Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

Dziewczynki oglądały film, a ja poszłam się umyć. Później, owinięta ręcznikiem, siedziałam na brzegu wanny z żyletką w dłoni.

Dziewczynki były bardzo zawiedzione, że tata znowu wróci późno. Spędza z nami tak mało czasu, bo nie uratowałam mamy. Nie wybaczę sobie, że przez to dzieciaki nie mają matki, a ojca, jeśli się oczywiście uda, widują w weekendy.

To myśląc przyłożyłam chłodny metal do skóry lewej ręki, w miejscu, gdzie nie były widoczne stare blizny. Przycisnęłam go mocniej i pociągnęłam. Po chwili z rany zaczęła sączyć się krew. Powtórzyłam tę czynność kilka razy i opłukałam rękę. Wróciłam do swojego pokoju, przebrałam się w piżamę i zarzuciłam na siebie zielonkawą, flanelową koszulę.

Położyłam dziewczynki spać i usiadłam przy biurku. Zabrałam się do nauki na jutrzejszy sprawdzian z fizyki. Było w pół do pierwszej, kiedy ktoś zapukał w okno. Podeszłam, aby je otworzyć. Po chwili do środka wskoczyli Avril i Travis.

- Czemu wy nie możecie wchodzić drzwiami?

- Twój stary mnie nie lubi. – Odparła Avi.

- Poza tym jest po północy.

- Więc co wy tu robicie?!

- A ty czemu jeszcze ślęczysz nad fizyką? Czy twój tata zdaje sobie sprawę, że zarywasz noce? – Travis spojrzał na mnie z troską.

- Po co przyszliście? – Westchnęłam.

- Gdybyś spała to byśmy nie przyszli, spokojnie. – Uspokoiła mnie Avril zdejmując buty.

- Jutro wieczorem, a raczej dzisiaj, jedziemy na wyścigi i pomyśleliśmy, że może cię ze sobą weźmiemy.

- Nie podoba mi się to twoje jeżdżenie na wyścigi. – Mruknęłam.

- Przecież się nie ścigam. No proszę... Należy ci się jeden wieczór dla siebie.

- Tata dzisiaj ma nocną operację, więc prawdopodobnie jutro będzie miał wolne. Więc myślę, że mogę.

- Wspaniale! – ucieszyli się przyjaciele.

- A teraz wynocha, bo dziewczyny obudzicie, a ja muszę jeszcze się tej fizyki nauczyć.

- Tylko nie siedź za długo. – Ostrzegł mnie Travis.

- Jeszcze tylko godzinkę. No już, zjeżdżajcie. – Wygoniłam ich.

Zgodnie z obietnicą o pierwszej trzydzieści poszłam spać.

Następnego dnia z uwagi na to, że tata nie szedł do pracy, mogłam wstać trochę później, o siódmej. Zrobiłam dziewczynom śniadanie, nakarmiłam Lin'a, a następnie odstawiłam każdego w odpowiednie miejsce. Na parkingu już czekali na mnie przyjaciele.

- Wyglądasz strasznie. – Tymi słowami przywitała mnie Avril. Spojrzałam na swoje ubranie. Adidasy, czarne ogrodniczki z długimi nogawkami i żółty top w prążki. Wyglądałam normalnie. Spojrzałam na przyjaciółkę pytająco.- Masz takie worki pod oczami że to się w głowie nie mieści. Chodź, musimy z tym coś zrobić. – Oznajmiła i zaciągnęła mnie do łazienki. Za pomocą jakiegoś magicznego podkładu i innych kosmetyków z jej pokaźnego arsenału udało się jej doprowadzić mnie do porządku.

Gdy wychodziłyśmy z łazienki, zadzwonił dzwonek na lekcje. Wszyscy troje mieliśmy chemię.

W przerwie na lunch Avi cały czas gadała o wieczornych wyścigach.

- Ma tam być masa ludzi i super samochody!

- I tak na te najbardziej super nie stać ludzi z naszego miasta. – Mruknęłam.

- Co masz na myśli mówiąc „najbardziej super"? – Zagadnął Travis.

- Mnie tam się marzy Bugatti Veyron na przykład, Lamborghini jakieś, a oni wszyscy tam jeżdżą Porsche, tylko jedna osoba ma Corvette i żeby było śmieszniej, jest to Noah Davis. – Prychnęłam.

- Masz rację, coś w tym jest. – Przyznał mi przyjaciel.

- Mnie też ten gość wkurza. Czy on naprawdę świata nie widzi poza tą Jessicą? Byłam na tej imprezie drużyny koszykarskiej, to cały czas koło niej skakał. Jakaś masakra. – Westchnęła Avril.

- Laski, nie psujmy sobie tego wieczoru Davis'em. Lana ma się rozerwać ten jeden raz! – Zarządził Travis.

Gdy wróciłam do domu z dzieciakami tata czekał na nas w salonie oglądając telewizję.

- Hej, tato! – Przywitałam się, usiłując wyswobodzić się z plecaka, co było dość trudne mając na uwadze, że trzymałam na rękach Lin'a.

- Tata! – Yuri i Avra rzuciły się na niego.

- Hej dzieciaki! Głodni? Przygotowałem kimchi.

Bardzo się ucieszyłam. Jeśli chodzi o koreańskie jedzenie, tata nie ma sobie równych.

Gdy zaczęliśmy jeść, spytałam:

- Tato, mogę wyjść dzisiaj wieczorem z Avril?

- Dokąd?

- Na... imprezę. – Skłamałam. Chybaby dostał zawału gdyby usłyszał, że idę na wyścigi, i to jeszcze z chłopcem.

- A o której wrócisz?

- Przed północą. Proszę...

- Trochę to późno...

- No weź, tato, jeden, jedyny raz!

- Niech ci będzie, ale uważaj na siebie.

- Yay! Dzięki, tatusiu.

Po zjedzeniu obiadu odrobiłam lekcje, co zajęło mi trzy i pół godziny. Gdy skończyłam wybrałam ciuchy na wieczór. Postawiłam na beżowe spodenki z kokardą, szarą koszulkę na ramiączkach z dekoltem w serek, bordowe podkolanówki i czarne botki na obcasie. O dwudziestej w moje okno zapukali Travis i Avril.

- Hej.

- Cześć.

- Gotowa?

- Tak. Idźcie do samochodu, bo tata na posterunku.

- Naprawdę aż tak nas nie lubi? – Jęknął Travis.

- Ciebie nie zna. A jej nie lubi. Idźcie. – Popchnęłam ich w stronę parapetu.

Zarzuciłam na siebie czarną skórzaną kurtkę i pożegnałam się z tatą, a następnie wyszłam z domu.

Miejscem, w którym odbywały się wyścigi, był parking przy opuszczonej hali. Wokół roiło się od ludzi. Zrobiliśmy standardową rundę wokół parkingu, aby przyjrzeć się samochodom. W pewnym momencie wszyscy ucichli i zwrócili się do środka. A wszystko to, ponieważ przesłodki chłopczyk jeździł tam zabawkowym Mercedesem.

Po chwili z rykiem nadjechał czarny Chevrolet Corvette z Noah Davis'em za kierownicą. Chłopak zaparkował, wysiadł, a następnie otworzył drzwi pasażera i wysiadła z nich Jessica.

Noah przywitał się z kilkorgiem ludzi i wtedy zauważył nas.

- Lee, Williams i Anderson! Proszę proszę!

- Ciebie też miło widzieć. – Mruknął Travis.

- Lana, nie spodziewałem się, że baletnice bywają w miejscach takich jak to. – Podszedł bliżej. – Ona to co innego. – Wskazał na Avi. – Jej widok tutaj mnie nawet nie dziwi. Ale ty?

- Uwierz mi, że na pewno potrafi jeździć lepiej niż ty. – Warknęła przyjaciółka.

- Ah tak? W takim razie niech to zaprezentuje.

- Zgoda. – Zrobiłam krok w przód. Patrzyłam mu z bliska w oczy wzrokiem, który ma zabijać. – Czego chcesz?

- Pokaż jak driftujesz. – Po parkingu rozeszło się powszechne „uuuu".

- Okej. Ale jeśli udowodnię, co potrafię, przeprosisz Avril.

- Proszę cię bardzo. – Podał mi kluczyki od swojego auta.

- Mam... wziąć twoje auto?

- Tak. – Pochylił się i powiedział mi do ucha:

- Nie zrób sobie krzywdy.

Przełknęłam głośno ślinę i podeszłam do samochodu. Ściągnęłam kurtkę i rzuciłam ją Avi. Wsiadłam za kierownicę. Włożyłam klucze do stacyjki i uruchomiłam maszynę, która wydała z siebie głośny ryk. Wyjechałam na środek i zaczęłam przypominać sobie, czego uczył mnie Travis. Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się dając mi do zrozumienia, że sobie poradzę.

- Przedstawienie czas zacząć. – Powiedziałam cicho.

Wcisnęłam gaz, zaciągnęłam ręczny i zaczęłam kręcić się w kółko. Wokół auta pojawiła się szara chmura dymu, przez którą nie widziałam nic poza deską rozdzielczą. Po około minucie zatrzymałam się i gdy dym opadł wysiadłam z samochodu. Podbiegli do mnie Avril i Travis, którzy zamknęli mnie w szczelnym uścisku. Dziewczyna krzyczała:

- Udało ci się, laska! Chciałabyś zobaczyć jego minę!

- Wiedziałem, że ci się uda. – Uśmiechnął się Travis.

Gdy przyjaciele mnie puścili, podszedł do mnie Noah we własnej osobie.

- Wiesz co, Mała? Zaimponowałaś mi.

- Mała, to jest twoja wiesz co. – Wystawiłam mu język i wróciłam do przyjaciół.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro