Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🕸21🕸

-Wspaniale! Poszło ci lepiej niż się spodziewałem!- ucieszył się Robert, przeglądając zawartość worka.

-Nie było łatwo, ale myślę, że wykorzystałam dobrze swoje... zdolności.- westchnęła Ivony, ściągając zielone buty.

-Świetnie. Za trzy dni możesz wykonać kolejny skok. Potrzeba nam złota. Wiem, że kilka sztabek jest w banku kilka przecznic dalej.

-Jutro przyjdę po detale.- rzuciła i pobiegła do domu.

Doktor Klain uśmiechnął się tylko. Ale nie był to przyjazny uśmiech. Był to uśmiech kogoś, którego niekoniecznie dobry plan się powiódł.

W szkole Ivy wręcz usypiała na stojąco. Pierwszy raz odczuła skutki zarwania nocki i współczuła równie zmęczonemu Peterowi, że miał wczoraj praktyki u Starka.

Usiedli razem na hiszpańskim i co jakiś czas przysypiali. Ned ich budził, kiedy nauczycielka zaczynała coś podejrzewać.

Na stołówce omawiali sprawę.

-Peter, ja rozumiem, że jesteś zmęczony, bo masz staż u Starka, ale ty Ivy?-zapytała w końcu MJ.

-Uczyłam się, a później ćwiczyłam i zagapiłam się z czasem.- odparła zielonooka, ziewając wymownie.

-Brzmi jak ściema.-powiedziała ciemnoskóra, a Ivy przestała oddychać w napięciu.- Ale Ivy nie potrafi kłamać. Masz za dobre serduszko, mój mały kujonie.

Ivy tylko się roześmiała. W duchu miała nadzieję, że nikt z jej bliskich się nie domyśli, że znika nocami z domu, a co dopiero, że to o niej opowiadają ostatnie wiadomości w telewizji.

Nie raz słyszała, jak Ned i Peter rozmawiali o kradzieży w fabryce i znowu byli bardzo zaangażowani w odkrycie, kto był sprawcą. Jednak jeddyne co mieli, to opis niskiej, żeńskiej postaci. Ich ciekawość kipiała im uszami.

Po lekcjach spotkała się z Nelsonem i spędziła kilka godzin na ćwiczeniach, które nie szły jej najlepiej z powodu zmęczenia i roztargnienia. Chłopak zaczął się martwić.

-Co jest Ivy? Widzę, że coś jest nie tak.- stwierdził, podając jej picie.

-Zarwana nocka, trudny dzień.- odpowiedziała krótko, napiwszy się.- Wybiłam się z rytmu.

-Hej, cokolwiek się dzieje, jestem twoim przyjacielem. Jakbyś potrzebowała pomocy, to wal do mnie śmiało.- powiedział, kładąc rękę na jej ramieniu.

Te słowa wiele znaczyły dla Ivy. Nigdy nikt otwarcie nie przyznał jej, że są przyjaciółmi. Co więcej Nelson naprawdę się o nią martwił i wzbudzał w niej wielkie zaufanie. "Może powinnam mu powiedzieć.", myśl pojawiła się w jej głowie. Po chwili jednak odrzuciła ją. Nie chciała go przestraszyć, ani obarczyć takim sekretem.

-Na razie daję sobie radę. W razie czego, wiem, że mogę na tobie polegać.- uśmiechnęła się do niego szczerze.

Później ciemnoskóry odprowadził Jones do bloku. Był niesamowitym przyjacielem i zdawał się wiedzieć, że przy nim szatynka umiała się wyluzować. Była mu niezmiernie wdzięczna.

Po dobrze przespanej nocy zielonooka była gotowa na kolejne wyzwania. W szkole uważnie słuchała jak jej znajomi prowadzili dochodzenie. Zaczęło ją to z czasem bawić i nie mogła się doczekać, jakie teorie wysnują w przyszłości.

Wybrali się razem do parku i rozsiedli na ławeczce w popołudniowym słońcu, mimo że zaczynał wiać jesienny wiatr. Liście jeszcze nie zdążyły przybrać złotego koloru, ale kwiaty dawno przekwitły i ich płatki leżały wśród trawy.

-Mogłabym tak siedzieć w słońcu do końca życia.- westchnęła zielonooka.- Ten dzień jest piękny.

-Mówisz tak, bo się wyspałaś. Wczoraj było jeszcze cieplej.- MJ skwitowała jej zachwyt i sprzedała jej to jedno z tych swoich zmęczonych życiem spojrzeń.

-Ja też bym chętnie został, ale muszę zająć się paroma rzeczami.- dorzucił się szatyn i zarzucił plecak na ramiona. Słońce śmiesznie prześwitywało przez jego rozczochrane włosy, które przybrały złotawy połysk.

Reszta pożegnała Parkera, który szybko zniknął im z oczu na zatłoczonych ulicach Nowego Jorku.

Po powrocie do domu Ivy nie wiedziała co ze sobą zrobić. Niby miała lekcje i naukę i poświęcała na nie czas, ale myślami była w fabryce, skradając się i czując ekscytację i adrenalinę. Nie zdawała sobie z tego sprawy, ale podobało jej się działanie pod maską bohaterki i była do tego stworzona. Nie mogła się doczekać powrotu do bazy dr. Klaina i kolejnego zadania.

Jednak nie może być tak łatwo w nieskończoność...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro