Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXXV

Oczami Melki

Dwudziesty piąty marca! Mój singiel pojawi się dzisiaj w trzech największych rozgłośniach radiowych, w serwisie streamingowym Spotify oraz na YouTube, gdzie dostępny będzie też teledysk. Jest godzina piąta rano, a ja wraz z moją mamą, jadę do Warszawy. Uwaga, moim autem. Odważyłam się w ten wielki dla mnie dzień, zrobić kolejny krok naprzód.

– Melka, stresuję się chyba bardziej niż ty, tym wszystkim – mówiła przejęta rodzicielka, kiedy wjeżdżałyśmy na autostradę.

– Też tak to widzę – zaśmiałam się. – Wiesz, uznałam ostatnio, że jeśli nikt nie będzie chciał mnie słuchać, to trudno – wzruszyłam ramionami i skupiałam się na drodze. – Fakt, że przeżyłam przygodę życia, jest dla mnie cenniejszy – odwróciłam na chwilę wzrok w jej stronę.

– Och, córciu – westchnęła mama. – Cieszę, że masz takie podejście, ale i tak wiem, że w głębi duszy się tym wszystkim przejmujesz. Pamiętaj jednak, że ja zawsze będę przy tobie i możesz liczyć na mnie w każdej kwestii.

– Wiem, mamuś i vice versa – odpowiedziałam. – Chyba samo wypuszczenie singla nie stresuje mnie tak bardzo, jak to, że jutro mam wystąpić w Dzień Dobry TVN.

– To jest coś niesamowitego – mówiła mama. – Moja Melka w telewizji. Babciom mówiłaś? – zapytała nagle wystraszona.

– Oczywiście – odpowiedziałam rozbawiona. – Obie wiedzą, że dzisiaj wyskoczy im powiadomienie na YouTube o dodaniu nowej piosenki, a jutro mają koniecznie włączyć śniadaniową telewizję. Zresztą, babcia Marysia i dziadek Romek są już u taty, bo jutro ma przecież urodzinową imprezę – powiedziałam.

– Tak, pamiętam – powiedziała cicho i zwróciła twarz ku bocznej szybie.

Jechałyśmy w ciszy, nie licząc radia, które grało w tle. Zastanawiałam się zawsze, dlaczego rodzice reagują w podobny sposób, na wzmianki o sobie. Oboje zatracają się w nostalgii.

– Mamo – zaczęłam cicho, ale nie zareagowała. – Mamo, czy ty czujesz wciąż coś do taty? – to pytanie nurtowało mnie od bardzo dawna.

– Zadajesz trudne pytania – westchnęła i zaśmiała się pod nosem. – To już nie jest miłość, tylko sentyment, wiesz? Po prostu, na wspomnienie o nim, cofam się do tych wspaniałych chwil, które razem przeżyliśmy. Jeśli chciałabyś wiedzieć, czy bym do niego wróciła, to moja odpowiedź brzmi, nie. Za dużo się wydarzyło, za dużo ran, które z trudem udało mi się zabliźnić. Myślę, że nie odnalazłabym się ponownie w tym związku. Artur jest zupełnie inny. Słucha mnie, wspiera, mam swoje zdanie w naszej relacji, a z twoim tatą bywało różnie – zakończyła, wciąż patrząc w boczną szybę.

– Dziękuję – stwierdziłam. – Cieszę się, że go poznałaś. Rozkwitasz przy nim coraz bardziej.

Moja mama nic nie odpowiedziała, spojrzała tylko na mój profil i czułam na sobie jej uśmiech. Starałam się jak najmniej wspominać rodzicom o sobie nawzajem, ale oboje byli dla mnie ogromnie ważni, więc siłą rzeczy, zawsze coś się napomknęło. Dobrze, że moja mama zabliźniła rany i dzięki mojemu doktorkowi z uniwerku, odbudowuje się na nowo.

Podróż upłynęła nam na rozmowie o wszystkim, bo ostatnio się nie widywałyśmy z uwagi na to, iż albo nie było mnie w domu, bo okupowałam studio w Warszawie, albo siedziałam od rana do wieczora na uczelni, a jak wracałam, to pisałam ten nieszczęsny licencjat.

Adi nie miał pojęcia, że przyjadę swoim autem. Miałyśmy dotrzeć do Warszawy pociągiem. Plan zakładał odebranie nas z Warszawy Zachodniej i przywiezienie do studia, gdzie w sali konferencyjnej mieliśmy uroczyście odtworzyć teledysk i słuchać trzech rozgłośni radiowych na raz.

Nie mogłoby się to odbyć bez moich bliskich. Dlatego właśnie moja mama jechała ze mną. Dodatkowym atutem było to, że moi dziadkowie od strony taty, przyjechali na jego imprezę urodzinową. Nie mieli jednak pojęcia, że też będą w tym uczestniczyć.

Dochodziła godzina ósma rano, więc mój chłopak powinien być w pracy. Podjechałyśmy najpierw do Cukierni Sowa. Wzięłyśmy kawę, kanapki oraz różne słodkości na wynos i ruszyłyśmy w stronę wytwórni. Kiedy ja parkowałam, moja mama nie mogła oderwać wzroku od budynku.

– Melka, ale mam ciarki – skomentowała, a ja wybuchłam śmiechem.

– Tak samo się czułam, kiedy tu pierwszy raz przyjechałam – odpowiedziałam.

Wzięłam wszystkie rzeczy i ruszyłyśmy w stronę wejścia. Przekraczając próg, moja rodzicielka rozglądała się w każdą stronę. Napawała się widokiem pięknego, jasnego i przestrzennego wnętrza.

– Hej, a ty już jesteś? – zapytała zdziwiona Majka.

Możne to dziwne, ale zmieniła do mnie nastawienie. Nie wiem, co było tego powodem, ale byłyśmy dla siebie po prostu miłe.

– Tak, idę zrobić chłopakom niespodziankę. A tak w ogóle to poznaj moją mamę – powiedziałam, trzymając w dłoniach cztery papierowe kubki z kawą i dwie torby jedzenia, bo mamcia tak była pochłonięta wszystkim wokół, że po prostu wzięła z samochodu samą siebie. – Mamo, to jest Majka. Majka, to moja mama – powiedziałam i wskazałam na nie głową, gdyż miałam zajęte ręce.

– Bardzo mi miło, Sandra – powiedziała podekscytowana i podały sobie dłonie.

– Maja – odpowiedziała z uśmiechem. – Chyba się tu pani spodobało. Wystrój robi wspaniałe wrażenie, prawda? – dopytała.

– Ogromne – westchnęła.

– Mam dla ciebie rogalika do kawy – powiedziałam do Mai. Wyciągnęłam zapakowaną w papier słodkość i podałam sekretarce. – Smacznego.

– Jejku, dziękuję – uśmiechnęła się. – Trzymam kciuki za dzisiejszą premierę – powiedziała.

– Dzięki, a teraz idziemy na górę, bo kawa stygnie – zaśmiałam się. – Chodź mamuś, zobaczysz resztę, tego przybytku.

– Do zobaczenia – rzuciła na odchodne do Majki i kierowałyśmy się do windy. – Raju, tu jest przecudownie. Na ścianach plakaty i winyle, aż przypomina mi się młodość, kiedy twój dziadek ustawiał gramofon i w całym pokoju rozlegał się głos Elvisa Presleya – zaśmiała się.

– To musiało być cudowne – uśmiechnęłam się do niej.

Widok mojej rozanielonej mamy powodował ciepło w moim sercu. Stres się ulotnił, a ekscytacja wzrastała z minuty na minutę. Wysiadłyśmy z windy i skierowałam się do biura Adiego. Zapukałam.

– Proszę – usłyszałam w odpowiedzi.

Uchyliłam drzwi. Adrian siedział za biurkiem, na którym piętrzyły się jakieś papiery. Skupiony był na ekranie laptopa, który ledwo mieścił się, na tym zawalonym od dokumentów, meblu. Miał założone nauszne słuchawki, z tym że lewe ucho było do połowy odsłonięte i podejrzewam, że tylko dlatego usłyszał pukanie. Lewą ręką podpierał brodę, a prawa ręka operowała komputerową myszką. Nie spojrzał nawet, kto wchodzi.

– Cześć, mój zapracowany chłopaku – powiedziałam.

Od razu spojrzał w naszą stronę zdezorientowanym wzrokiem. Dopiero po chwili uśmiechnął się szeroko. Zawiesił słuchawki na szyi i wstał z krzesła.

– Co wy tu robicie? Przecież miałem po was podjechać na dworzec – spojrzał na zegarek – za dwie godziny.

– Niespodzianka – powiedziała moja mama i ustała obok mnie. – Mela, nas przywiozła – powiedziała uradowana.

Mój chłopak spoglądał raz na nią, raz na mnie. Ja w tym czasie postawiłam cały ekwipunek na stoliku, który znajdował się po prawej stronie od wejścia.

– Przyjechałaś swoim samochodem? – zapytał zszokowany.

– Owszem. A teraz może jakieś, hej kochanie, cóż za niespodzianka. Jestem z ciebie dumny, że sama odważyłaś się jechać – udawałam jego głos, a ten z każdym wypowiadanym przeze mnie słowem uśmiechał się szerzej.

– Nie będę powtarzał, bo idealnie mnie naśladujesz – zaśmiał się. – Dzień dobry – skierował słowa w stronę mojej mamy, już wyciągał rękę, żeby się przywitać, a ta nieoczekiwanie go przytuliła. Cała mama.

– Dawno się nie widzieliśmy – uśmiechnęła się. – Ale macie tu pięknie, jestem pod ogromnym wrażeniem – kontynuowała.

– A co to za zamieszanie? – do pomieszczenia wszedł Łukasz. – Mela? – spojrzał na mnie zdziwiony. – Przecież ty jedziesz teraz pociągiem – spojrzał za swój zegarek.

– Jak widać na załączonym obrazku, nie jadę – spojrzałam na niego z uniesioną brwią. – Dotarłyśmy z mamą moim autem. Przywiozłam kawę i śniadanko – wyszczerzyłam się. – A Łuki, to jest moja mama. Mamo, to Łukasz, brat Adiego – przedstawiłam ich sobie.

Kiedy oni wymieniali uprzejmości, podeszłam do mojego chłopaka. W końcu też chciałam się z nim przywitać.

– To teraz już dostanę buziaka? – zapytałam, przygryzając wargę.

– No nie wiem, czy mogę tak przy twojej mamie – powiedział, udając poważnego.

– Błagam, nie kompromituj się – zaśmiałam się i rzuciłam na niego.

Tydzień rozłąki to męka! Tęskniłam za nim coraz bardziej i nie mogłam się doczekać, aż będę mogła spędzać z nim każdą wolną chwilę. Niesamowite, jak ostatnie wydarzenia nas do siebie zbliżyły. Pocałowaliśmy się słodko i niechętnie od siebie oderwaliśmy.

– Przywiozłyśmy kawę i śniadanie – powtórzyłam. – Częstujcie się – powiedziałam i podałam odpowiednie kawy chłopakom.

– Ach, lubię, jak o nas dbasz – zaśmiał się Łukasz. – Pani Sandro, może po śniadaniu będzie chciała pani zwiedzić resztę? – zaproponował.

– Jaka pani? – oburzyła się moja mama. – Przecież wam mówiłam, że jestem Sandra – westchnęła. – Z ogromną przyjemnością zwiedzę, jeśli będzie oczywiście czas – uśmiechnęła się.

– Będzie, będzie – odpowiedział Adi. – Pokażemy, gdzie Mela nagrywała – poruszał brwiami.

– Koniecznie – zakończyła moja rodzicielka.

Zjedliśmy śniadanie, pogadaliśmy trochę i oprowadziliśmy mamę. Zbliżała się godzina jedenasta, a ja zaczęłam odczuwać coraz większy stres, wymieszany z ekscytacją. Mama zagadała się z Łukaszem o winylach i gramofonach, a ja poszłam z Adim do konferencyjnej, gdzie mieliśmy się wszyscy zebrać i zaczęliśmy małe przygotowania.

Na ścianie zamontowany był rzutnik. Krzesła ustawiliśmy naprzeciwko, a stoły przestawiliśmy pod ścianę, żeby rozłożyć tam, kupione przeze mnie rano, słodkości. Ekspres do kawy stał w rogu, a obok był czajnik elektryczny, gdyby ktoś zażyczył sobie herbatę.

Byłam umówiona z tatą, że koło wpół do dwunastej przyjedzie z Jankiem, Jolką i dziadkami. Oprócz nich miał się pojawić też Igor oraz Robert i Ignacy, jako przedstawiciele ekipy od teledysku. No i oczywiście Borys. Adi wyszedł w poszukiwaniu filiżanek, a ja odwrócona tyłem do wejścia, rozpakowywałam serwetki.

– Dzień dobry, moja droga – usłyszałam radosny głos pana Jacka, dobiegający od strony drzwi.

– Dzień dobry – powiedziałam oszołomiona, spoglądając w jego stronę. – Co pan tu robi?

– Nie mogłem przepuścić takiego dnia – powiedział. – Jak się czujesz?

– Jejku, ale mnie pan zaskoczył. Bardzo mi miło – powiedziałam i podeszłam, żeby się przywitać. – Jestem zestresowana, podekscytowana i przeszczęśliwa w jednym – zaśmiałam się.

– To dobry objaw – zawtórował mi. – Moja żona prosiła, żebym przekazał, że bardzo chciała być tu dzisiaj z nami, ale niestety obowiązki szkolne. Niemiej jednak jest z tobą myślami, jak to stwierdziła – uśmiechnął się miło.

– Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy – odwzajemniłam uśmiech.

Czułam, że moje serce wali jak oszalałe. Nawet rodzice chłopaków mnie wspierali. Czy mogłam wymarzyć sobie więcej? Moje życie odmieniło się, od kiedy poznałam Adiego, a dzisiaj, jeśli wszystko się powiedzie, zmieni się całkowicie.

W międzyczasie dotarł tata z ekipą. Dziadkowie i mój brat byli wniebowzięci, że mogą brać w tym udział. Poznali pana Jacka i rzewnie dyskutowali. Na to wszystko wszedł Igor i Borys, a także Tomek, którego się tu kompletnie nie spodziewałam. O dziwo zachowywał się nienagannie.

Filmik na moim kanale na YouTube miał wlecieć w samo południe, tak jak singiel na Spotify. Natomiast w rozgłośniach radiowych, chwilę później, tuż po cogodzinnych wiadomościach.

– Mam trzy osoby, które będą sprawdzać radio – oznajmił mi mój manager. – Po obejrzeniu teledysku, włączymy którąś ze stacji radiowych i posłuchamy, jak brzmisz – uśmiechnął się. – Nie martw się, wszystko będzie dobrze.

– Jak tam nastawionko? Bo ja się niesamowicie jaram – podszedł do nas uradowany Igor. – Chyba wszystkim znajomym nagadałem, że mają słuchać radio albo włączyć od razu twój kanał na YouTube. No i oczywiście nie omieszkałem, zareklamować cię na moich social mediach – słuchałam każde jego słowo i myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi.

– Dziękuję – powiedziałam i go przytuliłam. Blondyn objął mnie mocno. – Mam nadzieję, że nie narobię ci obciachu – powiedziałam do jego ucha, na co wybuchł gromkim śmiechem.

– Jesteś ostatnią osobą, która mogłaby to zrobić – powiedział do mnie, trzymając ręce na moich ramionach.

– Gotowa, kochanie? – usłyszałam tuż przy swoim uchu.

Adi, objął mnie w pasie od tyłu, a ja przylgnęłam do niego całym ciałem. Czułam się bezpiecznie i spokojnie. Jego zapach koił nerwy i dodawał otuchy. Staliśmy z boku, tak żeby mieć widok zarówno na siedzących, jak i na ekran.

– Bardziej nie będę – wzięłam głęboki wdech.

Wszystkie najbliższe mi osoby, z wyjątkiem moich przyjaciół, którzy na pewno w tej chwili słuchali radio lub odpalali YouTube, były teraz ze mną. To najpiękniejszy obrazek, jaki mogłam sobie wymarzyć. Do dwunastej zostało dziesięć sekund. Na rzutniku, odliczany był czas. Już za chwilę, wszyscy, po raz pierwszy mieli posłuchać moją piosenkę i obejrzeć ten wspaniały teledysk. Pięć. Serce wyrywało się z piersi. Dwa. Jeden.

– Poszło – krzyknął Łukasz.

Mój głos rozniósł się po całym pomieszczeniu. Na ekranie pojawił się film i już wiedziałam, że nie ma odwrotu. Miałam łzy w oczach, a gęsia skórka opanowała całe moje ciało. Nie chciało mi się w to wszystko wierzyć. Emocje były podobne do tych na scenie, ale teraz miałam dowód na to, jaki kawał roboty zrobiliśmy.

– Mam takie ciarki, że zwariuję – usłyszałam szept mojego chłopaka.

– Zupełnie jak ja – odpowiedziałam i słuchałam dalej.

Spojrzałam po zebranych tu dzisiaj ludziach. Moi rodzice, dziadkowie i Jolka płakali. Janek przyglądał się uważnie każdemu szczegółowi. Pan Jacek uśmiechał się i kiwał z uznaniem głową. Tomek siedział z tym swoim półuśmieszkiem wymalowanym na twarzy. Borys, Igor i Łukasz stali z tyłu z założonymi na piersiach rękami szeroko się uśmiechając. Robert i Ignacy, twórcy tego teledysku, siedzieli z tyłu i uważnie śledzili każdy kadr, zapewne po raz setny, gdyż go montowali. Musieli jednak wiedzieć, czy wszystko jest idealnie. Koniec.

W mojej kieszeni rozwibrował się telefon. Kiedy w niego zerknęłam, dostałam już kilka wiadomości, a także powiadomień z social mediów. Sprawdziłam tylko cztery z nich.

Karola: O stara, ja wiedziałam, że odpierdolisz zajebisty teledysk, ale to, co widzę i słyszę, to się kurwa w głowie nie mieści! Jesteś zajebista i tylko spróbuj w to kiedykolwiek zwątpić, a kop w dupę murowany!! Kocham <3

Olka: Kochana moja!!! To jest cud, miód i orzeszki! Będę tego słuchać non stop i nabijać Ci wyświetlenia. Brawo <3

Oski: Mela!! Siedzę sobie właśnie w salonie i przerwałem robienie tatuażu, bo powiedziałem klientowi, że muszę posłuchać moją przyjaciółkę. Obaj jednomyślnie stwierdziliśmy, że to magia w czystej postaci! Ps. Powiedz Adiemu, że w sumie, to się chłop postarał xd

Kamil: Nic dodać, nic ująć. Chylę czoła i mam nadzieję, że rozpatrzysz pozytywnie mój wniosek na twojego perkusistę xd Mela, zrobiłaś zajebistą robotę!

Nie odpisałam na żadną z nich, bo zostałam porwana w tłum uścisków i gratulacji. Poryczałam się niejednokrotnie. W zasadzie to można stwierdzić, że łzy ciekły mi cały czas, kiedy co rusz lądowałam w czyichś ramionach. W międzyczasie Borys włączył RMF FM.

– Drodzy słuchacze, a teraz zapraszamy do wysłuchania premierowego utworu pod tytułem Taniec dusz, w wykonaniu Amelii Pokorskiej. Melka, bo tak zwą ją przyjaciele, to dwudziestojednoletnia dziewczyna, dla której muzyka jest całym światem. Niektórzy mogli posłuchać już jej głosu, podczas ostatniego koncertu zespołu LemON, kiedy to wraz z Igorem Herbutem wykonała piękny utwór pod tytułem Jedność dusz. Już wkrótce wychodzi jej debiutancki album Spełnienie marzeń. Posłuchajmy zatem, czy nasze dusze też zatańczą i czy marzenie Melki, o wielkim, muzycznym świecie, faktycznie się spełni? – rozbrzmiał głos Jacka Tomkowicza.

Wstrzymałam oddech. Jego zapowiedź, była tak cudowna, że w głowie mi się to nie mieściło. W pomieszczeniu ponownie rozległ się mój głos. Nikt się nie odezwał ani nie poruszył, wszyscy ponownie słuchali.

– Mela, lecisz w Radio Zet – usłyszałam głos Majki w drzwiach wejściowych. – Dali ci boską zapowiedź – powiedziała, posłała mi uśmiech i wyszła.

Zupełnie inaczej odbierałam ten kawałek, wiedząc, że słucha go razem ze mną cała Polska. Na YouTube masz wybór, włączasz sobie filmik, na jaki masz ochotę. A ja właśnie rozbrzmiewałam w trzech stacjach radiowych, w tym samym czasie.

– Moi państwo, z czystym sumieniem muszę przyznać, że Melka, porwała moją duszę, a wasze? – usłyszeliśmy ponownie głos Tomkowicza. – Jeśli chcecie obejrzeć teledysk do tego utworu, odsyłam na YouTube. Piosenka dostępna również w serwisie streamingowym Spotify. To była Amelia Pokorska i jej Taniec dusz, a teraz zespół Eurythmics i znane wszystkim Sweet Dreams – zakończył.

– Pięknie zapowiedzieli cię na Zetce. Radio Eska, także dało popis – powiedział Borys.

Dalej już jakby go nie słyszałam. Odnosiłam wrażenie, że wszystko, co miało przed chwilą miejsce, było jednym, wielkim snem, z którego nie chciałam się budzić. Wszystkie głosy były przytłumione, postaci zaczęły mi się zamazywać i ostatnie co poczułam, to zapach ostrych perfum. Zemdlałam.

***

Oczami Adriana

– Dobiega dwudziesta trzecia – powiedziała mama Meli. – Odwieziecie mnie do hotelu?

– Oczywiście – odpowiedziałem. – Nadal jednak nie rozumiem, dlaczego nie chciałaś się zatrzymać w moim mieszkaniu. Mam osobny pokój gościnny, może jeszcze zmienisz zdanie? – było mi cholernie głupio mówić do niej po imieniu, ale kiedy tylko używałem zwrotu grzecznościowego, to mnie prostowała.

– Przestańcie, jesteście młodzi – powiedziała i spoglądała raz na mnie, raz na swoją córkę. – Artur dołączy do mnie jutro z rana. Powiedział, że musi koniecznie widzieć twój występ na żywo – powiedziała do Melki.

– Serio? – zapytała z niedowierzaniem. – Pójdziecie ze mną?

– Oczywiście, nie ma innej opcji, kochanie – powiedziała czule i pogłaskała ją po dłoni.

Siedzieliśmy w niewielkim gronie w sali konferencyjnej. Została nasza trójka oraz Igor, Borys i Łukasz. Po tej utracie przytomności, na całe szczęście chwilowej, Melka już czuła się dobrze. Napędziła nam niezłego stracha. No ale doświadczając tylu emocji, mogłem to w jakiś sposób przewidzieć. Wciąż odbierała telefony i SMS z gratulacjami oraz odpisywała na wiadomości na social mediach.

Wrzuciła post na Facebook oraz Instagram, w którym podziękowała wszystkim osobom biorącym udział w tworzeniu singla i teledysku. Ja, zawierałem się po prostu w nazwie Wydawnictwo muzyczne Sawiccy Brothers. Poinformowała o nadchodzącej płycie, a także o jej jutrzejszym występie w Dzień Dobry TVN. Odbiór tego singla przerósł moje najśmielsze oczekiwania.

– Zobacz! – krzyknęła nagle moja dziewczyna i pokazała mi swój telefon. – Widzisz tę ilość wyświetleń, czy mi się przewidziało?

– O rany, prawie sześć tysięcy? – zagwizdał Łukasz, który jako pierwszy spojrzał w jej telefon.

– Oszaleję – zaśmiała się Mela i opadła na krzesło. – Ja dzisiaj nie zasnę, a jutro mam śpiewać na żywo – schowała twarz w dłoniach. – Wiecie, jakie są najczęstsze komentarze?

– Jakie? – zapytał Igor.

– Że jest to idealna piosenka na pierwszy taniec – spojrzała po nas i szeroko się uśmiechnęła.

– Wiesz, Łukasz, nie żebym coś sugerował – zaczął Igor.

– Nie kończ – zagroził mu palcem. – Zdajesz sobie sprawę z tego, że to jeszcze bardziej podbije popularność? – mój brat posłał jej uśmiech.

– Gdybyś ty kiedyś chciała wychodzić za mąż, to już masz przynajmniej ułożony układ taneczny – skwitowała pani Sandra.

– Mamo – jęknęła Mela. – No teraz to przesadziłaś – przekręciła oczami.

Czyżby moja dziewczyna nie chciała brać ślubu? Ciekawe. W sumie była ostatnio wybierać z Magdą sukienkę, ale nie rozmawialiśmy o tym, bo byliśmy zajęci sobą. Może podpytam w wolnej chwili moją przyszłą szwagierkę, czy coś wspominała?

– Dobra – Mela, wstała zdeterminowana z krzesła, a wszyscy patrzeliśmy na nią ze śmiechem. – Mamo, ty jedziesz do hotelu, a reszta do domów, ale już. Łukasz, nie spóźnij się jutro – wskazała na niego palcem.

– Tak jest, szefowo – odpowiedział rozbawiony.

Pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę. Moja dziewczyna odwiozła swoją mamę do hotelu, a potem przyjechała do mnie. Wzięliśmy długi, relaksacyjny prysznic i położyliśmy się do łóżka.

– Padam – zaśmiała się.

Leżeliśmy bokiem do siebie. Oczy jej błyszczały, wciąż była podekscytowana, a ja nie mogłem przestać się jej przyglądać. Promieniowała szczęściem i chciałem, żeby tak było już zawsze.

– Myślisz, że moja płyta spodoba się ludziom? – zapytała.

– Naprawdę, masz wątpliwości po dzisiejszym wyczynie?

– Zawsze będę miała wątpliwości – odpowiedziała. – To wszystko jest takie nierealne. Ciągle się zastanawiam czy ludzie będą chcieli słuchać płytę, czy będą ją kupować. Wciąż zadaje sobie pytanie, czy ktokolwiek będzie chciał przyjść na mój koncert. Mam tyle pytań, tyle wątpliwości, a jednocześnie jestem szczęśliwa i dumna z siebie, ale to chyba dobrze, prawda?

– Wręcz idealnie – odpowiedziałem. – Jeśli sama jesteś z siebie dumna, to już lepiej być nie może – zakończyłem i namiętnie pocałowałem.

***

Mela nie zmrużyła oka. Od rana chodziła po salonie i się rozśpiewywała. Byliśmy umówieni na godzinę dziewiątą w studio telewizji śniadaniowej. Po drodze pojechaliśmy po jej mamę, bo Artur nie zdążył dojechać, a także mojego brata.

Została zaproszona na krótki wywiad, a potem na koniec programu miała zaśpiewać i zagrać. My byliśmy jej grupą wsparcia. Niestety nasza dwójka nie mogła okazywać sobie tam żadnych uczuć. Byłem tylko i zarazem aż, jej producentem.

Ekipa telewizyjna pokierowała nas w stronę kanap, na których mieliśmy oczekiwać na naszą kolej.

– Zaraz zwariuję – zaśmiała się nerwowo Melka. – Koncert z Igorem nie był tak stresujący, jak występ na żywo w telewizji – siedziała na kanapie i pocierała dłońmi o swoje uda.

– Chciałabym ci powiedzieć, że masz się nie stresować, ale sama się trzęsę w środku z ekscytacji – odpowiedziała jej mama.

– Wdech, wydech – powiedziałem, a ona wykonała polecenie. – Bądź sobą, oczarujesz ich swoim wdziękiem. A kiedy będziesz miała zagrać, to nic prostszego, jesteś ty i muzyka – siedziałem obok i mówiłem do niej czule.

– Słuchaj go, o dziwo dobrze mówi – zaśmiał się Łukasz.

– Dzięki za wsparcie – westchnęła.

– Za chwilę twoja kolej, zapraszam za mną – powiedziała jakaś dziewczyna i podążyliśmy za nią. Miała założone słuchawki z mikrofonem, a w dłoniach trzymała plik kartek. – Zaraz cię zapowiedzą i wyjdziesz sobie tędy – pokazała Meli odpowiednie przejście. – Państwa proszę o pozostanie tutaj, będzie dobry widok – posłała nam uśmiech i odeszła.

– A teraz drodzy państwo na naszych kanapach dziewczyna, która od wczoraj podbija Internet – zaczął mówić Marcin Prokop.

– W komentarzach pod jej pierwszym singlem możemy przeczytać: idealna piosenka na pierwszy taniec, co za anielski głos, czy krótkie, ale treściwe oczarowujesz – kontynuowała Dorota Wellman.

– Przekonajmy się zatem, jak to się stało, że niedługo jej debiutancki album Spełnienie marzeń ujrzy światło dzienne. Przed państwem, Amelia Pokorska – dokończył prowadzący, a Mela wzięła głęboki wdech i ruszyła przed siebie.

Ubrana w czarne, dopasowane spodnie, bluzkę tego samego koloru i beżową marynarkę z podwijanymi rękawami, wkroczyła przed kamery jak profesjonalistka. Przywitała się uściskiem dłoni z prowadzącymi i usiadła na żółtej kanapie.

– Jak to jest możliwe, że od wczoraj twój teledysk ma kilkanaście tysięcy wyświetleń? – zapytał Marcin.

– Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia – odpowiedziała i się zaśmiała. – Te piękne komentarze, gratulacje i wyrazy uznania, których doświadczam od wczoraj, to jest jakaś magia i sama się nad tym wszystkim zastanawiam. Nie myślałam, że ktokolwiek będzie chciał mnie słuchać, a tu taki odzew.

– Pięknie mówisz, jesteś skromna, dlaczego poznajemy cię dopiero teraz? – zapytała Dorota.

– Cóż – zaczęła. – W grudniu wrzuciłam swoje pierwsze nagranie na YouTube, bo dopiero odważyłam się pokazać. Brałam udział w kilku przesłuchaniach do programów muzycznych, ale uznali mój głos za nieodpowiedni, więc trochę czasu zajęło mi odnalezienie w sobie siły, żeby powalczyć o siebie. Chociaż nie spodziewałam się, że ktokolwiek mnie zauważy – uśmiechnęła się.

– Jak to się stało, że tak znane wydawnictwo muzyczne wzięło cię pod swoje skrzydła? – zapytał dociekliwie Prokop.

– Także zadaję sobie to pytanie, czym na to zasłużyłam? – uśmiechnęła się i spojrzała w naszą stronę.

– Ja myślę, że nieziemskim głosem – powiedziała Wellman.

– Dziękuję, cudownie jest słyszeć, że komuś podoba się moja twórczość – odpowiedziała.

– Mnie osobiście oczarowałaś, bo przyznam się, że kilkukrotnie słuchałem wczoraj twojej piosenki. Czy to prawda, że śpiewałaś na koncercie zespołu LemON i stworzyłaś wraz z Igorem Herbutem piosenkę? – zapytał prowadzący.

– Bardzo dziękuję za docenienie – widziałem, jak się wzruszyła. – Tak, jedna i druga rzecz się zgadza. Dostałam zaproszenie od zespołu, aby wykonać z nimi utwór Spójrz, a dodatkowo osoby biorące udział w tym wydarzeniu mogły jako pierwsze posłuchać utworu Jedność dusz, która została wykonana wraz z Igorem.

– Chciałoby się ciebie słuchać i słuchać, masz taki ciepły i kojący głos – mówiła Dorota, na co Mela uroczo się uśmiechnęła. – To prawda, że grasz na pianinie i wszystkie piosenki, które znajdą się na twojej płycie, są twojego autorstwa?

– Bardzo dziękuję. Dostaję od was tyle komplementów, że na pewno jestem już cała czerwona z zawstydzenia – zaśmiała się. – Owszem. Wszystko wyszło spod mojego pióra, a raczej notatnika w telefonie – na co zaśmiali się prowadzący. – Melodie są również mojego autorstwa, aczkolwiek chciałabym od razu podziękować chłopakom z zespołu LemON za dogranie perkusji, basu oraz gitary na moją płytę. Na pianinie gram sama.

– Same szczere słowa płyną od nas w twoim kierunku. W jaki sposób z takiego uroczego ciała wydobywa się taki potężny wokal? – dopytał Prokop. – Uczęszczasz na jakieś lekcje śpiewu?

– Nigdy nie brałam udziału w takich zajęciach. Dopiero podczas nagrywania albumu miałam kilka konsultacji. Mam muzyczną duszę, zawsze śpiewam całą sobą, więc to wszystko płynie prosto z serca – powiedziała.

– Pięknie, à propos serca – wtrącił Marcin. – Czy twoje serce jest zajęte?

– No wiesz, co? Byś się wstrzymał od takich komentarzy, naprawdę. Dziewczyna młoda, utalentowana, prześliczna, to chyba logiczne – skarciła go Wellman i spojrzała na Melkę, która się śmiała. Moje serce przyspieszyło.

– Tak, moje serce jest zajęte przez pewnego jegomościa – odpowiedziała.

– Szkoda, myślałem, że jak się ładnie zaprezentuję, będę miał jakieś szanse – poruszał brwiami Prokop.

– Jesteś dla niej za stary – skwitowała go Dorota i pokręciła głową. – Bardzo się cieszę, że byłaś naszym gościem i, że usłyszymy twój utwór na koniec programu. Mam jednak ostatnie pytanie. Kiedy możemy spodziewać się premiery twojej płyty? Bo myślę, że zarówno my, jak i nasi widzowie, bardzo chętnie dowiemy się, kiedy ruszyć do sklepów?

– Premiera albumu dokładnie za dwa tygodnie, ósmego kwietnia. Serdecznie zapraszam – powiedziała z uśmiechem.

– Drodzy państwo, wszystko jasne. Młoda, zdolna, tylko czekać aż podbije rynek muzyczny – zaczął Prokop.

– Bardzo ci dziękujemy i życzymy wielu sukcesów. Z niecierpliwością czekamy na płytę i jeszcze raz przypominamy, że na koniec programu, to śliczne dziewczę, oczaruje nas swoim głosem – oznajmiła prowadząca.

– Również bardzo dziękuję – odpowiedziała Melka.

Prowadzący przeszli do strefy gastronomicznej. Dzisiejszego dnia, w kuchni gotował Sebastian Olma, więc kamery przeniosły się na nich, a Melka w tym czasie wróciła do nas.

– Było świetnie – usłyszałem obok siebie głos tej dziewczyny, która ją wprowadzała. – Dam znać, kiedy będziesz miała zagrać – powiedziała i zniknęła nam z oczu.

Nawet nie wiem, kiedy ona pojawiła się obok, tak byłem zachwycony wywiadem Meli. Była taka opanowana i nieśmiała, a zarazem tak pewna siebie i profesjonalna, że miałem ochotę wziąć ją w ramiona i pocałować. Musiałem się jednak opanować.

– Byłaś wspaniała – powiedziała wzruszona mama Melki i mocno przytuliła.

– Dobra robota – powiedział Łukasz i też ją przytulił, więc uznałem, że ja też to zrobię, skoro oni mogli.

– Brawo – schowałem ją na chwilę w ramionach. Cała się trzęsła z tych emocji. – Jestem z ciebie dumny, kochanie – wyszeptałem do ucha i puściłem.

– Ale to było ekscytujące – mówiła radośnie i trzymała się za policzki. – Co to były za emocje, to nie macie pojęcia – kontynuowała i wracaliśmy na kanapy. – Dobrze mówiłam? – zapytała.

– Pełen profesjonalizm – skwitował Łukasz.

– Bez przesady – zaśmiała się. – Jeszcze tylko zagrać i zaśpiewać. Będę miała kolejny wielki krok za sobą – mówiła przejęta.

– Sporo tych kroków ostatnio – powiedziałem. – Tak trzymaj.

– Dziękuję, że jesteście tu ze mną. Sama bym zwariowała ze stresu – powiedziała i wachlowała rękami swoją twarz.

Posłuchaliśmy jeszcze innych osób, które tak jak moja dziewczyna, gościły dzisiaj na kanapach. Nie wiem, kiedy zleciał ten czas, bo niedługo potem, wołali ją ponownie. Przekazali jakieś ostatnie zalecenia, bo kiwała głową i się uśmiechała.

Podłączyła pianino, ustawiła sobie mikrofon i założyła odsłuch. Prowadzący kierowali ostatnie słowa do kamery i po chwili w całym studio rozległ się jej głos. Automatycznie poczułem niesamowite ciarki na ciele. Jej mamie ciekły łzy po policzkach. Ludzie wokół autentycznie ją słuchali.

Co jakiś czas zamykała oczy i odlatywała, do tylko jej znanego świata. Pięknie się uśmiechała, czarowała nie tylko głosem, ale całą sobą. Oczy, osób będących w studio, były skierowane na nią. W najśmielszych snach się tego nie spodziewała.

Zakończyła. Kamery zostały wyłączone. Wyjęła odsłuch i wstała od pianina. Prowadzący podeszli do niej i chwilę jeszcze o czymś rozmawiali. Potem przeszła z nimi do Sebastiana Olmy, z którym też zamieniła kilka słów. Wracając do nas, zaczepiło ją jeszcze kilka osób.

– Kocham ten dzień – oznajmiła, kiedy w końcu do nas dotarła. – Oni wszyscy mi gratulowali i pytali o płytę – mówiła podekscytowana i złapała się za głowę. – Moje serce wali jak oszalałe – położyła dłoń na swojej klatce piersiowej. – Spełniłam swoje kolejne marzenie dzięki wam, dziękuję.

– Cała przyjemność po naszej stronie – odpowiedziałem. – Chodźmy, bo potrzebujesz powietrza.

Ruszyliśmy na zewnątrz. Widziałem, jak głęboko oddycha świeżym powietrzem. Chciałem jak najszybciej móc ją przytulić i pocałować, więc kierowaliśmy się w stronę parkingu. To, że byłem z niej dumny, to mało powiedziane. Miałem rację. Oczarowała swoją wrażliwością i za to najbardziej ją kocham.

***

Teledysk w tle:


LemON – Chamski.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro