🕸4🕸
-Gdzie ty byłaś tyle czasu?!- wypytywała Michelle.
-Trening. Gimnastyka!- odparła zielonooka, rozkładając ręce na boki. Po chwili podniosła do góry nogę tak, że była ustawiona pionowo. Taki niby "szpagat".
Człowiek-haribo.
Później dziewczyny poszły do salonu. MJ co chwilę zmieniała kanały w telewizorze, robiąc przy tym znudzoną minę. Ivy uczyła się chemii, bo okazało się, że będą mieli za dwa dni kartkówkę.
Ciotka Amanda przygotowała kolację i wszyscy usiedli przy stole. Oczywiście nie jedli w ciszy. MJ kłóciła się ze swoim ojcem, przedstawiając mu mocne argumenty przeciwko dodatkowym zajęciom z jakiegoś zupełnie niepotrzebnego języka obcego.
Ivy szybko pochłonęła swoje spaghetti i poszła do pokoju. Przejrzała resztę notatek z chemii i usiadła na swojej nowej macie. Nie ma nic lepszego niż szpagat i kilka przewrotów w tył przed snem.
Dopiero po dwudziestu minutach ćwiczeń zorientowała się, że nie ma dla siebie żadnej piżamy.
Wyszła ze swojego pokoju i przeszła przez drzwi po drugiej stronie. Pokój Michelle był niesamowicie chaotyczny, wszędzie były jakieś papiery i plakaty, które były podpierane przez cegły pokroju "Krzyżaków".
-MJ?- zapytała niepewnie powietrze.
Kuzynka wyłoniła się zza swojego łóżka, za którym nie wiadomo po co się schowała.
-Tak, IJ?
-To nadal źle brzmi.
-Wiem. Co się stało?
-Nie mam żadnej bluzki do piżamy.- odparła, wskazując głową w miejsce, gdzie powinna być szafa dziewczyny.
Michelle wstała, przeskoczyła nad łóżkiem i otworzyła obklejoną plakatami garderobę. Chwilę w niej grzebała, poczym mruknęła złowieszczo:
-Ta będzie IDEALNA.
Podała jej wielką, szarą bluzkę z nadrukiem Spider-mana.
-Serio? Tak w ogóle to robią takie?- zdziwiła się Ivy.
-Dostałam na mikołajki od Neda. Wiesz, nerd.- wyjaśniła.
-To by się nawet zgadzało. Ale trzy rozmiary za duża?- Ivy uniosła brew do góry.
-Nie narzekaj.- uśmiechnęła się i poszła w stronę łóżka.
-Co ty tam właściwie robisz?
-Zbieram plakaty.
-Aha.- odparła, obróciła się na pięcie i wyszła z pokoju kuzynki.
Gdy już założyła tą olbrzymią koszulkę, czuła się niesamowicie głupio i wyglądała jak tomboy. Da się przeżyć.
Następnego dnia Ivy wcześnie wstała i brutalnie obudziła Michelle, która spała za łóżkiem, sliniąc przez sen plakaty.
Wyrobiły się w czasie idealnie, ale mimo to, pobiegły do szkoły, tak jak MJ miała w zwyczaju.
W rezultacie były na miejscu baaardzo wcześnie i nudziły się, siedząc przed klasą biologiczną, kiedy podszedł do nich Ned.
-Cześć.- powiedział azjata.
-Hej. Gdzie Peter?- zapytała MJ.
-Musiał coś... załatwić.- powiedział chłopak, bardzo mocno akcentując ostatnie słowo.
Michelle strzeliła sobie face palma i odpowiedziała: "Aha." Skoro Leeds planował z czymś kryć kolegę, mógł chociaż udawać, że go to nie stresuje...
-A co musiał załatwić?- zapytała Ivy, akcentując podobnie to słowo, co Ned.
-Poszedł... oddać książki do biblioteki.- powiedział nerwowo. Wystarczająco nerwowo, by wiedzieć, że zmyśla.
-Ale nie spóźni się, prawda?- szatynka drążyła temat.
-Cześć wszystkim.- zaskoczył ich głos piwnookiego.
-Heja przegrywie.- parsknęła MJ.
-Cześć, Peter. Oddałeś książki?- sprawdzała go Ivy.
Ned szybko pokiwał głową, co Peter szybko podłapał i również nią pokiwał. Następnym razem im się nie upiecze.
Niedługo szkoła zapełniła się ludźmi i zabrzmiał pierwszy dzwonek.
Lekcje minęły dość szybko, podczas lunchu grupka spędzała razem czas i rozmawiała o konkursie dziesiecioboju, co zupełnie nie dotyczyło Ivy.
Po lekcjach MJ zmusiła chłopaków, żeby postawili im pizzę. Razem rozsiedli się w knajpie i zamówili hawajską. Ned zjadł cztery kawałki, Michelle dwa, a Peter i Ivy po jednym.
-Co tak mało zjedliscie?- zapytał Ned, przeżówając swój kawałek pizzy.
-Nie jestem głodny.- stwierdził z uśmiechem Peter, poczym spojrzał pytająco na Ivy.
-Nie... ja nie lubię jeść przed ćwiczeniami. Zaraz wybieram się na siłownię.- odparła.
-Gimnastyka, tak?- najwyraźniej Peter należał do nielicznych, którzy słuchali jej na pierwszej lekcji.
-Tak. Nie zajmuję się tym zawodowo, ale biorę udział w kilku konkursach.- odparła z lekkim rumieńcem.
Po jedzeniu przyjaciele rozeszli się. Ivy znowu spotkała na sali gimnastycznej Nelsona, który wykonywał niesamowite obroty na drążku. Przeskakiwał z jednego, na drugi, robiąc przy tym salta.
-Brawo!- krzyknęła.
-Już jesteś.- stwierdził z uśmiechem brunet.- Co chcesz dzisiaj robić?
-Ścieżka. Dawno nie miałam okazji poćwiczyć na jednej.- powiedziała, wiążąc włosy w kucyk.
Ćwiczyli razem około trzech godzin, przy czym w międzyczasie Nel pobiegł kupić kebsa dla nich obojga.
Później już tylko się rozciągali, bo salta z pełnym żołądkiem to nie najlepszy pomysł.
Ivy wróciła do domu Jonesów około dziesiątej i od razu pobiegła do pokoju. Złapała swój ręcznik i wzięła gorący prysznic.
Gdy ponownie weszła do pokoju i włączyła światło, zobaczyła...
-Michelle! Chcesz, żebym zeszła na zawał?!- wykrzyknęła przerażona Ivy.
-Gdzie ty byłaś? Przecież jeszcze nie znasz miasta!
-Nie martw się. Kursuję tylko między domem, szkołą a siłownią.- odparła, siadając na łóżku.
-Może skróć te treningi. Chociaż w soboty i wtedy, kiedy mamy mniej lekcji. Moi rodzice się martwili.- powiedziała MJ, trochę smutno.
-Okej. Soboty, wtorki i czwartki. Stoi?
-Stoi. Masz ketchup na twarzy.- zaśmiała się kuzynka.- Co jadłaś?
-Kolega kupił mi kebaba.- jęknęła, zmywając plamę z twarzy.
-Kolega, tak? Ty kasaonowo!- ciemnoskóra dźgnęła kuzynkę palcem w żebra.
-Ko-le-ga. Nie wyobrażaj sobie!
-Dobra, dobra. To ja idę do siebie.- odparła MJ, wychodząc z pokoju.
01.08.19
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro