Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Szedłem poboczem przez pół godziny. Było chłodno, a w powietrzu unosił się zapach zboża... Minąłem stację benzynową i ruszyłem dalej. Po dziesięciu minutach dostrzegłem sadzawkę, a przy niej drzewo. Dookoła pnia była zawiązana lina z kilkoma bloczkami, której koniec znikał w wodzie.

Wiedziony ciekawością zacząłem ciągnąć za linę. Ciężko to szło, ale po pięciu minutach dostrzegłem zdobycz - wrak smochodu osobowego.

Auto było nowe, rocznik '93. Karoseria była cała w rdzy, glonach i mule, ale udało mi się otworzyć drzwi. Ze środka wylała się woda i kilka martwych ryb. Na przednich siedzeniach spoczywały dwa trupy, mężczyzna i kobieta.

Zwłoki były świeże, tylko przegniłe od nadmiaru wody. Oszacowałem, że auto musiało spoczywać na dnie jakiś tydzień... Sprawdziłem schowek. Znalazłem prawo jazdy, z którego wywnioskowałem że auto należy do doktora Emmanuela Shmidta, lokalnego doktora. Obok niego spoczywała jego żona, Rebecca.

Zobaczyłem coś osobliwego. Mianowicie wyryty kontur stanu Kansas na klatce piersiowej doktora i dopisek "WINNY". Nie wiedziałem, co mogłem jeszcze zrobić przy wraku, więc czym prędzej pognałem do budki telefonicznej na stacji benzynowej i zawiadomiłem policję.

Stróże prawa obadali dokładnie wrak i ciała. To rzeczywiście był doktor Shmidt z żoną, znknęli z miasta jakiś czas temu, podobno mieli jechać urlop... Tak naprawdę nigdy nie opuścili granicy stanu.

Zostali zamordowani.

Po spisaniu zeznań zostałem zwolniony z komendy policji w Spirch Town i wróciłem do zajazdu "Oliver's Road".

Zastałem Micheala grającego na PlayStation w Final Fantasy VI.

- O, jesteś. Spotkałeś już Mordercę z Kansas? - zagadnął.

- Co? Skąd o tym wiesz?

- Jakś reporter musiał wszystko podglądać i wieści poszły w eter gazet... Za godzinę wychodzimy lepiej przygotuj jakąś bajeczkę dla pismaków. Cholera! Zabili mnie...

- Ty ciągle w te gry, nerdzie - westchnąłem. Sam osobiście ceniłem książki ponad prymitywną, jak mi się zdawało, rozrywkę. - Wyłączaj to i idź się ogarnąć, strasznie śmierdzisz...

- Dzięki za uwagę, nie moja wina, że... że jest tak gorąco, a jak jest gorąco, to człowiek się poci!

- Echhh... Dobra, nieważne. Ale weź ten cholerny prysznic, błagam... Nie wytrzymam z tobą w jednym aucie, jak tak będziesz capił... - jęknąłem i zatkałem teatralnie nos.

- Khe, dobra dobra, już lecę - Porter wyłączył konsolę i wszedł do łazienki.

Ja tymczasem dopasowywałem kolor krawata do mankietowych spinek...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro