1
Do pokoju rekreacyjnego, okupowanego przez grupowych na czas zebrań, weszła dziewczyna. Wszyscy poza Annabeth i Chejronem, zaskoczeni spojrzeli w jej kierunku. Ann widząc obciążenie dziewczyny, w postaci grubych, obłożonych skórą, ksiąg, dzienników i rulonów pergaminu, natychmiast wstała, w celu przejęcia od niej, części woluminów, niestety zanim zdążyła odebrać od niej ciężar, papiery, książki i sprzęty rysownicze, których wcześniej nie zobaczyła, posypały się na podłogę. Jeden ze zwojów, poturlał się po podłodze prosto pod nogi Valdeza. Latynos podniósł go i spojrzał na dziewczyny, zbierające z podłogi materiały, z ciekawości rozwinął zwój i aż szerzej otworzył oczy, papier przedstawiał dopracowany szkic balisty. Zwinął go i podał dziewczynie która z pomocą Chase, doniosła materiały do stołu.
-Gracias. – mruknęła, przyjmując pergamin i zaczęła, razem z siostrą, segregować materiały.
Leo zaskoczony, spojrzał na dziewczynę, nie spodziewał się, że ktoś poza nim, zna Hiszpański, dodatkowo, wcześniej uznał, że to jedna ze znanych mu dziewczyn z obozu, ale jak się okazało tej jeszcze nie znał.
Zmierzył ją wzrokiem.
Wysoka, a na pewno wyższa od niego o kilka centymetrów, szczupła dziewczyna, o ciemnej karnacji z ciemno brązowymi włosami, spiętymi w długi warkocz, z którego wyplątało się kilka pasm, z pod grzywki widać było oczy koloru płynnego srebra i blednącą bliznę ciągnącą się na nosie. Na sobie miała białą, lnianą koszulę, z pod której widać było pomarańczową, obozową koszulkę, nogi zakryte były, elastycznymi, spodniami w kolorze khaki z wieloma kieszonkami, wciśniętymi w wysokie, czarne, skórzane oficerki. Przy pasku wisiały dwie sakiewki i spiżowe sztylety. Na szyi miała zawieszony rzemyk z piętnastoma glinianymi paciorkami, co uznał za dość imponujące.
Nieznana Valdezowi dziewczyna, wyprostowała się i oparła dłonie, okryte rękawiczkami o stół, na lewym nadgarstku, gdzie koszula była lekko podwinięta, znajdowała się bransoletka z rzemyków, zwisały z niej różne zawieszki, w których Leo rozpoznał niewielkie spiżowe zębatki , pióra i koraliki i dwie inne, z których rozpoznaniem poszło mu trochę ciężej. Coś co wcześniej wziął za krzyżyk, po dłuższym patrzeniu, okazało się miniaturowym spiżowym mieczem, a to co uznał za zwykłą wygiętą blaszkę, co raz bardziej przypominało mu srebrną drachmę, co go zdziwiło, bo greckie pieniądze z jakimi miał już do czynienie były złote a nie srebrne.
Szatynka rozejrzała się po zgromadzonych i westchnęła ostentacyjnie, widząc, że wystarczyła tylko chwila by wszyscy stracili zainteresowanie zebraniem.
Clovis, jak to on, spał, Clarisse ryła nożem w oparciu krzesła, bliźniacy Hood wrócili do przypalania piłeczek pingpongowych, siostry Victor siłowały się na rękę. Katie mamrotała słowa wsparcia, do winorośli pokrywającej ściany Wielkiego Domu, zapewne współczując im, codziennego oglądania dyrektora obozu. Lou Ellen, rzucała serowe krakersy, w stronę ożywionej głowy lamparta Seymura, wspomagając się magią, by nakierować przekąskę we właściwym kierunku, gdy ta zboczyła z kursu. Jason i Piper, cicho rozmawiali, Butch obserwował wszystkich, a Will, obrał sobie za ofiarę śpiącego Clovisa, skrupulatnie badając jego drogi oddechowe.
Jedynymi, którzy wyglądali na skupionych, byli Chejron, Annabeth i, o dziwo, Valdez, przeglądający z zacięciem, przyniesione przez srebrnooką plany. Ann wstała i poprosiła resztę, o to by na nowo rozpocząć przerwane zebranie, lecz herosi nie oderwali się od wykonywanych czynności. Widząc to dziewczyna spojrzała błagalnie na Latynoskę.
- Cállate y escucha!- wrzasnęła tak głośno że podskoczył nawet Chejron, po czym skinęła na blondynkę.
-Dzięki Alex. Więc tak, zanim zaczniecie pytać, moja siostra jest tutaj by, pokazać zrekonstruowane plany, „Argo II" i broni wchodzącej w jego skład. Mam też do niej pewną sprawę, ale to po prezentacji. Alex, mogłabyś zacząć?- spytała, a po, potwierdzającym kiwnięciu, usiadła jak reszta.
-Jak już wspomniała Annabeth, zajęłam się odrestaurowaniem, planów „Argo II". Sam projekt nie uległ większym zmianom, pod renowację poszła broń i dziób. Mamy większe możliwości w kwestii materiałów i zaopatrzenia. Pierwotni twórcy zrobili świetną robotę, ale teraz sprawy mają się zgoła inaczej...- tu na moment przerwała i pokazała na Laptopie Dedala, oryginalny plan, po czym zaczęła nakładać na niego zmiany, w ten sposób, by budowa statku zmieniała się na bieżąco z jej wyjaśnieniami, po czym odwróciła sprzęt w kierunku grupy i kontynuowała tłumaczenia-Zapewne się powtórzę, ale mamy większe możliwości w kwestii chociażby, umożliwiania statkowi lotu, wtedy było to zaledwie mrzonką, teraz, spokojnie możemy to sobie zagwarantować.- wypowiedź szatynki przerwała podniesiona do góry ręka. Dziewczyna zaskoczona spojrzała na pytającego i dodała- Masz jakieś pytania, Clovis?
Wszyscy spojrzeli na syna Hypnosa, zastanawiając się, o co chce spytać ten narkoleptyk. Niewzruszony, dziwnymi spojrzeniami blondyn, spytał.
-Dlaczego statek ma też lecieć, nie wystarczy że będzie płynął? Wiecie jak przyjemnie się zasypia, gdy fale kołyszą statkiem? Jakbyś wrócił do kołyski.- rzekł rozmarzony, wygodniej układając się na krześle, co każdy uznał za chęć ponownego zaśnięcia. W odejściu w ramiona Morfeusza, przeszkodziła mu La Rue, uderzając go w tył głowy, na tyle mocno, by poleciał do przodu spadając z krzesła i uderzając twarzą o podłogę.
Przez pomieszczenie, przeszła fala stłumionego chichotu obozowiczów, który po chwili zmienił się, w zgodne, umęczone zawodzenie, gdy doszło ich z dołu chrapanie chłopaka. Travis nie pewnie zwrócił się do Chejrona.
-Czy my naprawdę, potrzebujemy jego opinii?
Na pytanie starszego z bliźniaków, pozostali spojrzeli na koordynatora z nadzieją w oczach, chyba nikt nie chciał co chwila przerywać zebrania by budzić syna Hypnosa, który i tak po niespełna dwóch minutach, znowu by spał.
-Proszę, kontynuuj Alexandro.
Ignorując fakt, że centaur zwrócił się do niej pełnym imieniem, kontynuowała przerwany wykład. Tłumaczyła dokładnie jakie zmiany wprowadziła i czemu je sprowadziła, jednocześnie rozdając obozowiczom plany i porównując je do oryginału.
Przyglądał jej się każdy, poza chrapiącym synem Hypnosa. Leo wpatrywał się w nią z szeroko otwartymi oczami, po czym rozejrzał się po zebranych. U każdego słuchacza dostrzegł zainteresowanie tematem i podziw, nawet się temu nie dziwił, ciekawa prezentacja i głos prowadzącej robi swoje, wybrzmiewały w nim takie emocje, że nie mógł się nie uśmiechnąć widząc, jak szatynka żywiołowo opowiada o czymś, co zdecydowanie było jej pasją.
Po prostu musiał poznać ją bliżej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro