Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

— Jak "on zaczął"?! — Szatan widocznie pożyczył też opanowanie Mel. Chociaż... Co ja pieprzę. Przecież ona zawsze była cholerykiem.

Wzruszyłam ramionami.

— No... On zaczął. — Uśmiechnęłam się do niej słabo, na co dziewczyna prychnęła. Okej. Pewnie naśle na mnie jakiegoś faceta z wielkim chujem i mięśniem piwnym w koszulce wpierdolce i on będzie się bawił w "Mastera" BDSM. A potem krzyknie do mnie, ta radosna dzierlatka : "it's a prank, sis, it's a prank!".

Wywróciłam oczami i westchnęłam, odkładając talerze na blat przede mną. Uśmiechnęłam się do nich delikatnie i szczerze.

— No wiesz... Gdyby ciebie obrażał, mała ścierko, to też byś chciała mu przypieprzyć talerzem. — Uniosłam brew i złożyłam ręce na piersiach. Aaron zacisnął pięści, ale King położył mu dłoń na piersi. Jego palce błyszczały od srebrnych i złotych sygnetów. Zlustrował mnie ciepłym spojrzeniem.

— Spirit... On jest ważny dla nas. Jest dilerem, razem ze Steve'm. To dzięki nim stać nas na Twoje wpierdalanie mozzarelli, uzbrojenie, farby Mel i ogólnie nasze potrzeby, jako gangu... — Borze Wszechlistny, uwielbiam tego kolesia. Jest zawsze opanowany, a gdy przemawia do swoich podwładnych, jest bardzo ciepły. Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok na swoje buty.

— Przepraszam, King... — wymamrotałam. On jest jedyną osobą, która zawstydza mnie swoim zawodem. Z innymi bym się wykłócała. — Nie powinnam była dać się ponieść emocjom. Po prostu... Zirytowałam się.

Uniosłam na niego wzrok, a mężczyzna kiwnął głową. Melissa była zła - pewnie znowu przerwałam jej usypianie Johna i siebie - a Aaron miał złożone ręce na piersiach i nieodgadniony wyraz twarzy.

— A teraz to posprzątaj. Za karę, wyszorujesz dzisiaj w nocy toalety trzech wybranych osób. — Po wypowiedzeniu tych słów, King odwrócił się i poszedł do swojego gabinetu. Mel wystawiła do mnie język, odwróciła się i poszła na dwór. Byłam skrępowana ciszą pomiędzy Aaronem, a mną.

— Uhh... Ty też jesteś na mnie zły?—- Popatrzyłam mu w oczy z drugiego kąta kuchni. Chłopak westchnął głośno.

— A za co? Wiem, że nie panujesz nad emocjami, ale spróbuj. — Podszedł do mnie powoli, a gdy był blisko, chwycił mój podbródek i zmusił do uniesienia głowy, tak, bym spojrzała mu w twarz. - Postaraj się. Wiem, że to trudne. A Harry Williams pożałuje.

Aaron uśmiechnął się. Jestem tu tylko pod jego ochroną. Gdyby nie to, że wyrobił sobie opinię osoby, która łatwo sprzedaje kulki w łeb, pewnie byłabym rżnięta tyle razy, że nie byłabym w stanie chodzić. Z kolei Mel jest pod opieką Kinga. To trzeba było zobaczyć, jak rzucał się, gdy ktoś dobierał się do dziewczyny. To jest trochę dziwne - "zaadoptował" nas w niewielkim odstępie czasowym, a jest bardziej zżyty z czarnowłosą.

Przytuliłam się do mojego chłopaka, który objął mnie i pocałował w czubek głowy, co wywołało u mnie poczucie bezpieczeństwa. Delikatnie i uspokajająco mnie kołysał, tak jak wtedy, gdy zostałam postrzelona...

Flashback

Dzielnica Watts została zaatakowana. Nie obeszłoby to gangu Makt, gdyby przypadkiem nie był tam jeden z ich ówczesnych dilerów, a właściwie dilerek. Alice była tam w niewłaściwym czasie. Została śmiertelnie zraniona, mimo iż nikogo nie zaatakowała.

W Makt każdy ma wczepiony czip pod skórę na karku. Jeśli ktoś zostanie zraniony lub zabity, nerwy przeniosą bodźce do mózgu. Wtedy czip zaczyna piszczeć i osoba kontrolująca komputery, jest powiadamiana.

Wobec tego, gdy z Alice już uchodziło życie, w drodze na pobojowisko była Sherlity, Aaron, który wówczas nie był jeszcze w związku z dziewczyną, Elise i John. Cała czwórka uzbrojona po zęby. W rękach dzierżyli glocki siedemnastki, a za paskami mieli po nożu. Nasza bohaterka była ubrana w czarne rurki, czerwone trampki i ulubioną, spraną koszulkę z logiem Nirvany. Dziewczyna wyglądała, jakby miała zabić wzrokiem.

Elise miała wówczas moro biodrówki, obcisły top, uwydatniający jej piersi, oraz trampki. Zasadą było to, że nikt na misji, nie mógł mieć stroju z czymś odstającym, na przykład tasiemki. Zawsze można o coś zahaczyć.

Aaron i John mieli podobne koszulki, które pokazywały ich mięśnie na ramionach. Mieli luźne spodnie, które podpięli na biodrach paskami.

Ich miny nie wróżyły niczego dobrego.

~*~

Gdy dotarli na miejsce, zauważyli chłopaków z innego gangu. Patrzyli ja leżącą Alice ; typowi naturszczycy. Zamiast uciekać i zosatwić martwą dziewczynę, patrzyli na nią jak cielęta na malowane wrota.

Wysłańcy Makt zahamowali z piskiem opon, po czym szybko wysiedli z terenówki tylnymi drzwiami. Od razu wybuchła strzelanina.

Aaron poszedł przodem, ukrywając się za samochodami zza których strzelał, a Elise i Sherlity położyły się na brzuchach, patrząc pod podwoziem, na buty przeciwników. Poczekały na odpowiedni moment i wystrzeliły. Usłyszały krzyk "Pod samochodem!" oraz skowyt człowieka, który odczuwa niewiarygodny ból. Od razu się podniosły i wskoczyły do terenówki. W środku, drżącymi od adrenaliny dłońmi, przeładowały swoje glocki siedemnastki i z powrotem wyszły. Elise znów ukryła się pod samochodem, a Sherlity wykonała kilka nie precyzyjnych serii strzałów. Kobieta uniknęła cudem śmierci z pistoletu wroga.

Po chwili poczuła, jak ktoś chwyta ją za jej, wówczas, krótkie, niebieskie włosy. Syknęła z bólu i przełykając łzy, zaczęła się wyrywać, a jej glock upadł u jej stóp. Poczuła, że do pleców ma przystawioną lufę pistoletu.

- Cicho, dziwko. Cofniemy się i wejdziemy do samochodu. - sapał charkotliwym głosem do jej ucha, prowadząc ją do tyłu. - Nie wyrywaj się, to przeżyjesz... No, do czasu.

Mężczyzna zaśmiał się. Sherlity była sparaliżowana. Pierwszy raz była w takiej sytuacji. Znów zaczęła się szamotać, co poskutkowało brutalniejszym uściskiem na włosach i mocniejszym przyłożeniem lufy do kręgosłupa.

- Spokojnie, suko. - warknął mężczyzna blisko jej karku. - Jeszcze będziesz się szamotać. Najmocniej wtedy, gdy będziesz przywiązana do łóżka, a ja będę cię rżnął.

Wtedy wszystko potoczyło się szybko - usłyszała huk, a jej oprawca wydał kilka przedśmiertnych charkotów i osunął się na jej plecy. Poczuła ciepłą, gęstą maź na sobie. Odskoczyła dziwnie, pozwalając mężczyźnie opaść twarzą na asfalt. Miał na plecach bruzdę, przez którą lało się dużo juchy.

Sherlity zatoczyła się i upadłą na kolana. Poczuła, że mimo odeszła od zamordowanego, nadal czuje coraz więcej krwi. Przeciągnęła dłonią po plecach. Napotkała dużą plamę posoki. Wyczuła też głęboką ranę.

Aha. — mruknęła i oparła się na dłoniach, z głową w dół. Oddychała ciężko.

Usłyszała zgrzyt metalu położonego na asfalcie. Odgłosy walki stały się przytłumione, a kobieta miała zamglony wzrok. Poczuła, że ktoś bierze ją w ramiona i przytula ją. Delikatnie kołysząc dziewczyną, Aaron uspokajał i ją, i siebie. Był spanikowany. Powtarzał cicho, by ktoś mu pomógł, a gdy jej ciało zwiotczało w jego rękach, zaczął krzyczeć. Na szczęście, akurat wtedy przeciwnicy uciekli. Elise przybiegła, ale niebieskowłosa już dawno nie kontaktowała.

Otarłam łzę wzruszenia. Przynajmniej przeżyłam.

Wtuliłam się w ciało chłopaka, który był dziwnie milczący. Wiem, że jemu też się przypomniały te zdarzenia sprzed kilku lat. Chłopak ucałował mnie w blade czoło, na co od razu poczułam się bezpieczniej.

— Kocham cię. — westchnął. — Ale pamiętaj, by nie mówić, że jesteś z nami, dobrze, Spirit?

— Tak. Będę ostrożna. I nie dam się zabić. — spojrzałam na niego w górę z delikatnym uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro