Ratunek
Takie coś no................................................................ Rozdział takie 16+
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hyouga skulił się w koncie i popłakiwał, nie wiedział co ma zrobić. Był wyczerpany fizycznie jak i psychicznie, na ciele miał siniaki spowodowane brutalnym zabawą Shuuyi.
Dalej nie mógł zrozumieć jak jego ukochany to wszystko znosił. Krzyki, bicie, poniżanie, to było chore.
Nagle usłyszał czyjeś kroki za drzwiami, podniósł delikatnie głowę i ze strachem w oczach patrzył przed siebie. Wiedział już, że zaraz zacznie się od początku ten koszmar, był bezsilny. Kroki stawały się coraz bardziej słyszalne, a serce Hyougi biło coraz szybciej.
Kiedy drzwi się otworzyły zobaczył w nich Shirou, który od razu do niego podbiegł i okrył swoim płaszczem.
-Senpai...? - zapytał cicho Yukimura dalej nie mogąc uwierzyć, że to właśnie on.
-Tak -uśmiechnął się do niego delikatnie- Musimy się stąd zawijać, szybko.
Shirou wstał i zaczął odbezpieczać zabite dechami okno, fioletowo włosy patrzył na niego z ciekawością, nie rozumiał co on chce zrobić, przecież nie wyjdą oknem, prawda?
-No i gotowe, wychodź
-Oknem? Chyba wolę się jemu dać zabić, niż samemu to zrobić....
Shirou pokręcił i pokazał mu podstawioną drabinę, Yukimura zaśmiał się pod nosem i zaraz oboje bezpiecznie zeszli na dół.
Zatrzymali się w hotelu w innym mieście, by Shuuya ich tak szybko nie znalazł.
Siedzieli na łóżku obok siebie, żaden nie wiedział co ma powiedzieć, więc siedzieli w ciszy. Mimo, że starał się tego nie ukazywać to był bardzo szczęśliwy, że Fubuki go uratował i że uciekł od tego dupka. Miał nadzieję, że wszystko się wkrótce już ułoży. Uśmiechnął się pod nosem, a Shirou najwidoczniej to zauważył, przyciągnął go do siebie i mocno przytulił.
-Przepraszam, że musiałeś przechodzić przez takie piekło dla kogoś takiego jak ja...
Fioletowowłosy wtulił się w niego, a z jego oczu popłynęły łzy, nie potrafił się opanować, nie obchodziło go to co go spotkało, ani ból, ani nic innego. Był po prostu szczęśliwy, że znów jest blisko osoby, którą bardzo kocha.
-Nie musisz mnie przepraszać, nie obchodzi mnie to...Ja.....Ja cię kocham, chciałem żebyś był bezpieczny....żebyś był mój....-na twarz chłopaka wdarł się rumieniec, w tej chwili cały płonął, bardzo chciał bliskości swojego senpaia i ją dostał, ale czy będzie coś więcej?
-Hyouga...Posłuchaj, nic z tego nie będzie...Jestem sporo starszy od ciebie....Nie, to się nie uda, Przepraszam.
Yukimura od razu posmutniał na słowa Shirou, miał jednak jakąś nadzieję na coś więcej, na miłość z jego strony.
Nie potrafił tego opanować. Popchnął go na łóżko i zawisł nad nim, papatrzył w jego szare oczy i go namiętnie pocałował. Shirou z początku odwzajemnił, jednak przerwał pocałunek.
-Senpai...Nie chcesz mnie, rozumiem, ale proszę, zrób to ze mną. Chce cię poczuć w sobie. Chociaż tyle możesz dla mnie zrobić, prawda?
Shirou wpatrywał się w niego przez chwilę. Zgodził się na to, podniósł się i popchnął swojego dawnego ucznia, teraz to on był na górze. Rozpinając jego koszulę pieścił mu szyję i schodził coraz niżej widząc na twarzy Yukimury zadowolenie i pożądanie.
Już po chwili obaj byli nadzy i oddawali się przyjemnością cielesnych.
Trwało to do póki obaj nie padli ze zmęczenia.
Rano Shirou zebrał swoje rzeczy i upewniając się, że chłopak jeszcze śpi opuścił hotel.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro