12
Ludwik
Spędzanie czasu w naszym mieszkaniu było teraz straszną męczarnią, a przecież moja kuzynka była u nas ledwie trzy dni. Nie zważając na nic oznajmiła, że zajmuje sypialnie i wygoniła nas do salonu. Markus spał więc na kanapie, a ja na podłodze, przez co w nocy nie miałem się do kogo przytulać. Mój chłopak jednak wyglądał na jeszcze bardziej niezadowolonego z zaistniałej sytuacji od mnie. Zrobił się trochę zrzędliwy i non-stop marudził. Odżywał tylko wtedy, kiedy Emi nie było w domu albo akurat brała prysznic. Przytulał mnie wtedy chyba najmocniej jak umiał i pozwalał sobie na krótkiego całusa. Kiedy jednak trzeciego wieczoru moja kuzynka nie zamierzała wynieść się z salonu i do późna oglądać film poczułem, że coś w nim pękło. Bez słowa wstał i poszedł do przedpokoju. Oczywiście poszedłem za nim i bardzo zdziwiłem się, kiedy nałożył kurtkę. Zaskoczony nie potrafiłem wydusić z siebie nawet jednego słowa, więc Markus pokręcił z politowaniem głową i przyciągnął mnie za rękę bliżej siebie.
-Nie mogę tego dłużej. Daj znać, jak się wyniesie, bo ja tego nie zdzierżę-poprosił uśmiechając się smutno
-Ale Markus, to moja rodzina. Nie mogę jej od tak wywalić-próbowałem się usprawiedliwiać
-Rozumiem to przecież-zaśmiał się-Właśnie dlatego idę ja. W końcu nie jestem twoją rodziną, no nie? Trzymaj się-poczochrał mnie po włosach i wyszedł
Długo po tym, w dalszym ciągu, nie mogłem ogarnąć co się stało. Dopiero kiedy dźwięki telewizora ucichły zdałem sobie sprawę z tego, że Markus sobie poszedł. Zdenerwowany wygoniłem kuzynkę do sypialni i sam też poszedłem spać. Nie zmrużyłem jednak oka i kiedy przez okno wpadły pierwsze promienie słońca wiedziałem, co muszę zrobić. Zadzwoniłem do cioci, mamy Emily i spytałem, czemu kuzynka postanowiła mnie odwiedzić. Jak się okazało nie było to zamierzone, a Emi po prostu chciała się gdzieś wyrwać bez kontroli rodziców. Po części ją rozumiałem, ale nie mogłem żyć tak dalej. Podałem ciotce adres i poprosiłem, żeby przyjechała jak najszybciej się da i zabrała mi to "chodzące utrapienie" z domu. Ona, na to określenie, głośno się zaśmiała i obiecała, że do południa pozbędzie się "mojego problemu". I rzeczywiście, po trzech godzinach nie było już śladu mojej ukochanej kuzyneczki, która znienawidziła mnie najbardziej na świecie. Ja jednak nie przejmowałem się tym wcale. Wręcz przeciwnie. Uśmiechnięty od ucha do ucha zacząłem się zastanawiać, jak mogę przeprosić swojego chłopaka. Nigdy nie byłem kreatywny, więc nim wpadłem na jakikolwiek pomysł minęło ze dwadzieścia minut. Ostatecznie stanęło na tym, że kupię mu jego ulubione kwiaty i przeproszę. Dowiedzenie się, gdzie Markus spędził noc nie zajęło mi wiele czasu. Mimo że za pierwszym razem, obstawiając jego najlepszego przyjaciela nie trafiłem, to drugi strzał okazał się perfekcyjny. Po pół godzinie stałem już więc przed drzwiami do domu Severina i dzwoniłem dzwonkiem. Otworzył mi Markus, co nieco mnie zdziwiło, ale i znacznie ułatwiło zadanie. Pierwszym, co zrobiłem po zobaczeniu go było mocne zamknięcie mężczyzny w uścisku. Chwilę później odsunąłem się od niego i podałem mu słoneczniki.
-Przepraszam Markus-powiedziałem-Nie chciałem, żeby tak wyszło. Przed tobą nie byłem w związku trwającym więcej niż kilkadziesiąt dni, więc nie miałem pojęcia, jak zaniedbany mogłeś się poczuć. Nigdy nie chciałem sprawić ci przykrości, ale nie chciałem też zawieźć rodziny. Mam nadzieję, że się nie gniewasz, bo jeśli tak to chyba będę musiał zacząć łykać tabletki nasenne-zażartowałem, na co Niemiec lekko się uśmiechnął
-Głupek-pstryknął mnie w nos-Nie umiem się na ciebie gniewać-puścił mi oczko, zabierając z mojej ręki bukiet kwiatów-No i chyba bym zbankrutował na tabletkach ułatwiających zaśnięcie, bo jakoś dzisiaj wyjątkowo mocno się nie wyspałem-zachichotał i mnie pocałował
________________
Oto prawdopodobnie ostatni rozdział przed epilogiem. Cóż, już nie mogę się doczekać aż zobaczę waszą reakcję na ostatnią część tej opowieści 😇
Zuzia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro