Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🕸4🕸

-Gdzie ty byłaś tyle czasu?!- wypytywała Michelle.

-Trening. Gimnastyka!- odparła zielonooka, rozkładając ręce na boki. Po chwili podniosła do góry nogę tak, że była ustawiona pionowo. Taki niby "szpagat".
Człowiek-haribo.

Później dziewczyny poszły do salonu. MJ co chwilę zmieniała kanały w telewizorze, robiąc przy tym znudzoną minę. Ivy uczyła się chemii, bo okazało się, że będą mieli za dwa dni kartkówkę.

Ciotka Amanda przygotowała kolację i wszyscy usiedli przy stole. Oczywiście nie jedli w ciszy. MJ kłóciła się ze swoim ojcem, przedstawiając mu mocne argumenty przeciwko dodatkowym zajęciom z jakiegoś zupełnie niepotrzebnego języka obcego.

Ivy szybko pochłonęła swoje spaghetti i poszła do pokoju. Przejrzała resztę notatek z chemii i usiadła na swojej nowej macie. Nie ma nic lepszego niż szpagat i kilka przewrotów w tył przed snem.

Dopiero po dwudziestu minutach ćwiczeń zorientowała się, że nie ma dla siebie żadnej piżamy.

Wyszła ze swojego pokoju i przeszła przez drzwi po drugiej stronie. Pokój Michelle był niesamowicie chaotyczny, wszędzie były jakieś papiery i plakaty, które były podpierane przez cegły pokroju "Krzyżaków".

-MJ?- zapytała niepewnie powietrze.

Kuzynka wyłoniła się zza swojego łóżka, za którym nie wiadomo po co się schowała.

-Tak, IJ?

-To nadal źle brzmi.

-Wiem. Co się stało?

-Nie mam żadnej bluzki do piżamy.- odparła, wskazując głową w miejsce, gdzie powinna być szafa dziewczyny.

Michelle wstała, przeskoczyła nad łóżkiem i otworzyła obklejoną plakatami garderobę. Chwilę w niej grzebała, poczym mruknęła złowieszczo:

-Ta będzie IDEALNA.

Podała jej wielką, szarą bluzkę z nadrukiem Spider-mana.

-Serio? Tak w ogóle to robią takie?- zdziwiła się Ivy.

-Dostałam na mikołajki od Neda. Wiesz, nerd.- wyjaśniła.

-To by się nawet zgadzało. Ale trzy rozmiary za duża?- Ivy uniosła brew do góry.

-Nie narzekaj.- uśmiechnęła się i poszła w stronę łóżka.

-Co ty tam właściwie robisz?

-Zbieram plakaty.

-Aha.- odparła, obróciła się na pięcie i wyszła z pokoju kuzynki.
Gdy już założyła tą olbrzymią koszulkę, czuła się niesamowicie głupio i wyglądała jak tomboy. Da się przeżyć.

Następnego dnia Ivy wcześnie wstała i brutalnie obudziła Michelle, która spała za łóżkiem, sliniąc przez sen plakaty.

Wyrobiły się w czasie idealnie, ale mimo to, pobiegły do szkoły, tak jak MJ miała w zwyczaju.

W rezultacie były na miejscu baaardzo wcześnie i nudziły się, siedząc przed klasą biologiczną, kiedy podszedł do nich Ned.

-Cześć.- powiedział azjata.

-Hej. Gdzie Peter?- zapytała MJ.

-Musiał coś... załatwić.- powiedział chłopak, bardzo mocno akcentując ostatnie słowo.

Michelle strzeliła sobie face palma i odpowiedziała: "Aha." Skoro Leeds planował z czymś kryć kolegę, mógł chociaż udawać, że go to nie stresuje...

-A co musiał załatwić?- zapytała Ivy, akcentując podobnie to słowo, co Ned.

-Poszedł... oddać książki do biblioteki.- powiedział nerwowo. Wystarczająco nerwowo, by wiedzieć, że zmyśla.

-Ale nie spóźni się, prawda?- szatynka drążyła temat.

-Cześć wszystkim.- zaskoczył ich głos piwnookiego.

-Heja przegrywie.- parsknęła MJ.

-Cześć, Peter. Oddałeś książki?- sprawdzała go Ivy.

Ned szybko pokiwał głową, co Peter szybko podłapał i również nią pokiwał. Następnym razem im się nie upiecze.

Niedługo szkoła zapełniła się ludźmi i zabrzmiał pierwszy dzwonek.

Lekcje minęły dość szybko, podczas lunchu grupka spędzała razem czas i rozmawiała o konkursie dziesiecioboju, co zupełnie nie dotyczyło Ivy.

Po lekcjach MJ zmusiła chłopaków, żeby postawili im pizzę. Razem rozsiedli się w knajpie i zamówili hawajską. Ned zjadł cztery kawałki, Michelle dwa, a Peter i Ivy po jednym.

-Co tak mało zjedliscie?- zapytał Ned, przeżówając swój kawałek pizzy.

-Nie jestem głodny.- stwierdził z uśmiechem Peter, poczym spojrzał pytająco na Ivy.

-Nie... ja nie lubię jeść przed ćwiczeniami. Zaraz wybieram się na siłownię.- odparła.

-Gimnastyka, tak?- najwyraźniej Peter należał do nielicznych, którzy słuchali jej na pierwszej lekcji.

-Tak. Nie zajmuję się tym zawodowo, ale biorę udział w kilku konkursach.- odparła z lekkim rumieńcem.

Po jedzeniu przyjaciele rozeszli się. Ivy znowu spotkała na sali gimnastycznej Nelsona, który wykonywał niesamowite obroty na drążku. Przeskakiwał z jednego, na drugi, robiąc przy tym salta.

-Brawo!- krzyknęła.

-Już jesteś.- stwierdził z uśmiechem brunet.- Co chcesz dzisiaj robić?

-Ścieżka. Dawno nie miałam okazji poćwiczyć na jednej.- powiedziała, wiążąc włosy w kucyk.

Ćwiczyli razem około trzech godzin, przy czym w międzyczasie Nel pobiegł kupić kebsa dla nich obojga.

Później już tylko się rozciągali, bo salta z pełnym żołądkiem to nie najlepszy pomysł.

Ivy wróciła do domu Jonesów około dziesiątej i od razu pobiegła do pokoju. Złapała swój ręcznik i wzięła gorący prysznic.

Gdy ponownie weszła do pokoju i włączyła światło, zobaczyła...

-Michelle! Chcesz, żebym zeszła na zawał?!- wykrzyknęła przerażona Ivy.

-Gdzie ty byłaś? Przecież jeszcze nie znasz miasta!

-Nie martw się. Kursuję tylko między domem, szkołą a siłownią.- odparła, siadając na łóżku.

-Może skróć te treningi. Chociaż w soboty i wtedy, kiedy mamy mniej lekcji. Moi rodzice się martwili.- powiedziała MJ, trochę smutno.

-Okej. Soboty, wtorki i czwartki. Stoi?

-Stoi. Masz ketchup na twarzy.- zaśmiała się kuzynka.- Co jadłaś?

-Kolega kupił mi kebaba.- jęknęła, zmywając plamę z twarzy.

-Kolega, tak? Ty kasaonowo!- ciemnoskóra dźgnęła kuzynkę palcem w żebra.

-Ko-le-ga. Nie wyobrażaj sobie!

-Dobra, dobra. To ja idę do siebie.- odparła MJ, wychodząc z pokoju.

01.08.19

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro