Pajączki
Kiedyś już próbowałem wam opowiedzieć (zaznaczam! Próbowałem), jak to jest być Spider-Manem. Jest super i ogólnie chyba bym już nie chciał tego zamieniać na nic innego (choć bycie Iron Manem też byłoby ekstra!). Ale poza byciem superbohaterem, jak mnie ochrzczono, jestem też kimś innym. Jestem... Peterem Parkerem. Kim? – zapytacie. No właśnie. Nikt nie słyszał o chłopaku, nazywającym się w ten sposób. Nie dostał Noble'a, Pulitzera, Oscara i nawet nie napadł na bank! Dlaczego? Bo jest zwykłym nastolatkiem. Ja jestem zwykłym nastolatkiem, niczym nie wyróżniającym się w tłumie. Chyba, że ktoś by wiedział o moich pajęczych umiejętnościach, ale pomijając je? Zwykły chłopak. Może troszkę bardziej inteligentny, niż przeciętny, z innymi zainteresowaniami i znający Avengersów! No ale to też ze względu na moje pajęcze umiejętności. Gdyby nie one, pewnie Iron Mana oglądałbym tylko w telewizji. A tak... Pewnie jestem jednym z najszczęśliwszych dzieciaków w Nowym Jorku. O ile nie w całych Stanach! Ale nie tylko z tego powodu jestem szczęśliwy. I nawet ciocia May to zauważyła. Moje myśli ostatnio zajmuje pewna osoba... Ale wszystko po kolei.
Poznałem ją jako Spider-Man. Tak to się właśnie zaczęło. Wtedy nie widziałem jej twarzy, skrytej w połowie za maską. Ale usta widziałem. Piękne włosy. Nie umknęła mi też mega-zgrabna sylwetka. W tym obcisłym stroju, który na sobie miała, nie dało się tego nie zauważyć! Poważnie!
Spider-Woman... Ech, wyobrażacie sobie jaka była szansa spotkania kogoś takiego? Zerowa! Zwłaszcza dla mnie! W końcu ogromny ze mnie pechowiec. A tutaj zjawia się ona... Piękna, inteligentna, zabawna. I na dodatek z pajęczym zmysłem! Zakochałem się na miejscu! Mówię wam... No ale... Jak sobie to wyobrażałem? Będziemy się całować zamaskowani? Ona to jeszcze, ale raczej nie sądziłem, że będzie miała ochotę obcałowywać materiał kostiumu na mojej twarzy. Co prawda, mógłbym go nieco unieść, no ale... To jeszcze nic! Kiedy jako Spider-Man uznałem, że spotkało mnie szczęście (w nieszczęściu, bo przecież nigdy nie zwiążę się z tą cudowną kobietą!), to jako Peter wciąż miałem pecha. Do pewnego momentu. W końcu spotkałem dziewczynę swoich marzeń. Studentkę. Clarę. Była idealna pod każdym względem. Nawet przy niej zapomniałem o tajemniczej Spider-Woman. I tak była nieosiągalna. A Clara? Ona była cudowna! I co było najbardziej niesamowite w tym wszystkim? Zainteresowała się mną! Poważnie wam mówię! Piękna studentka interesuje się licealistą? Ściema, powiecie. Ale na serio tak było. A później było jeszcze lepiej, kiedy... Ok, chyba mogę to zdradzić. Mogę, prawda? Mogę! Okazało się, że Clara to... Spider-Woman! I mówię to całkiem poważnie. Czy mogło być lepiej? Nie wiem, jakim cudem wpadliśmy na siebie, ale okazało się, że dziewczyna moich marzeń jest tajemniczą zamaskowaną superbohaterką. Uwierzcie mi, że ona też była zaskoczona. Nie spodziewała się, że taki niepozorny Peter Parker może być Spider-Manem. Wyszło wspaniale! Miałem dziewczynę, z którą na dodatek mogłem pobujać się na sieci. Poezja! Byłem najszczęśliwszym chłopakiem pod słońcem. Naprawdę!
~
Był piątek. A właściwie już piątkowy wieczór. Ale denerwowałem się już od wtorku, kiedy to zaprosiłem Clarę do siebie. Na kolację. Romantyczną. Mieszkam z ciocią, więc postanowiła spędzić ten czas u przyjaciółki. Była taka wyrozumiała! I trzymała za mnie kciuki. Zresztą, polubiła Clarę. Nie mogło być inaczej.
Przygotowałem stół, zadbałem o cichą, przyjemną dla ucha muzykę, o nastrój, który wprowadziłem przez zapalenie świec. Ugotowałem spaghetti. Wiedziałem, że Clara lubi włoską kuchnię, więc nie będzie problemu. I czekałem... Czas dłużył się niemiłosiernie. 17... 17:30... 18... Zwariuję! W końcu wybiła 19! Chwilę później usłyszałem dzwonek do drzwi. Była na czas! Poprawiłem koszulę i ruszyłem, by otworzyć.
Jak wyglądała Clara? Olśniewająco! Aż zaparło mi dech w piersiach i oczywiście znowu się wygłupiłem, kiedy tak się w nią wgapiałem. No ale dajcie spokój, jak miałem tego nie robić? Długie włosy spływały jej luźno na ramiona. Miała na sobie czerwoną sukienkę. Rany, nigdy nie widziałem piękniejszego odcienia czerwieni. Pewnie jakoś profesjonalnie się nazywał, ale nie bardzo się na tym znam. Długie nogi zakończone ślicznymi szpilkami. Wyglądała jak ósmy cud świata! Nic dziwnego, że kumple mi zazdrościli. Pewnie zastanawiali się, co taka piękność robi z taką ofiarą losu, jak ja. Nie ma to jak szkolne życie.
- Wpuścisz mnie do środka, Peter? – zapytała nagle, co wyrwało mnie z zamyślenia.
- Jasne, oczywiście. Proszę, wejdź. – Odsunąłem się, robiąc jej miejsce. Dobrze, że już zdążyła się przyzwyczaić do mojego dziwacznego zachowania. A przynajmniej tak mi się wydawało.
Pocałunek na dobry początek wieczoru był bardzo wskazany. Mówiłem wam już, jak cudownie Clara całuje? Nie? To wam mówię. Wspaniale i zniewalająco! Ciężko jest oderwać się od jej ust. Ale w końcu mieliśmy zjeść kolację.
Spaghetti było trafione. Clara była zadowolona. I wyobraźcie sobie, że to spaghetti jeszcze mi wyszło! Niesamowite.
Po kolacji nawet ze sobą zatańczyliśmy, czego absolutnie się nie spodziewałem, ale Clara stwierdziła, że ta cicha muzyka przyjemnie do tego nastrajała.
Uwielbiałem ją przytulać, spędzać z nią czas, całować ją. To było coś cudownego! A kiedy tylko pocałunki stały się nieco namiętniejsze odbierały dech. Zacisnąłem dłonie w jej talii, ale Clara oderwała jedną z moich dłoni od siebie i przesunęła ją na swoje udo, pod sukienkę. Było takie gładkie... Skóra przyjemnie miękka. Totalnie odebrało mi mowę, kiedy oderwaliśmy się od swoich ust.
- Twoja ciocia nie wróci do domu za chwilę, prawda? – zapytała brunetka. Potrząsnąłem przecząco głową. – Więc chodź.
Pociągnęła mnie za rękę w stronę mojego pokoju. O rany... Serce zabiło mi jak oszalałe. Mogło to być... No, nie to, o czym pomyślałem, ale...
Gdy znaleźliśmy się już w pokoju, ponownie zaczęliśmy się całować. Było cieplej, namiętniej. Poczułem, jak Clara zaczęła rozpinać mi koszulę i muszę przyznać, że podniosło mi to ciśnienie. Zdjęła mi koszulę z ramion. Poczułem przyjemne dreszcze na plecach. Nieco nieśmiało zsunąłem usta na jej szyję, obdarzając ją pocałunkami. Czułem jej dłonie, błądzące po mojej klatce piersiowej. A gdy tylko dotarły do moich spodni wiedziałem już, że na pewno prowadzi to w jednym kierunku. Odrobinę zadrżałem. Czy się bałem? Może trochę. Czy się stresowałem? Na pewno. Nigdy jeszcze nie kochałem się z dziewczyną i było to dość stresujące.
- Nie denerwuj się tak, Pete – szepnęła Clara do mojego ucha.
- Postaram się – odpowiedziałem cicho.
- A jest to możliwe? – zapytała zawadiacko, przygryzając płatek mojego ucha. Westchnąłem cicho, przesuwając dłonie na zamek od jej sukienki. Chciałem się postarać, naprawdę! Pokazać jej, że potrafię się nie denerwować. Rozsunąłem ostrożnie zamek, choć dłonie trochę mi drżały. Clara uśmiechnęła się zadziornie, wychodząc z sukienki i ściągając przy okazji szpilki. Miała na sobie czerwoną, koronkową bieliznę. Nie mogłem oderwać od niej wzroku.
- Podobam ci się? – zapytała.
- Bardzo – szepnąłem. Ponownie zetknęliśmy się ustami. Moje spodnie zaraz wylądowały na podłodze, obok butów i skarpetek oraz czerwonej sukienki i szpilek. Znaleźliśmy się na łóżku. Clara przyciągnęła mnie do siebie, ponownie całując. Objąłem ją jedną ręką w talii, leżąc na boku. Przesunąłem palcami po jej ciele, badając skórę. Była miękka, gładka. Bardzo przyjemna. Jej dłonie błądziły po moim ciele. Dotykała mojej klatki piersiowej, brzucha, pleców. Każdy dotyk sprawiał mi wiele przyjemności. No i te pocałunki... Zsunąłem jej jedno ramiączko od stanika, całując zaraz jej ramię i obojczyk. Nagle Clara obróciła się, popychając mnie na łóżko, żebym położył się na plecach. Usiadła okrakiem na moich biodrach i sięgnęła do tyłu, rozpinając swój stanik. Gdy go zsunęła... Dobra, może nie widziałem zbyt wielu piersi w swoim życiu, ale te były idealne. Sięgnęła do moich dłoni i uniosła je, przykładając do swoich piersi. Były piękne. Jak cała ona. Delikatnie zacisnąłem palce, przesuwając nimi odrobinę. Clara westchnęła cicho i spojrzała na mnie, uśmiechając się zadziornie. Była taka śliczna! I bardzo seksowna. Naprawdę nie mogłem oderwać od niej wzroku.
- Mam nadzieję, że jesteś przygotowany – odezwała się, pochylając się nieco. Spojrzałem na nią odrobinę pytająco. Rany, gdy po chwili zdałem sobie sprawę z tego, o co chodziło, musiałem wyglądać jak totalny głupek!
- Ja... – zacząłem, ale słowa utkwiły mi w gardle. Nie miałem prezerwatyw! To już koniec...
- Spokojnie, Pajączku. – Uśmiechnęła się lekko i sięgnęła do małej torebki. Nawet nie zauważyłem, że ją tu przyniosła i położyła na szafce. Teraz wyjęła z niej małą paczuszkę. – Ja jestem przygotowana – rzuciła zadziornie, pochylając się i całując mnie. Rozpłynąłem się pod wpływem tego pocałunku. Aż przygarnąłem ją do siebie bardziej. Poczułem, że zeszła z moich bioder i zsunęła powoli moje bokserki. Rany, miałem wrażenie, że spąsowiałem. Clara odsunęła się nieco, by obrzucić moje ciało badawczym spojrzeniem. Zarumieniłem się jeszcze bardziej.
- Peter, nie musisz się tak rumienić. Nie masz się czego wstydzić. – Uśmiechnęła się i ponownie mnie pocałowała. Poczułem po chwili jej dłoń na swoim podbrzuszu, a moment później na członku. O rany, jak gorąco mi się zrobiło! Aż jęknąłem cicho w jej usta. Naprężyłem mocniej mięśnie.
- Mm... Peter – szepnęła. To, co robiła było bardzo seksowne i... no, bardzo mnie podnieciło. Aż zadrżałem.
Clara na moment się ode mnie odsunęła, by zsunąć dolną część swojej bielizny. Widzieć ją całkiem nago... Wow, to było coś niesamowitego. Pociągnęła mnie w swoją stronę, tak że się nad nią pochyliłem.
- No chodź... – szepnęła i sięgnęła ponownie dłońmi do mojego członka. Poczułem jak założyła na niego prezerwatywę. Było to trochę dziwne uczucie, ale i tak przyćmiło je inne. – Doczekałam się ciebie – powiedziała zawadiacko, rozchylając nogi. Rany, serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Żeby tylko wszystko poszło dobrze... Pomogła mi nieco, co oczywiście sprawiło, że ponownie spąsowiałem.
- Teraz już na pewno sobie poradzisz – szepnęła, obejmując mnie ściślej. Ostrożnie pchnąłem biodrami, wsuwając się w nią. Niesamowite uczucie! A gdy już mogłem zacząć się poruszać, było jeszcze lepiej. Mimo, że nieco brakowało mi tchu, to i tak prawie cały czas się całowaliśmy. Kręciło mi się w głowie i miałem takie przyjemne ciepło w dole.
To wszystko przeszło moje oczekiwania. Moje najśmielsze oczekiwania. Było lepiej niż mogłem sobie wyobrazić. Zwłaszcza, kiedy już się kochaliśmy. To było cudowne. Słyszałem ciche westchnięcia Clary, czasami nawet jej jęki i to było takie niesamowite!
Pozwoliłem sobie odrobinę przyspieszyć, ale ciężko było już tę ogromną przyjemność wytrzymać. Przy kolejnym poruszeniu biodrami nie potrafaiłem się dłużej powstrzymywać. Doszedłem, jęcząc cicho. Poczułem jak Clara delikatnie wygięła ciało i również jęknęła. To chyba oznaczało, że również doszła i to było wspaniałe. Nie mogłem sobie wyobrazić tego lepiej.
Musiałem złapać oddech, choć nie było to łatwe. Leżeliśmy w ciasnym uścisku i uspokajaliśmy się. Poczułem jak Clara przeczesała moje włosy. Uśmiechnąłem się lekko.
- I jak, mały? Właśnie tak to sobie wyobrażałeś? – zapytała cicho, wciąż przeczesując moje włosy.
- Było lepiej, niż sobie to wyobrażałem – szepnąłem, zaciągając się jej cudownym zapachem.
- To teraz odpoczywamy.
- Tak zarządziłaś?
- Mhm. I musisz się mnie słuchać.
- Słucham, słucham – zamruczałem cicho, przytulając się do niej bardziej. Było cudownie. Nie mogło być lepiej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro