Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wstęp

Była cicha, gwieździsta noc. Cały dom pogrążony był w ciszy, każdy z domowników spał spokojnie. Tylko w jednym pokoju paliła się lampka. Młoda dziewczyna siedziała na kołdrze, w dłoniach trzymała album ze zdjęciami. Na każdej fotografii znajdowała się ona, przy jej boku stał przystojny młodzieniec. Patrzyli na siebie z szerokim uśmiechem, a w ich oczach widniała czysta miłość.

Jej wzrok padł na jedno ze zdjęć, które zrobili, kiedy zabrał ją do wesołego miasteczka. Aparat uwiecznił moment, gdy ona cała roześmiana, trzymała w rękach watę cukrową, on natomiast obejmował ją od tyłu, splatając swoje dłonie na jej brzuchu. Jego usta spoczywały na jej szyi.

Zatrzasnęła tom i objęła się ramionami, próbując powstrzymać wzbierające łzy. Od jego wyjazdu minął dopiero tydzień, a ona czuła się, jakby pożegnali się całe wieki temu. Ukryła twarz w poduszce, próbując stłumić szloch. Gdyby jej ojciec dowiedział się, że płacze z powodu tego chłopaka...

Jednak nieważne, jak mocno się starała nie była w stanie zapomnieć. Wszystko, co ją otaczało, przypominało jego. Uderzyła pięścią w kołdrę. Jej uszu dobiegł cichy stukot, jakby coś uderzyło o szybę. Serce zabiło szybciej. Podeszła niepewnie do parapetu i otworzyła okiennice. Nocne powietrze owiało jej mokre od łez policzki, jednak ona nie zwróciła na to uwagi.

Interesowała ją jedynie postać stojąca pod drzewem. Chłopak podniósł głowę i posłał w jej kierunku uśmiech, który tak dobrze znała. Starając się poruszać najciszej, jak mogła, przemknęła do holu, a następnie w samej koszuli nocnej wybiegła do ogrodu. Jej bose stopy moczyła rosa.

Im bliżej była, tym jej serduszko mocniej biło. Niepewnie wyciągnęła rękę i delikatnie położyła ją na jego policzku. Poczuła, jak chwyta kosmyk jej włosów i zakłada go za ucho. Jednak nawet czując jego dotyk, nie potrafiła uwierzyć.

– Jak...? – wyszeptała.

Nachylił się i złożył na jej ustach lekki, niczym muśniecie skrzydeł motyla pocałunek, w którym zawarł wszystkie uczucia, wypełniające jego serce. Objęła go za szyję i przyciągnęła bliżej, pogłębiając pocałunek.

– „Lecz choćby oczy jej były na niebie, a owe gwiazdy w oprawie jej oczu, blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy" – wyszeptał, gdy w końcu się od siebie oderwali.

Cieszyła się, że jest ciemno i nie widzi, jak jej policzki pokryły się czerwienią. Przytuliła się do niego, kładąc swoją główkę na jego piersi. Poczuła na czubku głowy, czuły pocałunek. Uśmiechnęła się pod nosem. W jego ramionach czuła się bezpiecznie.

– Mój Romeo – mruknęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro