18 → vantage point
━━━━━ ⏳ ━━━━━
Avalon przez całą drogę przejechaną na motorze miała zamknięte oczy. Mocno przytulała się do bruneta, mając nadzieje, że rzeczywiście nic im się nie stanie. Nie zamierzała być kaleką przez resztę życia i łudziła się, że Zayn na poważnie wziął sobie jej obawy do serca i nie zamierzał robić jakiś wygłupów na motorze. Na szczęście jak się okazało owe miejsce, które chciał jej pokazać nie znajdowało się, aż tak strasznie daleko od miasta. Owszem, to były już obrzeża, ale na szczęście nie tak bardzo wyludnione jak to mogłoby się wydawać. Co jakiś czas pojawiały się domy jednorodzinne czy inne, były także chodniki, trochę zieleni i oświetlenie.
Po jakimś czasie jednak zjechali z głównej drogi, a asfalt ustąpił miejsca wydreptanej ścieżce, która prowadziła na jakieś wzniesienie. Avalon nie wiedziała dokładnie, gdzie się znajdowali, ale zauważyła w oddali znak informujący o znajdującym się w pobliżu miejscu na piknik i polu kempingowym, więc uznała, że była to w miarę bezpieczna okolica. Szczególnie o tamtej porze roku, kiedy ludzie zaczęli od nowa pokazywać się na łonie natury po zimie i wszystkim, co było z nią związane.
Zatrzymali się na parkingu wysypanym drobnym kamieniem. Zayn zgasił silnik w motorze, po czym postawił go na podpórce i zdjął kask ze swojej głowy. Spojrzał na Avę przez ramię, mając uśmiech na ustach. Lekki, ale blondynka zdążyła go dostrzec.
– I co? Aż tak strasznie było? – spytał, po czym roześmiał się pod nosem i pomógł jej stanąć na ziemi. – Mówiłem ci, że nie musisz się tego bać, gdy jesteś ze mną. Dbam o nasze bezpieczeństwo.
– Było znośnie, ale już mnie na to nie namówisz, nie ma mowy – Powtórzyła swoje słowa sprzed szpitala, poprawiając włosy po tym jak zdjęła z głowy kask. Założyła jeden kosmyk za ucho i wzięła głębszy oddech. Czuła nieprzyjemne uczucie w swoim brzuchu, które wywołał nadmiar adrenaliny. – Gdzie właściwie jesteśmy?
– Na górze jest punkt widokowy. Widać z niego prawie całe miasto – przyznał, zabierając ze sobą ich kaski, aby nikt ich przypadkiem nie ukradł. W okolicy było pusto, ale wolał nie kusić losu. Wiedział, że Ava tym bardziej nie dałaby mu wsiąść z powrotem na motor, gdyby nie miał kasku na głowie. – Chodź, pokaże ci – dodał, łapiąc w swoją dłoń rękę blondynki i ruszył z nią w stronę kolejnej wydreptanej ścieżki, tym raz węższej i wśród zarośli. Avalon uśmiechnęła się pod nosem, splatając ich palce ze sobą i udała się posłusznie za nim, uznając, że Zayn miał bardzo ciepłe i przyjemne w dotyku dłonie.
━━━━━ ⏳ ━━━━━
Usadowili się na jednym ze stolików, który również służył do pikników i zaczęli oglądać miasto. Światła bijące z centrum i gwiazdy na niebie łączyły się w piękną dla oka mieszankę. Z daleka było słychać szum samochodów z autostrady czy zupełnie przeciwny temu postępu modernizacyjnemu śpiew ptaków czy dzięcioła starającego się wybić dziurę w korze drzewa. Avalon była zachwycona i nie mogła się napatrzeć na to wszystko, co ją otaczało. Raz po raz wzdychała tylko niczym zakochana nastolatka czy zerkała na Zayna ze szczerym uśmiechem, aby miał świadomość tego, że mu się spodobało.
– Lubię tu przyjeżdżać – oznajmił i przeczesał palcami swoje włosy, a potem poprawił się na stoliku i oparł łokcie na kolanach. – Jest tu tak cicho i spokojnie o tej porze. Nikogo nie ma i człowiek może w spokoju pomyśleć – dodał, wzdychając.
– Tak, nawet bardzo – przyznała, poprawiając kurtkę. – Nie wiedziałam o tym miejscu i dziękuje, że mi je pokazałeś. Czasem naprawdę potrzeba mi odskoczni po tym, co widzę w wypadkach. Będę tu wpadać - dodała, po czym pokręciła głową. – Przepraszam, znowu zaczynam temat pracy. Wychodzę na jakąś pracoholiczkę.
– Przestań, nic się nie stało – Brunet roześmiał się, a później zerknął na nią i puścił Avie oczko. Roześmiała się pod nosem, zdając sobie sprawę, że zaczynała coraz częściej zachowywać się jak zakochana nastolatka. – Zresztą wcale się nie dziwie. Sam bym o tym mówił, bo jeśli człowiek za długo myśli o przykrościach, to dzieją się z nim złe rzeczy. Przynajmniej ja tak uważam.
– Nie ciągnijmy tego tematu, nie przyszliśmy tu, żeby rozmawiać o pracy w korporacji czy na stacji ratunkowej – zaśmiała się nerwowo, a potem zacisnęła swoje dłonie na krawędzi stolika.
– Nie, otóż nie – Zgodził się z nią, a potem zwilżył swoje wargi. – Ale mam za to prośbę do ciebie. Będę twoim dłużnikiem, gdybyś się zgodziła.
– Jesteś strasznie oficjalny czasami, powiedział ci to ktoś już kiedyś? – zachichotała i spojrzała na niego, widząc ten zaniepokojony wyraz twarzy. Była też zaintrygowana tym, co jej właśnie powiedział. – Ale co to za prośba?
– Moi rodzice wydają bankiet z okazji rocznicy ślubu. Mama poprosiła, żebym w końcu pokazał jej, że spotykam się z kimś ważnym dla mnie. Pomyślałem, że może poszłabyś tam ze mną? – zaczął nieśmiało i w taki sam sposób spojrzał na blondynkę. – Oczywiście zrozumiem, jeśli nie chcesz i nie będziesz chciała, ale moglibyśmy spędzić ze sobą trochę czasu.
– Dlaczego chcesz tam iść akurat ze mną? – spytała, gdy rumieniec przykrył jej policzki i mimowolnie podgryzła swoją wargę.
– Bo ostatnio bardzo często pojawiasz się w moim życiu i jesteś dla mnie ważna. Jeszcze ci tego nie mówiłem i powinienem był to zrobić w jakimś lepszym miejscu niż byle jaki punkt widokowy za miastem, ale bardzo się cieszę się, że gdzieś się spotkaliśmy i w najbliższym czasie mam zamiar zabrać cię na randkę – powiedział już nieco pewniej i spojrzał na nią z uśmiechem na ustach. Avalon zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
– Chętnie z tobą pójdę na randkę – powiedziała, aby przerwać ten moment ciszy, który zapadł między nimi. – I na ten bankiet również. Nie mam tylko sukienki – dodała, śmiejąc się nerwowo.
– Sukienka to akurat najmniejszy problem. Jestem pewien, że mama będzie tobą oczarowana. Ja sam jestem – Przysunął się do blondynki, przez co nieco się speszyła, ale po chwili pozwoliła mu się objąć. – Jesteś niesamowita, Avo. I dobrze o tym wiem. Nie dam ci w to zwątpić. Dopóki mi pozwolisz być obok, będę cię w tym utwierdzał każdego dnia.
━━━━━ ⏳ ━━━━━
postaram się przez ten dłuższy weekend dobić do 20;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro