Rozdział IV
Zapach pizzy roznosił się od samego wejścia do domu.
– Jesteśmy! – krzyknął tata.
– Świetnie, właśnie przed chwilą przywieźli pizzę – odpowiedziała z uśmiechem Jolka, idąc w naszą stronę. Tata pocałował ją krótko w usta. Już przyzwyczaiłam się do tego widoku, więc nawet się nie wzdrygnęłam, tak jak robiłam to, gdy byłam młodsza. – Czy ty musisz być coraz ładniejsza? – spojrzała na mnie, westchnęła i zaśmiała się szczerze. – Dobrze, że już jesteś – przytuliła mnie.
– Geny tatusia – zaśmiałam się. Mój tata pokręcił z niedowierzaniem głową, a Jolka mi wtórowała. Była ode mnie parę lat starsza, więc dogadywałyśmy się w miarę dobrze. Teraz na pewno lepiej. Kiedyś zrobiłam kilka awantur, że zabrała mi tatę, ale na szczęście mój okres buntu, minął już jakiś czas temu.
– Chodź jeść, bo nam ostygnie – Janek wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę kuchni. Usiedliśmy przy stole, na którym leżały dwa kartony, z pięknie pachnącym włoskim przysmakiem. – Smacznego – powiedział z pełną buzią. Kochałam tego dzieciaka.
– Widziałaś ile masz już odsłon na YouTube? – zapytała uradowana Jolka, kiedy zaspokoiliśmy pierwszy głód. Dotarło do mnie, że od wczoraj nawet tego nie sprawdziłam. Najpierw zamieszanie z Arturem, potem pakowanie i dzisiejsza, niesamowita podróż autobusem. Na samą myśl o Adrianie, motyle w moim brzuchu robiły fikołki.
– Szczerze mówiąc to nie zaglądałam – odpowiedziałam, a ona patrzyła na mnie zszokowana.
– Żartujesz?! – prawie krzyknęła. – Masz same pozytywne komentarze i chyba z 200 wyświetleń! – chciałam właśnie ugryźć kawałek pizzy, ale wypadł mi z ręki.
– Słucham? – patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Wyciągnęłam szybko telefon i sprawdziłam swoje konto na YouTube. Jolka miała rację, 259 wyświetleń, kilkadziesiąt polubień i kilkanaście pozytywnych komentarzy. Jak to możliwe? W sumie, ciągle dostawałam jakieś powiadomienia, ale je ignorowałam, bo chciałam się wyciszyć. Nie spodziewałam się kompletnie takiego odzewu. – To nieprawdopodobne – wyszeptałam.
– Mela, ciągle śledzę ten filmik. Uwierz, kto jak kto, ale ja jestem na bieżąco z najnowszymi informacjami – uniosła brew. To prawda, znała każdą plotkę z życia gwiazd, celebrytów i tym podobnych. Oglądała także mnóstwo osób, które dzieliły się swoim życiem w Internecie. To fakt, była najbardziej obeznaną osobą w tym zakresie, w naszym towarzystwie.
– Gratulacje kochanie! Pierwszy krok zrobiony, teraz tylko się nie poddawaj – mówił tata z radością.
– Melka, jesteś sławna? – zapytał mój młodszy brat, wyraźnie zaskoczony.
– Nie – odpowiedziałam, śmiejąc się. – Jak chcesz, możesz posłuchać jak śpiewam i gram w Internecie, ale to nie znaczy, że jestem sławna – poczochrałam jego włosy, bo siedział po mojej prawej stronie.
– Dlaczego mi nie pokazaliście? – spojrzał z pretensją na swoich rodziców. – Przecież ona jest moją siostrą! Powinienem wiedzieć takie rzeczy – kontynuował oburzony i założył ręce na piersi. Miałam ochotę zacząć się śmiać. Mój mały obrońca. Tata i Jolka spojrzeli po sobie, cisza się przedłużała.
– Czekali aż sama ci pokażę – uśmiechnęłam się do brata. – Jak zjesz pizzę, to włączymy YouTube na telewizorze i będziesz mnie widział, co ty na to?
– No raczej – odparł młody, jakby to było oczywiste.
– Mam coś dla Was – powiedziałam, kiedy wszyscy zjedliśmy. – Do Torunia też dotarły prezenty świąteczne – mówiłam i wyciągałam z torby, zapakowane w ozdobny papier, upominki. Rozdałam całej trójce, a oni z ciekawością zaczęli rozpakowywać.
– O rany! – krzyknął Janek. – Zobaczcie! Dostałem wyścigi na xbox – patrzył z iskierkami w oczach na grę i zaczął nią wymachiwać w górze. – Gwiazdor jest super! – zakończył. W naszych toruńskich stronach, upominki na 6 grudnia zawsze przynosił Mikołaj, a te świąteczne Gwiazdor. – Zagrasz ze mną, jak już obejrzę jak śpiewasz? – zrobił oczy, jak kot ze Shreka.
– Oczywiście, że zagram – uśmiechnęłam się.
– Super, to idę do łazienki umyć ręce – powiedział i już go nie było.
– Marzyłem o portfelu, bo ten mój, już jest tak zniszczony, że aż wstyd – zaśmiał się tata. – Dziękuję kochanie – przytulił mnie.
– Oszalałaś? – zapytała Jolka i zrobiła zirytowaną minę. Chyba nie trafiłam z prezentem. – Jesteś boska! – krzyknęła po chwili z szerokim uśmiechem. A jednak trafiłam. Zaśmiałam się w duchu. – To moje ulubione cienie do powiek.
– Cieszę się, że jesteście zadowoleni – mówiłam szczęśliwa. Janek przyszedł z powrotem. Obejrzeliśmy moje wideo, a potem graliśmy w gry. Kiedy mały zasnął, rozpakowałam swoje rzeczy w pokoju gościnnym, który zawsze zajmowałam. Zeszłam jeszcze na dół, żeby pogadać z tatą i Jolą.
– To ilu gości się spodziewamy? – zapytałam, siadając na kanapie w salonie.
– Tak około 20 osób, bo chyba jednak moi rodzice nie przyjadą teraz, tylko po Nowym Roku. Niestety mama się przeziębiła i leży w łóżku z gorączką – odpowiedziała smutno Jolka. Do mojego brata przychodzili zawsze jego najlepsi koledzy z klasy, z którymś z rodziców, no i rodzice Jolki. – Tort jest zamówiony, trzeba przygotować resztę – powiedziała zrezygnowana.
– Dobrze, że przyjechała fachowa pomoc – zaśmiałam się. – Ogarniemy to – szturchnęłam Jolkę.
– Prawda, kto jak nie my – odpowiedziała. Mój tata przyglądał się nam, siedząc w fotelu naprzeciwko. Zastanawiałam się o czym myślał.
– Lubię patrzeć jak się dogadujecie – powiedział. – Odkąd pojawił się Janek, było to moim odległym marzeniem – patrzył na nas z miłością w oczach.
– Początki były ciężkie, przyznaje – zaczęłam – ale teraz chyba nie jest źle co? – spojrzałam w prawo na Jolkę.
– Początki były straszne, nie oszukujmy się – uniosła brew i się zaśmiała. Tak, dałam jej trochę popalić i z wzajemnością. – Myślę, że jesteśmy już na tyle dorosłe, żeby nie zachowywać się jak rozkapryszone nastolatki i potrafimy się dogadać.
– Zdecydowanie – skwitowałam.
– Pojedziesz ze mną jutro na zakupy spożywcze? – skierował tata w moją stronę. – Jolka w tym czasie ogarnie w domu, a my weźmiemy jeszcze Janka.
– Nie ma żadnego problemu – odpowiedziałam. Przedyskutowaliśmy jeszcze, jakie potrawy zrobimy i stworzyliśmy długą listę zakupów. Wzięłam prysznic, położyłam się do łóżka, a zamykając oczy wciąż miałam w głowie Adriana. Ciekawe, czy naprawdę będzie wracał tym samym autobusem? Chciałabym z nim jeszcze porozmawiać, spojrzeć w te piękne oczy, słuchać jego głosu, poznać go. – Ogarnij się głupia, taki facet, na pewno nie jest sam. Przestań się bezsensownie nakręcać – powiedziałam z wzrokiem skierowanym w sufit i westchnęłam. Pokręciłam się jeszcze chwilę w łóżku, aż w końcu zasnęłam. Przebudziłam się koło 8 rano. Po porannej toalecie zeszłam na dół. Wszyscy jeszcze spali, więc postanowiłam zrobić śniadanie. Lodówka trochę świeciła pustkami, ale znalazłam jajka, kawałek kiełbasy i zbłąkanego pomidora. Postanowiłam zrobić jajecznicę z pomidorami, którą tata przygotowywał na coniedzielne śniadania, kiedy z nami mieszkał. Zapach roznosił się po całym domu, śpiewałam sobie pod nosem Scarlett, gdy do kuchni wszedł mój tata.
– Mm, ale pięknie pachnie – powiedział i zaciągnął się zapachem jedzenia. – Moja słynna jajecznica? Przecież dzisiaj nie jest niedziela – zaśmiał się i nalał sobie kawy, którą zrobiłam w ekspresie przelewowym.
– Twoja, twoja – odpowiedziałam. – Nieważne jaki dzień tygodnia, ważne, że zjemy pyszne śniadanie – uniosłam brew. Tata pokręcił głową. Po chwili, zeszła się reszta zaspanej rodzinki. Po śniadaniu, ubrałam się w ciemne, dopasowane jeansy, siwy sweter i ruszaliśmy na zakupy. Zajęło nam to dwie godziny. W tym czasie Jola posprzątała w domu, więc mogłyśmy zabrać się od razu za gotowanie. Janek pomagał nam kroić warzywa do sałatek, a tata jak zwykle ciągle coś podjadał. Wieczorem wyglądałyśmy z Jolą, jakby przejechał po nas czołg, więc nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Kolejnego dnia od rana trwały przygotowania do imprezy urodzinowej. Poprzestawialiśmy meble, ustawiliśmy inaczej stoły, tak aby, wszyscy się zmieścili. W międzyczasie dorabiałyśmy jeszcze jedzenie. Wybiła godzina 16:00 i goście zaczęli się schodzić. Kilkoro chłopców przyszło z rodzeństwem, które było w zbliżonym wieku do mojego brata. Z jednym, koszmarnym wyjątkiem. Tomek, 22-letni brat najlepszego przyjaciela Janka. Na samą myśl, aż mnie wzdrygało. Szybko ulotniłam się do kuchni, żeby tylko nie musieć się z nim witać. Niestety, poszedł za mną. Na moje nieszczęście, Jola i tata witali gości.
– Cześć piękna – starał się mówić seksownym głosem, ale kompletnie mu to nie wychodziło. Zresztą, nienawidzę jak ktoś się tak wita. – Dawno cię nie widziałem – powiedział, uśmiechając się do mnie i oparł o wyspę kuchenną.
– Ciebie też miło widzieć – mój głos ociekał sarkazmem. – Nie mam czasu na pogaduszki, jak widzisz, mój brat ma urodziny i trzeba wnieść tort – odwróciłam się w jego stronę i posłałam wymuszony uśmiech. Musiałam przejść obok niego, żeby ułożyć tort na paterę i przenieść do salonu. W momencie, w którym go mijałam, chwycił mnie za nadgarstek i mocno przyciągnął do siebie. Teraz ja opierałam się o wyspę, a on trzymał moje ręce tak, żebym nie mogła się ruszyć. Był stanowczo za blisko mnie. – Czy możesz mnie puścić i nie zachowywać się jak idiota, chociaż raz? – spojrzałam na niego zirytowana. Uśmiechnął się lekko i zbliżył swoją twarz do mojej.
– Nie oszukuj się – szepnął mi do ucha. – Doskonale wiem, że mnie pragniesz – przejechał palcami po mojej talii. Ubzdurał sobie jakiś czas temu, że mi się podoba. Może i jest przystojny, ale nie ma za grosz klasy. Traktuje dziewczyny jak przedmioty. Co rusz ma inną. Dziwię się, że jakakolwiek chce z nim być. Uważa się za bóstwo i myśli, że każda dziewczyna na niego poleci. Zdarzają się niestety naiwne, które myślą, że dla nich się zmieni, ale nic z tego. W tym roku byłam u taty na wakacje. Poszłam z Tomkiem i jego znajomymi na imprezę. Znamy się już jakiś czas i czasem widywałam się z nim i jego ekipą, kiedy przyjeżdżałam do Warszawy. Zabrał ze sobą swoją ówczesną dziewczynę, która była wpatrzona w niego jak w obrazek. Naiwna. Kiedy tylko wyszła do łazienki, ten palant podrywał inne. Gdy wracała, udawał, że wszystko jest jak wcześniej. W pewnym momencie zniknął nam z oczu, więc uznaliśmy, że poszedł zapalić papierosa na zewnątrz. Jakże mylne było to stwierdzenie. Poszłam do toalety, była kolejka, więc chwilę czekałam. Kiedy otworzyły się drzwi, wyszła z nich jakaś blondynka, poprawiając swoją sukienkę, a zaraz za nią Tomek. No cóż, nie sądzę, żeby urządzali sobie pogaduszki. Jak mnie zobaczył, uśmiechnął się znacząco, a ja pokręciłam tylko z niedowierzaniem głową. Gdy wróciłam do stolika, całował namiętnie tą dziewczynę, z którą przyszedł. Zero szacunku. Od tego momentu, ubzdurał sobie, że rzekomo chciałabym pójść z nim do łóżka. Kompletnie nie wiem, skąd taki pomysł wpadł mu do głowy. Nawet gdybym była totalnie zdesperowana, a on byłby ostatnim kolesiem na ziemi, nie doszłoby do takiej sytuacji.
– Nie sądzę, żebym chciała przespać się z zadufanym w sobie dupkiem – też wyszeptałam w jego ucho, ponieważ miałam je przed oczyma. Odsunął się ode mnie i oparł ręce o blat, torując mi drogę ucieczki. Jego oczy miały ciemnobrązowy kolor, a miałam wrażenie, że pociemniały jeszcze bardziej.
– Piękne wyglądasz w tej sukience – zmierzył mnie od góry do dołu. Miałam na sobie ciemnozieloną, dopasowaną sukienkę, która sięgała mi do połowy uda.
– Błagam cię, nie bądź śmieszny – spojrzałam na niego z politowaniem. – Myślisz, że coś się zmieniło odkąd w wakacje powiedziałam ci, żebyś się nie łudził, że między nami do czegokolwiek dojdzie? – skrzywiłam się. Sama myśl, że ten koleś chciał mnie dotknąć, napawała mnie obrzydzeniem.
– Mela, nie udawaj niedostępnej – powiedział i opuszkami palców przejechał po moim lewym udzie. O nie mój drogi, miarka się przebrała. Wykorzystałam ten moment, żeby uderzyć go w twarz. Złapał się za policzek i krzywo uśmiechnął.
– Nigdy więcej mnie nie dotykaj – powiedziałam wkurzona do granic możliwości, grożąc mu palcem.
– Lubię, jak jesteś taka ognista – potarł bolący policzek. W tym czasie weszła do kuchni Jola. Cieszyłam się, że to ona, a nie tata. W jednej sprawie byłyśmy jednomyślne. Tomek jest totalnym idiotą. Jola patrzyła raz na mnie, raz na czarnowłosego.
– Co tu się dzieje? – zapytała z lekkim przerażeniem w głosie.
– Nic takiego, Tomek właśnie wychodził – spojrzałam na niego ostatni raz i przywdziałam na twarz lekki uśmiech. Czułam jeszcze przez chwilę jego wzrok na sobie, po czym opuścił kuchnię bez słowa.
– Nic ci nie jest? – zapytała z troską i pobieżnie spojrzała, czy nie mam żadnych śladów walki na ciele. – Coś ci zrobił?
– Wszystko dobrze, poradziłam sobie – odpowiedziałam i przekładałam tort na specjalnie do tego przeznaczony talerz. Jolka patrzyła na mnie chwilę w milczeniu.
– Dobierał się do ciebie, dlatego dałaś mu w twarz – wyszeptała po chwili. Zgadła. Przynajmniej nie musiałam już nic tłumaczyć. – Należało mu się, jest totalnie zapatrzonym w siebie kretynem. Nie ma do zaoferowania nic prócz kasy rodziców – skrzywiła się. To była prawda. Jego rodzice byli dość bogaci, a on nie będzie wiecznie przystojny.
– Nie roztrząsajmy tego już – westchnęłam. – Dostał to na co zasłużył. Mam nadzieję, że da sobie już spokój.
– Postaram się być zawsze w pobliżu – uśmiechnęła się. Byłam jej wdzięczna. Wiedziałam, że przy niej, nie odważy się na nic więcej. Zapaliłam na torcie świeczkę z cyfrą 8 i ruszałyśmy do salonu.
– Sto lat, sto lat – rozpoczęłam śpiewanie, a po chwili dołączyła do mnie reszta gości. Postawiłam wypiek przed moim bratem, który patrzył urzeczony na Zygzaka McQueen. Czerwony samochód z bajki Auta, którą uwielbiał. – Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczkę – powiedziałam, kiedy skończyliśmy śpiewać. Po chwili rozległy się brawa. Pokroiłam każdemu po kawałku tortu i poszłam schować resztę do lodówki, kiedy wiedziałam, że nikt już nie będzie go konsumować. Dodatkowo włączyłam dwie potrawy, żeby powoli się zagrzały. Stałam tyłem do wejścia, ustawiając moc na płycie indukcyjnej, która znajdowała się na kuchennej wyspie.
– Jesteś taka seksowna – usłyszałam przy swoim uchu. Nie słyszałam, kiedy wszedł. Jego ręce zablokowały moje. Nie było szans, żeby się ruszyć. Czułam jego przyspieszony oddech na karku. Przygniatał mnie swoim ciałem do wystającego blatu.
– Odpuść sobie i odsuń się ode mnie – powiedziałam stanowczo. Błagałam w myślach, żeby mnie posłuchał, ale złudne były moje nadzieje.
– Zawsze dostaję to, czego chcę – musnął ustami moją szyję. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz i zaczęłam się wyrywać. Bezskutecznie.
– Odsuń się ode mnie, albo zacznę krzyczeć – oznajmiłam, przez zaciśnięte zęby. Zaśmiał mi się w kark.
– Co tu się dzieje? – syknęła wkurzona Jolka. – Odsuń się od niej kretynie – w momencie znalazła się przy nas i odciągnęła go ode mnie. Dziękowałam w duchu, że przyszła w odpowiednim momencie. Tomek próbował uspokoić swój przyspieszony oddech. Patrzył na mnie oczyma pełnymi pożądania.
– Ty chory idioto – byłam przerażona i wkurwiona do granic możliwości. – Co ty sobie wyobrażasz? – krzyczałam na niego i wymachiwałam rękoma. – Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj, nienawidzę cię – czułam, że w moich oczach zaraz pojawią się łzy, więc szybko opuściłam kuchnię i wybiegłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Oddychałam szybko. Naprawdę w tym momencie się go przestraszyłam. Próbowałam się uspokoić. Oparłam się o zlew i wzięłam głęboki oddech.
– Wszystko w porządku? – Jola weszła do łazienki. – Dlaczego nie krzyczałaś? – zapytała cicho i dotknęła mojej dłoni. Chwilę milczałam i głęboko oddychałam. Udało się opanować łzy.
– Myślałam, że sobie poradzę – wyszeptałam. Odwróciłam się tyłem do zlewu i oparłam o niego plecami. – On jest niebezpieczny – patrzyłam przed siebie. Kątem oka widziałam jak przytaknęła.
– Powiesz tacie, czy ja mam to zrobić? – zapytała.
– O nie, tata o niczym się nie dowie – popatrzyłam na nią. – Proszę, nic mu nie mów. Nigdy w życiu się z nim nie spotkam, to sobie odpuści.
– Jesteś pewna? – zapytała niepewnie.
– Jestem – kiwnęłam głową. – Dziękuję, że jednak miałaś mnie na oku – patrzyłam na jej twarz. Wyrażała niesamowitą troskę. Nigdy nie myślałam, że się do siebie w jakiś sposób zbliżymy. Teraz wiedziałam, że nasza relacja przeszła na wyższy poziom. Przytuliła mnie mocno. Odwzajemniłam uścisk. Odsunęła się ode mnie na długość ramion.
– Nie ruszaj się dzisiaj nigdzie beze mnie – uśmiechnęła się. – Chodź, Janek będzie odpakowywać prezenty – powiedziała. Ruszyłyśmy w stronę salonu. Mój mały braciszek z iskierkami w oczach rozdzierał papier i co rusz krzyczał z radości, na widok upominków, które otrzymał. Kątem oka widziałam jak Tomek stoi w rogu z założonymi rękoma i przeszywa mnie wzrokiem. Chciałam, żeby ten dzień dobiegł końca. Reszta wieczoru upłynęła w dobrej atmosferze. Janek bawił się z innymi dziećmi, a ja, gdy ostatnie potrawy pojawiły się na stole, rozmawiałam z gośćmi. Nadszedł czas pożegnania. Trwało to dłuższą chwilę, gdyż dzieci nie mogły się ze sobą rozstać. Jako ostatni wychodził Tomek, ze swoim młodszym bratem Antkiem. Chłopcy rzewnie ze sobą rozmawiali i nie mogli się rozstać. Wyglądało to naprawdę uroczo.
– Idziemy już młody – zaśmiał się Tomek, spoglądając na swojego brata. Wyglądał teraz zupełnie inaczej. Taki spokojny i opanowany, naprawdę dałby się lubić. Oczywiście nie przeze mnie, to tylko takie ogólne stwierdzenie. – Spotkasz się z Jankiem w Sylwestra – kontynuował. Janek przybił piątkę z Tomkiem, a potem z Antkiem. W tym momencie Tomek zbliżył się do mnie, a ja cała zesztywniałam. – Do zobaczenia – przytulił mnie i pocałował delikatnie w policzek. Nie ruszyłam się nawet o milimetr. Spojrzał mi krótko w oczy i wyszedł. Dopiero wtedy zaczęłam oddychać. To był naprawdę ciężki dzień. Udało nam się, w miarę szybko, posprzątać po imprezie. Pogadałam jeszcze z tatą i Jolą, bo jutrzejszego dnia, wracałam już do Torunia. Kiedy kładłam się spać, widziałam to pociemniałe spojrzenie Tomka. Wiedziałam, że już nigdy nie zostanę sam na sam w jego towarzystwie. Zasnęłam.
Po śniadaniu, graliśmy w gry planszowe, które Janek dostał na urodziny. Cieszyliśmy się swoim towarzystwem, dopóki nie przyszedł czas na pożegnanie.
– Mam nadzieję, że uda ci się szybko do nas zajrzeć – powiedziała Jola, przytulając mnie mocno.
– Może uda się po sesji – odpowiedziałam. – Będę miała wtedy prawie dwa tygodnie wolnego – na samą myśl, już się cieszyłam.
– Koniecznie to przemyśl – śmiała się i widziałam, że bacznie mnie obserwuje, po wczorajszych wydarzeniach.
– Super, że byłaś – mały rzucił mi się na szyję. – Jesteś najlepszą siostrą na świecie – ściskał mnie mocno.
– Za to ty jesteś najlepszym bratem, jakiego mogłam sobie wymarzyć – powiedziałam do niego i pogłaskałam po głowie. – Jak przyjadę następnym razem, to pójdziemy na łyżwy, bo teraz się nie udało, a pamiętam, że ci obiecałam.
– Ekstra! – wykrzyknął i jeszcze raz się przytulił.
– Auto już rozgrzane – powiedział tata, zaglądając do środka przez drzwi wejściowe.
– Do zobaczenia – powiedziałam i po chwili siedziałam już w samochodzie. Chwilę jechaliśmy w ciszy.
– Dowiem się co z tą miłością życia, co ją poznałaś w autobusie? – zaczął temat. – Chyba nie myślisz, że zapomniałem – spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
– Doskonale wiesz, że miłość mojego życia ma sześć imion – odpowiedziałam, unosząc brew. Nie miałam zamiaru na razie nikomu wspominać o Adim. No może moim przyjaciółkom, ale to dopiero w Sylwestra, jak będziemy chwilę same.
– No tak, LemON – śmiał się.
– Idę na koncert z Olką i Kamilem – ciągnęłam temat. – Grają 23 stycznia w Od Nowie.
– Bardzo dobrze. Idź i słuchaj dobrej muzyki – mówił tata. – Jak idzie pisanie licencjatu?
– Średnio – westchnęłam. Prawdę mówiąc, to koszmarnie. Powinnam mieć już prawie skończoną pracę, a tkwiłam gdzieś między drugim rozdziałem teoretycznym, a opisem przeprowadzonych badań.
– Nie łam się – odpowiedział. – W końcu najdzie cię wena. Czasem przychodzi znienacka – próbował mnie pocieszyć.
– Oby się w końcu pojawiła, bo na razie jakoś się jej nie spieszy – zaczęłam się śmiać, a tata mi wtórował. Obgadaliśmy jeszcze parę tematów i dojechaliśmy na miejsce.
– Cieszę się, że byłaś – powiedział i mocno mnie przytulił. – Przyjeżdżaj częściej córeczko – patrzył na mnie z miłością w oczach i pogładził po głowie.
– Obiecuję – odpowiedziałam z uśmiechem. Założyłam torbę na ramię i zauważyłam, że mój autobus podjechał już na wyznaczone stanowisko.
– Szczęśliwej drogi, daj znać, jak dojedziesz do domu – uśmiechnął się.
– Jak zawsze – odpowiedziałam i szłam w stronę autobusu. Tata w tym czasie odjechał. Kupiłam bilet. W autobusie było tylko kilka osób, ale żadną z nich nie był Adrian. Westchnęłam i ruszyłam zająć podwójne miejsce w tyle. Zdjęłam kurtkę, powiesiłam przed sobą i wyciągnęłam słuchawki. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 15:28, więc miałam rację, żeby nie łudzić się ponownym spotkaniem. Moje słuchawki były istną plątaniną.
– Przepraszam, czy tu wolne? – zapytał Adi z szerokim uśmiechem na twarzy. Zaczesał swoją dłuższą grzywkę do tyłu i starał się uspokoić oddech. Ewidentnie biegł.
– Tak, oczywiście – odpowiedziałam z równie szerokim uśmiechem. Zaczął ściągać płaszcz i postąpił z nim tak samo jak ja.
– Już myślałem, że nie zdążę – powiedział. W tym momencie autobus ruszył, a on usiadł obok mnie. – Za późno wyjechaliśmy, ale całe szczęście dobiegłem na czas – opowiadał, a ja słuchałam z zaciekawieniem. Przecież nie musiał mi się tłumaczyć, prawda? – Jak było u rodziny? – zapytał prosto z mostu.
– Bardzo fajnie – odpowiedziałam. Pamiętał, że przyjechałam do rodziny. Zaskakiwał coraz bardziej. – A ty pozałatwiałeś sprawy? – zapytałam, chociaż nie miałam pojęcia co robił przez ten czas w Warszawie. To było jedyne co mi się nasunęło.
– Tak. Spotkałem się z bratem i kumplami, a teraz jadę do Torunia, bo mój przyjaciel zaprosił mnie na Sylwestra – mówił z uśmiechem.
– Czyli wychodzi na to, że mamy dla siebie jakieś pięć godzin – wypaliłam. Jezu, jak to zabrzmiało. Skąd we mnie taka nagła pewność siebie?
– Dokładnie – przyglądał mi się badawczo, a jego wzrok zatrzymał się na moich dłoniach, w których trzymałam nierozplątane słuchawki. – Czego dzisiaj słuchamy? – jego oczy znowu się do mnie śmiały. Mogłabym godzinami się w nie wpatrywać.
– Jestem otwarta na propozycje – uśmiechnęłam się. Znowu dziwnie to zabrzmiało. – Oczywiście muzyczne – dodałam zmieszana. Adi pokręcił z niedowierzaniem głową i zaśmiał się. Patrzył na mnie, a ja czułam, że się rumienię.
– Proponuję moją playlistę. Skoro lubimy to samo, powinno nam to umilić podróż – powiedział i zaczął szukać w telefonie. Ja w tym czasie starałam się rozplątać słuchawki. – Pomogę ci – powiedział nagle i zabrał mi je z ręki. Kiedy mnie dotknął, znowu poczułam ciepło w całym ciele. Czemu on na mnie tak działał? Po chwili podawał mi już jedną z nich.
– Dzięki – odpowiedziałam. W uchu usłyszałam jako pierwszą, tę samą piosenkę, którą zakończyliśmy naszą ostatnią podróż. Mimowolnie się uśmiechnęłam. – Słyszę, że przyjaciel cię przekonał to tego zespołu.
– Zdecydowanie – uśmiechnął się. Siedziałam tak samo jak ostatnio. Oparta prawym ramieniem o swój fotel, a on lewym o swój. Miał ubraną czarną koszulkę na długi rękaw, która uwidaczniała jego mięśnie. Widać było, że jest wysportowany. – Opowiesz mi coś o sobie? – lustrował mnie spojrzeniem.
– Zależy co chciałbyś wiedzieć – zaśmiałam się. – Nie przepadam za mówieniem o sobie.
– Zupełnie jak ja – cały czas mi się przyglądał. Jeśli dalej tak to będzie wyglądać, to zaraz będę czerwona jak burak. – Może pytanie za pytanie? – zaproponował.
– Pasuje – zgodziłam się. – Kto zaczyna?
– Kobiety mają pierwszeństwo – skomentował.
– No dobrze – zastanowiłam się chwilę. Chciałam wiedzieć o nim wszystko. Musiałam jednak zacząć po najmniejszej linii oporu.
– Byłeś odwiedzić brata, to znaczy, że nie mieszkasz w Warszawie? – zapytałam.
– To trochę skomplikowane – zaśmiał się, przeczesał ponownie włosy, bo grzywka, delikatnie opadła mu na czoło. – Pochodzę z Włocławka. Byłem na święta u rodziców, ale zepsuło mi się auto i zostawiłem je u mechanika. Dlatego podróżuję aktualnie autobusami – opowiadał, a ja chłonęłam ponownie każde słowo. – W zasadzie to nawet się cieszę, że samochód mi nawalił – szeroko się uśmiechnął. – Inaczej bym cię nie poznał – moje serce oszalało na jego punkcie! Zarumieniłam się i lekko uśmiechnęłam. Prawda była taka, że też się cieszyłam z tego powodu, nawet bardzo. – Kontynuując. Mam mieszkanie w Warszawie, ale ze względu na moją pracę, więcej przebywam w trasie niż w domu. – Czym się w takim razie zajmował? Już wiedziałam, jakie będzie moje kolejne pytanie. – Już wiem, że mieszkasz w Toruniu. Czym się zajmujesz? – zapytał i widziałam, że jest ciekawy odpowiedzi. No cóż, nie miałam pewności, czy go nie rozczaruje.
– Studiuję i pracuję – odpowiedziałam. – Jestem na III roku zarządzania. W czerwcu będę bronić licencjat. Przynajmniej mam taką nadzieję – zaśmiałam się. – Dodatkowo dorabiam sobie w restauracji jako kelnerka, czasem pomoc kucharza – zakończyłam. – Gdzie pracujesz, skoro tak rzadko bywasz w domu?
– Jestem realizatorem dźwięku, więc często jeżdżę po różnych koncertach – mówił, a moja twarz wyrażała podziw.
– No pięknie, to dopiero praca marzeń – powiedziałam.
– W zasadzie masz rację. Kocham swoją robotę – szeroko się uśmiechnął. – Jakie masz plany po studiach?
– W zasadzie nie mam jeszcze do końca sprecyzowanego planu – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Otworzenie kolejnej restauracji, było głównie marzeniem mojej mamy. Przystałam na to, bo to dość dobry sposób na inwestycję, ale czy tego najbardziej chciałam? – Planuję otworzyć własny biznes – powiedziałam – ale zobaczymy co z tego wyjdzie – zakończyłam z uśmiechem. – Czy oprócz tego, że twoja praca to spełnienie marzeń, masz jeszcze jakieś inne plany na przyszłość? – zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią.
– Kiedyś chciałem podróżować – zamilkł na chwilkę. – Tak się teraz zastanawiam, że trochę to już zrealizowałem – zaśmiał się. – Podróżuję po Polsce, dzięki mojej pracy. Chciałbym jednak zwiedzić kiedyś Stany Zjednoczone. Wiem, wygórowane marzenie, ale kto wie, może kiedyś się spełni – ponownie przyglądał mi się intensywniej, a ja czułam, że moje motylki w brzuchu, zaraz wyskoczą. – Jakie masz jeszcze zainteresowania?
– Uwielbiam gotować – zaśmiałam się. – Podobno robię najlepszą zapiekankę makaronową na świecie, według moich przyjaciół. Poza tym lubię czytać książki. Głównie kryminały, ale nie pogardzę inną literaturą. Jakie są twoje zainteresowania? – Nasza rozmowa, była tak naturalna, że znowu czułam się, jakbym rozmawiała z najlepszym kumplem.
– Też lubię czytać – ożywił się. – Fantastyka jest świetna. Dobrym kryminałem, też nie pogardzę – jego szczery uśmiech powodował ciarki na moim ciele. – Lubię też sport. Trochę biegam, jeżdżę rowerem i czasem zawitam na siłownię. Skoro lubisz gotować, to z pewnością lubisz też jeść – śmiał się – Twoja ulubiona potrawa? Chyba, że jest ich kilka? – dopytał.
– Pierogi mojej babci. Nie ma lepszych pierogów na świecie – śmiałam się. – Tak wiem, pewnie każdy tak mówi o potrawach swoich babć i z pewnością mają rację. Jednak nigdy nie jadłam lepszych – zastanawiałam się chwilę, co jeszcze lubię. – Makaron w różnych kombinacjach i pizza. Aczkolwiek jestem otwarta na inne smaki. Zatem moje pytanie jest takie samo. Co najbardziej lubisz jeść?
– Kocham słodycze w każdej postaci – wyszczerzył swoje równe, białe zęby w szerokim uśmiechu – i kawę. Z takich wytrawnych rzeczy to w zasadzie nie mam ulubionych. Chociaż – zastanowił się chwilę – bardzo lubię sushi, ale trzeba trafić na dobrze przyrządzone, bo te kupione w markecie, to prawdziwa tragedia – pokręcił głową zniesmaczony. – Czy posiadasz profil na jakimś portalu społecznościowym? – uniósł brew.
– Posiadam Facebook i Instagram – powiedziałam. Moje serce przyspieszyło. Skoro zapytał, to oznaczało, że nie chce zakończyć naszej znajomości na tej rozmowie. Motyle w moim brzuchy zatrzepotały skrzydłami. – Czy zechciałbyś podzielić się ze mną swoim profilem, na którymś z portali, jeśli posiadasz? – odważyłam się zapytać, najbardziej oryginalnie jak umiałam. Odpowiedział mi pięknym uśmiechem i iskierkami w oczach. Odblokował telefon i włączył Facebook.
– Jak mogę cię znaleźć? – zapytał.
– Amelia Pokorska – odpowiedziałam i po chwili jego palce wpisywały moje dane. W tym momencie mój telefon ogłosił, że otrzymałam powiadomienie. Wyciągnęłam go z kieszeni i przyjęłam zaproszenie od Adriana Sawickiego. Stało się. Odłożyliśmy oboje telefony i pogrążyliśmy się w dalszej rozmowie.
– Drodzy Państwo za około 5 minut dojedziemy do głównego przystanku w Toruniu. Proszę upewnić się, że wszystko zostało przez Państwa zabrane. Podróżnych wysiadających w tym mieście, proszę o kierowanie się w prawą stronę, po wyjściu z autobusu. Tam drugi kierowca poda Państwu bagaże. Życzymy miłego wieczoru – głos głównego kierowcy przebudził nas z transu, w którym byliśmy. Tak dobrze nam się rozmawiało, że nawet nie wiem, kiedy dojechaliśmy do celu. Czułam, że pięciogodzinna podróż minęła mi w godzinę. Ubraliśmy się i skierowaliśmy we wskazane miejsce, gdzie mieliśmy otrzymać nasze bagaże.
– Bardzo miło spędziłem czas – uśmiechnął się i podał mi moją torbę. – Skoro mam już do ciebie jakiś kontakt, może spotkamy się jeszcze kiedyś? – zapytał z niepewnością w głosie i podrapał w tył głowy. Oczywiście! Chciałam wykrzyknąć jak najgłośniej się da.
– Dzięki – odpowiedziałam, kiedy podał mi mój bagaż. – Bardzo chętnie się z tobą jeszcze zobaczę – uśmiechnęłam się. Na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi, czy mi się tylko wydawało? Może za dużo sobie wmawiałam. Niemniej jednak, sam zaproponował spotkanie. Byłam w siódmym niebie.
– Świetnie – szeroko się uśmiechnął. – W takim razie do zobaczenia – przybliżył się do mnie. Zamarłam. Tak cudownie pachniał, że miałam ochotę się na niego rzucić. Delikatnie pocałował mnie w policzek, a ja przestałam oddychać. Kiedy się odsunął i zobaczył moją reakcję, uśmiechnął się zawadiacko i odszedł przeciwnym kierunku niż mój. Dopiero po kilku sekundach odzyskałam oddech. Co to było? Nie poznawałam się. Dobrze, że powietrze było mroźne, bo przynajmniej mogłam zaczerpnąć go jak najwięcej się da po tych rewelacjach, które przeżyłam przed momentem. Ruszyłam w stronę domu, wciąż rozmyślając o Adrianie. Nie chciał mi wyjść z głowy. Przywitałam się z mamą. Okazało się, że Artur wpadł do nas na kolację. Porozmawiałam z nimi chwilkę. Nie chciałam więcej przeszkadzać, więc poszłam do pokoju. Nagle poczułam ogromne zmęczenie. Chyba za dużo emocji, jak na jedno popołudnie. Dałam znać tacie, że dotarłam bezpiecznie. Olce i Karolinie napisałam wiadomość na grupie Jestem już w domu. Jutro podjadę najpierw po Olkę, potem po Ciebie Karola i pojedziemy zrobić zakupy. Będę wyjeżdżać z domu koło 9 rano, żebyśmy zdążyły wszystko przygotować. Dobranoc! Nastawiłam budzik na 8:00. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Jego oczy nawiedzały mnie w myślach i wciąż czułam jego usta na swoim policzku. To chyba jakiś sen.
Teledysk w tle:
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro