie siedź za długo. – Ostrzegł mnie Travis.
- Jeszcze tylko godzinkę. No już, zjeżdżajcie. – Wygoniłam ich.
Zgodnie z obietnicą o pierwszej trzydzieści poszłam spać.
Następnego dnia z uwagi na to, że tata nie szedł do pracy, mogłam wstać trochę później, o siódmej. Zrobiłam dziewczynom śniadanie, nakarmiłam Lin'a, a następnie odstawiłam każdego w odpowiednie miejsce. Na parkingu już czekali na mnie przyjaciele.
- Wyglądasz strasznie. – Tymi słowami przywitała mnie Avril. Spojrzałam na swoje ubranie. Adidasy, czarne ogrodniczki z długimi nogawkami i żółty top w prążki. Wyglądałam normalnie. Spojrzałam na przyjaciółkę pytająco.- Masz takie worki pod oczami że to się w głowie nie mieści. Chodź, musimy z tym coś zrobić. – Oznajmiła i zaciągnęła mnie do łazienki. Za pomocą jakiegoś magicznego podkładu i innych kosmetyków z jej pokaźnego arsenału udało się jej doprowadzić mnie do porządku.
Gdy wychodziłyśmy z łazienki, zadzwonił dzwonek na lekcje. Wszyscy troje mieliśmy chemię.
W przerwie na lunch Avi cały czas gadała o wieczornych wyścigach.
- Ma tam być masa ludzi i super samochody!
- I tak na te najbardziej super nie stać ludzi z naszego miasta. – Mruknęłam.
- Co masz na myśli mówiąc „najbardziej super"? – Zagadnął Travis.
- Mnie tam się marzy Bugatti Veyron na przykład, Lamborghini jakieś, a oni wszyscy tam jeżdżą Porsche, tylko jedna osoba ma Corvette i żeby było śmieszniej, jest to Noah Davis. – Prychnęłam.
- Masz rację, coś w tym jest. – Przyznał mi przyjaciel.
- Mnie też ten gość wkurza. Czy on naprawdę świata nie widzi poza tą Jessicą? Byłam na tej imprezie drużyny koszykarskiej, to cały czas koło niej skakał. Jakaś masakra. – Westchnęła Avril.
- Laski, nie psujmy sobie tego wieczoru Davis'em. Lana ma się rozerwać ten jeden raz! – Zarządził Travis.
Gdy wróciłam do domu z dzieciakami tata czekał na nas w salonie oglądając telewizję.
- Hej, tato! – Przywitałam się, usiłując wyswobodzić się z plecaka, co było dość trudne mając na uwadze, że trzymałam na rękach Lin'a.
- Tata! – Yuri i Avra rzuciły się na niego.
- Hej dzieciaki! Głodni? Przygotowałem kimchi.
Bardzo się ucieszyłam. Jeśli chodzi o koreańskie jedzenie, tata nie ma sobie równych.
Gdy zaczęliśmy jeść, spytałam:
- Tato, mogę wyjść dzisiaj wieczorem z Avril?
- Dokąd?
- Na... imprezę. – Skłamałam. Chybaby dostał zawału gdyby usłyszał, że idę na wyścigi, i to jeszcze z chłopcem.
- A o której wrócisz?
- Przed północą. Proszę...
- Trochę to późno...
- No weź, tato, jeden, jedyny raz!
- Niech ci będzie, ale uważaj na siebie.
- Yay! Dzięki, tatusiu.
Po zjedzeniu obiadu odrobiłam lekcje, co zajęło mi trzy i pół godziny. Gdy skończyłam wybrałam ciuchy na wieczór. Postawiłam na beżowe spodenki z kokardą, szarą koszulkę na ramiączkach z dekoltem w serek, bordowe podkolanówki i czarne botki na obcasie. O dwudziestej w moje okno zapukali Travis i Avril.
- Hej.
- Cześć.
- Gotowa?
- Tak. Idźcie do samochodu, bo tata na posterunku.
- Naprawdę aż tak nas nie lubi? – Jęknął Travis.
- Ciebie nie zna. A jej nie lubi. Idźcie. – Popchnęłam ich w stronę parapetu.
Zarzuciłam na siebie czarną skórzaną kurtkę i pożegnałam się z tatą, a następnie wyszłam z domu.
Miejscem, w którym odbywały się wyścigi, był parking przy opuszczonej hali. Wokół roiło się od ludzi. Zrobiliśmy standardową rundę wokół parkingu, aby przyjrzeć się samochodom. W pewnym momencie wszyscy ucichli i zwrócili się do środka. A wszystko to, ponieważ przesłodki chłopczyk jeździł tam zabawkowym Mercedesem.
Po chwili z rykiem nadjechał czarny Chevrolet Corvette z Noah Davis'em za kierownicą. Chłopak zaparkował, wysiadł, a następnie otworzył drzwi pasażera i wysiadła z nich Jessica.
Noah przywitał się z kilkorgiem ludzi i wtedy zauważył nas.
- Lee, Williams i Anderson! Proszę proszę!
- Ciebie też miło widzieć. – Mruknął Travis.
- Lana, nie spodziewałem się, że baletnice bywają w miejscach takich jak to. – Podszedł bliżej. – Ona to co innego. – Wskazał na Avi. – Jej widok tutaj mnie nawet nie dziwi. Ale ty?
- Uwierz mi, że na pewno potrafi jeździć lepiej niż ty. – Warknęła przyjaciółka.
- Ah tak? W takim razie niech to zaprezentuje.
- Zgoda. – Zrobiłam krok w przód. Patrzyłam mu z bliska w oczy wzrokiem, który ma zabijać. – Czego chcesz?
- Pokaż jak driftujesz. – Po parkingu rozeszło się powszechne „uuuu".
- Okej. Ale jeśli udowodnię, co potrafię, przeprosisz Avril.
- Proszę cię bardzo. – Podał mi kluczyki od swojego auta.
- Mam... wziąć twoje auto?
- Tak. – Pochylił się i powiedział mi do ucha:
- Nie zrób sobie krzywdy.
Przełknęłam głośno ślinę i podeszłam do samochodu. Ściągnęłam kurtkę i rzuciłam ją Avi. Wsiadłam za kierownicę. Włożyłam klucze do stacyjki i uruchomiłam maszynę, która wydała z siebie głośny ryk. Wyjechałam na środek i zaczęłam przypominać sobie, czego uczył mnie Travis. Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się dając mi do zrozumienia, że sobie poradzę.
- Przedstawienie czas zacząć. – Powiedziałam cicho.
Wcisnęłam gaz, zaciągnęłam ręczny i zaczęłam kręcić się w kółko. Wokół auta pojawiła się szara chmura dymu, przez którą nie widziałam nic poza deską rozdzielczą. Po około minucie zatrzymałam się i gdy dym opadł wysiadłam z samochodu. Podbiegli do mnie Avril i Travis, którzy zamknęli mnie w szczelnym uścisku. Dziewczyna krzyczała:
- Udało ci się, laska! Chciałabyś zobaczyć jego minę!
- Wiedziałem, że ci się uda. – Uśmiechnął się Travis.
Gdy przyjaciele mnie puścili, podszedł do mnie Noah we własnej osobie.
- Wiesz co, Mała? Zaimponowałaś mi.
- Mała, to jest twoja wiesz co. – Wystawiłam mu język i wróciłam do przyjaciół.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro