30 → accident
━━━━━ ⏳ ━━━━━
Avalon, chowając swoje rzeczy do szafki, westchnęła ciężko. Nie miała ochoty na dyżur, bo coś po ostatniej nocy spędzonej w centrum miasta sprawiło, że jej odporność zrobiła sobie żarty i blondynka miała wrażenie, że rozchoruje się lada moment na dobre, a nie miała już urlopu, żeby to wszystko wyleżeć w domu. Ciekło jej z nosa, coś w gardle drapało i na domiar złego bolał ją chyba każdy mięsień w ciele. Wiedziała, że jeśli już ją dopadnie jakieś choróbsko to na pewno nie skończy się tak przyjemnie, jakby tego chciała, ale wcześniej musiała tak czy siak przeżyć dyżur.
– Zimno dzisiaj jak w psiarni – Colin dmuchnął w swoje ręce i zaczął pocierać je o sobie. Na jego uniformie były jeszcze krople deszczu. Nadal padało i nie zanosiło się na to, aby cokolwiek się zmieniło. – Nie mam dzisiaj w ogóle ochoty, aby być miłym i jeśli dostaniemy wezwanie do bólu głowy, to przysięgam, ale wyjdę z siebie i stanę obok, wcześniej opieprzając tego kogoś z góry na dół. Karetka to nie taksówka – dodał, prychając, po czym sięgnął po dzbanek z kawą i nalał sobie do kubka, aby chociaż trochę postawić się na nogi. Na stacji panowała raczej martwa atmosfera. Każdy był zmęczony, bez życia i humoru, co najbardziej i najlepiej było widać po Avie, chociaż ona miała ku temu swoje powody.
– Powtarzasz się – Blondynka zerknęła na niego, a przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu. – Nalej mi też – dodała prosząco, na co Colin tylko skinął głową, a później zabrał drugi wolny kubek i we dwoje usiedli na kanapie. Bonnie i Willa gdzieś wcięło, a Aiden był już gdzieś na mieście, ratując ludzkie życie.
– Bo czasem nie da się nie powtarzać w tej pracy, szefowo, dobrze o tym wiesz – powiedział, wzruszając ramionami, jakby to nie było nic specjalnego i pozwolił jej oprzeć o siebie głowę. – Jak sytuacja? – dodał ostrożnie, patrząc się na nią.
– Chyba sobie odpuścił – powiedziała, mając na myśli Zayna. Ciche dni trwały w najlepsze i nieco przerażało ją w sobie to, że całkiem jej to odpowiadało. – Chociaż ostatnio przysłał mi bukiet herbacianych róż, miałam ochotę je wyrzucić, ale Bella mi zabroniła - dodała, śmiejąc się pod nosem.
– I dobrze, widać przynajmniej, że się stara. Ale pamiętaj – zgódź się na rozmowę dopiero wtedy, gdy kupi ci coś ze Swarovskiego - powiedział, przez co parsknęła śmiechem i pokręciła głową, prostując się po kawę.
– Dlaczego ty jesteś takim materialistą, co? Wytłumacz mi to, bo nie pojmuje.
– Ja sam tego nie pojmuje, spokojnie – powiedział od niechcenia, sącząc swoją kawę i roześmiał się pod nosem. Avalon nie wiedziała czy postawił sobie za cel rozśmieszenie jej tamtego dnia, ale wiedziała, ze mu się udało i była mu za to bardzo wdzięczna. Westchnęła po chwili ciszy i poprawiła kucyka na czubku swojej głowy, mając nadzieje, że włosy wyglądają dobrze, bo naprawdę nie chciała zawracać sobie głowy swoim wyglądem na dyżurze. Stereotypowo myśląc, nie miała też dla kogo, więc tym bardziej powinna dać sobie odetchnąć w takich sprawach.
– Co tu tak głośno? – Bonnie weszła na stację, specjalnie pytając głośniej, bo już od progu słyszała śmiechy.
– Colin jest materialistą i to wszystko – odpowiedziała Ava i spojrzała na niego, po czym znowu się roześmiali. Bonnie, wchodząc do pokoju trzymała w dłoniach krótkofalówkę, co mogło oznaczać tylko jedno - wezwanie. – Co tam?
– Wypadek na przedmieściach, mamy najbliżej, więc musimy się zwijać, aby zobaczyć co się stało – powiedziała, wzdychając cicho. – Zgłoszono dwie ofiary, nie wiadomo co dalej, podobno poślizg i pobliskie spotkanie z drzewem na poboczu. Zgłosił przejezdny – dodała, kręcąc głową.
– Jedziemy – Avalon odłożyła kubek do zlewu, wcześniej kończąc kawę i po postawieniu kołnierza w kurtce, razem z podkładką ruszyła w stronę drzwi.
━━━━━ ⏳ ━━━━━
Na miejscu wszystko nie wyglądało zbyt optymistycznie. Auto było roztrzaskane o drzewo do tego stopnia, że maska przypominała harmonijkę, a Ava miała już same złe przeczucia. Wysiadając z karetki, założyła na dłonie lateksowe rękawiczki i poleciała Bonnie zabrać wszystko, co było potrzebne.
– Colin, zobacz co z kierowcą, ja zobaczę pasażera! – powiedziała, a później odłożyła na dach Volvo podkładkę i długopis o nią zaczepiony. Wyjęła latarkę, aby móc przeprowadzić podstawowe badania i gdy tylko udało jej się otworzyć drzwi, zauważyła, że kobieta była w opłakanym stanie. Miała otwarte złamanie kości udowej, druga stopa utkwiła jej gdzieś pomiędzy schowkiem a siedzeniem pod dziwnym kątem, do tego miała wyraźny uraz głowy, bo nie kontaktowała z otoczeniem. – Cholera, musimy ją wyciągnąć, bo zaraz wykrwawi się na śmierć, o ile już nie leje do wewnątrz – dodała i spojrzała na Colina, aby powiedział jej, co z drugim pasażerem. Sądząc po obrączce na dłoni, Avalon doszła do wniosku, że musiał to być jej mąż.
– Nie żyje – powiedział cicho, aby nie denerwować ledwo przytomnej poszkodowanej jeszcze bardziej niż była. – Nie ma żadnych oznak życia - dodał, kręcąc głową. Sprawdził jeszcze raz wszystko w dokładny sposób, ale facet rzeczywiście był martwy. Nie był zapięty, więc to wszystko wyjaśniało.
– G-dzie jest mój synek? Gdzie jest Austin?! – zaczęła krzyczeć, gdy dotarło do niej, co się stało. Z tyłu samochodu faktycznie znajdował się fotelik dla dziecka, co oznaczało, że musiał jechać z nimi jeszcze mały chłopiec. Blondynka uspokoiła kobietę, mówiąc jej, że zrobi wszystko, aby go odnaleźć, ale zanim cokolwiek się stanie, muszą poczekać na przyjazd straży pożarnej i policji. W tym czasie kobieta miała z nia współpracować, aby zatrzymać krwotok i aby Avalon mogła zbadać resztę jej ciała, upewniając się tym samym, że nic jej życiu już nie zagraża.
Wtedy jednak jakiś chłopiec zaczął krzyczeć, nawołując swoją mamę i Ava zauważyła, że wybiegł na ulicę, wszędzie jej szukając, a z naprzeciwka nadjeżdżał samochód, który jednak jechał stanowczo za szybko i na pewno nie zastosował się do ograniczenia prędkości. Reakcja blondynki była natychmiastowa. Rzucając wszystko, pobiegła w stronę chłopca, słysząc tylko jak tamten kierowca wciska hamulec i pojazd przed nimi zaczyna tańczyć na jezdni, w końcu spotykając się z jej ciałem i rzucając ją o asfalt kilka metrów dalej. To było ostatnie co widziała. Potem była już tylko ciemność.
━━━━━ ⏳ ━━━━━
dum, dum, dum...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro