Rozdział XVIII
– Wiecie co, koniec tego tematu. Muszę potańczyć – uśmiechnęłam się. – Możemy nie psuć sobie imprezy? – powiedziałam, kiedy Adi w końcu mnie puścił. – Idziesz ze mną na parkiet? – zapytałam go. Przyglądał mi się uważnie. Sprawdzał każdy milimetr mojej twarzy, upewniał się, że nic mi nie jest.
– Ja z tobą idę – powiedziała nagle Magda. Wzięła mnie za rękę i już nas nie było. Adi nie spuszczał ze mnie wzroku. – Nigdy na żadną tak nie patrzył – powiedziała i się uśmiechnęła. – Dobrze, że chciał iść cię szukać. Co za skur... z tego całego Tomka – skrzywiła się. – Na pewno ci nic nie zrobił? Jak to się stało? Skąd on wiedział, że tu jesteś?
– Nie mam pojęcia skąd, to chyba przypadek – powiedziałam szczerze. – Nic mi nie zrobił. Na szczęście przyszliście w porę – uśmiechnęłam się delikatnie. – Byłam przerażona jak wyszłam z tej łazienki, a on na mnie czekał – tańczyłyśmy cały czas i gadałyśmy. – Jak na złość nikogo nie było w pobliżu, a na początku czekałam w gigantycznej kolejce – skrzywiłam się. – Broniłam się, ale nie miałam szans. Był pijany i miał zdecydowanie więcej siły – powiedziałam zrezygnowana.
– Adi ma jednak jakiś szósty zmysł – westchnęła. – Cieszę się, że znalazł sobie kogoś normalnego – powiedziała po chwili i uśmiechnęła się do mnie szczerze. W sumie znam ją od kilkunastu minut, a już ją polubiłam.
– To się okaże, czy jestem normalna – zaśmiałam się, a ona zaraz za mną. – Zmieniając temat. Dzisiaj się dowiedziałam, że bierzecie ślub we wrześniu. Moje gratulacje.
– Dzięki, ale daj spokój, wiesz ile to przygotowań? – jęknęła. – Łukasz ciągle gada, że przesadzam i wariuję, a tak naprawdę wszystko sama ogarniam – westchnęła. – No może nie do końca. Moja mama i siostra mnie wspierają.
– No tak, faceci przeżywają to zupełnie inaczej, niż kobiety. Dla nich wszystko jest takie proste – zaśmiałam się. – Dobrze, że ktoś ci pomaga to ogarnąć.
– Tak, mama jest niezastąpiona. Oliwia, moja siostra, jest tym wszystkim zafascynowana. Czasem mam wrażenie, że bardziej się przejmuję niż ja, a uwierz, że to naprawdę niemożliwe – zaśmiała się szczerze. – Jest moją świadkową i bardzo się stara mi pomóc.
– W takim razie, całe szczęście, że masz w niej takie wsparcie – odpowiedziałam z uśmiechem.
Nagle przycisnął mnie do siebie od tyłu. Poczułam na swojej talii jego dłonie. Ten zapach poznałabym na końcu świata.
– Czemu musisz się tak zmysłowo poruszać? – jego szept łaskotał moją szyję.
Kątem oka zauważyłam, że Łukasz tańczy z Madzią. Naprawdę dobrze się dobrali. Odwróciłam się przodem do Adiego i zarzuciłam mu ręce na szyję. Opuszkami palców głaskałam kark i włosy. Bujaliśmy się w rytm muzyki. Przyglądał mi się uważnie.
– Wszystko ze mną ok, dzięki tobie – odpowiedziałam. Gładził moje plecy. Przejeżdżał opuszkami palców po kręgosłupie, a ja czułam niesamowite dreszcze.
– Wiesz, że zrobię mu krzywdę, jeśli go spotkam – mówił to takim poważnym tonem, że aż mnie przerażał. – Przepraszam, że na ciebie krzyknąłem – oparł się o moje czoło. – Nie wiedziałem co się dzieje, jeszcze powiedziałaś mu, że nigdy z nim nie będziesz. Nie wiedziałem co mam myśleć – słyszałam ból w jego głosie. – Złamałem mu nos – uśmiechnął się. Ewidentnie był z siebie dumny. – Trzymała mnie adrenalina i wyżyłem się na tobie. Przepraszam kochanie – jęknął i przyciągnął mocniej do siebie.
– Wiem, że nie chciałeś – wyszeptałam. – Byłam przerażona, bo się go kompletnie nie spodziewałam. Wiem, że byś mnie nie skrzywdził. Widziałam ból w twoich oczach – głaskałam go po włosach.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś, że coś takiego miało miejsce?
– Kiedy ci miałam o tym opowiedzieć? Nie było takiego tematu, a poza tym, miałam nadzieję, że go nigdy więcej nie spotkam. Gdybym jednak musiała, będąc u taty, unikałabym go jak ognia – uśmiechnęłam się delikatnie.
– Nigdy więcej się do ciebie nie zbliży, obiecuję – pogłaskał mnie po policzku i pocałował. Czułam namiętność, strach i determinację. Muzyka zmieniła się na bardzo szybką i skoczną.
– Już możecie się od siebie oderwać – usłyszałam za sobą głos Igora. – Teraz skaczemy – zaczął krzyczeć i skakać.
Adi pokręcił głową. Tak, on był niereformowalny. W dodatku zaproponował mi nagranie razem piosenki. Przecież to jakaś abstrakcja. Wszyscy tańczyliśmy i świetnie się bawiliśmy. Po kilku kawałkach wróciłam z Magdą do stolika, a męska część naszej ekipy wyszła na zewnątrz się przewietrzyć.
– Kiedy teraz przyjedziesz? – zapytała Magda.
– Szczerze mówiąc, nie wiem – westchnęłam. – Mam nadzieję, że jak najszybciej.
– Liczę, że jak spotkamy się następnym razem, to spędzimy więcej czasu – uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Bardzo chętnie – odpowiedziałam. – Czym się tak właściwie zajmujesz? – zapytałam z ciekawością. Na początku rozmowy tylko ja zdążyłam o sobie odpowiedzieć.
– Jestem architektem – powiedziała i upiła łyk drinka.
– Ale ekstra – powiedziałam entuzjastycznie. – Masz swoją działalność?
– Rodzinna firma, ale rodzice dają mi wolną rękę. Weszli w rynek architektury wnętrz. Tak że jestem też swego rodzaju projektantką wnętrz – uśmiechnęła się. – Cieszę się, bo mogę realizować swoje pomysły, a zawsze chciałam to robić. Uwielbiam swoją pracę. Jak kiedyś będziesz budować dom to się polecam - zaśmiała się.
– Z pewnością nie będzie to nikt inny – odpowiedziałam śmiejąc się z nią. – Jak poznałaś się z Łukaszem, jeśli mogę wiedzieć?
– W sumie to poznaliśmy się biegając – uśmiechnęła się na samo wspomnienie. – Codziennie o tej samej porze mijaliśmy się w parku. W zasadzie, to on zagadał pierwszy, ale obserwowałam go chyba z miesiąc wcześniej – pokręciła głową. – Tak bardzo chciałam, żeby do mnie zagadał, że codziennie szłam biegać, mimo że nawet nie lubię. No, ale czego się nie robi. W każdym razie, któregoś dnia po raz kolejny się minęliśmy. Zawsze się do mnie uśmiechał, a ja się rozpływałam. Ale tego dnia zatrzymał się nagle przy mnie i zapytał, czy nie chciałabym pobiec z nim na kawę. Myślałam, że się przesłyszałam, ale on patrzył na mnie tymi pięknymi oczami i czekał na odpowiedź. Nie żartował. Myślałam, że mi się to śni. Wyjąkałam, że się zgadzam. No i tak się zaczęło. Nawet mu się potem przyznałam, że biegałam tylko po to, żeby go spotkać – zaśmiała się szczerze. – Tym sposobem minęły nam 4 lata – trzymała drinka w ręku i uśmiechała się nostalgicznie. – Romantyczna historia, ale nie tak jak twoja i Adiego. To dopiero przeznaczenie, co?
– Przeznaczenie? Ja tam mam wrażenie, że to jakiś sen, z którego się zaraz obudzę – zaśmiałam się. – Poza tym wasza historia jest mega romantyczna. Codziennie wstawałaś rano biegać, żeby go tylko zobaczyć, to dopiero poświęcenie – zaśmiałam się.
– Dobrze, że już nie muszę – śmiała się i uniosła szklankę z drinkiem w górę. – Zdrówko. Za to, że w końcu się poznałyśmy – uśmiechnęła się szeroko.
– Zdrówko – powiedziałam i upiłyśmy łyk drinka.
– Ładnie to tak bez nas pić – zaśmiał się Łukasz i usiadł na swoim miejscu. – Rubens z Igorem się już zwinęli, bo jutro mają jakieś plany. Adi poszedł do toalety, uprzedzając twoje pytanie – spojrzał na mnie. Chciałam go właśnie o to zapytać, ale już nie musiałam.
Magda usiadła obok niego. Patrzyłam jak kładzie mu głowę na ramieniu, a on całuje ją w jej czubek. Tak, zdecydowanie są cudowni.
– Idealnie do siebie pasujecie – powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy. Madzia spojrzała na Łukasza z taką miłością, że aż mi się płakać chciało. Ten błysk w jego oku, identyczny jak u Adiego, ukazywał jak bardzo jest zakochany w swojej przyszłej żonie. Pocałowali się.
– Fuj, tak publicznie – Adi wrócił i udawał zniesmaczonego. – Byście się wstydzili. Jeszcze mi dziewczynę zgorszycie – usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem, a ja wybuchłam śmiechem. Zaraz za mną całą reszta.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i wracaliśmy do domu. Ja niestety jutro już wyjeżdżałam, a oni musieli wstać rano do pracy. Magda uściskała mnie mocno na pożegnanie i zapewniała, że będzie ze mną w kontakcie i jak przyjadę to koniecznie musimy się spotkać. Łukasz przytulił mnie delikatnie i pocałował w policzek na pożegnanie. Nic nie powiedział, tylko się uśmiechnął. Przyjechał ich Uber, więc pokiwaliśmy sobie na pożegnanie i czekałam z Adim na nasz transport.
– Widzę, że ci zimno, trzęsiesz się jak galaretka – zaśmiał się i mnie mocno przytulił.
Wdychałam zapach jego perfum. Zapach, który będzie kojarzył mi się tylko z nim. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Nie chciałam wyjeżdżać. Można pokochać kogoś tak szybko?
– Kiedy cię teraz zobaczę? – zapytałam w jego tors, o który opierałam się czołem.
– Nie wiem kochanie – westchnął i głaskał mnie po głowie. – Zrobię tak, żeby to było jak najszybciej – wyszeptał.
Też mu było ciężko. Przeżyliśmy ze sobą dwa dni, a miałam wrażenie, jakbym żegnała się z nim po co najmniej pół roku spędzonego razem czasu.
– Gdzie macie koncert w ten weekend? – zapytałam.
– W sobotę Poznań, a w niedzielę Wrocław.
– Daleko, będę się martwić – spojrzałam na niego błyszczącymi oczami, bo zbierały mi się w ich łzy.
– Nie martw się i nie płacz – pogłaskał mnie po policzku. – Na pewno to wszystko ogarniemy - pocałował mnie w czubek głowy. W tym momencie przyjechał nasz Uber.
Dojechaliśmy do mieszkania. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w krótkie, czarne spodenki od piżamy i koszulkę na krótki rękaw, tego samego koloru z białym napisem I love coffee. Zaczęłam się pakować, a Adi w tym czasie się ogarniał. Wyszedł z łazienki ubrany w siwe bokserki. Jak to jest możliwe, że można być tak przystojnym? Włosy miał w nieładzie, co jakiś czas kapały z nich kropelki wody. Wyglądał jak taki niegrzeczny chłopiec z okładki jakiegoś magazynu. Siedziałam na tym łóżku i wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Odpłynęłam myślami.
– Coś ze mną nie tak, że mi się tak przyglądasz? – zapytał i zmarszczył brwi.
– Wszystko w jak najlepszym porządku. Zastanawiam się tylko, jak można być tak cholernie przystojnym? – westchnęłam. Siedziałam po turecku, łokieć miałam oparty na kolanie, a dłonią podpierałam brodę. Adi wybuchł śmiechem i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Powiedziałam to głośno? – jęknęłam zrezygnowana.
Wzięłam poduszkę i walnęłam w nią głową. Poczułam, że materac się ugina i Adi wchodzi na łóżko. Usiadł obok i wziął poduszkę na bok. Oczy mu się śmiały. A ten cudowny błysk powodował, że robiło mi się gorąco. Uśmiechał się szeroko.
– To mówisz, że jestem przystojny? – uniósł brew.
– Tylko trochę – zaśmiałam się, patrząc mu w oczy.
– Tylko trochę? – zaczął się do mnie przybliżać. Prawą dłonią przejechał po udzie. Przełknęłam ślinę.
– No może trochę bardziej niż trochę – przygryzłam wargę.
– Mela, mówiłem ci, że to przygryzanie wargi cię kiedyś zgubi – wyszeptał mi to do ucha. Jego oddech łaskotał moją szyję. – To jak jest z tym byciem przystojnym? Jestem trochę czy cholernie – szeptał mi to do ucha i się zaśmiał. Gęsia skórka opanowała całe moje ciało. Jego prawa ręka gładziła moje plecy pod koszulką.
– Cholernie – westchnęłam. Wplotłam mu palce we włosy i go pocałowałam.
Co on ze mną robił? Był jak narkotyk. Chciałam go wciąż więcej. Wyzwalał we mnie takie emocje i zachowania, o które sama się nigdy nie podejrzewałam.
Moja koszulka wylądowała gdzieś na podłodze. Spojrzał na mnie z pożądaniem w oczach, kiedy zobaczył, że nie mam pod nią stanika. Subtelnie dotykał ustami mojej szyi i dekoltu. Pragnęłam każdego jego oddechu i dotyku. Potrzebowałam się nim nasycić, bo nie miałam pojęcia, kiedy będzie mi dane ponownie go zobaczyć. Jęknęłam, kiedy poczułam jego gorący język na piersi.
Położył mnie na łóżku i całował każdy milimetr mojego ciała. Wiedziałam, że on też będzie tęsknił, czułam to w każdym dotyku i pocałunku. Kiedy leżałam przed nim w samych majtkach, bo moje spodenki wyleciały w powietrze, przyglądał mi się intensywnie, jakby starał się zapamiętać każdy szczegół.
– Jesteś tak cholernie piękna i kusząca, że aż nie wierzę, że naprawdę tu teraz jesteś – wyszeptał ochrypłym głosem i patrzył na mnie z takim pożądaniem i miłością, że myślałam, że serce mi zaraz stanie. Na te słowa automatycznie poczułam dreszcze. Naprawdę tak uważał? – Nie wiem jak ja bez ciebie wytrzymam - pochylił się nade mną i wyszeptał mi to prosto w usta.
– Ja też nie wiem – powiedziałam i namiętnie pocałowałam. Miałam wrażenie, że było to tak zachłanne i pełne tęsknoty, jakbyśmy mieli się już nigdy więcej nie zobaczyć.
Moje dłonie błądziły między jego włosami, a karkiem. Oderwał się ode mnie. Pozbył się naszej zbędnej bielizny i zabezpieczył się. Kiedy poczułam go w sobie, myślałam, że zwariuję. Oplotłam go biodrami. Ponownie się nade mną pochylił. Przytrzymywał mi ręce nad głową i przygryzł dolną wargę. Było mi tak cholernie dobrze.
Przyspieszył swoje ruchy. Nasze głośne oddechy i jęki mieszały się ze sobą. To było obezwładniające, całkowicie mu się poddałam. Rozkosz, którą czułam była tak niesamowita, że odchyliłam głowę do tyłu i wygięłam się w łuk, żeby poczuć go jeszcze bardziej.
Delikatnie przygryzł płatek mojego ucha, by po chwili całować moją szyję. Jego westchnięcia stawały się coraz głośniejsze. Ja też już byłam na granicy wytrzymałości. Nagle wpił się z głośnym jękiem w moje usta, a ja odpowiedziałam mu tym samym. To był najlepszy orgazm w życiu. Odsunęliśmy się od siebie szybko oddychając.
Położył się obok. Opierał się lewym łokciem o poduszkę i trzymał głowę na dłoni, a drugą gładził mój brzuch, zahaczając co jakiś czas opuszkami palców o mój tatuaż.
- Myślisz, że można kogoś pokochać w tak krótkim czasie? - wyszeptał mi w ucho. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam się w jego stronę. Wzięłam jego twarz w dłonie i uważnie przyglądałam. Musiałam sprawdzić, czy był szczery, ale nie było widać nawet cienia fałszu. Patrzył na mnie z taką miłością, że chciało mi się płakać ze wzruszenia. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe.
– Tak, myślę, że można – odpowiedziałam cicho. Uśmiechnął się.
– Kocham cię Melka – powiedział i od razu pocałował. W kącikach oczu pojawiły mi się łzy wzruszenia.
– Ja ciebie też – odpowiedziałam patrząc mu w oczy. – Moje serce oszalało na twoim punkcie – zaśmiałam się.
– Naprawdę? – zapytał z niedowierzaniem.
– Naprawdę. Nikt nigdy mnie tak nie doceniał, nikt tak we mnie nie wierzył, nie patrzył na mnie z taką miłością i ubóstwieniem w oczach, jakbym była kimś najpiękniejszym na świecie.
– Bo jesteś – przerwał mi. – Najcudowniejszą kobietą jaką spotkałem i to pod każdym względem – pogładził mnie po policzku. Patrzyłam na niego oniemiała. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi, a łza popłynęła sama. – Nie płacz kochanie – starł ją kciukiem.
– To ze wzruszenia – zaśmiałam się. – Gdzie ty byłeś całe moje życie? – uniosłam brew.
– Czekałem na ciebie – szeroko się uśmiechnął. Pocałowałam go. Przytuliłam do jego klatki. Słyszałam bicie jego serca i czułam się bezpiecznie. Zasnęłam.
Następnego dnia rano obudził mnie zapach świeżo zmielonej kawy dochodzący z kuchni. Przeciągnęłam się, znalazłam swoje majtki, więc je założyłam. Na niewielkim fotelu, który stał obok okna, leżała koszulka Adriana. Chyba chciał ją dzisiaj ubrać. Skoro sama przed sobą przyznałam, że ten facet wyzwalał we mnie dzikie żądze, postanowiłam ją ubrać. Czarna z siwym napisem New York, sięgała mi kawałek za pośladki.
Wyszłam z sypialni. Adi przygotowywał śniadanie i słuchał cicho muzyki. Ubrany był w siwe dresy. Nie miał koszulki, a włosy układały się w artystyczny nieład. Nucił sobie pod nosem i poruszał w rytm utworu. Był taki szczęśliwy. Nie słyszał, że weszłam do salonu. Oparłam się o kanapę i po prostu na niego patrzyłam.
– Dzień dobry, myślisz, że mogę sobie ją zachować? – zapytałam, kiedy w końcu stwierdziłam, że i tak za długo mu się przyglądam. Adi spojrzał na mnie oblizując kciuk i znieruchomiał. Może nie powinnam była jednak brać tej koszulki.
– O tak kochanie, zdecydowanie powinnaś ją sobie wziąć – podszedł do mnie, złapał w talii i mocno przyciągnął do siebie. Zarzuciłam mu ręce na szyję. – To dopiero najpiękniejszy widok - wyszeptał mi w ucho.
– Czyli nie masz nic przeciwko, jeśli zabiorę ją ze sobą do Torunia?
– Absolutnie, wręcz powinnaś chodzić tylko w moich koszulkach – uśmiechnął się szeroko. – Mogę dać ci cały zapas – zaśmiał się.
– Chętnie przygarnę – poruszałam znacząco brwiami. – Zastanawiałam się czy mogę ją ubrać, bo myślę, że może być dla ciebie ważna, skoro ma napis New York. – Adi odsunął się ode mnie na odległość ramion i uważnie przyglądał. Nie za bardzo wiedziałam o co chodzi.
– Ty jesteś dla mnie najważniejsza, a to, że masz tę koszulkę, świadczy tylko o tym, że moje jedno marzenie się spełniło, a drugie mam nadzieję, też się wkrótce ziści. Tak, więc to idealne połączenie, na które mógłbym patrzeć cały czas – uśmiechnął się. – Ale teraz zapraszam na śniadanie. Co prawda, nie jest takie pyszne jak twoje, ale naprawdę się starałem – uśmiechnął się szeroko.
– Bardzo chętnie spróbuję, bo kiszki mi marsza grają – powiedziałam i ruszyłam w stronę stołu, ale Adi przytrzymał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i spojrzałam na niego pytająco.
– Nie dostałem porannego buziaka – zaśmiał się i mnie pocałował.
Kanapki były rewelacyjne. Kawa obudziła mnie całkowicie. Szybko się ogarnęłam, a Adi w międzyczasie przygotował mi kilka swoich koszulek, które miałam zabrać ze sobą do Torunia. Ostatni raz spojrzałam na jego mieszkanie. Żal mi było wyjeżdżać, ale niestety nie było odwrotu.
– Póki pamiętam, to chciałbym, żebyś zapisała sobie kod do głównej bramy na osiedle – powiedział Adi, kiedy byliśmy już poza Warszawą, w drodze do Torunia. Spojrzałam na niego pytająco. – Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie, ale proszę zapisz sobie, ok?
– Dobra, w takim razie dyktuj – otworzyłam notatnik w telefonie i zapisałam podany przez niego kod. – Rozumiem, że wyjaśnisz mi to?
– Jak będziemy w Toruniu, to się wszystkiego dowiesz – szeroko się uśmiechnął. – To co śpiewamy? – zapytał.
– Ja wybieram – odpowiedziałam i włączyłam playlistę, która zawierała miks piosenek.
Całą drogę gadaliśmy i śpiewaliśmy. W połowie podróży odwiedziliśmy nasze ulubione KFC i nieuchronnie zbliżaliśmy się do Torunia.
– Chciałbym, żebyś wiedziała, że zawsze możesz do mnie przyjechać bez zapowiedzi, tak po prostu, jak do siebie – mówił Adi, kiedy byliśmy prawie przy moim domu.
– Dzięki. Zobaczysz, kiedyś ci zrobię niespodziankę – zaśmiałam się.
– Melka, serio mówię – pokręcił głową.
– No ja też. Chyba sam już zdążyłeś zauważyć, że jestem do tego zdolna – poruszyłam wymownie brwiami i zajechaliśmy na wjazd.
- Tak, masz rację, zauważyłem - zaśmiał się. - W każdym razie, mówię poważnie, że możesz przyjechać kiedy chcesz. Wiem, że możesz mnie uznać teraz za wariata i to takiego zdrowo porąbanego, ale chciałbym ci coś dać. - Patrzyłam na niego zdziwiona. Wyciągnął coś z kieszeni bluzy i zamknął w swojej dłoni. - Podaj mi rękę.
– O co chodzi? – zapytałam. Wyciągnęłam przed siebie prawą dłoń i patrzyłam na niego pytająco.
– To są klucze do głównych drzwi od bloku i mieszkania – powiedział. Położył mi je na ręce i zamknął ją w pięść. – Chciałem, żebyś zapisała kod do głównej bramy, bo inaczej byś się nie dostała w ogóle na teren osiedla i te klucze co dałem, byłyby na nic – zaśmiał się i potarł dłonią kark.
Okropnie się tym stresował. A ja siedziałam z szokiem wymalowanym na twarzy. Spędziłam z nim dwa dni, najcudowniejsze w moim życiu. Nieważne, że znam go tak krótko. Kocham tego faceta. Ale to, co teraz zrobił wprawiło mnie w totalne osłupienie. To wszystko tak szybko się działo.
– Za szybko? – westchnął. – Przepraszam, myślałem, że...
– Nic nie mów – przerwałam mu i rzuciłam się na niego. Pocałowałam go z taką miłością, że aż zabrakło mi oddechu. – To jest najpiękniejsza rzecz, jaką mogłeś zrobić. Wiesz, że ten gest znaczy więcej, niż jakiekolwiek słowa, prawda? – mówiłam, mając łzy w oczach. – Kompletnie się tego nie spodziewałam – pokręciłam głową z niedowierzaniem i ściskałam te klucze, jakby miały się zaraz rozpłynąć. – Musisz już jechać? Jest 14, może zrobię coś do jedzenia albo chociaż się czegoś napijesz? – chciałam zatrzymać go jak najdłużej przy sobie.
– Chętnie napiję się kawy – odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Świetnie – odpowiedziałam i wysiadłam z auta.
W torebce poszukałam klucze od domu. Adi wyciągnął moją torbę z bagażnika i weszliśmy do środka. Wiedziałam, że mama jest w pracy, bo dałam jej znać, że wracam. Wolę dmuchać na zimne i unikać sytuacji, kiedy mogłabym niechcący zastać ją i Artura samych w moim domu. Adi postawił moją torbę w salonie i poszliśmy do kuchni. Nastawiłam kawę w ekspresie przelewowym i otworzyłam lodówkę. Przecież nie wypuszczę go głodnego.
– Hm. Co powiesz na tosty? – zapytałam i zaczęłam wyciągać z lodówki niezbędne składniki.
– Mela, starczy mi kawa – zaśmiał się.
– Absolutnie, nie wyjedziesz stąd głodny – odwróciłam się w jego stronę i poruszałam znacząco brwiami. – Poza tym, mówiłeś, że potrafisz dużo pochłonąć.
– To akurat prawda – uśmiechnął się szeroko. Włączyłam do prądu opiekacz. Chleb posmarowałam majonezem i ketchupem, na to położyłam szynkę, ogórka konserwowego i ser, przykryłam drugą kromką chleba. Przygotowałam kilka takich porcji i włożyłam do opiekacza. Adi w tym czasie stał przy blacie i przyglądał się co robię. Odwróciłam się do niego oblizując palec od ketchupu.
– Coś nie tak, że mi się tak przyglądasz? – zaśmiałam się.
– Naprawdę lubię patrzeć jak przygotowujesz coś w kuchni. Idzie ci to tak szybko i sprawnie, a w dodatku wychodzą z tego jakieś cuda. Nigdy nie jadłem tak skomponowanych tostów, zawsze był to ser i ketchup – pokręcił głową.
– Bo to tajna receptura mojej mamy – wyszeptałam konspiracyjnie. Jego oczy się rozszerzyły, a ja po chwili wybuchłam śmiechem. Patrzył na mnie nie wiedząc co się dzieje. – Żartuje, sama je wymyśliłam – w momencie znalazł się za mną i przyciągnął do siebie.
– Bardzo zabawne – wyszeptał do ucha, a mnie przeszły ciarki. – Masz szczęście, że ślinka mi cieknie na widok tego jedzenia, bo mogłoby się to skończyć na przykład długimi i wyczerpującymi łaskotkami – zaśmiał się. Wiedział, że mam potworne łaskotki, bo mu się do tego głupia przyznałam. Teraz ma na mnie haka. Eh.
– Całe szczęście, że możesz już siadać do stołu, bo pierwsza porcja jest gotowa – odpowiedziałam. Pocałował mnie w kark i grzecznie usiadł przy stole. – Smacznego – powiedziałam, kładąc przed nim talerz z moim dziełem.
– Poczekam na ciebie – powiedział od razu.
– Jedz, moje będą za trzy minuty, a twoje w tym czasie ostygną, a wtedy już nie są takie pyszne – poruszałam znacząco brwiami. Nalałam mu kawy do kubka i czekałam aż spróbuje. Wziął pierwszy kęs. Nic. Kolejny. Nic. Skoro wziął następny, to chyba mu smakowało.
– Ja poproszę na wynos ze cztery takie – uśmiechnął się szeroko, a ja wybuchłam śmiechem.
– Robi się – pokręciłam głową z niedowierzaniem i dorobiłam kanapki. Stałam oparta o blat i jadłam swoją porcję, pilnując, żeby pozostałe się nie przypaliły. – Cieszę się, że ci smakuje.
– To jest przepyszne. Nie wiedziałem, że tosty można zrobić z czymś innym niż tylko z serem i ketchupem – zaśmiał się. Był teraz taki uroczy, kiedy zachwalał zwykłe tosty. – Egzamin masz w piątek? – zapytał nagle.
– Tak – westchnęłam. Czeka mnie jeszcze tyle nauki, że aż mnie skręca na samą myśl. – W piątek wieczorem moi znajomi ze studiów chcieli wyjść na imprezę – zaczęłam. Byłam ciekawa jego reakcji.
– Rozumiem, że idziesz – powiedział to tak normalnie, swobodnie i upił łyk kawy.
– No właściwie to chciałam żebyś wiedział, że idę. Żeby potem nie było jakichś dziwnych nieporozumień między nami. Muszę się przyzwyczaić do myśli, że mam teraz faceta i...
– Melka, nie oczekuję, że będziesz mi się tłumaczyła z każdego wyjścia ze znajomymi – przerwał mi. Stałam oparta o ten blat z kubkiem kawy w dłoniach i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Podszedł do mnie. – Jestem twoim facetem, brzmi to ekstra – zaśmiał się. – Powiedziałaś, że mnie kochasz, widzę to w twoim zachowaniu, w twoich oczach, dlatego ci ufam. Chyba to jest najważniejsze w związku, prawda? Oczywiście, bardzo chętnie bym z tobą tam poszedł – stałam teraz pomiędzy jego nogami, a on opierał się rękami o blat.
– To chodź ze mną – odpowiedziałam od razu.
– Przemyślę to – poruszał znacząco brwiami.
– Cieszę się, że nie oczekujesz ode mnie, że będę ci się tłumaczyć z moich wyjść. Jednak chcę, żebyś po prostu wiedział, że wszystko u mnie ok. Ja też bym chciała wiedzieć, że wszystko u ciebie w porządku. Możemy się tak umówić? – odstawiłam kubek z kawą na bok i zarzuciłam mu ręce na szyję. – Nie chcę, miedzy nami już żadnych niedopowiedzeń.
– Świetnie, że mamy to ustalone – uśmiechnął się szeroko. – Będę tęsknił – powiedział w moje usta. Oparł się czołem o moje.
– Ja też – wyszeptałam. – Mam nadzieję, że czas do naszego kolejnego spotkania zleci tak szybko, że się nawet nie zdążymy obejrzeć.
– Tak będzie – powiedział i pocałował mnie powoli, namiętnie, wkładając w to całą swoją tęsknotę i miłość. Nogi się pode mną ugięły. – Kocham cię – powiedział, trzymając moją twarz w dłoniach, a oczy świeciły mu niesamowicie.
– Też cię kocham i nie chcę, żebyś jechał – westchnęłam.
– Bardzo chętnie bym został, ale niestety jutro już muszę wrócić do pracy – skrzywił się. – Dokończę te pyszne tosty, kawę i będę musiał spadać – westchnął.
– Musimy to przetrwać po prostu – powiedziałam. – Nie my pierwsi i nie ostatni, prawda? – uśmiechnęłam się. – Ty jedz, a ja ci zapakuję jedzenie na wynos – zaśmiałam się. Adi pocałował mnie jeszcze w czoło i wrócił do stołu. Zawinęłam mu tosty w folie aluminiową, żeby jak najdłużej trzymały ciepło i położyłam przed nim.
– Jesteś najlepsza – uśmiechnął się szeroko.
– Wiem – zaśmiałam się. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i Adi zbierał się do wyjścia.
– Do zobaczenia kochanie – powiedział, kiedy staliśmy przy jego aucie i pocałował mnie na pożegnanie.
– Daj mi znać, że bezpiecznie dotarłeś do domu – teraz ja go pocałowałam.
– Obiecuję – ponowił pocałunek.
Moglibyśmy tak bez końca, ale naprawdę musiał już wracać. Wsiadł do auta, pomachał mi jeszcze na pożegnanie i pojechał. Poczułam się nagle taka samotna. Już za nim tęskniłam, a odjechał sekundę temu. Weszłam z powrotem do domu, posprzątałam w kuchni i poszłam na górę, żeby się rozpakować. Dałam też znać dziewczynom, że wróciłam. Musiałam się wziąć za naukę, jeśli chciałam zdać ten egzamin, a tak bardzo mi się nie chciało. Powrót do rzeczywistości był bardzo brutalny.
Karola: Będę u Ciebie za jakieś 10 minut, musisz mi wszystko opowiedzieć.
No i to była bardzo dobra wymówka, żeby odpuścić sobie na razie psychologię.
***
Teledysk w tle:
Ira, Miłość
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro