Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Ludwik

Kiedy wszyscy skoczkowie zebrali swoje rzeczy razem z Eliasem odwieźliśmy ich na stację. Tam Markus, czyli główny zainteresowany moją przeprowadzką obiecał:

-Czekaj na telefon. Na dniach powinienem mieć czas żeby przyjechać i zabrać twoje rzeczy do mnie. Na razie-pomachał i wsiadł do reszty do wagonu

Minęły dwa dni, aż w końcu Eisenbichler odezwał się. Była mniej-więcej trzecia po południu. Wracałem właśnie z kawiarni, gdzie zatrudniono mnie kilka dni przed sesją, kiedy stwierdziłem, że przyda mi się odrobina gotówki na starcie. Przechodziłem właśnie obok supermarketu, w którym zazwyczaj robiłem zakupy, kiedy zadzwonił mój telefon. Szybko odebrałem, ni patrząc na wyświetlacz i kiedy odezwał się głos mojego rozmówcy wytrzeszczyłem oczy.

-No hej Ludwik

-Cześć Markus, coś się stało?-spytałem zdziwiony

-Nie, a miało? Chciałem ci powiedzieć, że jutro, koło południa mam czas i planowałem przyjechać żeby pomóc ci zabrać potrzebne rzeczy z mieszkania. Będę przeszkadzać?

-No co ty-zaśmiałem się-W sumie to nie mogę się doczekać aż zacznę pracę z wami-powiedziałem szczerze, chociaż tak najbardziej chciałem zobaczyć, jakie mięśnie mają pod koszulkami-A o tej dwunastej planujesz być tu, czy wyjeżdżać?-zapytałem

-Miałem zamiar już być w Berlinie, a czemu pytasz?

-Bo nie wiedziałem, czy am robić obiad czy nie-wyjaśniłem-A jak tam u was na treningach? Dostaliście w piątek w kość?-spytałem nawiązując do stanu skoczków po imprezie

-I to jak-zaśmiał się-Tylko Ryśkowi się upiekło bo ma mocną głowę

-Farciarz. Ja nigdy nie mogę wypić więcej niż cztery piwa, nawet te najsłabsze, bo odlatuję i kompletnie nie mam pojęcia co się działo

-Musimy to kiedyś wykorzystać-powiedział uwodzicielsko, a ja udałem, że nerwowo przełykam ślinę-Do zobaczenia jutro, bo teraz muszę jeszcze coś zjeść, zrobić „domowe" ćwiczenia, a potem jeszcze pomóc Severinowi wybrać prezent dla żony na rocznicę, co znając jego zdecydowanie zajmie nam do wieczora

-Okey, powodzenia-powiedziałem i rozłączyłem się

Po schowaniu komórki do kieszeni spodni wszedłem do sklepu i zmuszony przyjazdem Eisenbiclera kupiłem dużo warzyw i owoców żeby mieć go czym wykarmić. tego samego dnia przygotowałem sałatkę warzywną i kurczaka do upieczenia następnego dnia, po czym zacząłem się pakować do walizek. Ubrana zmieściłem do dwóch dość sporych walizek, a potem, kiedy miałem już zabierać się za inne potrzebne rzeczy usiadłem na chwilę na kanapie i dosłownie padłem. Obudziłem się dopiero kiedy nastawiony ze studenckiego przyzwyczajenia budzik zadzwonił o wpół do ósmej rano. Zerwałem się z kanapy i natychmiast zacząłem szukać źródła mojej pobudki. Kiedy zlokalizowałem telefon wyłączyłem uciążliwą muzykę i zabrałem się za pakowanie sprzętów elektronicznych. W międzyczasie umieściłem w internecie ogłoszenie wynajmu mieszkania, które i tak miało stać nieużywane. Potem zapakowałem książki i inne rzeczy, które nie były meblami i koło jedenastej trzydzieści włączyłem piekarnik. Kiedy się nagrzał włożyłem mięso i czekałem na przyjazd gościa. Pojawił się niespełna dwadzieścia minut później, akurat kiedy miałem wyjmować zawartość piekarnika.

-świetne wyczucie Markus-zaśmiałem się zapraszając go do środka-Akurat miałem nakładać jedzenie

-To świetnie, bo umieram z głodu-zaśmiał się-Co ty na to, żeby zjeść, a potem poznosić twoje rzeczy do bagażnika?-zaproponował

-Jestem na tak-zaśmiałem się-w sumie to dzięki, że po mnie przyjechałeś

-Nie mam nic lepszego do roboty, poza tym fajnie się spędza z tobą czas-puścił mi oczko-Jesteś spakowany czy jeszcze z czymś ci pomóc?

-Wszystko co można zabrać na jeden raz-uśmiechnąłem się szeroko-Reszt zabiorę pociągiem jak będę miał czas

-Jak chcesz-wzruszył ramionami-Mi wszystko jedno, mam duży bagażnik-wyszczerzył się siadając do stołu

Szybko zjedliśmy obiad, który Markus niezmiernie pochwalił i stwierdził że to ja będę gotować. Nie żeby mi to jakoś bardzo przeszkadzało, ale wniebowzięty też ni byłem. Zniesienie wszystkich moich rzeczy zajęło nam około godziny, po której wziąłem z lodówki i z półek w kuchni całe jedzeni, by się nie zepsuło. Po około trzech godzinach jazdy spędzonych na gadaniu ze sobą dojechaliśmy pod blok, w którym mieściło się mieszkanie skoczka.

-Nie ma tu wielkich luksusów, ale czuj się jak u siebie, w końcu od teraz tu mieszkasz-puścił mi oczko-Nie miałem miejsca na wstawienie nowej szafy czy drugiego łóżka, więc będziesz musiał zadowolić się dzieleniem tego ze mną. Mam nadzieję że to nie kłopot-zaśmiał się nerwowo

-Dla mnie żaden, więc jeśli nie masz nic przeciwko, to ja też-uśmiechnąłem się

-W takim razie witaj mój nowy współlokatorze


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro