Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🕸3🕸

Godzina 6:00 oznacza pobudkę. Ivy nie była ani trochę gotowa na pierwszy dzień w nowej szkole.

Michelle nie dawała jednak za wygraną i Ivy nie miała prawa zostać w domu.

"Jak ja idę do piekła, to ty ze mną."

Po dość pożywnym śniadaniu, składającym się z nutelli na ciemnym chlebie, dla zachowania pozorów zdrowego odżywiania, dziewczyny pobiegły praktycznie spóźnione do szkoły, bo autobus już dawno pojechał.

-Ty się zawsze tak spóźniasz?- zapytała Ivy, biegnąc po chodniku.

-Codziennie.- zaśmiała się MJ.

-To dlatego polepszyła ci się kondycja.- dodała półżartem Ivy.

Przekraczając bramę liceum, po ciele Ivy przebiegł przyjemny dreszcz podekscytowania. "Pora zacząć nową walkę.": pomyślała.

MJ zaprowadziła ją szybko do swojej szafki, bo nie miały czasu szukać tej należącej do Ivy. Upchały tam z trudem dwa plecaki i buty, poczym pobiegły do klasy z książkami w rękach.

Wtedy Ivy wpadła na kogoś, kto wyszedł zza rogu. Książki o mały włos nie poleciałyby na podłogę, ale nieznajomy złapał je wszystkie zręcznie i podał dziewczynie.

-Dzięki?- zapytała, trochę nie wiedząc czy powinna mu dziękować, zważywszy na to, że to on wtrącił jej wszystko z rąk.

-Przepraszam.- odparł piwnooki, drapiąc się lekko po karku.

-Ivy, pospiesz się.- usłyszała głos MJ i pobiegła w jego stronę. Nieznajomy również wszedł do tej samej klasy, co ona.

Po jakichś dziesięciu minutach do klasy wszedł wychowawca ich klasy i poprosił Ivy o przedstawienie się.

-Nazywam się Ivony Jones, ale możecie mówić mi Ivy. Lubię gimnastykę i muzykę oraz interesuję się chemią i biologią. Mam nadzieję, że się zakolegujemy.

Tandetny wstęp, ale innego nie była w stanie wymyślić. Już gdzieś z tyłu klasy jakiś chłopak o ciemnej karnacji zaczął się śmiać, Michelle udawała, że było spoko, a oczy pewnego szatyna spoglądały na nią z zainteresowaniem.

Usiadła w ławce przed MJ i oparła głowę o ławkę.

-Nie było źle.- powiedziała zza jej pleców kuzynka.- Było fatalnie.

Lekcja była nudna, bo na fizyce przecież nie dzieje się nic ciekawego.

Gdy zabrzmiał dzwonek na długą przerwę, uczniowie skierowali się do stołówki.

MJ i Ivy dały jakimś cudem radę znaleźć wolne miejsca w zatłoczonym pomieszczeniu. Na przeciwko nich, siedziało dwóch chłopaków.

-Siema chłopaki.- powiedziała Michelle, siadając na swoim miejscu.

-Hejka MJ. Ivy, tak?- przywitał się szatyn. Ten sam, na którego wpadła rano.

-Tak. A ty jak się nazywasz?- zapytała zielonooka, podając chłopakowi rękę.

-Peter. A mój przyjaciel to Ned.

-Miło mi.

-Dobra! Zacznijmy już jeść.- popędzali ich MJ i Ned.

Lunch minął im spokojnie, na rozmowach o wszystkim i o niczym. Później Ned zaczął jarać się Spider-manem, więc Ivy sporo się o nim nasłuchała.

Po lekcjach paczka rozdzieliła się. Ivy poszła do miejskiej siłowni, gdzie mogła poćwiczyć, a reszta poszła na trening dziesięcioboju.

Ivy włączyła sobie w telefonie GPS i po kilku minutach błądzenia trafiła do obszernej siłowni.

Przeszedłszy przez drzwi, poczuła zapach nowości i worków treningowych. Zapytała recepcjonistkę gdzie są szatnie i jakiś kącik gimnastyczny.

Gdy już przebrała się w leginsy i przylegającą koszulkę, weszła do wskazanej sali. I nie był to wcale kącik. Na środku była duża ścieżka, biegnąca wpoprzek pomieszczenia, a w narożnikach znajdowały się maty do ćwiczeń, obręcze, uwieszone u sufitu wstęgi oraz liczne drążki. Wszystko z czego można skakać i robić salta.

Ivy rozejrzała się po sali jeszcze raz i związała włosy w niedługi kucyk. Po chwili na jej twarz wpełzł uśmiech i ruszyła robić gwiazdy na ścieżce.

Gdy się znudziła, zaczęła się rozciągać. Z tym, że nie wyglądała wtedy jak człowiek, ale jak żelek haribo o ludzkiej postaci. Była giętka jak guma.

-Nieźle.- ktoś powiedział ze strony drzwi.

Stał tam dość wysoki chłopak o czekoladowej skórze i czarnych włosach. Był ubrany na sportowo i bardzo szczupły. Nie brakowało mu jednak muskulatury.

-Długo tu jesteś?- zapytała.

-Powiedzmy, że wszedłem tuż za tobą.- uśmiechnął się.- Jestem Nelson Rike.

-Ivy Jones.- szatynka podała mu rękę.- Więc, Nelsonie, czym się zajmujesz?

-A myślisz, że dlaczego tu jestem? Gimnastyka!- powiedział z szerokim uśmiechem białych zębów, które kontrastowały mocno z jego kakaową skórą.

-Świetnie. Możemy razem poćwiczyć.

Później spędzili bite dwie godziny na robieniu różnych salt i wyskoków, przy czym Nel, który był wyższy, skakał o wiele dalej.

Ivy była natomiast szybsza i charakteryzowała ją niesamowita precyzja. Potrafiła wylądować idealnie na równoważni, a następnie wykonywała na niej gwiazdę do tyłu.

Gimnastycy umówili się na wspólne treningi i wymienili się numerami. Pierwszy sukces w nowym mieście, pierwszy przyjaciel...

Musi być dobrze.

Albo to tylko początek...

15.06.19.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro