Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog: Niedotrzymana obietnica

Było marcowe popołudnie, słońce delikatnie smagało swoimi promieniami kwitnące kwiaty wiśni. W akademii U.A. właśnie zakończył się rok szkolny. Dla uczniów klas trzecich był to koniec ich edukacji, a początek wielkiej przygody. Ulicami Musutafu* przechadzała się dwójka świeżo upieczonych absolwentów akademii bohaterów. Chłopak o kruczoczarnych włosach był o głowę wyższy od swojej towarzyszki. Kosmyki włosów opadały na jego twarz i czarne, zmęczone oczy,  natomiast dziewczyna która mu towarzyszyła miała długie, zaplecione w warkocz śnieżnobiałe włosy. Jej duże szkarłatne oczy, teraz były lekko przymknięte pod wpływem wielkiego uśmiechu, który gościł na jej twarzy. Nastolatka wesoło przeskakiwała z nogi na nogę, wyprzedzając swojego przyjaciela. Po chwili jednak przystanęła, a w jej oczach zabłyszczały łzy. Chłopak pochylił głowę, by zrównać się z przyjaciółką, zdziwił się widząc pojedynczą łzę spływającą po jej rumianym policzku.
-Aria? Wszystko gra? - Zapytał chłopak, uważnie przyglądając się twarzy dziewczyny.
-Jest okej, po prostu jestem szczęśliwa. Marzenia jednak czasem się spełniają. - Odparła odwracając swoją twarz, po której wciąż spływały łzy, w stronę szatyna. Nastolatek spojrzał na nią zdezorientowany, po chwili jednak uśmiechnął się, kładąc rękę na włosach dziewczyny, delikatnie je czochrając.
-Heh, ty się nigdy nie zmienisz co? - Białowłosa spojrzała na przyjaciela, a w jej szkarłatnych oczach pojawiły się iskierki. Po chwili zarumieniła się, i oburzona zaczęła warczeć na przyjaciela
-Przestań Shouta! Psujesz mi fryzurę! - Fuknęła nastolatka, a z jej nozdrzy wydobyły się małe kłęby dymu.
-Jakby można było coś tu zepsuć, a poza tym nie fukaj mi tu tym swoim dymem, bo śmierdzi.- Nastolatek uśmiechnął się półgębkiem, za co Aria walnęła go w ramię. Na ten gest lekko się zaśmiał, i spojrzał na zirytowaną twarz dziewczyny. Ich "kłótnię" przerwał krzyk dochodzący zza ich pleców. Gdy odwrócili się do źródła dźwięku zobaczyli nadbiegającego blondyna w ich wieku, którego krzyki najpewniej słychać było aż w centrum Tokio.
-ARIAAAAA!!! SHOUTAAAA!!! WAIT FOR ME GUUUUUYS!!! - Nastolatka zaśmiała się serdecznie patrząc na zachowanie głośnego przyjaciela, gdy jej towarzysz uderzył się otwartą dłonią w twarz przeklinając pod nosem nadbiegającego chłopaka.
-Zamknij się Yamada, bo za chwilę twoja twarz będzie miała nie miłe spotkanie ze ścianą. - Chłopak ledwie skończył mówić, kiedy poczuł uderzenie w tył głowy, które dostał od szkarłatnookiej.
-He? Czyżbyś zapominał ? Przecież ty, ja i Yamada byliśmy umówieni na świętowanie zakończenia roku. - Rzuciła po chwili posyłając zadziorny wzrok w stronę chłopaka, który wciąż lekko pocierał dłoniom tył głowy. Mógł mówić co chciał, ale musiał przyznać, że jego przyjaciółka miała sporo siły w tych swoich drobnych rączkach.
-Pamiętam, ale czy naprawdę musimy świętować z nim? - Burknął pod nosem, zdmuchując przy okazji kosmyk włosów z twarzy.
-OWWWWW!!! SHOOOOUTA TO ZABOLAŁOOO!!! - Krzyknął głośno blondyn, łapiąc się teatralnie za serce. Shouta wysłał przyjacielowi znudzone spojrzenie, na co Yamada uśmiechnął się tylko szeroko, poprawiając okulary. Dziewczyna chwyciła obu przyjaciół za rękawy i śmiejąc się zaczęła ciągnąć ich w kierunku "ich kawiarni".Kelnerzy poznając w trójce nastolatków swoich stałych klientów uśmiechnęli się ciepło, kręcąc głową i szykując się na ciekawe, i głośne popołudnie. Przyjaciele siedzieli w kawiarni przez parę godzin, wspominając lata nauki w U.A, żartując i zajadając się ciastami. Wieczorem w przyjemnej atmosferze wyszli z lokalu i ruszyli w stronę domu przyjaciółki, by ją odprowadzić. Białowłosa w pewnym momencie ze łzami rzuciła się na szyje przyjaciół, na co ci spojrzeli po sobie zdezorientowani. Po chwili jednak objęli ją, a dziewczyna tylko cicho załkała.
-P-proszę, obiecajcie mi, że j-już zawsze będziemy przyjaciółmi! - Nastolatkowie przytaknęli,mocniej przytulając Arię. Shouta mruknął tylko pod nosem ciche Na zawszę...

 ROK PÓŹNIEJ

  Drzwi do mieszkania otworzyły się, cicho skrzypiąc. Do środka wpadła dziewczyna upadając na podłogę. Zaciskała mocno szczękę, tak by niepożądany krzyk nie wydarł się z jej gardła, po jej policzkach bezustannie spływały łzy. Jej piękne szkarłatne oczy, teraz były mocno zaczerwienione, od płaczu. Białowłosa wiła się z bólu na dębowej podłodze swojego mieszkania. Gdy dziewczyna odczuła, że ból nie jest już aż tak obezwładniający jak wcześniej, zaczęła czołgać się do biurka. Podniosła się z podłogi, co wywołało falę bólu, przez co dziewczyna wydała z siebie cichy jęk.  Usiadła na krześle i chwyciła za pióro. Bez zastanowienia zaczęła pisać listy. 
Trzy napisała szybko, ponieważ
od dawna obawiała się że będzie musiała je napisać, i od dłuższego czasu wiedziała co w nich napisze. Gdy zaczęła pisać ostatni list jej ręka zaczęła się trząść.  Powodem nie był ból który nawet na chwilę nie chciał odpuścić. Problemem była osoba, do której list miał dotrzeć. Chciała napisać do niego tak wiele, ale wiedziała, że nic jej nie usprawiedliwi. Napisała więc cztery słowa, mając nadzieję, że w przyszłości odbiorca nie będzie miał jej za złe tego co ma zamiar zrobić. Wcisnęła na szybko listy do już podpisanych kopert. Ruszyła w stronę szafy o mały włos nie upadając ponownie. Otworzyła drzwi, po czym wyciągnęła z niej, czarną, sportową torbę. Upewniła się czy są w niej wszystkie potrzebne jej rzeczy, po czym zamknęła ją i podążyła w stronę drzwi.  Dotarła w końcu do wyjścia z mieszkania, podpierając się przez cały czas o ścianę.

Gdy stanęła w progu obejrzała się uświadamiając sobie, że najpewniej już nigdy nie wróci do tego mieszkania. Łzy bólu wymieszały się ze łzami ogromnego żalu,  gdy zamykając czarne dębowe drzwi odcięła się od życia, które kochała.  Wiedziała jednak, że  niema już wyboru, tu nie ma miejsca, ani czasu na wyrzuty sumienia. Z tymi myślami odeszła chwiejnym krokiem w tylko sobie znanym kierunku.

*~*~*~*~*~*

Chłopaka kolejny raz w ciągu godziny obudził dzwonek telefonu. Spojrzał na wyświetlacz i odrzucił połączenie widząc na wyświetlaczu zdjęcie nieogarniętego przyjaciela. Odłożył urządzenie na szafkę nocną, i znów ułożył się wygodnie w kokonie zrobionym z kołdry. Niestety jego spokój nie trwał długo. Już miał zasnąć kiedy do drzwi jego mieszkania zadzwonił domofon. Brunet jęknął przeciągle licząc iż osoba stojąca pod jego mieszkaniem znudzi się i sobie pójdzie. Nic z tego. Przekonał się o tym gdy "intruz" zaczął wciskać dzwonek nachalnie, przez co zirytowany chłopak musiał zwlec się z łóżka, powłócząc nogami.
Gdy wreszcie dotarł do drzwi, u progu zobaczył Yamadę, który bez zastanowienia wepchnął się do mieszkania i zamknął drzwi. Shouta spojrzał na przyjaciela, nie musiał długo się zastanawiać by wiedzieć, że coś się stało. Włosy jego przyjaciela, zawsze ustylizowane, teraz były w rozsypce. Ubranie nie było starannie dobrane, dodatkowo mógł stwierdzić, że minęły się ostatnio z żelazkiem. Zielonooki oddychał szybko, jego twarz była czerwona, a na jego czole widoczne były krople potu.
-Czytałeś list?!- Wydyszał Yamada po czym spojrzał przerażony na Aizawę. Ten tylko uniósł brew by okazać swoje zdziwienie i pokręcił głową. Blondyn bez zastanowienia podszedł do komody stojącej przy wejściu, wiedząc że znajdzie tam pocztę, której jego przyjacielowi nie chciało się czytać. Przeglądał szybko listy szukając tego jednego.
Był pewien że wysłała go również jemu. Jeśli Hizashi dostał list, nie było mowy by nie dostał go również ciemnooki. Po chwili znalazł poszukiwany przez siebie list.  Wyciągnął rękę z kopertą w stronę przyjaciela, a jego wzrok wręcz rozkazywał by go przeczytał. Shouta wziął kopertę i otworzył ją patrząc podejrzliwie na swojego gościa.  Rozłożył list a pierwsze co poczuł to dobrze znane sobie perfumy. Już nie musiał czytać kto go napisał, bo dobrze wiedział że to od niej. Spojrzał na kartkę papieru i przeczytał treść listu na głos.

-Proszę, nie znienawidź mnie, Aria.- Po przeczytaniu spojrzał na Yamadę z konsternacją. Od  przyjaciela uzyskał tylko zszokowane spojrzenie. Usta blondyna co chwilę się otwierały i zamykały by po chwili chłopak zaczął drzeć się na całą okolicę.
-TYLKO TYLE?! NIE NAPISAŁA NIC WIĘCEJ?!?!?!- Brunet spojrzał tylko na niego, lecz irytację którą odczułby zapewne przez krzyk blondyna, zastąpiła czysta ciekawość.
-A co miała jeszcze napisać?- Hizashi spojrzał na przyjaciela po czym wyciągną z kieszeni spodni zgiętą kartkę, i wcisnął ją w ręce przyjaciela. Ten odebrał papier i zaczął go czytać. Im dalej był w treści listu, tym mocniej czuł jak jego ręce trzęsą, a oddech przyspiesza. Gdy skończył czytać upuścił list na podłogę, po czym sam osunął się o znajdującą za nim ścianę. W jego gardle nagle zaschło, a głowa zaczęła nieprzyjemnie pulsować. Niemożliwe  tylko tyle było w stanie wydostać się z jego ust. Przyjaciel widząc jego stan szybko do niego podbiegł, po czym przyklęknął przy nim i objął go ramieniem.
-Ona nas zostawiła... zostawiła nas... uciekła bez słowa...- Szeptał bezustannie  Shouta, wpatrując się w przestrzeń, jakby licząc że Aria zaraz się tam pojawi. Jej białe włosy uczesane jak zwykle w niechlujnego kucyka, a w jej dużych szkarłatnych oczach tańczące te same iskierki rozbawienia za każdym razem, gdy uda jej  się go na coś nabrać. Lecz ona tam nie stała, a to nie był żart. Zniknęła, a  przed nim znajdowała się tylko pusta przestrzeń jego mieszkania, w którym ona miała już nigdy więcej się nie pojawić.

*~*~*~*~*~*

*Musutaf-Miasto koło Japonii w którym znajduje się akademia U.A.

*~*~*~*~*~*

Ohayo! Prolog mojej pierwszej książki wstawiony z okazji urodzin Aizawy ^^ Postaram się publikować min.1 rozdział tygodniowo. Na razie to na tyle, Bajo!

~Jekyll

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro