Rozdział XXVI
– Unikasz mnie – powiedział Tomek. Czułam na sobie jego intensywne, przeszywające mnie od stóp do głów, spojrzenie.
– Wyobraź sobie, że nawet o tobie nie myślę – odpowiedziałam i założyłam ręce na piersi.
Spojrzałam mu hardo w oczy, a on zrobił ten swój głupi półuśmieszek. Ręce trzymał w kieszeniach i powoli zbliżył się do mnie. Czułam, jak całe moje ciało się spina.
– Nie wierzę ci – szepnął mi do ucha. Przeszedł mnie niebezpieczny dreszcz. Nie chciałam, żeby był tak blisko.
– Mam to w dupie. Nienawidzę cię i doskonale o tym wiesz – powiedziałam oschle.
– Płakałaś – stwierdził. A ja zamarłam w środku. Aż tak to po mnie widać?
– Nie twój interes – syknęłam.
– To przez tego przystojniaka z klubu? – przyglądał mi się uważnie.
– Nie twój interes – powtórzyłam. Wyglądał jakby się autentycznie zmartwił. Nie, to niemożliwe. Zresztą, nawet jeśli, to nie zmienia to naszych relacji. Chciałam go wyminąć, ale ponownie stanął mi na drodze. – Chciałabym przejść.
– Płakałaś przez niego? – zapytał jeszcze raz.
– Nie twój zasrany interes, przepuść mnie – powiedziałam stanowczo.
Zmierzył mnie jeszcze raz i przepuścił. Ruszyłam schodami w dół. Błagam, niech ten dzień się już skończy. Jolka, cały czas krzątała się w kuchni. W salonie czekało na mnie jedzenie, więc usiadłam przy stole. Tata z panem Markiem, siedzieli wygodnie w fotelach. Rozmawiali o czymś i popijali whisky.
Cieszyłam się, że ten idiota poszedł na górę, nie zniosłabym siedzenia z nim przy jednym stole.
Spojrzałam na telefon. Kilka SMS od Adiego, z pytaniem, czy bezpiecznie dotarłam do taty. Odpisałam, że tak, bo jeszcze by tu przyjechał, a tego bym już nie zniosła. Zaczęłam jeść. Nawet nie wiedziałam, że jestem tak potwornie głodna.
– Mela, a jak tam twój licencjat? – zapytał nagle pan Marek.
– Coraz lepiej – odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
– A jakie plany po obronie? Magister, praca czy kariera muzyczna? – dopytywał. Na to wszystko przyszedł jeszcze Tomek i usiadł prawie naprzeciwko mnie, przy stole.
– Jeszcze się nad tym zastanawiam – odpowiedziałam. Czułam jak jedzenie staje mi w gardle, kiedy on był tak blisko.
– Tomek, a już miałem ostatnio pytać. Jak tam twoja szkoła? – zapytał go mój tata.
Dzięki Bogu. Mogłam w spokoju kontynuować jedzenie. Zaraz. Jaka znowu szkoła? Nie, żeby mnie to jakoś specjalnie interesowało.
– Dziękuję, bardzo dobrze. Istnieje już prawie rok. Jednak jako choreograf, sprawdzam się najlepiej – zaśmiał się Tomek. – Pomagam też tacie, bo zginąłby z tą papierkową robotą – westchnął i pokręcił głową.
Spojrzał na mnie ukradkiem, chcąc poznać moją reakcję na te rewelacje, które słyszę. Starałam się po prostu jeść w spokoju obiad i nie zwracać na niego uwagi.
– Świetnie, to się nazywa pomoc. Zdolnego masz tego syna – mój tata zwrócił się w stronę swojego przyjaciela. No naprawdę, pieprzony ideał.
– To prawda, gdyby nie Tomek, to ten cały marketing by mnie przerósł – zaśmiał się pan Marek.
Hm. Ciekawe. Nie miałam pojęcia, że otworzył szkołę tańca. To, że jest tancerzem, wiedziałam, ale nigdy jakoś specjalnie mnie to nie interesowało. Zaskoczył mnie. Nie zmieniało to jednak kompletnie, mojego stosunku do tego idioty.
– Ambitny chłopak z ciebie – skomentował mój tata.
Normalnie nie mogłam już tego słuchać. Rzygać mi się chciało, kiedy słuchałam, jaki to on nie jest wspaniały.
– Mela, chłopcy u góry mówili, że obiecałaś pobawić się z nimi, jak zjesz. Wpadliśmy na pomysł, że pogramy w grę planszową, co ty na to? – zaproponował, jak gdyby nigdy nic.
Ratunku! Wszystko we mnie krzyczało.
– No pewnie, z chęcią – uśmiechnęłam się. Idealnie wychodziło mi udawanie przed tatą, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
– Dobrze, że się tak świetnie dogadujecie – skomentował pan Marek. – Może jeszcze nie wszystko stracone Paweł, żebyśmy byli kiedyś rodziną – powiedział ciszej do mojego taty, ale i tak było to doskonałe słychać.
Ścisnęłam sztućce tak mocno, aż pobielały mi knykcie. Tomek spojrzał na mnie, a ja gdyby nie moje dłonie, stwarzałam idealne pozory. Straciłam kompletnie apetyt, przez całą tę gadkę. Odniosłam naczynia do kuchni.
– Zabij mnie Jola, błagam – prawie płakałam przy tym zlewie. – Pan Marek chce mnie zeswatać z tym debilem, a co gorsze idę grać z chłopcami w grę, a on idzie tam ze mną. Jak wspaniale – powiedziałam z sarkazmem.
– Może pójdę z tobą? – zaproponowała.
– Nie, no poradzę sobie z nim. Chłopcy będą obok, to nie wpadnie na nic głupiego. Chyba. Bardziej dobija mnie jego ojciec.
– Nie przejmuj się, to tylko głupie gadanie – powiedziała i robiła dalej ciasto.
– Może coś ci pomóc?
– Coś ty, robię dla nas deser na jutro – poruszała wymownie brwiami.
– Już się nie mogę doczekać, aż go spróbuję – powiedziałam. – Dobra, idę. Trzymaj kciuki, żebym przeżyła.
– Powodzenia – powiedziała i wyszłam z kuchni. Tomek czekał na mnie przy schodach.
– Panie przodem – powiedział i wskazał je dłonią.
– Jesteś taki szarmancki, bo chcesz sobie popatrzeć na mój tyłek? – skrzywiłam się i zaczęłam wchodzić po schodach.
– Zawsze jestem gentelmenem – powiedział, a ja wybuchłam śmiechem.
– Chyba komuś wyostrzył się dzisiaj żart – odpowiedziałam oschle i szłam korytarzem do pokoju mojego brata. Nagle, chwycił mnie delikatnie za nadgarstek. Zrobiło się niebezpiecznie. Odwróciłam się w jego stronę. – Co znowu? – jęknęłam.
– Dlaczego przez niego płakałaś? – zapytał.
– Tomek, daj mi spokój. Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć z mojego życia prywatnego. Odpuść sobie. Naprawdę, miałam dzisiaj ciężki dzień, nie mam już po prostu siły się z tobą kłócić. Puść mnie.
– Jeśli cię zranił, to nie zasługuje na ciebie – powiedział poważnie.
– I kto to mówi? – zaśmiałam się z absurdu tej sytuacji. – Naprawdę uważasz, że jesteś odpowiednią osobą, która może się wypowiadać na ten temat? Odpuść sobie. Ciesz się, że jeszcze z tobą rozmawiam, po tym wszystkim – patrzyłam na niego gniewnie.
– Przepraszam cię za te urodziny Janka. A w tym klubie, nie ogarniałem. Napierdoliłem się jak świnia, kiedy cię zobaczyłem z innym – powiedział. Po prostu nie wierzyłam w to co słyszę. To się nie dzieje naprawdę. Ten dzień, to jest jakiś potworny koszmar.
– Super, możesz mnie już puścić? – zapytałam. Puścił mój nadgarstek i weszłam do chłopców. – No siemanko, to co robimy? – powiedziałam wesoło. Jak to możliwe, że udawanie wychodziło mi z taką perfekcją?
– W co gramy chłopaki? – zapytał radośnie Tomek, kiedy wszedł za mną do pokoju. Był taki inny niż ostatnio. Totalnie do siebie nie podobny. Chłopcy byli zachwyceni, że przyszliśmy oboje.
Najpierw graliśmy w jakąś grę planszową. Potem stwierdziliśmy, że pogramy w coś na Xbox. Byłam totalnym laikiem, jeśli chodzi o takie sprzęty. Siedzieliśmy obok siebie z Tomkiem i graliśmy w wyścigi. Serio. Jak do tego w ogóle doszło? To było niedorzeczne, a bawiłam się jak dziecko, naprawdę. Całą czwórką mieliśmy niezły ubaw. Oczywiście przegrałam.
– Eh, było blisko – powiedziałam zrezygnowana i trzymałam pada w rękach.
– Spoko siostra, było super – pocieszył mnie młodszy brat.
– No cóż, nie zawsze można wygrywać – westchnęłam i się zaśmiałam. – Twoja kolej – oddałam sprzęt bratu. Tomek oddał swojemu. – Pokażcie nam staruchom, jak się gra – powiedziałam i usiadłam sobie na podłodze.
– Wiadomo – odpowiedział mój brat.
Obaj chłopcy koncentrowali się na grze. Ich zmarszczone czoła i skupienie na twarzy, było tak cudowne, że mimowolnie się uśmiechnęłam na ten widok. Potrzebowałam takiej odskoczni, po dzisiejszych wydarzeniach.
– Jak się uśmiechasz, jesteś jeszcze piękniejsza – powiedział nagle Tomek. Zamarłam. Spojrzałam się w jego stronę. – Nie patrz tak na mnie, serio mówię – wzruszył ramionami.
– Co ci się dzisiaj stało? – zapytałam. – Jesteś dla mnie miły, przepraszasz mnie, udajesz, że się o mnie martwisz, komplementujesz. Zachowujesz się zupełnie inaczej niż zawsze. Uderzyłeś się w głowę?
– Zawsze się tak zachowuję – odpowiedział i zrobił ten swój półuśmieszek.
– Może jak byliśmy dzieciakami, bo ostatnio to chyba ci się pogorszyło – odpowiedziałam i się skrzywiłam.
– To skomplikowane – odpowiedział.
– Nie wnikam – skomentowałam.
– Przecież ci mówiłem Mela, że on się w tobie zakochał. Antek mi to powiedział – przemówił mój brat, który nie odrywał wzroku od ekranu.
– Potwierdzam – skwitował Antek, wciąż grając i nie patrząc w naszą stronę. – Ciągle słucha twojej piosenki, ciągle o tobie gada. Raz, nawet słyszałem, jak był u niego Olek, to gadali o tobie i mówił coś, że chciałby cię... – jednak Antek nie zdążył dokończyć, bo Tomek zatkał mu buzię.
– Czy ty musisz wszystko wygadać? – zapytał gniewnie młodszego brata.
– No co? Prawdę mówię – powiedział mały, przez zaciśniętą na buzi dłoń.
– Chyba nie chcę tego wiedzieć – uniosłam brew i spojrzałam na niego. Spalił totalnego buraka. Serio. Nie był dzisiaj tym pewnym siebie idiotą, który zjadł wszystkie rozumy. Był taki, jak poznałam go na początku, kiedy miałam jakieś 15 lat.
– Masz rację, nie chcesz tego wiedzieć – odpowiedział. – A tobie młody już dziękujemy, wiesz? Wkopałeś mnie teraz i muszę się tłumaczyć.
– Bywa i tak – stwierdził Antek i wzruszył ramionami. Te dwa małe cudaki, były nie do podrobienia.
– Nie słuchaj go – powiedział i podrapał się po karku. On się naprawdę przy mnie zestresował. To był dziwny widok.
– Wygrałem – krzyknął Janek. – Jest remis. Teraz wy, chyba, że chcecie w coś innego zagrać? – zapytał radośnie mój brat.
– A co proponujesz? – zapytałam.
– Mama kupiła mi taką grę do tańczenia i do tego są takie dwie maty, które się podłącza do Xboxa i wtedy musisz naśladować kroki z ekranu – mówił podekscytowany.
– To jest super, ostatnio w to graliśmy – potwierdził uradowany Antek.
– Jestem za – powiedział Tomek.
– Zgódź się Melka – prosił mnie brat.
– No dobra, to podłączamy – powiedziałam. Janek podskoczył z radości.
Przygotowaliśmy wszystko i chłopcy tańczyli pierwszą rundę. Na ekranie wyświetlało matę, taką samą jak ta, na której stali. W tle leciała skoczna muzyka i trzeba było trafiać stopami w odpowiednie pola. Była też druga opcja, bez mat. Należało wówczas naśladować ruchy, które tańczyli ludzie na ekranie. My zaczęliśmy od pierwszej opcji. To była naprawdę świetna zabawa. Wygrał Antek.
Potem przyszła kolej na nas. Tomka i mnie. Nie chciałam go już nigdy w życiu spotkać, a teraz nagle bawiłam się obok niego jak dziecko. To była jakaś totalna abstrakcja. Nasi bracia mieli z nas niezły ubaw, kiedy tańczyliśmy. Udało mi się wygrać. Ponownie była kolej chłopców. Usiadłam więc z powrotem na podłodze.
– Następnym razem, uważaj co mówisz przy bracie – powiedziałam do niego.
– Właśnie słyszę, że muszę uważać – stwierdził zmieszany. – Na długo zostajesz?
– Jeszcze nie wiem, zobaczę jak mi się ułoży – odpowiedziałam.
– Dasz się zaprosić na jakąś kawę? – zapytał niepewnie. O nie. To już zaczynało być przerażająco nienormalne.
– Nie – odpowiedziałam. – Za dużo się wydarzyło. Nasze dwa ostatnie spotkania, były dla mnie koszmarem.
– Jasne, rozumiem – odpowiedział. – Przepraszam cię, za wszystko – powiedział skruszony.
– Dziwnie mi się z tobą gada. Totalnie nie jesteś sobą – powiedziałam.
– Właśnie teraz jestem sobą – uśmiechnął się delikatnie.
– Wasza kolej, skup się brat, bo jak wygra Mela, to przegramy przez ciebie – powiedział stanowczo Antek.
Weszliśmy na maty i zatańczyliśmy. Janek podwyższył nam poziom i piosenka leciała naprawdę szybko. Wygrałam. Potem wybraliśmy opcję z naśladowaniem tańca. To była dopiero zabawa. Zmęczyłam się okropnie, popłakałam ze śmiechu i czułam, że cały ten dzisiejszy stres powoli zaczynał mnie opuszczać. Zmęczona, usiadłam na podłodze i oparłam się głową o ścianę. Chłopcy zaczęli grać sami w jakąś inną grę. Tomek usiadł obok mnie.
– Możemy gdzieś pogadać? – zapytał.
– Nie mam zamiaru zostawać z tobą sam na sam – odpowiedziałam.
– No tak, w sumie to całkiem zrozumiale – odpowiedział. – Możemy chociaż cicho pogadać?
– Cały czas gadamy cicho – stwierdziłam.
– Przepraszam, za ten klub – powiedział.
– Już mnie przepraszałeś.
– Tak, wiem, ale to naprawdę było totalnie beznadziejne – westchnął. – Byłem tak pijany, że nie pamiętam jak się znalazłem w domu. Kiedy zobaczyłem cię w klubie, najpierw pomyślałem, że mi się to po prostu śni, że mam jakieś omamy, bo co byś robiła w Warszawie. Ale potem byłem pewien, że to ty. Przyszłaś z grupą ludzi. Był tam też ten koleś, który nie opuszczał cię na krok. Byłem wkurwiony, że sobie kogoś znalazłaś, w końcu miałaś być ze mną.
– Nic mi nie wiadomo na ten temat – spojrzałam na niego zdziwiona. Co on sobie ubzdurał?
– W mojej głowie – odpowiedział. – Po prostu, byłem zazdrosny, że wybrałaś jego, a nie mnie. To dlatego chciałem...
– Dlatego chciałeś mnie zgwałcić? – zapytałam bardzo cicho, ale mój stanowczy wzrok, mówił wszystko. Tomek przełknął ślinę.
– To nie tak miało wyglądać. W mojej wizji się nie opierałaś – wyszeptał. – Ja dopiero na kolejny dzień uświadomiłem sobie co zrobiłem. I od tamtego momentu...
– Już nie jesteś zadufanym w sobie dupkiem, traktującym dziewczyny jak szmaty? – zaśmiałam się i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
– Staram się – odpowiedział.
– Świetnie, to może sobie w końcu kogoś znajdziesz i twój tata będzie zadowolony, że masz dziewczynę.
– No dzisiaj przegiął z tą synową, aż mi się głupio zrobiło – zaśmiał się nerwowo.
– Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że nigdy z tobą nie będę – powiedziałam poważnie. Tomek tylko przytaknął.
– Nie chciałem cię skrzywdzić – dodał.
– Jakbym to już gdzieś słyszała – westchnęłam.
– Czy ten koleś cię skrzywdził?
– To nie jest twój interes. Ile razy mam ci to powtarzać?
– Widzę, że coś jest nie tak. Jesteś przygaszona, smutna i w dodatku płakałaś. Dopiero tutaj zaczęłaś się uśmiechać. Może mogę jakoś pomóc?
– Serio? Jeszcze niedawno chciałeś mnie zgwałcić, a teraz chcesz mi pomóc? Chyba sam słyszysz, jak to niedorzecznie brzmi.
– Tak, masz rację – powiedział. – Gdybym jednak mógł...
– Nie możesz – skwitowałam krótko. Zadzwonił mój telefon. Karola. Ratuje mi życie! Odebrałam – Halo?
– Żyjesz? Nie odzywasz się, zaczęłam się martwić – mówiła.
– Tak, wszystko w porządku, poczekaj chwilę – powiedziałam. Od razu skierowałam się w stronę mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko – już jestem.
– Mela, opowiadaj co się dzieje? Oski chodzi totalnie wkurwiony. Zaraz zacznie chyba tłuc talerze. Mam wrażenie, że nie chce mi wszystkiego powiedzieć – westchnęła.
– Lepiej usiądź – powiedziałam. Opowiedziałam jej całą akcję, włącznie z końcówką i dziwnym zachowaniem Tomka.
– Przyciągasz samych palantów – podsumowała moja przyjaciółka.
– Zdążyłam zauważyć – westchnęłam. – Nie wiem co mam zrobić. Jestem zmęczona tym wszystkim. Nie wiem nawet, co mam myśleć.
– Zależy ci na nim? – zapytała mnie.
– Tak – odpowiedź była automatyczna.
– Właśnie sobie odpowiedziałaś – westchnęła. – Nie będę prawić ci morałów, jesteś dorosła. Zrobisz jak uważasz, ale nie podoba mi się fakt, że był sparaliżowany, a jednak ją pocałował – zastanawiała się Karola. Nawet wiem jaka miała teraz minę, zmarszczyła czoło i kręciła głową w prawo i lewo.
– No właśnie – odpowiedziałam. – Gdyby nie ta cała Oliwia, to bym się tego nie dowiedziała. Nie wiem, na razie powiedziałam mu, że muszę pomyśleć. Spędzę z Jankiem trochę czasu, może coś mi się w głowie wyklaruje.
– To jest dobry pomysł, a może Łukasz odezwie się odnośnie twoich piosenek? Informuj mnie na bieżąco – powiedziała stanowczo
– Jak zawsze – zaśmiałam się.
– Czekaj, Oski chce mi coś powiedzieć – słychać było ich przytłumione głosy. – Już jestem. Adi pisał do Oskara – westchnęła. – Obawiał się, że od niego nie odbierzesz, więc prosił, żeby ci przekazać, że zamówił trzy wejściówki na lodowisko – Karola mówiła to zniesmaczonym tonem. – Jutro, godzina jedenasta. Mówił, że to dla Janka. Adres podobno znasz – znowu westchnęła.
– Kolejna niespodzianka – westchnęłam. – Nie wiem, czy chce mi się dostosowywać do niego – powiedziałam.
– No, w końcu gadasz jak człowiek – zaśmiała się moja przyjaciółka. – Jednak, powiedział, że to dla Janka, nie dla ciebie.
– Zna mój słaby punkt – śmiałam się razem z nią. – No cóż, łyżwy wzięłam ze sobą, muszę powiedzieć bratu, że idziemy. Dobra Karola, dzięki za wszystko, idź spać, bo musisz jutro wstać do pracy. Która to godzina?
– Dwudziesta pierwsza – odpowiedziała moja przyjaciółka. – Spadam. Informuj mnie i trzymaj się, stara. Pamiętaj, że czas zawalczyć o siebie, a nie wiecznie o innych.
– Mądrego, to aż miło posłuchać – zaśmiałam się. – Dobranoc.
– Śpij dobrze, może wpadniesz na jakiś plan podczas snu – zaśmiała się i rozłączyła. Wyszłam z pokoju i znowu wpadłam na Tomka. To już dzisiaj naprawdę przechodzi ludzkie pojęcie.
– Nie ładnie podsłuchiwać – powiedziałam.
– Ja nie, znaczy... – zaczął się miotać i drapać po karku.
– Serio? – uniosłam brew i założyłam ręce na piersi. – I co takiego ciekawego się dowiedziałeś? – zapytałam, a on milczał i był zmieszany. – No to sobie pogadaliśmy – westchnęłam i chciałam przejść korytarzem do pokoju brata.
– Idziesz jutro na łyżwy? – zapytał nagle. Kurwa. To się po prostu nie dzieje.
– Poważnie podsłuchiwałeś? Nikt cię nie nauczył, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? – zapytałam i weszłam do pokoju Janka. Chłopcy grali w najlepsze, więc stwierdziłam, że zejdę jednak na dół.
– Zamówiłbym całe lodowisko, dla naszej czwórki, co ty na to? – zapytał jak gdyby nigdy nic, kiedy wyszłam z pokoju.
– Słucham? – zapytałam z niedowierzaniem.
– No podsłuchałem, że masz łyżwy, więc pomyślałem, że mógłbym zabrać was na lodowisko – zaproponował niepewnie. Ręce trzymał w kieszeniach i przyglądał mi się uważnie.
– To jest jakiś sen, naprawdę – powiedziałam i przetarłam twarz dłońmi. – Proszę, chcę się już obudzić – jęknęłam.
– Może jutro przed południem? – kontynuował.
– Nie, Tomek. Nie wybierzemy się nigdzie we czwórkę – odpowiedziałam i zeszłam do kuchni. Wiedziałam, że tutaj za mną nie przyjdzie. Jola gotowała jakąś masę do ciasta.
– Jola, zabij mnie – powiedziałam i stanęłam obok niej.
– Zrobił ci coś? – zapytała przerażona.
– Nie. On jest dla mnie miły. Przeprosił mnie, dowiedziałam się, że się we mnie zakochał i chce mnie przelecieć, bo Antoś się wygadał – Jola przyglądała mi się uważnie. Sprawdzała, czy się przypadkiem czymś nie naćpałam. – A najlepsze jest to, że podsłuchał moją rozmowę z Karolą i chciał zamówić całe lodowisko, dla naszej czwórki. Ja się już dzisiaj nie nadaję. Proszę, powiedz, że to jest sen, że się zaraz obudzę i wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia, po prostu prysną.
– No laska, ale masz powodzenie – zagwizdała.
– Nie nabijaj się ze mnie – jęknęłam. – Adi zamówił już wejściówki na lodowisko, więc jutro zabieram Janka.
– Dziwne jest to zachowanie Tomka. Uważaj na niego. A mały się bardzo ucieszy, jak mu powiesz. Uwielbia łyżwy.
– Chociaż on będzie miał frajdę. Co ci pomóc?
– Nic. Już prawie skończyłam robić ciasto – uśmiechnęła się.
– My się już będziemy zbierać – powiedział pan Marek, zaglądając do kuchni. Razem z Jolą poszłyśmy się pożegnać. – Jolu, naprawdę było przepysznie, jak zawsze zresztą. Jeszcze raz bardzo dziękujemy – powiedział i pożegnali się pocałunkiem w policzek. W tym momencie mój brat ze swoim przyjacielem schodzili na dół. – Mela, naprawdę miło było cię zobaczyć – uśmiechnął się do mnie szeroko i wyciągnął dłoń.
– Dziękuję i wzajemnie – uśmiechnęłam się i uścisnęłam mu rękę. Złapał mnie za ramię i lustrował spojrzeniem. Po chwili odwrócił się w stronę taty. To było dziwne.
– Cześć Mela, do zobaczenia – powiedział Antek i zbiliśmy piątkę. Jola, tata, Antek i Janek przeszli w stronę przedpokoju. Na mojej drodze, ZNOWU, stanął Tomek.
– Mam nadzieję, że do zobaczenia – powiedział i zbliżył się do mnie. Ciało napięło się jak struna i wstrzymałam oddech. – Przerażam cię – powiedział smutno. – Nie tak to miało wyglądać – zakończył i pocałował mnie w policzek. Kiedy odszedł w stronę drzwi, ja dopiero odzyskałam oddech.
To był koszmarny dzień. Cieszyłam się, że dobiegł końca...
***
Teledysk w tle:
Shawn Mendes, Treat You Better
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro