9
Ludwik
Po otrzymaniu dokładnych wytycznych od trenera do pomieszczenia wbiegli sportowcy. Wszyscy, oprócz Markusa wyglądali niczym po przebiegnięciu maratonu, mieli krzywo pozakładane bluzki i rozwiane włosy.
-Nie spóźniliśmy się tym razem-wysapał Severin ciężko dysząc
-Brawo Freund, jesteście nawet pół minuty przed czasem-dodał po spojrzeniu na zegarek-Moje gratulacje panowie-zaśmiał się-Akurat skończyłem omawiać z Ludwikiem kwestie o których musiał wiedzieć przed odprawą techniczną, więc możemy już podjechać na skocznie. Za dwie godziny zaplanowano oficjalny trening, więc musicie się uwijać-zakończył wypowiedź
Skoczkowie zasalutowali i niczym żołnierze wymaszerowali z pokoju. Poszedłem za nimi i po kilku minutach jazdy busem wypełnionym sprzętem dotarliśmy pod skocznię im. Adama Małysza-chyba najsłynniejszego polskiego skoczka narciarskiego. Odprawa techniczna poszła migiem i o jedenastej rozpoczął się trening. Najpierw sportowcy dostali dwie godziny na rozgrzewkę, w międzyczasie zjedli obiad, a o czternastej pierwszy ze skoczków zasiadł na belce. Udało się przeprowadzić dwie serie treningowe, w czasie których wiatr bardzo współpracował z zawodnikami. Po godzinnej przerwie, czyli o siedemnastej trzydzieści rozegrano kwalifikacje przez które przeszła bezproblemowo cała piątka Niemców. Następnego dnia miał odbyć się konkurs drużynowy. Chodziłem bardzo zestresowany, bo to dopiero pierwsze zawody tej rangi które będę mógł oglądać na żywo, a w dodatku "zajmować się" jedną z reprezentacji. Przed wydaniem sprzętu na serię próbną dokładnie go sprawdziłem, pociągnąłem smarem i pomimo że byłem pewien, że to potrafią, ze stresu kazałem im jeszcze raz, przy mnie, zapinać wiązania. Konkurs przebiegł bardzo sprawnie, bo jak widać tutejszy wiatr też jest pasjonatem skoków, bo i dzisiaj nie przeszkadzał. Wygrali Słoweńcy, drudzy byli Polacy, a trzeci Norwegowie. My skończyliśmy na piątym miejscu po wyjątkowo krótkim i niebezpiecznym skoku Markusa. W czasie lotu w drugiej serii prawie wypięła mu się narta. Kiedy tylko to zobaczyłem popędziłem z wioski skoczków prosto do bramek przy przeciwstoku. Eisenbichler wyglądał na wyraźnie zdołowanego swoim skokiem, więc kiedy do niego podszedłem zbył mnie tylko machnięciem ręki. Postanowiłem dać mu chwilę na uspokojenie się i porozmawianie z resztą drużyny, a sam zacząłem powoli pakować sprzęt, który ci odnieśli już do wioski. Po skoku Andreasa sportowcy prawie się do siebie nie odzywali. Z najsmutniejszą miną siedział oczywiście "winowajca" tego incydentu, chociaż tak naprawdę jestem pewna, że nikt oprócz niego samego tak nie myślał. W hotelu pomogli mi rozłożyć manatki w odpowiednie miejsca i ponieważ nie było czego świętować rozeszli się do swoich pokoi. Podążyłem za Markusem, ponieważ to ja miałem klucz, a on na pewno chciał wejść do pokoju. Kiedy tylko otworzyłem przed nim drzwi ten runął na zsunięte łóżko i westchnął ciężko chowając twarz w poduszkach po swojej stronie "podwójnego" materaca.
-Zwaliłem to-usłyszałem pomruk spod kołdry-schrzaniłem i tyle. Przeze mnie spadliśmy z podium-podszedłem do niego
-Nie mów tak Markus. Dobrze wiesz, że to nie twoja wina. Równie dobrze to mogło przydarzyć się każdemu. Tak samo Prevcowi, Stochowi jak i tobie. Nie miałeś wpływu na wiatr
-To nie przez wiatr-powiedział głośno, chociaż pościel stłumiła większość głosu-To ja nie dopilnowałem tego cholernego wiązania. Byłem tak pewny tej wygranej. Mieliśmy dwadzieścia punktów przewagi! A ja two wszystko spartaczyłem
-Nie obwiniaj się. Jutro też jest konkurs, do którego muszę ci przypomnieć, że się zakwalifikowałeś, więc ogarnij się i idź jutro pokaż im wszystkim prawdziwą siłę Markusa Eisenbichlera-powiedziałem, według mnie, motywująco
-Dzięki, że mnie wspierasz Ludwiniu-podniósł głowę z poduszki i puścił mi oczko-Nie wiem co bym zrobił, gdybym nie miał takiej wspaniałej osoby jak ty
-Przesadzasz-mruknąłem zawstydzony-To ty ciężko na to wszystko zapracowałeś, więc to sobie powinieneś przypisywać wszystkie zasługi
-Poprawiłem swoje wyniki dopiero kiedy się do mnie przeprowadziłeś-powiedział cicho
-Nie będziemy się tu teraz wykłócać o to, kto ma rację, a kto nie, tylko idziesz się myć i kładziesz do łóżka spać, a ja zaraz po tobie, zgoda?-kiwnął głową i poszedł do łazienki
Dziesięć minut później siedział już pod kołdrą i opierał się plecami o ścianę.
-Chciałbym, żebyś na mnie nie czekał. Sam wiesz ile potrafię siedzieć w łazience. Mną się nie przejmuj i śpij
Kiedy wszedłem z powrotem do pokoju odłożyłem rzeczy do walizki i siadłem na łóżku. Zgasiłem światło i oplotłem rękoma śpiącąceco Markusa.
-Kocham cię-powiedziałem cicho
_____________
Miłej lektury 😁😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro